Recenzja lokalizatora Aiyato B1 Tabletowo
Aiyato B1 (fot. Konrad Pisula | Tabletowo)

Recenzja lokalizatora Aiyato B1. Co potrafi “chiński AirTag za dychę”?

Gdy widzę elektronikę za 10 złotych, nie myślę, czy jest mi ona w ogóle potrzebna – tylko od razu ją kupuję. Lokalizator Aiyato B1 zakupiłem więc trochę ironicznie, nie planowałem robienia recenzji tego sprzętu – bo przecież, jeśli elektronika kosztuje „jednego Mieszka Pierwszego” nie może być dobra, prawda?

W 2021 roku lokalizatory przeżyły swoistego rodzaju renesans – wszystko oczywiście za sprawą AirTaga Apple. Wcześniej lokalizatory GPS nie były jakoś szczególnie popularne i tematem interesowali się raczej posiadacze drogich rowerów czy niektórzy kierowcy samochodów, a „zwykli” konsumenci nawet nie zdawali sobie sprawy z istnienia tej kategorii sprzętu lub po prostu jej nie potrzebowali.

Apple uczyniło jednak lokalizatory popularnymi gadżetami. Trochę przez to, że to po prostu Apple, które często wyznacza trendy czy nam się to podoba, czy nie, choć moim zdaniem powód tak naprawdę jest nieco inny – firma z Cupertino postanowiła podejść do tematu lokalizatorów w nieco inny sposób niż pozostali.

Wcześniej lokalizatory były duże i ciężkie, a przez to nieporęczne i głównie opierały się na technologii GPS i sieci komórkowej. Apple poszło w kierunku znacznego zmniejszenia lokalizatorów i wykorzystania popularności smartfonów – ich pomysł opierał się na małym urządzeniu, wysyłającym informację na temat swojej pozycji nie samodzielnie, a poprzez inne urządzenia z nadgryzionym jabłkiem w pobliżu.

Na papierze pomysł ten nie wydawał się trafiony, ale po premierze AirTaga, rzeczywistość to zweryfikowała – lokalizator Apple sprawdza się świetnie w domowych warunkach, typu „gdzie znów zostawiłem klucze od mieszkania?!”, jak i również w przypadku zgubienia go w mieście, gdzie smartfonów i innych urządzeń jest dużo.

Recenzja lokalizatora Aiyato B1 Tabletowo
Aiyato B1 (fot. Konrad Pisula | Tabletowo)

Po premierze lokalizatora Apple, wiele firm zaczęło proponować swoje zamienniki urządzeń pozwalających nam śledzić zagubione przedmioty. Najpierw zaczęli to robić „duzi gracze”, jak Samsung, a potem ci mniejsi, próbujący konkurować głównie ceną. Co ważne, Apple udostępniło swoją technologię „Find My” wszystkim, przez co pozwoliło stosować podobną technologię, co w AirTagu, wielu innym producentom.

Mnie jednak od początku do zakupu AirTaga czy innego lokalizatora nigdy nie ciągnęło, ale widząc Aiyato B1, trudno było mi się nie złamać – to w końcu tylko dziesięć złotych!

Kupiłem więc cztery sztuki (by zagwarantować sobie darmową wysyłkę z Chin), poczekałem na kuriera i…

Pudełko i specyfikacja

Aiyato B1 (choć taka nazwa nigdzie na pudełku, instrukcji i urządzeniu się nie pojawia – o tym za chwilę) przychodzi do nas w małym pudełeczku z okienkiem, przez które możemy podejrzeć wygląd, a przede wszystkim wymiary urządzenia. W środku, oprócz samego lokalizatora, znajdziemy cienką instrukcję, a także krótką smycz.

Co było dla mnie dużym zaskoczeniem, po rozpakowaniu nie czułem tego charakterystycznego zapachu, od razu kojarzonym z niskiej jakości plastikiem, który można spotkać np. w chińskich marketach. Mało tego, sam lokalizator robi bardzo dobre pierwsze wrażenie, jest lekki i wydaje się całkiem solidnie wykonany.

Recenzja lokalizatora Aiyato B1 Tabletowo

Nieźle (jak za tę cenę) prezentuje się również dołączona do zestawu smycz, która jest całkiem solidna i nie powinna zerwać się po paru dniach użytkowania – ci jednak bardziej wymagający, powinni zadbać o jakiś zamiennik wyższej jakości.

