Momentami odnoszę wrażenie, że Google ma spory problem z poprawnym wprowadzeniem podstawowych funkcji do swojej nawigacji.
Mapy Google jako nawigacja samochodowa
Aplikacja cieszy się ogromną popularnością i jest wybierana przez wielu kierowców. Po pierwsze, dostępna jest za darmo i działa na każdym smartfonie z Androidem i iOS. Po drugie, posiada naprawdę dużą bazę lokalizacji i punktów POI. Po trzecie, zapewnia prosty i intuicyjny interfejs. Po czwarte, oferuje funkcję ostrzegania o korkach. Do tego dochodzi dobry, aczkolwiek z pewnością nie idealny, algorytm wyznaczania trasy.
Mapy Google mają sporo zalet, ale nie są najlepszą nawigacją samochodową dostępną na rynku. Konkurencja, co prawda często płatna, potrafi zapewnić więcej przydatnych danych. Dzięki temu, po prostu lepiej sprawdza się podczas podróży, szczególnie w lokalizacjach, których dobrze nie znamy.
Jakie informacje znajdziemy w innych produktach? Chociażby dobrą bazę fotoradarów, ostrzeżenia o kontrolach prędkości, wskazania aktualnej prędkości czy ograniczenia na danym odcinku. Dodatkowo, przed wyruszeniem w drogę, otrzymujemy więcej opcji pozwalających skonfigurować algorytm obierania trasy.
Google stara się nadrobić braki, ale niestety robi to nieudolnie
Jak donosi serwis Android Police, ograniczenia prędkości i informacje o aktualnej prędkości pojawiają się u użytkowników Map Google w kolejnych krajach. Funkcja została zauważona m.in. w Szkocji, Francji, Irlandii, Holandii czy Danii. Co natomiast z Polską? Trzeba przyznać, że sytuacja przedstawia się dość dziwnie.
Według dokumentacji Google, w Polsce powinny się wyświetlać ograniczenia. Na stronie przeczytamy, że „funkcja jest dostępna na tym obszarze z przybliżoną jakością lub dostępnością danych”. Niestety, mimo kilku wzmianek o pojawieniu się opcji jakie znalazłem w internecie, wciąż nie jest ona szeroko dostępna. Wskazań nigdy nie widziałem na moim smartfonie, a także znajomi skarżą się na braki. Chociaż na wybranych urządzeniach w redakcji pojawią się lub pojawiały się informacje o ograniczeniach lub aktualnej prędkości. Cóż, czysta loteria.
Co więcej, inne funkcje, jak chociażby ostrzeżenia o fotoradarach, również raz są dostępne w Mapach Google, aby później zniknąć i ponownie się pojawić. Zauważyłem to nawet podczas korzystania z aplikacji na tym samym urządzeniu.
To nie tak, że Google nie posiada odpowiedniej bazy danych, aby poprawnie wdrożyć wymienione wyżej rozwiązania. Tym bardziej, że do firmy należy nawigacja Waze, nie mająca żadnych problemów, aby pokazywać z jaką maksymalną prędkością powinniśmy się poruszać.
Według mnie wygląda to naprawdę słabo, że taki gigant na rynku oprogramowania, nie potrafi lub nie chce zapewnić pełnej funkcjonalności w aplikacji. Szczególnie, że funkcje są przecież dostępne u części użytkowników w Polsce i w wybranych innych lokalizacjach.
Braki sprawiają, że Mapy Google, mimo iż są bardzo dobre w wielu elementach, to nie są w pełni zadowalającym rozwiązaniem dla kierowców. Mam nadzieję, że niebawem się to zmieni i firma z Mountain View na poważnie zabierze się za rozwój nawigacji samochodowej. Obecnie wygląda to naprawdę słabo.
Polecamy również:
Nowość w Android Auto – oznaczenia limitów prędkości w Mapach Google
źródło: Android Police, Google, własne