Mercedes EQS test
(fot. GRI CARS)

Ładowanie samochodu elektrycznego będzie coraz tańsze

Jeżdżenie samochodem elektrycznym może być droższe, porównywalne lub tańsze niż autem spalinowym. Co jednak czeka nas w przyszłości? Ceny ładowania mają spadać.

Ile kosztuje podróżowanie elektrykiem? To skomplikowane

W internetowych dyskusjach, które dotyczącą średniej ceny przejechania 100 km elektrykiem, dość często pojawia się grafika przygotowana przez Ministerstwo Przemysłu. Jest ona używana wyłącznie, aby potwierdzić niekoniecznie prawdziwą tezę, że jazda autem na prąd wcale nie jest tania.

Ze wspomnianą grafiką mam spory problem, bowiem przedstawione w niej dane w wielu scenariuszach nie pokrywają się z faktycznym kosztem podróżowania samochodem elektrycznym. Rozumiem, że jest to jakaś średnia, ale przecież mógłbym teraz pojechać na pobliską autostradę, sprawdzić ceny benzyny 98 na dwóch różnych stacjach i na podstawie tego wyliczyć koszt podróżowania moim, palącym średnio 9-10 litrów samochodem. Byłaby to średnia dla wszystkich aut spalinowych? Raczej nie.

Co więcej, w przypadku aut spalinowych jednak łatwiej jest policzyć średni koszt. Natomiast, gdy pojawia się temat kosztów podróżowania samochodem elektrycznych, sytuacja robi się odczuwalnie bardziej skomplikowana. Cena kilowatogodziny, zależnie od miejsca ładowania, mocy ładowarki czy operatora, może wynieść poniżej złotówki, ale możemy też zapłacić 3 złote. Takich rozbieżności w cenie paliwa nie ma, nawet, gdy porównany stacje na autostradach z tymi pozostałymi.

(zródło: Ministerstwo Przemysłu)

Nawet dla tego samego samochodu, przykładowo Tesli Model 3, cena przejechania 100 km może się znacząco różnić. Załóżmy, że pierwszy właściciel ładuje się tylko w domu, korzystając z atrakcyjnej taryfy nocnej, w której 1 kWh kosztuje 50 groszy. Z kolei ten drugi, ładując się tylko w trasie na niekoniecznie tanich ładowarkach, płaci 2,50 złotych za 1 kWh. Nawet jeśli zużycie prądu mają identycznie, na przykład 20 kWh/100 km, to ten pierwszy płaci zaledwie 10 złotych za każde 100 km, a ten drugi już 50 złotych.

Ceny ładowania samochodów elektrycznych będą niższe

Ustaliliśmy już, że obliczenie średniego kosztu podróżowania BEV-em jest dość skomplikowane. Przejdźmy jednak do głównego tematu, czyli prognoz na przyszłość, które powinny spodobać się właścicielom samochodów napędzanych silnikami elektrycznymi.

Jak najbardziej, niższa cena prądu, który jest kupowany przez operatora ładowarki, a następnie sprzedawany użytkownikowi BEV-a, ma tutaj duże znaczenie. Tym bardziej, że cena prądu stanowi około 40% kosztów utrzymania ładowarki. Ważne są jednak też inne czynniki, jak wykonanie samej inwestycji dotyczącej uruchomienia ładowarki, a także wydatki obejmujące serwis, utrzymanie, obsługę klienta czy wynajmem miejsca.

Rafał Czyżewski, prezes zarządu GreenWay Polska, w rozmowie z serwisem eNewsroom.pl wskazuje na jeszcze jedną kluczową kwestię związaną z ekonomią funkcjonowania stacji ładowania – poziom wykorzystania. Otóż w przyszłości, gdy wzrośnie liczba samochodów elektrycznych, co przełoży się na wyższy poziom wykorzystania stacji ładowania, to wówczas ceny będą spadać. Po prostu im więcej energii przepływa przez ładowarkę, tym więcej operator zarabia, a to pozwala mu obniżać cenę kilowatogodziny.

BMW i4 M50
(fot. GRI CARS)

Ponadto, im więcej elektryków na drogach, tym więcej operatorów ładowarek, a to przekłada się na rywalizację o klienta. Jak przyciągnąć klienta? Niższymi cenami i rożnymi promocjami. To zjawisko, chociaż w jeszcze małej skali, widać już w Polsce – Ekoen i pozostali młodsi gracze, aby zdobyć klientów przyzwyczajonych do ładowarek GreenWay czy Orlen Charge, wprowadzają bardzo przyjemne ceny.

Jeśli więc nie pojawią się żadne problemy, elektryków będzie przybywać, a także ceny prądu za sprawą chociażby rozwoju OZE będą spadać w Polsce, to przyszłość podróżowania BEV-ami zapowiada się całkiem obiecująco. Otóż ceny ładowania powinny być niższe niż obecnie.

Kto sprzedaje najwięcej elektryków na świecie?

Przy okazji warto wspomnieć o największych producentach samochodów elektrycznych na świecie. Według danych przedstawionych przez Car Industry Analysis, największym zainteresowaniem cieszyła się Tesla, która od stycznia do września 2024 roku osiągnęła wynik prawie 1,3 mln samochodów.

sprzedaż elektryków w 2024 roku styczeń wrzesień
(źródło: Car Industry Analysis)

Firma Muska jest na prowadzeniu, ale niewykluczone, że niebawem spadnie na drugą pozycję. Chińskie BYD, które zaliczyło wzrost o 12% r/r, podczas gdy Tesla spadek o 3%, sprzedało niemal 1,17 mln aut. Jeśli ten trend się utrzyma, BYD wskoczy na pierwszą pozycję. Trzecie miejsce przypadło też chińskiej firmie – Geely (niektóre rozwiązania tego producenta znajdziemy w naprawdę dobrym Volvo EX30) sprzedało 507 tys. aut.

Pierwsza dziesiątka, mimo iż czuć w niej siłę chińskiej motoryzacji, to też europejskie marki – czwarty jest Volkswagen z wynikiem 506 tys., siódme miejsce należy do BMW z wynikiem 294 tys., mamy jeszcze Stellantisa (chociaż to również amerykański koncern) z 207 tys. sprzedanych aut. Należy też wspomnieć o koreańskim Hyundaiu, któremu przypadło szóste miejsce – prawie 317 tys. BEV-ów.