Piszę dużo. Wydaje mi się nawet, że bardzo dużo. Lubię, gdy w tym zadaniu towarzyszy mi sprawdzony komputer bądź laptop, na którym mogę polegać. Miałem przed recenzją tego AIO mieszane uczucia, bowiem – cytując klasyka – jeśli coś jest do wszystkiego, to tak naprawdę nie nadaje się do niczego. Na szczęście Lenovo bardzo umiejętnie wyprowadziło mnie z tego błędu.
Jak zawsze subiektywny wstęp
Wybór komputera nie jest sprawą łatwą. Wiedzą o tym zapewne wszyscy ci, którzy choćby kilka razy w życiu musieli dokonywać trudnych wyborów takich, jak producent procesora czy karty graficznej, a na wyborze dysku twardego czy klawiatury kończąc. Nie ma co się przy tym oszukiwać – solidna skrzynia potrafi kosztować krocie. Zwłaszcza, jeśli poza surfowaniem po sieci chcemy czasem pograć w gry lub skorzystać z takich funkcji, jak chociażby renderowanie i montowanie wideo czy dźwięku.
Do tej pory myśląc o komputerach AIO, zawsze towarzyszyło mi jedno słowo klucz: kompromis. A kompromis dla wielu z Was będzie kwestią trudną do zaakceptowania. Zwłaszcza, jeśli na zestaw wydajemy mniej więcej cztery tysiące złotych. Można oczekiwać, że urządzenie, które kosztuje właśnie tyle, będzie miało w sobie to coś, co sprawi, że inwestycja stanie się w naszych oczach opłacalną.
Ten materiał nie będzie typową recenzją pełną benchmarków. Długo zastanawiałem się nad formułą tego wpisu, jednak zaważyła tu jedna kwestia. Coś mi podpowiada, że osoby zainteresowane komputerem All-in-One to raczej nie jest ta grupa docelowa, która może spędzać długie godziny na dogłębnej analizie poszczególnych zestawów. Wynika to z dość kuriozalnej przyczyny – to AIO. I należy pogodzić się z tym, że możliwości rozbudowy urządzenia są znikome.
Zestaw
Opakowanie jest dość pokaźne. Na tym etapie trudno mówić o różnicach między produktem z logo Lenovo, a innymi markami. Zestaw zapakowany jest schludnie, a instrukcja złożenia naszego AIO mieści się na zaledwie jednej stronie. Producent nie utrudnia nam życia, prowadząc nas przy tym wręcz za rączkę. Elementy są oznaczone i naprawdę, nie sposób zmontować zestawu źle. No, może z dwoma wyjątkami, o których opowiem Wam w kolejnych akapitach.
Gdy już umocujecie podstawkę, ustawicie monitor pod odpowiednim kątem, pora na zabawę z podłączaniem bezprzewodowej myszy i klawiatury. W zestawie są baterie, więc o tym drobnym szczególe możecie zapomnieć. Bardzo zabawnie robi się jednak w tym momencie, gdy spróbujecie znaleźć przekaźnik USB-Bluetooth, który jest częścią Waszego zestawu.
Nauczony doświadczeniem, szukałem tego malutkiego modułu w opakowaniu. Nie było go ani w foliowym woreczku, ani w opakowaniu, gdzie znajduje się dedykowany napęd DVD. Słowem, po prostu nie ma, wyparowało. Gdy będziecie już na skraju wytrzymałości i irytacji, zróbcie tak: weźcie w dłoń mysz komputerową, otwórzcie ją i spójrzcie uważnie na ten element, który będzie wtenczas wystawał na zewnątrz. W małej, plastikowej szufladce odnajdziecie kluczowy dla działania tego sprzętu moduł.
Szczerze mówiąc, była to jedna z dwóch rzeczy, które w tym AIO po prostu mi się nie spodobały. Nie miałem wcześniej doświadczeń z komputerami tego typu, toteż taka lokacja to dla mnie zupełnie nowa sprawa i naprawdę duże zaskoczenie. Tym bardziej, że w instrukcji nie znalazłem na ten temat ani słowa. Życzyłbym więc sobie, żeby w kolejnych AIO z logo Lenovo ten element był opisany nieco dokładniej.
