Jakiś czas temu, ni z gruchy ni z pietruchy, trzasnęła niebywała wiadomość. Dyrektor generalny Slighty Mad Studios postanowił zrobić najgorszą rzecz z możliwych i… zapowiedział nową konsolę za pośrednictwem Twittera. Już sam fakt, że postąpił w ten sposób nie świadczy o nim szczególnie dobrze, ale gracze zareagowali dość sceptycznie. Jak to tak? Nowa konsola bez szumnych zapowiedzi? Budowania emocji? Tej całej otoczki wielkiej niewiadomej i niebezpiecznego podniecenia, które rośnie i rośnie do dnia prezentacji?
Nic takiego się nie wydarzyło. Powstała jedynie zapowiedź tajemniczego projektu Mad Box. Chyba nie muszę Wam przypominać, jak wcześniej kończyły takie „szumne” wiadomości? Albo tworzono kolejną popierdółkę opartą na Androidzie (wielka Ouya, pamiętacie?). Albo powstawało coś, czym zainteresowało się może 50 osób na całym świecie, albo też projekt… zwyczajnie nie doszedł do skutku. Tutaj ma to wyglądać inaczej. Przede wszystkim Mad Box to pełnoprawna, duża konsola z krwi i kości, aspirująca do miana „najpotężniejszego sprzętu na rynku”. Brzmi ciekawie? No dobra, sprawdźmy fakty.
Pokaż kotku, co masz w środku
Ian Bell pochwalił się, że w tym momencie prowadzone są rozmowy z dostawcami sprzętu, dlatego nic na temat specyfikacji nie można jeszcze powiedzieć. Nie ukrywam, że studio ma tutaj ciekawe możliwości do rozważenia. Mam wielką nadzieję, że w ten projekt zaangażuje się NVIDIA. Dlaczego? Zieloni mają do dyspozycji szereg ciekawych technologii, a dodatkowo są sprawdzoną marką na rynku PC i dysponują wystarczająco mocnymi argumentami, by skusić potencjalnych deweloperów. Mało? Gdyby udało się wstawić do środka kartę graficzną o mocy RTX 2060, to wyobrażacie sobie, jaki to byłby pogrom? O mocniejszych nie mówię, bo cenę konsoli wywindowałyby pod niebiosa.
Ale nawet jeśli współpraca z NVIDIĄ nie dojdzie do skutku, to AMD może zyskać kolejnego, ciekawego partnera. To dla wszystkich miłośników technologii byłaby dobra wiadomość. Czerwoni zarabiają na tym sporo gotówki, a to pomoże im rozwinąć technologie i produkty, będąc jeszcze bardziej konkurencyjnymi. Jak dobrze wiemy, dla potencjalnego konsumenta nie ma niczego lepszego od zdrowej konkurencji. Ceny same się nie obniżą.
NVIDIA jest obecna dziś jedynie w Nintendo Switch, które wykorzystuje sprawdzony moduł Tegra X1. Podejrzewam, że zieloni będą mieć chrapkę na kolejnego, potencjalnie dobrze rokującego zawodnika w tym wyścigu, bo nie dość, że są z tego pieniądze, to jeszcze dobra reklama. Nie wróżę jednak Mad Boxowi wielkiej przyszłości, ale do tego przejdziemy w kolejnych akapitach.
Konsola pojawi się na rynku dopiero za trzy lata i będzie bezpośrednią konkurencją dla PlayStation 5 i Xboxa Anaconda (nowej nazwy kodowej Xboxa Scarlett). Dlaczego zapowiedziano ją już teraz? Tego akurat nie wiem, za to wiem na pewno, że Slighty Mad Studios ma szalenie wysokie aspiracje. Sony i Microsoft to potentaci, którzy zdominowali ten rynek. Nintendo też próbuje walczyć, ale Switcha traktuje się jako konsolę dodatkową. Prędzej już uwierzyłbym w powrót SEGI, czy wejście Samsunga lub Apple ze swoim urządzeniem, ale twórcy Project CARS? No nie gra mi to.
Wygląd to nie wszystko, ale… też ma znaczenie
Urządzenie przygotowywane jest z myślą o rozdzielczości 4K i 60 klatkach na sekundę, do tego z pełną obsługą VR. Jego początkowy wygląd nie napawał szczególnym optymizmem. Twórcy przeszli samych siebie, pokazując obleśnego kloca z wielkimi płozami, będącego niejako najbrzydszą chyba obudową komputerową, jaką w życiu widziałem. Na szczęście gracze zareagowali z podobnym obrzydzeniem, więc Ian Bell pokazał kolejny projekt. No i ten jest już dość… intrygujący, ale nieco tandetny.
Dlaczego tak uważam? Trochę za dużo w nim silenia się na nowoczesność. To jednak konsola do gier, a nie statek odrzutowy. Nie mamy tym latać czy skakać po różnych wymiarach. Tym niemniej, jestem zachwycony koncepcją wyświetlacza OLED z przodu urządzenia. To ciekawe rozwiązanie, które można wykorzystać na wiele różnych sposobów. Tytuł odpalonej gry może nie jest mi szczególnie potrzebny do szczęścia, ale nazwa utworu muzycznego, odpalonego filmu czy różnych działań wykonywanych przez konsole, gdy TV jest zgaszony, będzie miłym urozmaiceniem.
Nie mogło zabraknąć podświetlenia LED RGB. Też macie wrażenie, że kształt obudowy przypomina nieco tył sławnego DeLorean’a z Powrotu do Przyszłości? Futurystycznie pełną gębą. No dobra, ale wygląd konsoli to jedno, a do tego mamy jeszcze kontroler, który też zbudowano w takim, bardzo nowoczesnym, stylu. Jego bryła przypomina nieco sławetnego pada do pierwszego Xboxa – był gruby, brzydki, ale zaskakująco wygodny. Podejrzewam, że tutaj też tak będzie, zresztą widać pewne nawiązania, choćby w postaci asymetrycznie ułożonych grzybków.
