U wielu osób dominuje dziwne przeświadczenie o tym, że jeśli elektronika, to najlepiej ta kupiona na zachodzie. Bo logo, bo jakość, bo wiele innych cech. Dziwnym trafem, tym wszystkim zwolennikom zachodniej myśli technologicznej często umyka to, że niemal wszystkie urządzenia i tak powstają w chińskich fabrykach. A gdyby tak zrecenzować smartfon od polskiej firmy Kruger&Matz, który także powstał w Chinach? Zapraszam.
Specyfikacja techniczna Kruger&Matz Live 7s:
- Wyświetlacz: 6,18 cala, Full HD+ w formacie 19:9,
- Bateria: 3300 mAh,
- RAM: 4 GB,
- Procesor: MediaTek MT6763 z grafiką Mali G-71 MP2
- Pamięć na pliki: 64 GB z opcją rozbudowy przez slot microSD,
- System operacyjny: Android 8.1 Oreo,
- Aparat: 16 Mpix (Sony IMX499) + 0,3 Mpix do głębi,
- Kamera selfie: 16 Mpix (Samsung 3P8),
- Czujniki: Czytnik linii papilarnych, G-sensor, grawitacyjny, zbliżeniowy, światła, e-kompas, kulometr,
- Łączność: LTE, GSM/WDCMA/FDD-LTE/TDD-LTE, WiFi 802.11 a/b/g/n, GPS, A-GPS, GLonass, Bluetooth 4.0, Radio FM,
- Wymiary: 155,2×75,9×8 mm,
- Waga: 171 gramów.
Cena w momencie publikacji recenzji: ok. 1100 złotych
Wideorecenzja
Obudowa
Dominuje szkło. To jednocześnie dobra i zła wiadomość. Zła, bo szkło od dawien dawna ma spore tendencje ku palcowaniu się i ślizganiu. Dobra zaś dlatego, że K&M Live 7s nie można odebrać tego, że wygląda naprawdę bardzo elegancko i nowocześnie. Do tej pory produkty tej firmy raczej nie mogły aspirować do miana konstrukcji stylowych. Owszem, były wizualnie ładne i tyle. Live 7s wnosi tutaj zupełnie nową, wyższą jakość.
Lewa ramka konstrukcji oferuje wejście na kartę SIM i microSD. Cieszy, że dostajemy pełen dualSIM, który działa w trybie standby. Naturalnie, aby wysunąć tackę, trzeba posiłkować się specjalnym bolcem, który wchodzi w skład zestawu. Górna ramka pozostała niezagospodarowana, a na prawym boku obudowy odnajdziemy rozdzielne, dobrze ulokowane klawisze regulacji głośności, a zaraz obok nich, Power. Na więcej nie ma co liczyć, ale czy ktoś spodziewał się tutaj czegoś ekstra?
Na dolnej krawędzi czeka maskownica, a za nią schowany pojedynczy moduł głośnika oraz USB-C. Bardzo ucieszyło mnie, że producent postawił na nowszy wariant modułu ładowania. To taki trochę mój „test na nowoczesność”, który firma z Polski zdała bez zająknięcia. Niestety, nowoczesność przekuła się też na brak portu słuchawkowego. Szkoda, jednak rozumiem, że globalne trendy musiały odcisnąć tu pewne piętno.
Z tyłu odnajdziemy dość ciekawy duet: 16 Mpix + 0,3 Mpix do głębi. Początkowo podchodziłem do tego zestawu niechętnie, jednak okazuje się, że radzi on sobie dobrze. Moduł ponad obudowę wystaje tylko odrobinę, więc smartfon leży w dłoni bardzo dobrze. Mogę tylko odrobinę ponarzekać na tendencję do ściągania kurzu przez okolice aparatu. Zwieńczeniem bryły jest wklęsły skaner, logo Kruger&Matz oraz oznaczenia handlowe. Słowem, nie ma żadnych wręcz podstaw do narzekań.
Muszę zauważyć, że nie spodziewałem się po tym producencie urządzenia tak eleganckiego. Może to będzie drobne nadużycie językowe, ale naprawdę, Live 7s wygląda dostojnie, wręcz świetnie. Ot, taki flagowiec „made in Poland” pełną gębą. Życzyłbym sobie, aby producent jeszcze bardziej udoskonalił tę obudowę, bowiem Live 7s ma w sobie naprawdę duży potencjał. Gdybym miał na coś – poza palcowaniem się urządzenia – ponarzekać, to byłoby to łapanie kurzu przez okolice głównej matrycy aparatu, o czym zdążyłem już wspomnieć.
