Niesamowicie wydajny i piekielnie drogi – te dwa określenia wpadają mi do głowy, gdy spoglądam w stronę Lenovo Legion Y740. Co prawda gracz ze mnie żaden, ale potrafię docenić zaawansowane rozwiązania, a w ocenie laptopa gamingowego pomoże mi niezawodny Jakub Malec – z zamiłowania wielki gracz, z zawodu dziennikarz technologiczny. Sprawdźmy zatem – jaki jest laptop za, bagatela, 12 tysięcy złotych?!
Specyfikacja techniczna Lenovo Legion Y740-17ICHg:
- ekran 17,3” o rozdzielczości 1920×1080 pikseli, Dolby Vision, 144 Hz, NVIDIA G-Sync,
- procesor Intel Core i7-8750H 8. generacji,
- grafika NVIDIA GeForce RTX 2080 Max-Q,
- 16 GB RAM DDR4 2666 MHz,
- Windows 10 Home,
- 256 GB SSD + 1 TB HDD,
- kamerka 1 Mpix,
- WiFi 802.11 a/b/g/n/ac,
- Bluetooth 4.1,
- HDMI 2.0,
- USB 3.1 Gen 2,
- 2x USB 3.1 Gen 1,
- Mini DisplayPort 1.4,
- USB typu C z Thunderbolt 3,
- Ethernet,
- gniazdo linki zabezpieczającej Kensington,
- otwór NOVO,
- akumulator 76 Wh,
- głośniki Dolby Atmos,
- zintegrowane gniazdo mikrofonu i słuchawek 3.5 mm,
- wymiary: 412,6 x 304,9 x 23 mm,
- waga: 2,9 kg.
Cena Lenovo Legion Y740 w momencie publikacji recenzji: 11999 złotych
Obudowa i jakość wykonania
Nie sądziłam, że laptop w swoim wyglądzie może być zarówno minimalistyczny, jak i agresywny – a taki właśnie jest Legion Y740. Z jednej strony ma prostą, nierzucającą się w oczy bryłę w kolorze Iron Gray (żelazno-szarym?), z drugiej – gamingowy charakter w postaci całego modułu z wentrylatorami, który wysunięty jest do tyłu względem pokrywy laptopa (przez co podstawa jest dłuższa niż ma to miejsce standardowo w podobnych urządzeniach).
Nie jestem zwolenniczką prostego designu, dużo bardziej podoba mi się na przykład ROG Strix Scar II od Asusa. Ale ile osób, tyle opinii, więc nie sugerujcie się tym, co myślę ja – a nuż akurat Wam się spodoba. Pozytywnie oceniam jednak świecące się elementy wentylatorów oraz niewielkiego detalu na klapie laptopa. Doceniam też pokaźną liczbę portów i złączy, z których większość umieszczonych zostało z tyłu. Zagranie to, wbrew pozorom, ma wiele zalet.
Producenci przyzwyczaili nas do tego, że w laptopach wszelkie porty ulokowane są na lewej lub prawej krawędzi tak, by znajdowały się w miarę pod ręką użytkownika. W przypadku laptopa gamingowego, ważącego swoje, będącego maszyną paradoksalnie bardziej stacjonarną niż mobilną, porty z tyłu obudowy mają dużo większy sens. Wszystko po to, by cable management wokół biurka zorganizować jak najlepiej. Chcemy podpiąć kabel Ethernetowy? Ciach, wpinamy z tyłu. Trzeba stale pracować na sprzęcie podłączonym do ładowania? Kabel leci do tyłu, tuż za biurkiem, by nie plątał się pod nogami. To samo z zewnętrznym monitorem na HDMI czy Mini DisplayPort. Wbrew pozorom rozwiązanie to jest świetne i, kto wie, czy inni producenci nie pójdą podobnym tropem w przyszłości.
