Miesiąc temu miałam okazję być w Stanach Zjednoczonych. Jak zapewne wiecie (lub się domyślacie), kontrola jest zaostrzona jak tylko może być najbardziej – przy wjeździe do Stanów trzeba przejść rozmowę z celnikiem, a opuszczając USA przy bramkach należy zdjąć również buty, co w Europie nie jest szczególnie praktykowane. Ale dlaczego piszę o tym na Tabletowo.pl? Otóż okazuje się, że pojawiło się dodatkowe zaostrzenie przepisów związane z elektroniką, co podała do wiadomości amerykańska Administracja Bezpieczeństwa Transportu (TSA).
Dotychczas na praktycznie wszystkich lotniskach podczas kontroli bezpieczeństwa pasażerowie byli i są proszeni o wypakowanie ze swojego bagażu urządzeń elektronicznych, a zwłaszcza laptopów, tabletów i telefonów. Okazuje się, że to jeszcze mało. TSA, od teraz, wymusza na nas, byśmy mieli te urządzenia naładowane.
Do tej pory, o czym wcześniej nie słyszałam, zdarzało się, że część pasażerów była proszona przez pracowników lotniska o włączenie swojej elektroniki w celu sprawdzenia czy dany sprzęt jest faktycznie danym sprzętem, a nie… bombą lub innego rodzaju ładunkiem wybuchowym, sprytnie zakamuflowanym. Od teraz weryfikacja urządzeń elektronicznych ma stać się częstsza (nie wiadomo czy każdy sprzęt będzie kontrolowany, czy wybrany).
Dzieje się tak ze względu na to, że Amerykanie starają się zwiększyć bezpieczeństwo swojego państwa i obywateli. Tym razem głównie ze względu na zwiększone obawy przed możliwością ataków ze strony Al-Kaidy.
Jeśli więc wybieracie się do Stanów Zjednoczonych, pamiętajcie, że mając nienaładowany tablet, smartfon bądź laptopa, możecie mieć problemy z tym związane. Jeśli zostaniecie poproszeni przez pracowników lotniska o włączenie elektroniki, a ta będzie rozładowana, jeśli czas pozwoli, będziecie mogli podładować i bez problemu zabrać na pokład samolotu. W innym wypadku, gdy np. wpadliście na lotnisku w ostatniej chwili i ledwo zdążycie na samolot, jeśli zostaniecie poproszeni o włączenie np. tabletu, a ten okaże się rozładowany, nie będziecie mogli zabrać go na pokład, a co za tym idzie – zostaniecie zmuszeni, by zostawić go na lotnisku (nie wiadomo czy w depozycie, czy jak…).