Ekran
Tu też będzie chwalone. Co najważniejsze, uważam, że będą to pochwały zdecydowanie zasłużone. Wyświetlacz pokrywa sporą część frontowego panelu, świeci bardzo jasno, a przekątna 6,18 cala oraz rozdzielczość Full HD+ i format 19:9, to świetne trio. Nie jest w stanie zaszkodzić mu nawet sporych rozmiarów notch, którego niestety nie można wyłączyć. Dobrze wypada też stosunkowo nieduży – w tej klasie cenowej – „podbródek”, który nie powoduje przypadkowych interakcji z ekranem.
Bardzo spodobały mi się kąty widzenia oraz szerokie możliwości dopasowania jasności minimalnej i maksymalnej. Praca zarówno pod słońce, jak i pod silne, sztuczne światło, nie stanowi dla Live’a 7s najmniejszego kłopotu. Miłym akcentem jest także dołączona do zestawu, naklejona już na wyświetlacz, folia ochronna. Zawsze to parę groszy w kieszeni. Zagęszczenie pikseli na cal także jest odpowiednie. Patrzałem, patrzałem i postrzępionych czcionek w zasadzie nie da się zauważyć.
Podsumowując, jest to kolejny moduł tego smartfona, który sugeruje, że Kruger&Matz Live 7s, to najmocniejszy zawodnik w portfolio marki. Pozostaje mieć nadzieję, że firma zdecyduje się wprowadzić aktualizację, która pozwoli wyłączyć notcha. Dość szybko nauczyłem się go ignorować, jednak ze względów typowo estetycznych, chciałbym móc go ukryć na stałe. Podsumowując, jest naprawdę bardzo dobrze. Ekran w Kruger&Matz Live 7s, bez dwóch zdań, broni się.
System operacyjny
Urządzenie pracuje na Androidzie 8.1 Oreo, który został lekko zmodyfikowany przez autorską nakładkę producenta. Jest to oprogramowanie lekkie, które nie przynosi setek kolejnych możliwości czy trybów. Mówiąc szczerze, bliżej mu raczej do określenia go mianem skórki, która w gratisie daje kilka aplikacji zbliżonych w swojej popularności do DuraSpeed. Cieszy, że producent nie zaśmieca urządzenia i nie instaluje na nim (zbyt) wielu zbędnych aplikacji firm trzecich.
Zdziwiło mnie natomiast to, że urządzenie cały czas pracowało na lipcowych zabezpieczeniach. Dla wielu z Was nie będzie to miało większego znaczenia, ale naprawdę, w 2018 roku polityka wydawania łatek bezpieczeństwa stała się dla wielu osób dość ważna. Byłoby miło, gdyby producent zdołał ogarnąć ten temat i zaczął aktualizować urządzenie. Jakby nie patrzeć, mamy już grudzień, więc od lipca trochę się tych łatek bezpieczeństwa nazbierało.
Sercem konstrukcji jest układ od MediaTeka. Precyzując, jest to procesor oznaczony jako MT6763 z grafiką Mali G-71 MP2. Specyfikację techniczną zamykają nam 4 GB pamięci RAM i 64 GB pamięci wbudowanej, którą możemy poszerzyć o dalsze 128 GB dzięki slotowi na kartę microSD. Dobre wrażenie potęguje też dualSIM pracujący w trybie standby. Podejrzewam, że wielu z Was zdoła docenić ten element specyfikacji technicznej. Zwłaszcza, jeśli na przykład z racji wykonywanego zawodu, chcecie zawsze być dostępni, a nie koniecznie pasuje Wam tachanie ze sobą dwóch telefonów.
Czy tego typu urządzenie może działać płynnie i w miarę wydajnie? Naturalnie. Warto jednak odpowiedzieć nieco na przekór, że Live 7s nie tylko może tak działać, ale po prostu to robi. Nie natrafiłem na jakieś spowolnienia w działaniu oprogramowania, a telefon dobrze radził sobie też z trzymaniem aplikacji w pamięci RAM. Tak się fajnie złożyło, że podczas testów tego smartfona przygotowywałem też publikację o tym, jakie urządzenie pozwoli na płynną rozgrywkę w PUBG Mobile. Byłoby grzechem nie sprawdzić, jak Kruger&Matz Live 7s poradzi sobie w tej roli. Poradził sobie dobrze. Komfortowa rozgrywka była w pełni możliwa. Pozwala mi to dość jednoznacznie pochwalić producenta za spasowanie oprogramowania z hardwarem. Nie powinniście mieć większych podstaw do narzekań, jest naprawdę dobrze.