W przypadku Legiona Y740 z tyłu znajdziemy takie złącza, jak: Mini DisplayPort, pełnowymiarowe HDMI, USB 3.1 gen. 2, Ethernet, USB 3.1 gen. 1, port do ładowania oraz gniazdo linki zabezpieczającej Kensington. Co ważne, wszystkie zostały odpowiednio opisane i, gdy laptop jest włączony, wszystkie ikony są podświetlone, by móc się w nich odnaleźć. Gdy sprzęt jest wyłączony, a podłączony do prądu, świeci się jedynie ikona ładowania – gdy trwa proces ładowania – na czerwono, gdy jest naładowany – na biało.
Na obu krawędziach z kolei umieszczono już te częściej wykorzystywane porty. Na lewym boku mamy USB typu C z Thunderbolt i zintegrowane gniazdo 3.5 mm słuchawkowe i mikrofonowe, natomiast na prawym – USB 3.1 gen. 1 oraz otwór NOVO. W mojej opinii wydaje się to całkiem przemyślane. Szkoda jedynie, że zabrakło tu slotu kart pamięci SD, bo miejsca jest pod dostatkiem.
Za sprawą 17,3-calowego wyświetlacza, Legion Y740 jest wielki – ma wymiary 412,6 x 304,9 x 23 mm i waży prawie 3 kilogramy.
Wyświetlacz
A skoro już o ekranie mowa, płynnie do niego przejdźmy. Na wyposażeniu Legiona Y740 znajdziemy matową matrycę o przekątnej 17,3” i rozdzielczości 1920×1080 pikseli. Początkowo byłam zdziwiona, że w sprzęcie za te pieniądze nie została zaimplementowana wyższa rozdzielczość, ale spójrzmy prawdzie w oczy – nie ma to najmniejszego sensu, patrząc zarówno przez pryzmat komfortu grania na jak najwyższych detalach, jak i czasu pracy na baterii, gdy zdecydujemy się odłączyć sprzęt od zasilania.
Tym, co zdecydowanie docenią gracze, jest fakt, że matryca jest 144-hercowa. Dodatkowo mamy tu G-Sync i Dolby Vision. Co ważne, jest to ekran niedotykowy, co ma zaletę w postaci matowego wykończenia. Co do jasności ekranu, zarówno maksymalnej (dochodzącej do 500 nitów), jak i minimalnej, nie mam najmniejszych zastrzeżeń.
Nie ukrywam, że bardzo zaskoczyła mnie w tym modelu możliwość odchylenia ekranu tak, by móc go położyć na płasko – nie spodziewałam się tego w gamingowym laptopie (a, jak już wiecie z mojego poprzedniego postu, czasem lubię korzystać z laptopa właśnie w tym trybie z rozłożonym na płasko ekranem). Nie wiem jednak czy jest to tutaj potrzebne. Mimo wszystko warto odnotować, że jest taka możliwość.
Kuba o ekranie wypowiada się następująco:
Szybka matryca w grach to ostatnimi czasy podstawa – a raczej święty graal, do którego dążą łowcy FPS-ów. Co nam po tym, jeśli nasz laptop generuje 70-90 czy nawet 120 klatek na sekundę, skoro nasza matryca jest w stanie wyświetlić zaledwie… 60? (tej wartości się trzymamy, matrycę o takich parametrach ma 99% laptopów na rynku – na szczęście w segmencie gamignowym ten trend powoli ulega zmianie).
Zastosowanie szybkiej 144-hercowej matrycy w Lenovo Legion Y740 to strzał w 10; dzięki potężnej karcie, która jest w stanie udźwignąć nawet gry w 4K, format Full HD nie stanowi dla niej wyzwania. Najprostsza sprawa, bo odbiegam od tematu – im więcej mamy klatek wyświetlanych na naszej matrycy, tym szybciej zobaczymy naszego przeciwnika czy szybciej zareagujemy na sytuację, która napotkała nas w grze. W tytułach, które ogrywałem na w/w laptopie nie zaobserwowałem niczego niepokojącego, a wręcz same plusy, jeśli chodzi o ekran, i tutaj trzeba powiedzieć o jeszcze jednym zasadniczym plusie – G-Sync , czyli technologii opracowanej przez Nvidię, polegającej na synchronizacji częstotliwości odświeżania obrazu na monitorze z szybkością generowania obrazów przez kartę graficzną. W skrócie – obraz jest płynny i wyraźny, co jest szczególnie ważne w przypadku gier dynamicznych (takich jak PUBG czy FarCry), a zestawienie G-sync + 144Hz matryca, to miód na moje oczy.