Na ziemię sprowadza nas jednak papierowa instrukcja, która ma wymiary skromnej ulotki, na której znajdziemy jedynie podstawowe informacje, takie jak konfiguracja urządzenia, wymiana baterii czy specyfikacja. Do tej ostatniej podchodziłbym ze sporą ostrożnością – jak to w przypadku każdego taniego sprzętu z Chin.

Specyfikacja Aiyato B1:

  • waga: 8 gramów,
  • Bluetooth 5.2,
  • zasięg działania: 40 metrów (raczej nieco przesadzony),
  • napięcie baterii: DC 3V,
  • rodzaj baterii: CR2032 (nie podany przez producenta w specyfikacji),
  • “zakres wilgotności”: 95%,
  • minimalna i maksymalna temperatura pracy: od -5 do 45 stopni Celsjusza.

Sprzęt do testów kupiłem sobie sam. Jego regularna cena w chińskich sklepach internetowych oscyluje wokół 20-25 złotych, ale bardzo często jest w promocjach do nawet 10 złotych. W chwili pisania tego tekstu, Aiyato B1 można kupić w cenie ok. 16 złotych.

Jakość wykonania i konfiguracja

Wizualnie Aiyato B1 z lokalizatorów najbardziej przypomina Galaxy SmartTaga pierwszej generacji, z nieco bardziej ostrymi krawędziami. W obu urządzeniach znajdziemy na jednym z rogów otwór, który pozwoli nam zaczepić lokalizator o np. smycz, choć muszę zauważyć, że w przypadku B1 może być z tym większy problem, bo sam otwór jest mniejszy niż w Samsungu.

Jedna strona lokalizatora jest kompletnie gładka, a na drugiej znajdziemy jedynie zaślepkę, pod którą kryje się bateria. Ogólnie, minimalistyczny wygląd lokalizatora Aiyato całkiem przypadł mi do gustu, dużo bardziej niż AirTag czy druga generacja SmartTaga Samsunga. Na testowanym urządzeniu nigdzie nie uświadczymy logo producenta ani nazwy produktu – ta ostatnia zresztą nigdzie się nie pojawia, nawet na pudełku czy w instrukcji, co jest dość dziwnym zabiegiem, choć zdarza się on chińskim producentom.

Recenzja lokalizatora Aiyato B1 Tabletowo

Lokalizator Aiyato B1 wraz ze smyczką z zestawu waży zaledwie 9 gramów, czyli mniej niż „goły” AirTag (11 gramów), Galaxy SmartTag (13 gramów) czy Galaxy SmartTag2 (13,75 grama). Recenzowany tu sprzęt jest również od wszystkich wymienionych przed chwilą konkurentów gorzej wykonany, choć w sumie nie czuć tego aż tak bardzo. Plastik jest dobrej jakości, wydaje się dość twardy, aczkolwiek na zaślepce baterii widać delikatne wgniecenia od odkręcania całego mechanizmu.

Całość jest nieźle spasowana, wydaje się przez to solidna i nic tu nie trzeszczy pod palcami – od sprzętu za 10 złotych, spodziewałem się znacznie mniej, jest to miła niespodzianka. Jedynie środek obudowy jest dość elastyczny, ale to celowy zabieg, bo jest tam schowany mechanizm przycisku, potrzebny do konfiguracji urządzenia.

Niestety, raczej nie ma tu mowy o jakiejś zaawansowanej wodoszczelności, producent coś wspomina o jakimś „zakresie wilgotności” na poziomie 95%, ale raczej jak urządzenie wpadnie Wam do basenu, to szybko przestanie działać. Jeden z moich lokalizatorów Aiyato B1 przeżył co prawda dość intensywny deszcz i to taki trwający prawie całą noc, ale nie brałbym tego jako pewnik – lepiej unikać tu wody.

Z racji tego, że Aiyato B1 opiera się na oprogramowaniu Apple „Find My”, całą konfigurację testowanego urządzenia przeprowadzimy w aplikacji “Znajdź” na iPhonie. I to jest super informacja, ponieważ nie musimy instalować żadnych niepotrzebnych nam dodatkowych programów czy rejestrować się na jakiś azjatyckich serwisach – wszystko robimy w ekosystemie firmy z Cupertino.

Recenzja lokalizatora Aiyato B1 Tabletowo
Aiyato B1 (fot. Konrad Pisula | Tabletowo)

Proces konfiguracji jest bardzo prosty: w aplikacji „Znajdź” wchodzimy do zakładki przedmioty i tam dodajemy „inny przedmiot”. W tym momencie zbliżamy do iPhone’a urządzenie Aiyato, klikamy “Połącz”, wybieramy jego nazwę i emoji reprezentujące przedmiot, akceptujemy powiązanie lokalizatora z naszym Apple ID i… to tyle, Aiyato B1 jest już prawidłowo skonfigurowane i gotowe do pracy.

