Meizu jest jedną z tych firm z Chin, których premiery śledzą zagraniczne portale technologiczne, a miłośnicy specyficznego systemu operacyjnego – FlymeOS zacierają ręce na wieść o premierze nowego smartfona. Dziś portfolio Meizu poszerza się o następcę modelu M3 i trzeba to szczerze powiedzieć: na miano następcy nie zasługuje.
Oczywiście, M5 wydaje się być dobrze zbudowanym, wszystkomającym smartfonem z przyzwoitą specyfikacją w cenie budżetowca, ale… no właśnie, do ceny jeszcze wrócimy.
Smartfon posiada ekran 2.5D o przekątnej 5.2 cala, wyświetlający obraz w rozdzielczości HD (1280 x 720), co daje gęstość pikseli na poziomie 282 ppi. Mamy tu ośmiordzeniowy procesor MediaTek MT6750 (4 x 1.5 GHz Cortex-A53 + 4 x 1.0 Cortex-A53) z grafiką Mali T860 GP oraz 2 GB lub 3 GB pamięci RAM. Sprzęt posiada hybrydowy dual-sim oraz slot kart microSD (do 128 GB).
Meizu M5 pracuje na systemie operacyjnym Yun OS 5.1 z nakładką Flyme OS 5.5, a jest zasilany przez baterię o pojemności 3070mAh. Telefon ma dwa aparaty: tylny 13-megapikselowy z dwutonową diodą LED i światłem f/2.2, i przedni 5-megapikselowy. Moduł łączności obsługuje pasma 4G VoLTE, poza tym standardowe WiFi 802.11 a/b/g/n, Bluetooth 4.0 i GPS z A-GPS.
Pod przyciskiem Home znajduje się szybki (wg Meizu) skaner odcisków palców. Obudowa jest wykonana z poliwęglanu i na jednej z jej krawędzi znalazło się miejsce na złącze jack 3.5mm. Całość waży 138 gramów. M5 będzie dostępny w pięciu opcjach kolorystycznych: miętowej, białej, złotej, niebieskiej i matowej czarnej.
Przygotowano dwie wersje: z 2 GB RAM i 16 GB pamięci wewnętrznej oraz z 3 GB RAM i 32 GB pamięci wewnętrznej. I tutaj zgrzyt, ponieważ praktycznie wszyscy czekali na wersję z 6 GB RAM i 64 GB pamięci wewnętrznej, o której plotki słyszeliśmy już jakiś czas temu. Tymczasem taka wersja nie ujrzała światła dziennego. Trudno powiedzieć, czy Meizu planuje „coś więcej”, ale wygląda na to, że to wszystko, co dziś chciał nam pokazać ten producent.
Jakie są różnice względem poprzednika? Niewielkie. Wygląd – wypisz, wymaluj M3, procesor ten sam, wersje pamięciowe – identyczne, te same aparaty… Zmieniła się jedynie przekątna ekranu (ale z zachowaniem rozdzielczości HD), pojemność baterii, moduł LTE i… to właściwie tyle.
I teraz najlepsze: podstawowa wersja M3 z bliźniaczymi podzespołami kosztowała 599 juanów chińskich (około 370 złotych bez podatku), a wyższa – 799 juanów chińskich (około 495 złotych bez podatku).
A jak wygląda to w wypadku M5?
Za wersję 2GB/16GB trzeba zapłacić 699 juanów chińskich (ok. 410 zł bez podatku) a za opcję 3GB/32GB 899 juanów chińskich (jakieś 530 zł bez podatku). To nie jest do końca tak, że te telefony są tragicznie wycenione, bo biorąc pod uwagę specyfikację i tak jest OK. Jednak biorąc pod uwagę to, że od premiery M3 minęło już pół roku, to można było pokusić się o większe zmiany. Bo po co płacić więcej za smartfon, który niemal nie różni się od swojego poprzednika?
Meizu musi być absolutnie przekonane, że M5 sprzeda się tak, czy siak. W przeciwnym wypadku firma byłaby znacznie bardziej ostrożna i nie spieszyłaby się tak bardzo z wypuszczaniem na rynek kolejnego urządzenia. Smartfon pokazany dziś przez tego producenta zasługuje moim zdaniem na oznaczenie M3 SE albo M3+. Na razie brak informacji dotyczących dystrybucji Meizu M5 poza Chiny.
Kiedyś Meizu wywoływało u mnie jakieś takie szczere uczucie sentymentu – ot, Chińczycy robiący świetnie wycenione smartfony z pocieszną nakładką Flyme OS. Jednak Meizu, musisz wiedzieć, „że zaufanie to taka czarna świnia – w dzień jest, w nocy nie ma” (cyt. Happysad). I teraz mam nieodparte wrażenie, że dla Meizu powoli zachodzi słońce.
źródło: gadgets.ndtv.com, fonearena.com