Klawiatura
Klawiatura oczywiście jest pełnowymiarowa – nie sposób, by było inaczej w laptopie z 17,3-calowym ekranem. Do tego po prawej stronie mamy blok numeryczny, oddzielony od głównej części klawiatury większym odstępem niż ten między samymi klawiszami. Sam układ bloku numerycznego jest nieco inny względem standardowego, np. numlock umieszczony jest tuż obok klawisza Enter, co skutkuje częstym przypadkowym wciskaniem go. Dodatkowo klawisze w klawiaturze numerycznej są nieco węższe od pozostałych.
Ogólnie klawisze mają dość niski skok i zdecydowanie wymagają chwili przyzwyczajenia. Doceniam jednak fakt, że dzięki temu są całkiem ciche, a nie ukrywam, że dla mnie to spora zaleta. Jeśli chodzi o wygodę grania, tu oddaję pałeczkę Kubie, który jest w stanie powiedzieć na ten temat dużo więcej niż amatorka Elastomanii ;)
Kilka słów od Kuby:
Klawiatura laptopowa i gry – często te dwa słowa się wykluczają – i w tym przypadku niestety nie mam dobrych wieści (ale to tylko moja opinia).
Jako użytkownik wszelakiej maści sprzętów gamingowych, z ręką na sercu przyznaję, że najlepsze do grania są klawiatury z wysokim skokiem klawisza (mechaniczne, membranowe, hybrydowe – nie ma to różnicy, po prostu wysokie klawisze, które czuć pod palcem) – ale, cóż, tutaj mamy do czynienia z laptopem, więc ocenię sprzęt najdelikatniej jak potrafię.
Minimalny skok klawisza, wszystko płaskie… grać się da, ale na idealnie precyzyjne ruchy nie mamy co liczyć. Jest jeden element, z którego mogę być zadowolony – odstępy pomiędzy klawiszami. Mówimy tutaj o laptopie z matrycą 17,3-cala, więc znalazło się trochę więcej miejsca na klawisze (co niezmiernie mnie cieszy).
Jak ocenić granie na tej klawiaturze ? mocne 6/10 – niby się da, ale i tak podłączyłbym coś zewnętrznego.
Jak przystało na porządnego, kosztującego swoje laptopa gamingowego, nie mogło tu zabraknąć podświetlenia klawiatury. Domyślnie jest ono jednolite niebieskie, a poziom podświetlenia jest trzystopniowy. Jeśli jednak ktoś lubi efektowne rozwiązania, z całą pewnością spodoba mu się to znane z klawiatur gamingowych, w których po wciśnięciu klawisza przez klawiaturę przebiega fala świetlna rozchodząca się od niego na zewnątrz. Początkowo mnie to drażniło, później natomiast z większą dozą zaufania patrzyłam w stronę rozświetlanej na masę kolorów klawiatury. Efekt ten może się podobać, choć raczej tylko w grach, w których nie jest wymagane ciągłe korzystanie z klawiatury – podczas szybkiego pisania ta “dyskoteka na klawiaturze” jest dość uciążliwa dla oczu. Dość przypadkowo odkryłam też, że podczas słuchania muzyki np. na YouTube, klawiatura świeci w rytm muzyki – fajny bajer.
Fanom personalizacji oświetlenia na pewno spodoba się fakt, że wspomniane przeze mnie dwa rodzaje podświetlenia spokojnie można rozszerzyć o masę innych, za sprawą oprogramowania iCUE RGB. To właśnie z jego poziomu można dodać kolejne kolory podświetlenia klawiatury oraz efekty, jak chociażby tęcza – wszystko w zależności od naszych indywidualnych upodobań.
