Jak sprawić, żeby Kasia z Tabletowo.pl zniechęciła się do urządzenia już po kilku sekundach od wzięcia go w dłonie? To bardzo proste: wystarczy, by jego jakość wykonania była fatalna. Dawno żaden produkt nie zrobił na mnie tak złego pierwszego wrażenia, jak Lenovo S5000, z którym miałam okazję przez dłuższą chwilę obcować na stoisku na IFA 2013 w Berlinie. I co Wam powiem, to Wam powiem, ale Wam powiem: może to i fajny sprzęt, ale bardzo niedokładnie zapakowany w plastikową obudowę.
Parametry techniczne:
– ekran 7” IPS 1280 x 800 pikseli,
– czterordzeniowy procesor MediaTek MTK8389 1,2GHz,
– Android 4.2 Jelly Bean,
– 16GB pamięci wewnętrznej,
– aparat 5 Mpix,
– kamerka 1,6 Mpix,
– 3.5 mm jack audio,
– port microUSB,
– akumulator o pojemności 3450 mAh,
– waga: 246 g,
– opcjonalnie 3G.
Długo zastanawiałam się czy zacząć od pozytywnych stron opisywanego modelu, czy wprost przeciwnie. Doszłam jednak do wniosku, że lepiej będzie, gdy najpierw poznacie jego prawdziwe oblicze. Wystarczy, że spojrzycie na poniższe zdjęcia:
Trudno nie zauważyć o co mi chodzi. Trzy na cztery sztuki S5000 na stoisku Lenovo wyglądały dokładnie tak samo, czyli między ramką ciągnącą się przez całą długość krawędzi a tylnym panelem, znajdowała się szeroka szczelina, którą bez trudu można było jeszcze bardziej rozszerzyć. Do tego dochodzi fakt, że mniej więcej w połowie wysokości tabletu, między ramką ekranu a srebrnym plastikiem, bez większych problemów można włożyć paznokieć w niewielką szczelinkę. Ekhm, po tanim urządzeniu nie spodziewam się, że będzie wykonane świetnie, ale bez przesady… Trzymałam w rękach sprzęt, który wyglądał, jakby wyszedł z fabryki bez żadnego sprawdzenia stanu dopasowania poszczególnych elementów obudowy. Dodatkowo plastik, z którego został wykonany tylny panel, szybko się przeciera – już po kilku godzinach od otwarcia targów na jednym z rogów egzemplarza testowego było dość sporej wielkości przetarcie. Lenovo, nie tędy droga… Rozumiem plastikową obudowę, ale niech ona będzie jakoś wyglądała…
W Lenovo S5000 mamy do czynienia ze srebrną, błyszczącą i uwielbiającą odciski palców ramką znajdującą się na dole tylnego panelu oraz w pewnym stopniu również pod i nad ekranem. Pozostała, znaczna część obudowy, wykonana jest również z plastiku, ale tym razem tworzywo to jest matowe i mniej gładkie – pod palcami można wyczuć delikatną chropowatość.
Co ciekawe, Lenovo zdecydowało się na zamianę miejsc przycisków do regulacji głośności z włącznikiem. W testowanych przeze mnie wcześniej tabletach zazwyczaj te pierwsze były pod włącznikiem. Tu jest odwrotnie – jak widać poniżej:
Kolejna kwestia – po dobrych kilku minutach bawienia się S5000 w dalszym ciągu nie wiem, gdzie znajduje się ikonka przenosząca do listy zainstalowanych na tablecie aplikacji. Przeszukałam chyba wszystkie możliwe miejsca i nie znalazłam – co więcej, dwie stojące obok mnie osoby również podzieliły mój los. Wszystkie aplikacje porozrzucane były po poszczególnych ekranach domowych. Czy tak powinno być – no chyba raczej nie.
To może teraz wreszcie coś pozytywnego na temat Lenovo S5000? Przede wszystkim zachwycić może niesamowita lekkość tabletu (waży jedynie 246 g! – tego się naprawdę nie czuje w dłoniach…) oraz jego grubość wynosząca 7,9 mm.
Na uwagę zasługuje również ekran, który wyświetla obraz o wysokim kontraście i nasyceniu barw. Odwzorowanie kolorów stoi na dobrym poziomie, jak również oferowane przez niego kąty widzenia, dzięki zastosowaniu technologii IPS, której bardzo brakowało w poprzednich tabletach Lenovo. Rozdzielczość ekranu po premierze nowego Nexusa 7 nie powala na kolana, ale wciąż oferuje dobre doświadczenia z użytkowania tabletu (jakby nie patrzeć, 1280 x 800 pikseli jest wystarczające przy 7” do komfortowego przeglądania stron).
Przyczepić nie mogę się również do ogólnego działania urządzenia. Tablet pracuje dzięki czterordzeniowego procesorowi MediaTek MTK8389 o częstotliwości taktowania 1,2GHz z Androidem 4.2.2 Jelly Bean na pokładzie. Połączenie to przyzwoicie spisuje się przyzwoicie.
Lenovo S6000 zrobiło na mnie bardzo złe pierwsze wrażenie pod względem estetycznym. Na szczęście nadrobiło ekranem i ogólnym działaniem, przez co z pewnością otrzyma ode mnie drugą szansę w postaci dłuższych testów już po polskiej premierze. Ta ma mieć miejsce pod koniec października.
Oficjalna cena modelu nie została ujawniona, jednak mówi się o następujących kwotach: 199 euro (WiFi) i 249 euro (3G).