Beta to współczesne określenie wersji demonstracyjnej, przynajmniej z perspektywy konsumenta. O ile twórcy testują w takim scenariuszu obciążenie swoich serwerów, to dla nas – zwykłych zjadaczy pudełek z grami – jest to pewnego rodzaju sposób na zweryfikowanie obietnic o produkcji, jeszcze przed jej premierą. Ja, w wydzielony przez twórców fragment Marvel’s Avengers, miałem okazję już zagrać i beta pozwoliła mi w dużym stopniu zweryfikować swoje oczekiwania względem tego tytułu. Czy zatem Avengersi w formie gry wideo są w ogóle warci zachodu? Moja odpowiedź może co poniektórych zaskoczyć.
Avengersi z padem w ręku
Jeśli do tej pory nie wiedzieliście nic o Marvel’s Avengers jako grze wideo i spodziewaliście się epickiej przygody, rodem z tego, co zaserwowano nam w trylogii „Arkham” od Rocksteady, to możecie się nieco przejechać.
Ja brałem pada do ręki z bardzo szczątkową ilością informacji o samym tytule i niespecjalnie wygórowanymi oczekiwaniami, dlatego również nie byłem przygotowany na to, co nadejdzie… jednak w tym przypadku niespodzianka niekoniecznie mi się spodobała.
Marvel’s Avengers to bowiem dziwna mieszanka gier w stylu Borderlands lub Destiny (looter shooterów) z brawlerami, których głównym motorem napędowym rozgrywki jest po prostu okładanie nadchodzących przeciwników, z dodatkiem jakichś tam elementów urozmaicających zabawę (mniej czy bardziej formalne cele misji).
„Gamingowi Avengersi” trzymają się zatem relatywnie prostej formuły, gdzie lądujemy w jakiejś lokalizacji w celu wykonania zlecenia, eliminujemy po drodze większych czy mniejszych, ale za to bardzo odpornych na obrażenia przeciwników, by na koniec w ramach nagrody otrzymać nowe wyposażenie, które podniesie nasze statystyki. Na papierze nie brzmi to specjalnie rewolucyjnie i, cóż, w akcji też takie nie jest, a przy tym nie czuć, żeby ktoś się starał, by efekt był odmienny.
Praktycznie każdą grę można rozłożyć na czynniki pierwsze i uprościć jej główne założenia na tyle, że zabrzmi ona jak niespecjalnie wybitne dzieło. O Mario można powiedzieć, że to „taka gierka o skakaniu hydraulikiem o platformach”. O The Last of Us powiemy, że „a biegamy po mapie, zabijamy zombiaki z jakąś tam historią w tle”. Devil May Cry można z kolei określić jako „naparzankę z demonami”. Tylko właśnie gry wideo to suma wielu składników, które złączone razem dają dopiero magiczny rezultat, jaki wspominamy po latach. Niestety, w przypadku Marvel’s Avengers trudno jakkolwiek powiedzieć, żeby był to tytuł silący się na stworzenie jakiejś ambitnej, wybijającej się na tle innych gier formuły zabawy…
A szkoda, bo licencja pozwala na naprawdę wiele.
Marvel’s Avengers – Destiny of The Division
Beta oddała dostęp do kilku misji kooperacyjnych (choć ja akurat grałem z botami) oraz tych skupionych na pojedynczych bohaterach. Samych herosów jest tu kilku, choć twórcy w ramach przedwczesnego dostępu pozwalają graczom dłużej polatać Iron Manem, zmiażdżyć co nieco Hulkiem i wcielić się w Czarną Wdowę czy Ms. Marvel (Kapitan Ameryka i Thor są tylko w samouczku).
Z całej tej plejady najlepiej grało mi się właśnie Iron Manem, który ma bardzo zróżnicowany arsenał, a przy tym nie koncentruje się na tylko jednej metodzie walki. Nie można jednak powiedzieć tego samego o reszcie ekipy, która bardzo szybko się nudzi, nawet pomimo kilku co ciekawszych zdolności, którymi dysponują.
Tutaj wracamy jeszcze do poprzedniego akapitu, gdzie mówiłem, że Marvel’s Avengers nie sili się na bycie produktem wybitnym. To bardziej próba wykonania porządnej, rzemieślniczej roboty, ale takiej, której bardzo brakuje duszy. Misje to proste bieganie z punktu A do punktu B w mniej lub bardziej spektakularny sposób (choć gra nie jest liniowa i dzieli się po prostu na całkiem spore huby, z małymi atrakcjami pobocznymi) i jeśli akurat trafi nam się grać Hulkiem, to raczej nie zasmakujemy jakiejś ambitnej rozgrywki, bo będziemy przez kilkanaście sekund bić kończynami pojedynczego lub kilku napotkanych oponentów. Nagroda za ten żmudny proces? Proste – ładny, nowy przedmiot, który tylko nieznacznie zwiększa nic nie mówiące nam statystyki, ale za to nie mają jakiekolwiek wpływu na kosmetykę… i tak przez następnych kilka godzin. „Wow”.