Z klawiaturą nierozerwalnie związany jest touchpad. Ten przesunięty jest względem środka w lewą stronę, za to umieszczony jest równolegle do spacji, przez co korzystanie z niego nie jest problemem. Gładzik dobrze reaguje i zapewnia odpowiedni ślizg palca, dzięki czemu korzysta się z niego po prostu w porządku. Warto też dodać, że obsługuje gesty multidotykowe. Same klawisze odpowiadające za lewy i prawy przycisk myszy są dość duże, w dodatku fizyczne, a nie zintegrowane z płytką dotykową, do tego oddzielone od touchpada. Co może dziwić, te dwa klawisze są już nieco głośniejsze i mają wyższy skok od wszystkich klawiszy w klawiaturze.
Spis treści:
1. Obudowa i jakość wykonania. Wyświetlacz. Klawiatura i touchpad
2. Kultura pracy. Gry / benchmarki. Głośniki. Akumulator. Podsumowanie
Kultura pracy
Lenovo Legion Y740 to istna bestia – zarówno pod względem wymiarów, jak i wydajności. Nic dziwnego, skoro pod jego maską znajdziemy procesor Intel Core i7-8750H 8. generacji, grafikę NVIDIA GeForce RTX 2080 Max-Q i 16 GB RAM DDR4 2666 MHz. Do tego mamy szybki dysk SSD o pojemności 256 GB, a całość dopełnia HDD 1 TB. Jeśli chodzi o system, sprzęt działa pod kontrolą Windowsa 10 Home bez żadnych fajerwerków czy wielkich niespodzianek w systemie.
Urządzenie staje na wysokości zadania niezależnie od tego, czego od niego wymagamy. Jest tylko jeden problem – gdy zaczynamy grać lub renderować wideo, szum wydobywający się z wentylatorów jest tak głośny, że nie sposób zebrać myśli. Temperatury osiągane przez obudowę mieszczą się w akceptowalnej normie, choć… na początku mojej przygody z nim wcale tak nie było.
Tabletowo jest jedną z pierwszych redakcji w Polsce, przez ręce której przechodzi ten konkretny egzemplarz Legiona Y740. Tego typu przywilej często wiąże się z pewnymi niespodziankami, które potrafią się pojawić, a w przypadku testowanego modelu takową była temperatura, która przekraczała wszelkie możliwe granice. Wszystko wróciło do normy po reinstalacji BIOS-u, którą wykonał Kuba (dziękuję!), ale czuję się zobowiązana, by o tym wspomnieć. Zwłaszcza, że nie każdy, kto wejdzie w posiadanie tego sprzętu, będzie “ot tak” w stanie sam sobie przeinstalować BIOS.
Spodziewam się, że ostatnią rzeczą, którą robicie po wejściu w posiadanie nowego laptopa, zwłaszcza gamingowego, jest przejrzenie preinstalowanych programów. W przypadku Legiona Y740 polecam jednak zajrzeć do jednego z nich, a konkretnie do Lenovo Vantage. To właśnie tutaj, w jednym miejscu, można znaleźć najbardziej istotne ustawienia urządzenia. Polecam zajrzeć zwłaszcza do Legion Edge, gdzie pod ręką mamy opcje zwiększenia maksymalnej prędkości procesora czy pamięci, jak również np. uruchomienie trybu hybrydowego, za sprawą którego automatycznie wyłącza się G-Sync wtedy, gdy nie gramy, w celu zwiększenia czasu pracy. A dostępnych funkcji jest sporo więcej – począwszy od trybu ochrony wzroku, przez ustawienia kamerki i mikrofonu po tryby zasilania i (również szybkie) ładowanie.
Gry / benchmarki
A teraz to, na co chyba wszyscy czekają – sprawdźmy wreszcie, jak gamingowy Lenovo Legion Y740 radzi sobie w swoim naturalnym środowisku, czyli w grach właśnie. I tu znów z pomocą przychodzi Kuba:
By zacząć mówić o wynikach, trzeba wpierw omówić naszą metodologię. Wszystkie tytuły były ogrywane w rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli (FullHD) przy maksymalnych ustawieniach w grach. Temperatura w pomieszczeniu podczas testów wynosiła 23,1 C.
A wyniki są następujące:
PLAYERUNKNOWN’S BATTLEGROUNDS – tutaj nie ma zaskoczenia, tytuł ze stajni Bluehole nie jest zbyt wymagającą grą, więc podczas gry z perspektywy 3 osoby liczba klatek oscylowała w granicach 83-100 (z lekkim spadkiem do 70).