W zestawie odnajdziecie też DVD. Wykonany jest on z plastiku i o ile działa po prostu dobrze, poprawnie, o tyle trzeba też zauważyć, że dzięki zastosowaniu tego tworzywa, rutynowe przetarcie tacki ścierką szybko wejdzie Wam w krew. Podczas pracy zazwyczaj zachowuje się w miarę cicho, także można tu wyjść z założenia, że jest po prostu poprawnie.
Generalnie widać, że 730s to dość wysoka półka w portfolio producenta. Zdecydowana większość materiałów wykończeniowych, na czele z bardzo solidną, metalową podstawką, wygląda dostojnie i elegancko. Ciekawym zabiegiem jest natomiast pokrycie frontowej tafli urządzenia tworzywem zbliżonym do czegoś na wzór tkaniny. Wygląda to świetnie i nadaje urządzeniu sporo charakteru.
Zaskoczy Was też ulokowana w dolnej części kamera. Jej rozdzielczość to 1080p, więc w zupełności wystarczy do prowadzenia prostej wideokonferencji lub wideoczatu z bliskimi. Bardzo podoba mi się jednak to, że kamera jest w pewnym sensie opcjonalna. Pod tym modułem wyczujecie coś na wzór suwaka – jeśli przesuniecie go w lewo, oczko kamery będzie zakryte. Osoby dbające o prywatność zaoszczędzą nieco na czarnej taśmie klejącej ;)
Łączność, moduły, gabaryty i specyfikacja techniczna
- USB 3.0 – 3 porty,
- USB-C,
- Gniazdo słuchawek i mikrofonu,
- Czytnik kart: tak, 3 w 1 (SD, SDHC, SDXC),
- Łączność WiFi: 802.11 ac,
- Bluetooth 4.0.
Lenovo AIO 730s waży nie mniej niż 4,82 kg. Niewielkie różnice są zależne od regionów oraz specyfikacji technicznej. W dużym uproszczeniu można przyjąć, że sprzęt waży około 5 kg. To śmiesznie mało. Mam w domu laptopa, którego waga niebezpiecznie zbliża się do trzech kilogramów. To pokazuje, w jak cudownym kierunku zmierza technologia.
Wypada też pochwalić producenta za upchanie całkiem dobrej jakości podzespołów. Na najmocniejszy zestaw składa się nowy Intel i7 8th gen (8550U), AMD Radeon 530, który współgra z dedykowaną grafiką od Intela, a maksymalna ilość pamięci RAM to 16 GB w standardzie DDR4. Użytkownik dostanie też do dyspozycji dysk SATA HDD do 2 TB lub dysk PCIe SSD do 256 GB.
Sam „monitor” ma przekątną 23,8 cala i wykonany jest w technologii LED IPS. Wyświetlacz oferuje rozdzielczość Full HD, a dzięki zastosowaniu technologii AIT, możemy też cieszyć się z obecności opcjonalnego ekranu dotykowego. Mój zestaw niestety nie miał tego urozmaicenia. Szkoda, bowiem ekran dotykowy w wysłużonym Flexie 14 to rzecz, która strasznie mi się zawsze podobała.
Warto, żebyście wiedzieli o tym, jak prezentowała się specyfikacja techniczna mojej wersji testowej. Była ona nieco uboższa względem tej najmocniejszej wersji, o której pisałem Wam przed chwilą. Precyzując:
- Procesor: Intel Core i5 8250U (4 rdzenie, od 1,6 GHz do 3,4 GHz przy 6 MB cache’u),
- Pamięć RAM: 8 GB (SO-DIMM DDR4 o taktowaniu 2400 MHz),
- Grafika: AMD Radeon 530 + Intel UHD Graphics 620,
- Dysk twardy: 1 TB HDD SATA (5400 obr.)
Ten prostszy zestaw kosztuje obecnie co najmniej 3999 złotych. Można wybierać między kilkoma wersjami, które różnią się chociażby ilością pamięci RAM czy zastosowanym dyskiem twardym.
Spis treści:
1. Jak zawsze subiektywny wstęp. Zestaw. Łączność, moduły, gabaryty i specyfikacja techniczna
2. Klawiatura MA ZNACZENIE. Wyświetlacz i jakość dźwięku. Kultura pracy. Podsumowanie
Klawiatura MA ZNACZENIE
Jak wspominałem we wstępie, klawiatura ma dla mnie absolutnie kluczowe znaczenie. Nie wyobrażam sobie pisać na urządzeniu, które po prostu się do tego średnio nadaje. Miłośnicy Lenovo wiedzą, że stare, poczciwe ThinkPad’y miały chyba jedne z najlepszych klawiatur, jakie w swoim czasie można było odnaleźć w laptopach. Bardzo przyjemnie pracowało mi się też z Flexem 14 czy nacechowanymi gamingowo urządzeniami z rodziny Legion. Słowem, wymagania były wygórowane. Bo to Lenovo, firma, która w klawiatury potrafi jak mało kto.
