Mój dzień z Larkiem 7i Ultimate
Zapytacie: Krzysiek, po kiego Ci ten tablet? Upadłeś na głowę, żeby tak marnować ciężko zarobione pieniądze?
Po chwili namysłu odpowiem, że mimo tych wszystkich braków, nie uważam tych trzech stów za wyrzuconych w błoto. Mało tego, w mojej sytuacji była to całkiem trafiona inwestycja, którą zrealizowałbym jeszcze raz. Pozwólcie, że najpierw opiszę Wam mój typowy dzień z Larkiem 7i Ultimate, a następnie w podsumowaniu zawrę wszystkie jego plusy i minusy.
Tablet, razem z kuriozalnie wielką, pełnoprawną klawiaturą z klawiszami numerycznymi, biorę ze sobą przykładowo do pracy. Czasem jest luźniej, a łatwiej mi pisać dla Was z wykorzystaniem tego sprzętu, aniżeli ślepić w ekran telefonu, na dodatek męcząc się z klawiaturą ekranową i Androidem, który – mimo że jest świetnym systemem – to jednak dla mnie niezbyt nadaje się do pisania. A tak się składa, że piszę dużo: przez newsy, artykuły czy tego typu recenzje, po całe rozdziały, które następnie składam w książki i rozsyłam do wydawnictw z nadzieją na to, że ktoś się nad tą twórczością pochyli i zechce ją wydać. Dwa razy się udało ;).
Kończąc tę prywatę: po kilku dniach nauczyłem się, że prościej jest, gdy Lark ładuje się w nocy. Wynika to z tego, że czas ładowania ogniwa jest relatywnie długi. Te osiem godzin wystarcza aż nadto. Ma to o tyle duże znaczenie, że w mojej sytuacji port ładowarki (microUSB) pełni funkcję wejścia na klawiaturę, o której wzmiankowałem w poprzednim akapicie. Dlatego też nie mogę jednocześnie pisać z wykorzystaniem klawiatury i ładować urządzenia. Byłoby to możliwe z wykorzystaniem łączności Bluetooth, jednak przypominam, że szukałem zestawu w stu procentach budżetowego.
Gdy jest spokój, a ja mam pozamykane wszystkie swoje tematy, odpalam hotspota z telefonu, włączam mój super-zestaw za 300 złotych, siadam i po prostu piszę. Piszę bez ślepienia w ekran, bo wyświetlacz, który tu odnajdziemy, jest całkiem niezły. Piszę bez przejmowania się płynnością działania, bo mimo 1GB pamięci RAM, Lark 7i Ultimate pozwala mi na odpalenie przeglądarki, kilku kart w tle i zachowaniu wystarczającej kultury pracy. Nauczyłem się natomiast wielu użytecznych skrótów na klawiaturze, bowiem tapanie w ekran czasem po prostu mija się z celem. Jest to zjawisko losowe, jednak w trybie PC konstrukcja czasem źle interpretuje miejsce dotyku – widać to zwłaszcza na przeglądarce, gdy chcemy odpalić nową kartę – i trzeba usiłować trafić w małą ikonkę, co może wywołać irytację. Ctrl+T to po prostu lepsze rozwiązanie. Tak samo jak Page Up/Down jest bardziej komfortowe w przewijaniu stron, a skróty z Altem i Shiftem to obecnie mój chleb powszedni.
Tym samym docieramy do trudnego pytania: czy z tym tabletem można pracować bez fizycznej klawiatury? Generalnie można, ale czasem trzeba po prostu wrzucić na luz, uśmiechnąć się pod nosem i tapnąć drugi czy trzeci raz, żeby dana funkcja zatrybiła. Ale jak już zaskoczy, to zazwyczaj działa poprawnie. Rzecz jasna, jeśli nie jest grą, materiałem wideo w wysokiej rozdzielczości czy nie daj Boże aktualizacją ;)
Podsumowanie
Czy w 2017 roku taki sprzęt ma przed sobą przyszłość? Mimo szeregu wątpliwości, uznam, że tak. Tablety to z natury konstrukcje przewidziane do konsumowania, nie zaś generowania treści. Wszyscy wiedzą, że jeśli chcemy pisać mobilnie, to kupujemy ultrabooka lub taniego używanego laptopa, prawda?
A jeśli nie można sobie z wielu względów pozwolić na targanie ze sobą 3-kilogramowej kobyły, to w grę wchodzą właśnie tablety na Windowsie, który na tych konstrukcjach sprawdza się nadspodziewanie dobrze. Firma Lark znalazła sobie niezłą niszę, którą usiłuje zagospodarować. Zazwyczaj z poprawnymi efektami, bowiem w ramach ich oferty można odnaleźć także i tablety z rozsądniejszą specyfikacją, które mają już 2 GB RAM, co jest krokiem w zdecydowanie dobrą stronę.
Kończę pisać ten wpis. Zaczynałem z baterią na poziomie 65%. Piszę mniej więcej godzinę, może godzinę i piętnaście minut, bo kilka razy trzeba było odpowiednio wyważyć słowa. Jasność wysoka, tryb oszczędzania akumulatora wyłączony. Piszę, więc wszystko działa płynnie. Zostało mi 23% akumulatora. Wniosek nasuwa się sam: Lark 7i Ultimate spełnił swoje zadanie, do którego został przeze mnie zakupiony.
Jeśli zaakceptujecie jego ograniczenia, spartańską specyfikację, a nie wymagacie od tabletu cudów, to maleństwo ogarnie, da radę. Trzymając się tej prostej zasady, 7i Ultimate będzie tanim, acz niezłym narzędziem do prostych misji, gdzie Android nie zawsze daje sobie radę. To chyba najlepsze podsumowanie możliwości tego urządzenia.
SPIS TREŚCI:
1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Bateria. Głośnik i aparat
3. Mój dzień z Lark 7i Ultimate. Podsumowanie