Świat producentów skupionych wokół Androida od wielu lat boryka się z jednym, ale dość dużym problemem. Chodzi naturalnie o to, że inspiracji często szuka się na zewnątrz, niejako poza ekosystemem. Zresztą, nie oszukujmy się, źródłem tym często bywa konkurencyjne Apple. A gdyby tak to zmienić?
Jak zawsze subiektywny wstęp
Po czym poznać, że producenci skupieni wokół ekosystemu Google mają jakiś problem z Apple? Naturalnie po tym, że właśnie Apple stało się bohaterem wielu prześmiewczych filmików, w których punktowano kolejne słabostki iTelefonów. Naturalnie, te nagrania były też całkiem udanymi materiałami reklamowymi konkurencyjnych produktów, jednak to drugie dno wydaje się być równie ważne.
W zasadzie, Apple to taki trochę boss, do którego dochodzi się na najwyższym poziomie, zwykle z tylko jednym życiem i niewielką ilością HP. Po drodze trzeba rozprawić się kolejno z budżetową konkurencją z Chin, królem średniaków, gildią tanich flagowców i wreszcie, po długo trwającej tułaczce jest i ono – magiczne, zerkające z góry, nadgryzione przez Stwórcę, jabłko.
Wydaje mi się, że mało która firma w świecie Androida wie, jak sobie z tym głównym bossem poradzić. Z oczywistych względów, sojusze nie wchodzą w grę. Byliśmy świadkami kilku prób pójścia na żywioł, które jednak nie zmieniły zbyt wiele na planszy. Zapewne są też wieloletnie, długoterminowe plany, a może nawet oczekiwania związane z tym, że po czasie Apple samo sobie podłoży nogę. A gdyby tak wywrócić planszę i zacząć od nowa?
Apple stało się przewidywalne. Android nie musi
Fani jabłuszka, nie odbierzcie tego źle. Doceniam innowacje, jakie wdrożył iPhone X, a wcześniej wiele poprzednich telefonów z charakterystycznym logo. Mało tego, sporą część z nich bardzo szanuję. Uważam jednak, że od pewnego czasu firma postanowiła zacząć grać w dość bezpieczną grę, która czasem sprawia wrażenie, jakby była idealnie ułożona pod dział księgowości.
Ot, wyniki mają się zgadzać, czasem wrzucimy coś nowego i do przodu, jedźmy na emejzingu, ile tylko się da. Niestety, ze względu na globalny zasięg oddziaływania firmy oraz ustanowione wiele lat temu „reguły gry”, odnoszę nieodparte wrażenie, że ta cała przewidywalność udzieliła się konkurencji ze świata Androida. Po raz kolejny podam koronny przykład, za jaki uważam notcha, bez którego spokojnie mogłoby sobie poradzić doprawdy wiele ciekawych, nieraz flagowych urządzeń.
Niestety, ale niewiele firm choćby stara się iść pod prąd. Z tego też względu ogromnie imponują mi śmiałe decyzje kilku globalnie dostępnych marek. Lubię, gdy ktoś potrafi postawić na szali zimną kalkulację i podejmie śmiałą, choć niezbyt popularną decyzję, na przykład o pojedynczym aparacie głównym, porcie słuchawkowym 3,5 mm, zagiętych ramkach ekranu czy – o ironio – braku notcha.
Gdzieś w tle tego całego rozgardiaszu wyłapujemy takie smaczki, jak ulepszany moduł czytnika linii papilarnych, gesty czy postawienie na coraz to większą liczbę matryc. Mam jednak takie wrażenie, że te nowości często przeplatają się z niezdecydowaniem. Z perspektywy klienta, ale i osoby, która w branży tech działa już od prawie ośmiu lat, coraz to mniej rozumiem motywy, które kierują niektórymi firmami.
A gdyby tak spróbować inaczej?
Postawmy tu dość odważne założenie. Zgodnie z tym, co pisałem we wstępie, zmieniają się reguły gry. Załóżmy na moment, że na skutek szeregu zawirowań, znika inspiracja Apple i jego potężny wpływ na cały świat technologii użytkowej. Czy jesteście w stanie wskazać tę firmę, która jako pierwsza dotarłaby na szczyt? Tę, która mogłaby się stać „nowym Apple”?
Naturalnie, ten scenariusz przez wiele lat się nie ziści, ale niedowiarkom wypada przypomnieć o tym, że kiedyś w Finlandii była sobie taka jedna firma, której włodarze zdawali się myśleć tak samo. Po wielu latach zawirowań, ta firma wraca do gry o wysokie stawki, jednak już pod skrzydłami HMD Global, które z Finlandią ma raczej niewiele wspólnego.
Zatem, na kogo byście postawili? Samsung, bo jako jeden z niewielu nauczył się kreować swój własny styl i z roku na rok coraz to bardziej dąży do tego, żeby to inni inspirowali się jego technologiami? A może konkurencyjny Huawei, który wykręca coraz to lepsze wyniki sprzedażowe, a za sprawą fotografii mobilnej, zyskał w ostatnim czasie bardzo wiele?
Może Xiaomi? Bo łączy dobre ceny ze świetną specyfikacją i garścią świetnych rozwiązań od strony systemowej? Oppo? OnePlus? Zamożne Sony lub Motorola, która pod skrzydłami Lenovo na nowo nabiera wiatru w żagle? A może przywołana wcześniej Nokia? Bardzo ciekawi mnie Wasze zdanie. W chwili obecnej, mam kilka swoich typów, jednak żadnego z nich nie jestem tak do końca pewien.
Moje wątpliwości wynikają z dość zasadniczej kwestii kwestii: trudno mi wskazać ten element smartfonów, który odróżniałby się od konkurencji na tyle mocno, że mógłby otworzyć nową erę. Apple miało taki produkt, a był nim oczywiście pierwszy iPhone. Czy któraś z firm skupionych wokół Google ma coś ekstra, co wreszcie wyszłoby ponad zaproponowany wiele lat temu schemat?
Dużo tu znaków zapytania. Ale to chyba dobrze. Ostatecznie, sztuka polega na tym, żeby zadać dobre pytanie. I mieć nadzieję, że jedna z firm, która produkuje dla nas technologię użytkową, udzieli satysfakcjonującej odpowiedzi.
…zatem, Waszym zdaniem, „nowym Apple” może zostać… – czekam na Wasze opinie w komentarzach :)
zdjęcie główne z: Pixabay