Najważniejsza rzecz, która może Wam się przydać. Jak tę klawiaturę włączyć? O ile miejsce na baterie odnajdziemy w zasadzie bez problemu, o tyle trudno dopatrzeć się takiego dobrodziejstwa, jak przycisk Power. Producent chciał dobrze, ale znowu – zupełnie jak w kwestii zlokalizowania modułu Bluetooth – trochę przekombinował.
Podpowiadam, żeby zaoszczędzić Wam trochę czasu. Po włożeniu baterii naciskacie na klawisz funkcyjny i musicie przez dłuższą chwilę przytrzymać kombinację klawiszy Fn+F1+F2+F3. Co ważne, w tym samym czasie, nie klikając na nie po kolei. Po kilku sekundach w prawej części klawiatury włączy się dioda, która zasygnalizuje gotowość urządzenia do pracy. Należy spodziewać się też, że wykrycie już aktywnej klawiatury przez Windowsa 10 Home to kwestia sekund.
Wreszcie, najważniejsza rzecz. Jak się pisało? Czy można było pograć, no bo przecież w pokaźnej części tytułów dobrze wyważone odstępy między WSAD to połowa sukcesu. Szczerze mówiąc, klawiatura jest świetna. Skok nie jest zbyt głęboki, sprawia wrażenie idealnie wyważonego. Na dobrą sprawę pisanie (niemal) bezzwzrokowe może Wam wejść w nawyk dość szybko.
Pochwalę też nieduże gabaryty, świetną jakość wykonania oraz niewielką wagę klawiatury. Widać, że producent zdaje sobie sprawę ze swoich mocnych stron i z powodzeniem korzysta ze sprawdzonych wzorców i technologii. Mały prztyczek w nos za brak podświetlenia dla klawisza Caps Lock. Nie ma ani diody LED na samym klawiszu, ani żadnej ikony na klawiaturze. To doprawdy znikoma, ale jednak słabostka Lenovo AIO 730s.
Wyświetlacz i jakość dźwięku
Ekran o przekątnej 23,8 cala pracuje w rozdzielczości Full HD. Naturalnie z poziomu Windowsa bądź szybkich skrótów możemy sobie dopasować kontrast oraz poziom jasności idealnie pod nasze oczekiwania. Ten akapit będzie dość krótki, bowiem trudno wskazać na jakieś słabostki. Ekran świeci równo, nie da się zaobserwować „uciekania światła”, a dzięki posiadaniu okna ulokowanego na zachód, miałem też możliwość sprawdzenia, czy ekran zdoła zapewnić komfort pracy niejako pod słońce. I zdołał.
Głośniki grają po prostu dobrze. Do oglądania usług VOD, słuchania muzyki z YouTube’a czy grania w gry wystarczą aż nadto. Cieszy, że na maksymalnej głośności brzmienie nadal prezentowało się nieźle. Nie było buczenia czy trzasków, co pokazuje, że odsłona multimedialna została w AIO 730s zbalansowana po prostu dobrze. Sądzę, że wielu z Was te głośniki jak najbardziej wystarczą.
Kultura pracy
Nie jestem zdeklarowanym miłośnikiem grania w najnowsze strzelanki, tak samo, jak nie rozumiem panującej mody, żeby wszystko przeliczać na FPSy, a nie na komfort, nawet gdybyśmy mieli w jego imię stracić z 3-5 klatek na sekundę. Grałem w Fifę 18 i sprzęt sobie radził bardzo dobrze. Grałem w starszego Battlefielda i także nie było problemów. Uciekałem przed kanibalami przy The Forest – nie narzekałem na wydajność.