Sytuacja uległa zmianie podczas dynamicznej wymiany ognia z przeciwnikami, podczas widoku 1-osobowego – wtedy fps-y wahały się pomiędzy 69 – 85 klatek.
Pora na kolejny tytuł – Cywilizacja VI. Jego wybór może wydawać się nieoczywisty – ale kogo by nie korciło, by sprawdzić, jak ten laptop radzi sobie w kultowej serii gier strategicznych na directx 12.
Tutaj zaskoczenia nie ma, prawie 110 generowanych klatek na sekundę powoduje, że zagramy szybko i sprawnie w grę… turową :)
Z budowy współcześnie znanej nam historii, ruszamy na postapokaliptyczne tereny Hope County.
Zaskoczeniem dla mnie było to, że w FC średnia liczba klatek to około 60, co prawda mieliśmy piki do prawie 80, ale często też przy wartkiej akcji komputer notował lekko ponad 50 klatek na sekundę.
No i tak już na deser – benchmark z Gry World of Tanks enCore
Wynik 25 850 punktów – czy dużo czy mało? Tego nie wiem, jest to pierwszy sprzęt, który został przeze mnie wprowadzony w ten benchmark – jedno jest pewne, będzie tego więcej, a niech ten wynik będzie naszym wyznacznikiem – oczywiście według producentów gry jesteśmy w stanie w pełni wykorzystać możliwości tytułu za pomocą tego laptopa, co na 100% pozwoli grać nam w WOT-a powyżej magicznej granicy 60 klatek na sekundę.
Jeśli chodzi o testy syntetyczne, Legion Y740 uzyskał następujące wyniki:
3D Mark Pro:
Time Spy: 7180 pkt
Time Spy Extreme: 3308 pkt
Sky Diver: 39051 pkt
Port Royal: 4118 pkt
Night Raid 1.0: 37423 pkt
Cloud Gate 1.1: 37362 pkt
Encore World of Tanks: 25850 pkt / dla jakości ultra
A jeśli chodzi o dyski, oddaję głos Atto i CrystalDiskMark:
Głośniki
W materiałach promocyjnych Lenovo chwali się, że w Legionie Y740 oferuje soundbar odtwarzający przestrzenny dźwięk, który wręcz otacza użytkownika. I faktycznie, użytkując ten sprzęt faktycznie mogłam to odczuć. A że podczas grania dźwięki z gier są bardzo istotne – zwłaszcza w tak bardzo popularnych ostatnio tytułach battlle royal (jak PubG, Apex czy Fortnite) – duży plus należy się za głośniki w tym modelu, choć zdecydowanie można odczuć brak basu.
Ważną informacją dla osób zainteresowanych testowanym modelem może być to, że w oprogramowaniu znajdziemy program Dolby Atmos Stereo Speakers. To za jego pomocą możemy maksymalnie spersonalizować dźwięk pod siebie. Dostępnych jest kilka predefiniowanych planów (gry, dynamiczny, filmy, muzyka, głoś) oraz equalizer. Co ważne, wyłączenie trybu Dolby automatycznie skutkuje obniżeniem głośności dźwięków mniej-więcej o połowę (oczywiście bez zmiany głośności w systemie) i bardzo dużym spłaszczeniem warstwy audio.
Akumulator
Lenovo Legion Y740 został wyposażony w akumulator 74 Wh. Jeśli mieliście wcześniej do czynienia z gamingowymi laptopami lub jesteście nimi zainteresowani, to z pewnością wiecie, że duże obciążenie i zaawansowane podzespoły raczej nieszczególnie chcą iść ze sobą w parze, przez co czasu pracy w tego typu konstrukcjach nigdy nie można uznać za zaletę. I podobnie jest też w tym przypadku. I choć producent deklaruje do sześciu godzin pracy, to – sądząc po moich testach – jest to wynik nieosiągalny w żadnym scenariuszu użytkowania.
Powiedzieć, że czas pracy w grach nie jest imponujący, to jakby nic nie powiedzieć. Dla przykładu, rozgrywka w Far Cry New Dawn w trybie najwyższej wydajności i z jasnością ekranu ustawioną w połowie skali, rozładowała urządzenie w 54 minuty.