Skaner linii papilarnych
Producent zdecydował się ulokować moduł na tylnej ścianie konstrukcji. Cieszy, że lokalizacja jest po prostu świetna. W zasadzie nie można w niego nie trafić, gdyż znajduje się on niemal idealnie pod palcem. Nie wiem, czy taki był zamysł, ale wyszło kapitalnie. Moduł jest naturalnie wklęsły, co jeszcze bardziej ułatwia sprawę. Za sprawą zmieniającej się, jesienno-zimowej aury, testowałem ten moduł chyba w każdych możliwych warunkach. I wiecie co? Dawał radę ;)
Co do jego szybkości… cóż, po raz kolejny wypada mi użyć słowa „dobry”. Miałem przyjemność pracować na skanerach, które działają szybciej, jednak spokojnie jestem w stanie wskazać wiele urządzeń, które na tle Live’a 7s wypadają po prostu gorzej. Patrząc na cenę, specyfikację produktu oraz cykl wydawniczy urządzeń, nie jest źle. Podejrzewam, że dla wielu z Was ten skaner będzie jak najbardziej OK. Ot, taka mocna czwórka w skali ocen szkolnych.
Łączność
Mamy pełnego dualSIM-a w standby, jest slot na kartę SD, dobra łączność z siecią oraz szybkie łapanie fix’a dla GPS. Nie powiem też złego słowa na łączność WiFi, wliczając w to jakość trzymania sygnału. Zatem, czego mogłoby tutaj brakować? No niestety, zabrakło modułu NFC. To duża strata, która w pewnym sensie zmniejsza potencjał urządzenia o płatności mobilne. Szkoda, bowiem spodziewałem się nieco innego scenariusza.
Naturalnie, można wskazać kilka innych smartfonów w podobnej cenie, które tego modułu NFC także nie oferują, jednak umówmy się, od kwoty oscylującej około 1000 złotych, NFC staje się czymś powszechnym, standardowym. Muszę więc skarcić firmę z Polski za to, że nie zdecydowała się wdrożyć tej technologii. Pozostałe moduły są i działają dobrze, ale brak NFC jakoś tak trudno mi odżałować. Tym bardziej, że właśnie ten moduł mógł być tym, który zrobiłby różnicę i przeważył szalę. No, ale trudno. Może w Live 8 płatności zbliżeniowe będą na wyciągnięcie smartfona.
Bateria
Mamy tutaj ogniwo o pojemności 3300 mAh. W typowym scenariuszu użytkowania taka pojemność pozwalała mi na około 6-7 godzin SoT (screen on time – czas pracy na ekranie). Czasem udawało się zbliżyć do ośmiu godzin, jednak takich dni nie było zbyt wiele. Mimo wszystko, SoT mieści się w szeroko rozumianym dobrym takcie, na pewno nie odstając na tle wielu rywali. Nie będę zdziwiony, jeśli z ładowarką będziecie witać się zwykle raz na dobę, przy dobrych wiatrach może nieco rzadziej.
Pozwolę sobie pochwalić urządzenie za to, że to naprawdę bajecznie trzyma poziom naładowania akumulatora, gdy leży wygaszone, nieużywane. W nocy akumulator średnio topniał o 3-5%, co uznaję za wynik zdecydowanie wart pochwały. Jeśli zamierzacie zrobić sobie parudniową przerwę od smartfona, Live 7s daje sporą nadzieję na to, że po powrocie zobaczycie smartfon gotowy do działania, a nie taki, który od razu zacznie prosić o dostęp do prądu.
Multimedia i aparat
Pisałem już wcześniej, że producent zdecydował się wyciąć w pień port słuchawkowy. Tym samym, dla miłośników słuchania muzyki z wykorzystaniem słuchawek pozostaje przejściówka lub łączność bezprzewodowa. Można z tym żyć, jednak przyznam szczerze, że za nic w świecie nie mogę zrozumieć tej mody na rezygnację z tak sprawdzonego modułu, jak port audio. Szkoda, tym bardziej, że miejsca na obudowie jest naprawdę pod dostatkiem.
Idąc dalej, wypada również odnieść się do głośnika. Jest to moduł pojedynczy, który producent ulokował na dolnej ramie Live’a 7s. Pozornie łatwo zakryć go dłonią. Praktycznie, dzięki rozsądnym gabarytom urządzenia, szybko można sobie wyrobić chwyt, który sprawi, że dźwięk nie będzie stłamszony. To pewnego rodzaju „szczęście w nieszczęściu”. Sam głośnik gra poprawnie, na czwórkę. W ustawieniach można znaleźć tryb podbicia jakości audio, jednak szczerze mówiąc, efekty jego działania są znikome.