Wreszcie, grałem w DIRT’a, ale to gra która śmiga mi płynnie nawet na archaicznej skrzyni z Core2Duo, GF 9600 GT i 8 GB RAM, także tutaj nie ma po prostu o czym mówić. Warto natomiast dopowiedzieć, że z oczywistych względów AIO w ostatecznym rozrachunku zawsze przegra ze zwykłą skrzynią, przynajmniej jeśli mowa o grach. W skrzyni jeśli coś nie działa lub działa zbyt wolno, po prostu kupuje się lepszą grafikę lub inwestuje więcej pieniędzy w procesor, RAM oraz układ graficzny.
Ze względu na ograniczoną ilość miejsca, możliwości rozbudowy AIO względem peceta są wręcz znikome. To jedna z głównych bolączek tak samo laptopów i ultrabooków, jak i komputerów typu All in One. Trzeba to tutaj uczciwie powiedzieć, mimo całej mojej sympatii do tego sprzętu. Jeśli chcecie tylko grać, komputer stacjonarny ot, na przykład Lenovo Legion Y720 lub kilka innych rozwiązań, zawsze będzie lepszym wyborem.
Praca z dokumentami i warstwa multimedialna układała się naprawdę elegancko. Muszę Wam jednak powiedzieć, że to właśnie dzięki Lenovo AIO 730s wrzuciłem niedawno swoje pierwsze nagranie na YouTube’a, które było renderowane w rozdzielczości 4K. Naturalnie, mój program do montażu nie wyrobił się w pół godziny czy nawet godzinę, ale czas był jak najbardziej akceptowalny. A mówimy tu o wersji na i5, z 8 GB RAM i dyskiem HDD. Gdyby w moje ręce trafił zestaw na nowym i7, z 16 GB RAM i dyskiem SSD, to sądzę że ten czas byłby zauważalnie lepszy.
Pokazuje to, że Lenovo zdołało stworzyć produkt po prostu rzetelny i wydajny, który sprawdzi się więcej niż dobrze tak samo w firmie, jak i w domu. Budujące, że zakres odbiorców tego typu sprzętu jest także całkiem spory. Ostatecznie, jak już wiecie, w kilka niezłych gier także udało mi się pograć. A gdybym dobrał się do tytułów Paradoxu, to nie wiem, czy Lenovo doprosiłoby się o zwrot sprzętu ;)
Podsumowanie
Czy cztery tysiące złotych za komputer All in One to za dużo? Szczerze mówiąc – nie. Przez pewien czas chodziła za mną taka myśl, że to całe AIO to taka fajna zabawka dla biura lub dla osób starszych, które nie patrzą na specyfikację, a po prostu oczekują wygodnego i bezproblemowego narzędzia do rutynowych, codziennych zajęć.
Miło mi poinformować, że byłem w błędzie. AIO od Lenovo ewoluowało w rozsądne i dojrzałe urządzenie, które oferuje naprawdę wiele. Naturalnie, nie jest to jedyny model w portfolio firmy. Można kupić zarówno urządzenia nieco droższe, jak i – w przytłaczającej większości – tańsze. Rozpoczynając od AIO z rodziny 5xx, a na linii 3xx kończąc. Zapewne niebawem opiszę Wam jedno z tych tańszych urządzeń, także bądźcie czujni.
Trzymając się jednak dzisiejszego bohatera, jestem w stanie powiedzieć, że wokół tego sprzętu byłbym w stanie zbudować naprawdę solidne centrum domowej rozrywki. Byłby to komputer świetny zarówno dla mnie, jak i dla żony. Spokojnie widzę też to urządzenie w wielu firmach, gdzie pracownicy wiedzą, że na Wordzie i Excelu świat się nie kończy. Słowem, gdzie czasem potrzeba nieco więcej mocy obliczeniowej.
Urzekł mnie bardzo jasny ekran, który cechuje się świetnymi kątami widzenia. Klawiatura – poza brakiem podświetlenia Caps Locka – jest kapitalna, a donośny i czysty dźwięk także działa tu zdecydowanie na korzyść konstrukcji. Liczba portów jest dla mnie wystarczająca. Nie ma szału, ale nie można też mówić o tym, ze Lenovo poskąpiło. Słowem, Lenovo AIO 730s, to świetne urządzenie, które ma naprawdę bardzo mało słabych punktów.
Spis treści:
1. Jak zawsze subiektywny wstęp. Zestaw. Łączność, moduły, gabaryty i specyfikacja techniczna
2. Klawiatura MA ZNACZENIE. Wyświetlacz i jakość dźwięku. Kultura pracy. Podsumowanie