Aiyato B1 w praktyce

Do testów kupiłem cztery sztuki Aiyato B1, nie dlatego, że tyle ich potrzebowałem, a dlatego, że chciałem dobić do progu darmowej wysyłki. Jeden z nich schowałem do walizki podróżnej, drugi do swojego plecaka, trzeci zamontowałem do aparatu, a czwarty celowo zostawiłem w pobliskim parku na parę dni, żeby sprawdzić go i w takim scenariuszu. Jeśli chodzi o lokalizatory, które trzymałem blisko siebie, z ich śledzeniem nie miałem żadnych problemów, ich łączność z moim smartfonem była nieprzerwana.

Gdy w jakimś miejscu zostawiałem lokalizator, ten podawał swoją prawidłową lokalizację, wraz z datą ostatniej łączności ze mną lub innym smartfonem – jest to całkiem przydatne, gdy w drodze do domu zastanawiam się, czy dany przedmiot zostawiłem w pracy, czeka na mnie w domu czy może zgubiłem go gdzieś po drodze.

Aplikacja Apple pozwala na powiadomienia czy ustawianie „stref bezpiecznego pozostawienia”, które dodatkowo mogą pomóc w codziennym pilnowaniu swoich rzeczy z doczepionymi lokalizatorami. W takim scenariuszu sprzęt ten sprawuje się bez większych problemów i, jestem przekonany, że dalej będę z nich w ten sposób korzystał.

Załóżmy jednak sytuację, że do lokalizatora mam podpięty klucz i gubię taki zestaw w pobliskim parku. Jeśli tylko na to zezwoliłem w aplikacji, to po oddaleniu się od lokalizatora dostaję powiadomienie, że przedmiot zaginął i zostanę poinformowany o jego ostatniej znanej lokalizacji – już samo to pozwala na szybkie i bezstresowe odnalezienie zguby.

Jeśli lokalizator zacznie zmieniać swoje położenie, bo np. zostawię go w taksówce czy komunikacji miejskiej, to również nie powinno być to problemem, pod warunkiem, że gdzieś w okolicy będzie jakieś urządzenie Apple, które wyśle do mnie sygnał, gdzie aktualnie znajduje się lokalizator.

I muszę przyznać, że działa to zaskakujące dobrze, bo lokalizator, pozostawiony w średnio uczęszczanym parku, „meldował” mi się dzięki okolicznym spacerowiczom co około 30 minut. W jakiej odległości musi być urządzenie Apple, aby połączyć się z Aiyato B1? Według producenta – około 40 metrów, co raczej nie jest prawdą, choć zależy to oczywiście od warunków – etui smartfona, ściana czy nawet drzewo zasłaniające lokalizator, mogą mieć na to duży wpływ. Według moich obserwacji, jest to raczej wartość bliższa 30 metrów, co i tak jest bardzo dobrym wynikiem, znacznie wyższym, niż się spodziewałem.

Wielką niewiadomą jest oczywiście czas pracy na baterii, którego w testach (trwających około dwa tygodnie) nie da się sprawdzić. Producent deklaruje tu dość szeroki zakres wytrzymałości baterii od 8 do 12 miesięcy, co – patrząc na konkurentów Aiyato B1 – jest dosyć prawdopodobne. Baterię prosto można wymienić, odkręcając zaślepkę na lokalizatorze – jest to szeroko dostępny typ baterii CR2032.

Recenzja lokalizatora Aiyato B1 Tabletowo

Tak na dobrą sprawę jedyne, czego tu brakuje względem AirTaga w codziennym użytkowaniu, to „Precision Finding”, czyli bardziej rozwinięte wyszukiwanie przedmiotów na krótkim dystansie, które – jeśli się nie mylę – jest w pełni ekskluzywne dla AirTaga. I osobiście nie czuję też jakiejś wielkiej potrzeby w posiadaniu tej funkcji, bo wydawanie dźwięków przez Aiyato B1 w 90% przypadków wydaje mi się w pełni wystarczające.

W znalezieniu lokalizatora na krótkim dystansie pomóc nam może wbudowany w urządzenie brzęczek, który ma moc około 75 decybeli – to mniej niż obiecuje producent, ale nadal wystarczająco dużo, by namierzyć sprzęt w okolicy kilkunastu metrów, jeśli nie jest on niczym przysłonięty.