Nie zrozumcie mnie źle – tego typu formuła może się podobać i można ją zrobić dobrze. Destiny w końcu oparło wokół tego schematu cały swój pomysł, ale tam zdobywany ekwipunek jest zwyczajnie ciekawszy i bardziej wpływa na wrażenia z zabawy, a świetnie zrealizowane strzelanie sprawia więcej satysfakcji. World of Warcraft też można w gruncie rzeczy podsumować podobnie, ale tam, oprócz niespecjalnie porywającej walki, są tuziny zajmujących godziny mechanik, interakcji społecznych czy spektakularnych bitew.
Beta Marvel’s Avengers to zupełnie inna para kaloszy. System walki, przez położenie nacisku na cyferki i RPG-owe elementy, mocno pozbawia całość charakternego „miąższu” lub jakiejś większej głębi. Owszem, momentami wygląda on bardzo efektownie, ale trudno było poczuć mi wielką ekscytację czy satysfakcję z niego płynącą. Nie mogłem skakać jak dziecko z myślą o naciskaniu tej samej kombinacji klawiszy, która dawała ten sam rezultat animacji i okazyjnie urozmaicić to zdolnością specjalną, jaka zeszła ze swojego czasu odnowienia.
Trudno było mi się wczuć w potężnego Hulka czy zaawansowanego technologicznie Iron Mana, gdy nie mogłem pokonać pojedynczego robota przez za słabe statystki. Ujmuje to nieco z tej mitycznej lub wręcz boskiej wizji superbohaterów i, prawdę mówiąc, gdyby nie fakt grania Iron Manem czy Hulkiem, to nie wiem, czy gameplay w ogóle mógłby się obronić.
Twórcy przygotowali w tym „demo” wyłącznie misje dla herosów z niezaawansowanym poziomem oraz ekwipunkiem. Tym samym nie mamy tu zaprezentowanej wizji tego, jak późniejsze misje czy walka zmieniają się wraz z upływem czasu. Tutaj możemy tylko domniemywać, jak to będzie wyglądać w finalnym produkcie, ale nic nie każe twierdzić, iż może ulec to poprawie. Dlatego też beta, zamiast zachęcać i dawać przedsmak, zostawia grającego z jeszcze większą ilością wątpliwości.
Ręka, noga, Hulk na ścianie
W Marvel’s Avengers grałem na standardowym PS4 i tu twórcy również pozostawiają wiele znaków zapytania. Tytuł ten wygląda bowiem spektakularnie, ale w trakcie jakiejś większej akcji na ekranie potrafi dość mocno zgubić płynność. Autorzy starają się maskować pewne braki wizualne zatrważającą wręcz liczbą efektu „rozmycia ruchu” i to do tego stopnia, że akcja staje się po prostu jeszcze mniej czytelna. To na pewno będzie tytuł do sprawdzenia głównie w wersji PC lub na następnej generacji konsol, bo nie wyobrażam sobie, żeby edycje na PS4 czy Xbox One działały dobrze po tym, co zobaczyłem w becie. Owszem, to nie jest produkt, jaki ukaże się na półkach, ale do premiery pozostał już tylko miesiąc, więc nie wyobrażam sobie, żeby było to wybitnie dużo czasu do zoptymalizowania tak wielu rzeczy.
Nie będę ukrywał, że od Marvel’s Avengers wymagałem niewiele, a i tak gra minęła się z moimi oczekiwaniami. Beta przekonała mnie tylko o tym, że nie będziemy mieć do czynienia z grą próbującą jakoś kreatywnie podejść do wykorzystania licencji Marvela. Na ten moment, w moich oczach, jest to próba przeniesienia The Division czy Destiny na superbohaterskie realia, ale bez wniesienia jakiejś dozy kreatywności do tematu. Nie wiem na ile twórcy utrzymają przy ekranie grającego prostą ekscytacją, wynikającą z grania takim Hulkiem czy Iron Manem i czy uda się im to zrobić na dziesiątki godzin.
Marvel’s Avengers będzie dostępne do zagrania dla każdego już 14 sierpnia na PS4 i 21 sierpnia na PC z Xbox One, w ramach otwartej bety. Dlatego jeżeli jakkolwiek interesowaliście się tym tytułem, a nie złożyliście na niego pre-orderu, to będziecie mieli dobrą okazję na to, żeby utwierdzić się w swoich oczekiwaniach.