Ciekawi mnie także wykorzystanie ekranu dotykowego. Na ujęciach koncepcyjnych prezentuje się to wspaniale, dokładnie wskazując wszystkie statystyki i informacje, których moglibyśmy oczekiwać. Slighty Mad Stiudios ma zdolnych designerów. Pytanie jednak czy firma zdoła przełożyć to na praktykę, a deweloperzy w ogóle z tego skorzystają. Jak dobrze pamiętamy, rzeczywistość jest brutalna. Ile to już razy dodawano różne, wymyślne elementy do konsol czy padów, a zawsze kończyło się tym samym. Obserwowaniem akcji na ekranie, nie kontrolerze.
Kusi mnie tu jednak to podświetlanie przycisku z power-upem czy boostem, albo akcją, którą należy w danym momencie wykonać. Projekt klawiatury też będzie miał swoje zalety. Ta zmiana koloru podświetlenia czy wreszcie pełna dowolność przy zagospodarowaniu przestrzeni na takim ekranie kręci mnie po stokroć bardziej niż sam design konsoli.
Gry na wyłączność? Project CARS i co dalej?
Konsola może być przepotężna, może też być prześliczna, niedroga i najlepsza na świecie. Ale to nie wystarczy, by zagrozić PlayStation czy Xboxowi, jeżeli zabraknie tutaj gier na wyłączność. Kto z Was kupiłby Mad Boxa dla Project CARS? Widzę jedną rękę w górze tam w oddali? A nie… zdawało mi się. W porządku, zarówno Sony jak i Microsoft mają swoje znane i cenione serie wyścigowe – Forzę Motorsport (i Horizon) oraz Gran Turismo. Slighty Mad mogłoby powalczyć na tym polu. Ian Bell sugerował, że dla wszystkich deweloperów udostępni specjalnie w tym celu przygotowany silnik graficzny, który pozwoli wykorzystać pełnie mocy konsoli.
Problemy dostrzegam tutaj dwa. Przynajmniej dwa. Po pierwsze, wykorzystanie takiego silnika graficznego kosztuje, wymaga mnóstwa pracy przy okiełznaniu go, wdrożenia się i zaadaptowania gry do nowego środowiska. Po drugie… jaki silnik graficzny? Z tego, co pamiętam, pierwszy Project CARS powstał na silniku „Madness” pochodzącym z NFS: Shift. Project CARS 2 z kolei jest rozwinięciem jedynki pod względem graficznym. Czyżby studio szykowało się do stworzenia autorskiego engine’u?
To nie zmienia jednak faktu, że przed Ianem Bellem stoi bardzo trudne zadanie. Jak miałby przekonać twórców do tworzenia gier na jego platformę? To wszystko uzależnione jest od sprzedaży. Jeżeli Mad Box rozejdzie się jak ciepłe bułeczki, to wydawcy sami zaczną walić drzwiami i oknami. Jeśli jednak skończy się na tysiącu egzemplarzy miesięcznie to… różowej przyszłości temu nie wróżę. A obawiam się, że początkowo, bez dobrej reklamy i odpowiedniego nagłośnienia, Mad Box pozostanie jedynie ciekawostką.
Co zresztą kierowało Slighty Mad Studios, by zaangażować się w stworzenie własnej konsoli i zaprezentować ją za pośrednictwem Twittera? W dodatku ogłaszając datę premiery za trzy lata. Dla mnie brzmi to trochę, jak historia z gatunku tych kaprysów prezesa. Wpada do biura i krzyczy: „znowu mi się to PS4 zwiesiło, mam to gdzieś, tworzymy własną konsolę! Przygotować projekty!” Chcąc czy nie, załoga posłusznie siada do zadania, odrywając się od Project CARS 3.
Prezes zdążył jeszcze ogłosić konkurs na najlepsze hasło reklamujące Mad Boxa. Ten szczęśliwiec, który skradnie serce CEO studia, otrzyma 10000$ oraz dożywotni zapas gier. O ile konsola kiedykolwiek pojawi się na rynku, bo także wobec tego jestem nieco sceptyczny. Nie zrozumcie mnie źle, bardzo chciałbym, żeby pojawił się czwarty gracz. Ale niech będzie to ktoś z bogatą historią, albo konkretnym pomysłem i planem na rozwój marki.
Czekam na rozwój wydarzeń i uśmiecham się szyderczo pod nosem, bo zdaję sobie sprawę, że Mad Box to jedynie wybiórcze marzenie Iana Bella, którego urzeczywistnienie będzie znacznie trudniejsze, niż mógłby przypuszczać. Nie chcę z góry zakładać porażki, ale tylko takie myśli wpadają mi do głowy. Czym Slighty Mad Studios mogłoby skusić deweloperów do produkcji gier na wyłączność? Sami będą je robić? Sony i Microsoft nie śpią przecież i też mają swoje asy w rękawie. Oj… Mad Box. Powodzenia życzę!
Nie mogę doczekać się tegorocznego E3. Spencer już teraz zapowiada, że będzie to największe wydarzenie w historii Xboxa, a co za tym idzie, być może zaprezentują już Xboxa Anaconde i przedstawią nowe informacje o potencjalnych grach na wyłączność. Trzymam kciuki, by Sony również tak zrobiło. Jeśli Ian Bell nie będzie skutecznie podgrzewał atmosfery z tym swoim Mad Boxem, to w tym roku wszyscy o nim zapomną.