W kontekście grania jeszcze ważna uwaga: trzeba sobie zdawać sprawę, że odłączając Legiona od źródła zasilania, wydajność automatycznie nieco spada. Nie sądzę jednak, by ktoś planował np. grać na nim podróżując pociągiem.
Jako że wychodzę z założenia, że Legion Y740 to nie tylko sprzęt do grania, ale świetna maszyna do pracy, sprawdziłam też, ile wytrzymuje podczas mojego takiego typowego, biurowego nazwijmy to, użytkowania. Mając otwartych kilkanaście stron w Chrome, z czego w jednej w tle YouTube na niskiej głośności, z ekranem na 75% jasności i w trybie zrównoważonym, laptop ten działał przez 2 godziny i 45 minut. W innym scenariuszu, z jasnością ekranu ustawioną na 10%, ale z włączonym jednolitym podświetleniem klawiatury i trybem oszczędzania energii, laptop wytrzymał trzy godziny.
W pudełku z urządzeniem dołączony jest 280-watowy zasilacz, który swoje waży, przez co może spokojnie posłużyć do samoobrony ;) a i szybko ładuje akumulator – w godzinę. Na plus z całą pewnością muszę zaliczyć bardzo długi kabel, dzięki któremu nie musimy się martwić, że będziemy skazani na siedzenie w bliskim sąsiedztwie gniazdka elektrycznego.
Podsumowanie
Cieszy mnie fakt, że Lenovo uciekło od krzykliwego designu na rzecz stonowanej bryły. Odcienie szarości i unikatowy design powodują, że sprzęt wygląda jak „super samochód” na parkingu strzeżonym w centrum miasta. Wystające elementy „dupki” mogą się podobać, a mnie ogólna wizja całości urzekła.
Zastosowanie 144-hercowej matrycy w zestawieniu z szybką kartą, jaką jest RTX 2080 MaxQ, jest strzałem w 10. W końcu jesteśmy w stanie komfortowo zagrać w ulubione tytuły z liczbą klatek powyżej 60 na wysokich/ultra ustawieniach graficznych. Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to temperatury procesora (ale o tym na koniec) oraz klawiatura.
Jako gracz wymagam, prócz pełnego zestawienia QWERTY, również dobrze skonstruowanej klawiatury – przyzwyczajenie się do tego, co mamy w tym laptopie, zajęło mi dużo czasu.
No i to na co czekali wszyscy gracze – podsumowanie prawdziwej funkcji tego sprzętu – czyli gry.
Wyniki nie są zaskakujące, jak na taką konfigurację laptopa. Żadna gra nie będzie stanowić przeszkody dla naszego sprzętu, ale żeby w pełni wykorzystać 144-hercową matrycę, należy w tytułach zejść lekko z ustawień – wtedy będziemy mogli w pełni korzystać z naszego zestawu.
Warto jeszcze zwrócić uwagę na temperatury procesora. Jak mile zaskoczony jestem jestem poziomem temperatury na karcie graficznej (68-70 stopni w PUBG czy 60-63 w Cywilizacji i FarCray), to niepokoi mnie temperatura procesora (86 – Cywilizacja, 81 – PUBG, 76 – FC NewDawn); jajka można smażyć.
Jaki może być ostateczny werdykt ? Mocne 8/10, już tłumaczę dlaczego. Po pierwsze, konieczność reinstalowania BIOS-u na dzień dobry (-1 punkt). Po drugie, temperatury procesora oraz klawiatura (-1 punkt). Ten laptop mógłby być idealny jako sprzęt mobilny, ale jednak jest kilka elementów, które powodują, że 10/10 dostaną tylko wybrańcy.
Aha, co do baterii – o tym nie wspominam, bo wszystkie baterie w laptopach gamingowych są… po prostu kiepskie ;)
Spis treści:
1. Obudowa i jakość wykonania. Wyświetlacz. Klawiatura i touchpad
2. Kultura pracy. Gry / benchmarki. Głośniki. Akumulator. Podsumowanie