Tryb utracony

Do tego momentu, Aiyato B1 wydaje się całkiem niezłą propozycją taniego lokalizatora, który może i odstaje w niektórych kwestiach od innych, dużo droższych modeli konkurencji, ale podstawy ma całkiem solidne. Niestety, jak już pewnie się domyślacie po ocenie końcowej, coś tu jednak musiało pójść nie tak i tym czymś jest tryb utracony, czyli dość ważna rzecz w lokalizatorach.

Gdy – odpukać w niemalowane! – zgubicie już swój cenny przedmiot z podpiętym do niego Aiyato B1, to niestety jest dość nikła szansa, że ktoś Wam zwróci zaginione rzeczy.

I nie chodzi tu o to, że mam wątpliwości moralne co do obecnego społeczeństwa, a o to, że testowany tu sprzęt co najwyżej przywróci się do ustawień fabrycznych, gdy ktoś spróbuje się z nami skontaktować.

Jak wspominałem kilka akapitów wyżej, oprogramowanie w Aiyato B1 jest całkiem przyzwoite, głównie dlatego, że w większości odpowiada za nie środowisko „Apple Find My”, przez co chińscy programiści nie mieli za bardzo okazji, by się tu popisać. Jednak część oprogramowania czy raczej działania urządzenia, jest po stronie producenta sprzętu, a nie Apple i tu właśnie wydarzyło się gigantyczne potknięcie.

Bowiem gdy kierujemy się instrukcją w aplikacji w smartfonie, to gdy przytrzymamy przycisk urządzenia, to przywróci się ono do ustawień fabrycznych. Jasne, nikt się z nim później nie połączy w parę, bo urządzenie jest już na stałe przypisane do naszego konta Apple (chyba że sami je z niego usuniemy), ale jednocześnie nigdy nikt nam go nie odda, bo nie jest w stanie wyciągnąć z niego informacji kto jest jego właścicielem.

I, gdyby nie ten jeden błąd, to każdego z Was zachęciłbym do kupienia tego sprzętu – to w końcu tylko 10 złotych za coś, co może pomóc namierzyć Wam zgubiony przedmiot.

Recenzja lokalizatora Aiyato B1 Tabletowo

Lokalizator w podstawowym zakresie działa, ale jednak tylko w sytuacji, gdy „upuścimy klucze w parku” i możemy się po nie sami wrócić. Gorzej w sytuacji, kiedy włączyliśmy już tryb utracony, kiedy np. nasza walizka poleci złym samolotem i ktoś po drugiej stronie globu chciałby sprawdzić, co ma z tym zagubionym bagażem zrobić i z kim się ma w ogóle skontaktować. W takich krytycznych sytuacjach Aiyato B1 raczej nas rozczaruje, więc czy pomimo tego warto rozważyć jego zakup?

Podsumowanie

Za „dychę” to za dużo dziś nie kupimy, tym bardziej, jeśli chodzi o sprzęt. Tak więc poprzeczka w przypadku tak taniej elektroniki, jak Aiyato B1, nie jest zbyt wysoko zawieszona i to z pewnością działa na korzyść tego produktu.

To jednak nie znaczy, że tylko cena zachęca nas do kupna bohatera dzisiejszej recenzji, bo w naprawdę wielu aspektach sprzęt ten daje radę i jako taki podstawowy lokalizator spełnia swoją funkcję, pomimo dużego potknięcia w przypadku trybu utraconego.

Recenzja lokalizatora Aiyato B1 Tabletowo

Czy jednak polecam Aiyato B1 każdemu w ciemno? Jako taki mały gadżet, dodatek do prezentu czy chwilowe zaspokojenie swojego własnego „gadżeciarskiego” głodu, jest to fajny sprzęt, który naprawdę może być praktyczny.

Jeśli jednak naprawdę zależy Wam na bardzo dobrej lokalizacji i wysokim bezpieczeństwie śledzonego przedmiotu, to jednak spojrzałbym w kierunku czegoś droższego. Moim prywatnym faworytem byłby tu prawdopodobnie Apple AirTag, który kosztuje jednak w swojej standardowej cenie aż 15 razy więcej od Aiyato B1 – a czy jest od niego 15 razy lepszy?

To już wyliczyć trzeba sobie samemu, według własnych „matematycznych wzorów” ;)

Recenzja lokalizatora Aiyato B1 Tabletowo
Recenzja lokalizatora Aiyato B1. Co potrafi “chiński AirTag za dychę”?
Zalety
Cena!
Jakość wykonania
Dobra skuteczność
Pełna kompatybilność z Apple Find My
Wady
Brak wodoszczelności
Niedziałający tryb utracony
6.5
Ocena