No i wreszcie, danie główne. Aparat. I to całkiem niezły. Pewnego rodzaju ciekawostką niech będzie zastosowanie przez producenta matrycy od Sony. Dokładniej, jest to Sony IMX499 dla 16-Mpix modułu głównego. Zestaw matryc głównych zamyka nam 0,3-Mpix moduł, który w zamyśle miał najpewniej odpowiadać za efekt głębi. Co ważne, teoria niemal nie rozminęła się z praktyką, dzięki czemu zdjęcia z efektem bokeh spokojnie są w zasięgu smartfona.
Przypadła mi też do gustu aplikacja aparatu. Mamy tu kilka ciekawych trybów, pośród których większość działa po prostu dobrze, poprawnie. W zasadzie mogę tylko przyczepić się do trybu lustrzanki, która za nic w świecie nie dawała się poskromić. Nie podoba mi się też dość chaotyczne oznakowanie rozdzielczości zdjęć, które sprawia wrażenie, jakby było robione na szybko, na kolanie. Jest to błahostka, jednak te drobne smaczki budują ogólny wydźwięk urządzenia.
W ostatecznym rozrachunku, matryca główna poradziła sobie dobrze, na czwórkę. Czasem nawet na czwórkę z małym plusem. Nie spodziewałem się wiele, a dostałem naprawdę ciekawą konstrukcję, która całkiem ładnie wyciągała kolory, nie przekłamując ich zbytnio. 16-Mpix kamera selfie jest po prostu poprawna. Pozwala na ustrzelenie niezłych zdjęć i to chyba wszystko, co można o niej powiedzieć. Maksymalna rozdzielczość wideo to Full HD. Z oczywistych względów, nie liczcie na wsparcie OIS.
Podsumowanie
Kruger&Matz Live 7s to smartfon jednocześnie prosty i trudny w ocenie. Prosty, bo w wielu scenariuszach użytkowania radzi sobie po prostu bardzo dobrze. Przypadła mi do gustu stylowa, szklana bryła oraz naprawdę dobry, jasny ekran, który pokrywa zdecydowaną większość frontowego panelu. Ku mojemu zdziwieniu, na plus także wypada ocenić aparat główny. Może nie w każdych warunkach, jednak wypada zauważyć, że moduł radzi sobie dobrze w zdecydowanej większości scenariuszy użytkowania.
Idąc dalej, także nie jest źle. System działa płynnie, da się pograć w gry, a zaplecze komunikacyjne – z wyłączeniem NFC, którego tu nie uświadczymy – radzi sobie dobrze. Podejrzewam też, że wiele osób doceni pełen slot na dwie karty SIM oraz całkiem dobrze grający głośnik. Akumulator również pokazuje się z dobrej strony. Jego wydajność może i nie powala, ale urządzenie na pewno nie odstaje. Zwykle powinien wystarczyć na jeden dzień. Może czasem na jeden dzień z hakiem.
Teraz ta trudniejsza część. Mam nieodparte wrażenie, że największym wrogiem smartfona nie jest notch, pojedynczy głośnik, zabezpieczenia z lipca, a nawet procesor od MediaTeka. Obawiam się, że tym, co może zaważyć, jest wycena. W oficjalnej dystrybucji za Live’a 7s trzeba zapłacić 1100 złotych. Nie muszę Was przekonywać, że w tej kwocie wybór ciekawych, a nieraz i lepszych urządzeń jest naprawdę spory, prawda?
Nie chcę wymieniać tu konkretnych smartfonów, ale naprawdę, można wręcz przebierać w ofertach. I w tym miejscu, niejako na zakończenie, musimy sobie zdać sprawę z tego, że wiele osób nie wie, że jest taka firma z Polski, jak Kruger&Matz i najpewniej wybierze urządzenia sygnowane logo globalnych korporacji. W sytuacji naszego rodzimego producenta, powalczyłbym nieco bardziej ceną.
Smartfon ma wielkie szanse ku temu, żeby wpisać się w trend udanych konstrukcji, jeśli tylko jego cena spadnie o jakieś dwieście złotych. Mam nadzieję, że producent nie prześpi tej szansy, bowiem Live 7s, to konstrukcja, którą spokojnie mogę określić jako dobrą i całkiem udaną.