(fot. gri_cars)

Ładowanie auta elektrycznego w Polsce jest droższe niż na Zachodzie. Powód jest znany

Infrastruktura ładowarek dla elektryków w Polsce wygląda coraz lepiej. Dlaczego więc niechętnie kupujemy nowe BEV-y? Raport Powerdot sugeruje, że problemem mogą być ceny prądu.

Ładowarek jest już całkiem sporo

Samochodami elektrycznymi jeżdżę od kilku lat. W związku z tym, że jazda wokół komina, niezależnie od typu napędu, mnie nudzi, to mam za sobą kilka mniejszych i większych wyjazdów BEV-ami. Na podstawie moich obserwacji mogę stwierdzić, że w ciągu ostatnich lat infrastruktura znacznie się polepszyła.

Pamiętam, że jeszcze w 2021 roku, gdy testowałem Audi e-tron, najbliższą szybką ładowarkę miałem kilkadziesiąt kilometrów od domu. Teraz do najbliższej mam 5 km i dodatkowo jest ona dwukrotnie mocniejsza od tej poprzedniej. Do kolejnej, takiej już bardzo mocarnej (moc do 350 kW) ma kilkanaście kilometrów. Zaznaczę, że nie mieszkam w dużym mieście.

Potwierdzeniem moich obserwacji jest raport Powerdot Data Center. Firma Powerdot wskazuje, że stacje ładowania w Polsce znajdują się średnio co 3 km. Z kolei szybkie ładowarki możemy średnio spotkać co 6 km. Oczywiście to tylko średnia wyciągnięta z liczby wszystkich punktów ładowania w Polsce, bowiem w wybranych lokalizacjach ładowarek jest naprawdę dużo, w innych miejscach jest trochę pusto. Nie zmienia to faktu, że podróżowanie BEV-em po Polsce stało się już całkiem wygodne.

ładowarki aut elektrycznych w Polsce
(źródło: Powerdot Data Center, Business Insider Polska)

Niestety ceny nie należą do przyjemnych

Zanim przejdziemy dalej, to wypada wyjaśnić, że temat kosztów jeżdżenia samochodem elektrycznym jest dość złożony i zasługuje na dłuższy, oddzielny artykuł. Przejechanie 100 km może być bowiem znacznie tańsze niż autem spalinowym, może też kosztować podobnie lub zapłacimy odczuwalnie więcej.

Teraz przejdźmy do dalszej części raportu Powerdot Data Center, która dotyczy cen za ładowanie. Grigoriy Grigoriev, dyrektor generalny producenta ładowarek Powerdot w Polsce, zauważa, że ceny za ładowanie na szybkich ładowarkach (moc powyżej 90 kW) w Polsce mogą być porównywalne lub nawet wyższe niż na Zachodzie. Stawki w Polsce są zbliżone do Belgii, ale już w Hiszpanii i we Francji zapłacimy mniej o około 17%. Naprawdę korzystnie wypada Portugalia, gdzie za szybkie ładowanie zapłacimy o 37% mniej niż w Polsce.

Grigoriy Grigoriev dodaje, że różnice wynikają przede wszystkim z cen energii. W Polsce za prąd trzeba zapłacić odczuwalnie więcej niż innych krajach, w których działa Powerdot. Przykładowo u nas koszt zakupu 1000 kWh energii do stacji o mocy 100 kW wynosi 1,71 złotych za 1 kWh (licząc wraz ze wszystkimi opłatami). Z kolei we Francji jest to równowartość 1,43 złotych za 1 kWh, a w Hiszpani już tylko 0,76 złotych za 1 kWh.

Należy zauważyć, że w Polsce jednym z głównych czynników, który zauważalnie zwiększa ceny prądu, są bardzo wysokie opłaty dystrybucyjne. Otóż ich udział w koszcie zakupu prądu zależy od ilości nabywanej energii. W przypadku 1000 kWh dla stacji o mocy 100 kW opłaty dystrybucyjne stanowią aż 71% kosztu zakupu prądu.

Oczywiście nie możemy teraz rozłożyć rąk i czekać na zbawienie. Przede wszystkim należy na poważnie zabrać się za całym system wytwarzania prądu w Polsce. Powinniśmy dążyć do energii bardziej ekologicznej, wytwarzanej z OZE, która – co również jest niezwykle ważne – jest często tania. Dzięki odpowiednim zmianom nie tylko samochód elektryczny naładujemy taniej, ale też zapłacimy mniejsze rachunki za prąd zużyty w domu.