W życiu każdego rodzica przychodzi moment, kiedy jego dziecko po raz pierwszy wychodzi samo na plac zabaw. Niepokój temu towarzyszący jest zrozumiały. Jeśli okolica jest mniej bezpieczna niż zwykle albo dziecko ma w głowie więcej siana niż przeciętnie, pomóc może gadżet lokalizujący naszą pociechę i pozwalający jej wezwać pomoc w razie potrzeby. Smartwatch Kruger&Matz SmartKid jest odpowiedzią na takie właśnie zapotrzebowanie.
Zamiast wstępu
Temat urządzeń śledzących dla dziecka budzi pewne kontrowersje. Zbierane przez przeróżne opaski czy smartwatche dane powinny być bowiem zabezpieczane w sposób niebudzący wątpliwości i dostępne wyłącznie dla osób uprawnionych do wglądu w nie. Tymczasem kupując większość takich urządzeń właściwie nie wiemy, czy ich przesył spełnia minimalne wymagania bezpieczeństwa oraz kto i w jakim zakresie przetwarza gromadzone dane. Doprowadziło to w 2017 roku w Niemczech do tymczasowego zakazu sprzedaży większości modeli. W Polsce nic takiego nie miało miejsca, wybór sprzętu jest duży, a świadomość problemu niewielka. Dlatego właśnie zamiast wstępu sygnalizuję, że testując SmartKid od Kruger&Matz nie miałem żadnej możliwości sprawdzenia tej strony medalu i rodzicom, którzy będą czytać tę recenzję, poddaję to pod rozwagę.
Sprzęt
Pudełko, w które zapakowany jest smartwatch, jest dość niepozorne, jeśli chodzi o rozmiar, ale porządnie wykonane i dobrze zabezpiecza zawartość. Nie jest ona zbyt bogata: w środku znajdziemy smartwatch, kabel do ładowania i synchronizacji, symboliczną instrukcję obsługi i dość przydatny mały śrubokręt, który służy do otworzenia tacki na kartę SIM.
Wyświetlacz | 1,44″ |
Panel dotykowy | Tak |
Aplikacja | KrugerMatz SmartKid |
Funkcje zegarka | Rozmowy, gra, WeChat, latarka, aparat, krokomierz, budzik, SOS |
Funkcje aplikacji | Śledzenie GPS, wyznaczenie strefy bezpieczeństwa, kontrola aktywności, zarządzanie funkcjami zegarka |
Procesor | MTK2503 |
System operacyjny | Linux |
Pamięć | 32 MB + 32 MB |
Sieć | GSM 850, 900, 1800, 1900 MHz |
Lokalizacja | GPS+ LBS |
Mikrofon | Tak |
Głośnik | Tak |
Aparat | 0,3 Mpix |
Gniazdo SIM | Micro SIM |
Stopień ochrony | IP67 |
Kolor | Niebieski |
Pojemność baterii | 400 mAh |
Akcesoria | Kabel USB ładująco-synchronizujący |
Jakość wykonania jest dość przyzwoita, ale nikogo nie powali. Zegarek jest dobrze spasowany, podobnie jak silikonowe paski. Sam plastik jest jednak, cóż, bardzo plastikowy i mógłby wyglądać lepiej. Egzemplarz, który dostałem, miał naklejone szkło ochronne na wyświetlacz – niestety bardzo nierówno („na odczep się”), więc spory kawałek odkleił się i odstaje od wyświetlacza, co widać na zdjęciach. Na plus zaliczyć należy uszczelnienie całości, zgodne z IP67 – po dziecku nie ma co oczekiwać, że będzie uważać na warunki.
SmartKid ma jeden przycisk. Służy on do włączenia zegarka, a jego dłuższe wciśnięcie przez dziecko spowoduje wysłanie wiadomości alarmowej do aplikacji na telefonie rodzica, a po jeszcze dłuższej chwili także połączenie pod zdefiniowany numer. Co ciekawe, nie wyłączymy w ten sposób urządzenia – jedyny sposób to zrobienie tego zdalnie przez opiekuna lub zaczekanie na rozładowanie akumulatora.
SmartKid od strony praktycznej
Zegarek od razu przyciągnął uwagę syna i nie było żadnego problemu, by przekonać go do jego noszenia. Bardzo szybko przekonał się, że fajnie jest móc zadzwonić z zegarka do babci, dziadka lub do mnie i żony – dostępne numery definiuje opiekun w aplikacji, nie ma więc żadnego ryzyka, że zadzwoniłby gdzieś, gdzie byśmy tego nie chcieli. Jakość rozmów jest bardzo przeciętna, ale wystarczająca, by zrozumieć rozmówcę. Podobną atrakcją okazała się wbudowana latarka i możliwość zrobienia sobie selfie.
Nie spotkała się z większym zainteresowaniem możliwość zabawy w odgadywanie czy wyniki dodawania lub odejmowania są prawdziwe czy nie – i jakoś mnie to nie dziwi. Ponieważ żaden z kolegów i koleżanek syna nie ma podobnego urządzenia, nie mieliśmy możliwości wypróbowania sparowania dwóch urządzeń w celu wymiany wiadomości. Możliwości nagradzania i karania przez dodanie lub odjęcie pewnej ilości serduszek na tarczy zegara nie testowaliśmy natomiast z założenia – doprawdy, są lepsze po temu sposoby.
Z punktu widzenia opiekuna najważniejsza jest lokalizacja dziecka i możliwość zadzwonienia do niego. Lokalizacja działa dość poprawnie, choć warto wysłać z aplikacji żądanie aktualizacji – wykorzystany zostanie do tego GPS i uzyskamy dokładną pozycję; w przeciwnym wypadku przy dłuższej nieaktywności zegarek przechodzi na lokalizację na bazie położenia stacji bazowych, co okazało się generować nawet kilkukilometrowe błędy. Dodzwonienie się natomiast sprawiało problemy – ekran przejawiał tendencję do blokowania się i nie reagował na dotyk.
Parę gorzkich słów krytyki
Pomijając zastrzeżenia dotyczące prywatności danych, o których pisałem na początku artykułu, z punktu widzenia rodzica dorastającego właśnie przedszkolaka taki sprzęt jak SmartKid wydaje mi się dobrym pomysłem. Tym ciężej jednak napisać, że firma Lechpol, właściciel marki Kruger&Matz, zrobiła naprawdę wiele, by dobry pomysł zepsuć.
Lokalizacja. Bardzo, ale to bardzo chciałbym wiedzieć, kto wpadł na pomysł, by smartwatch dla dzieci potrafił się porozumiewać tylko w języku angielskim i chińskim (!). Rozumiem, że dzieci zgrabnie domyślają się działania poszczególnych funkcji, jeśli rysunek sugestywnie wskazuje, czego mają się spodziewać, jednakże od produktu tego typu oczekuję poprawnej lokalizacji. Tak po prostu. Syn ma prawie 5,5 roku i całkiem nieźle czyta, ale dotyczy to języka polskiego. Problem dotyczy zresztą nie tylko zegarka, ale także aplikacji, która została przetłumaczona maszynowo lub po prostu niechlujnie. Konia z rzędem temu, kto mi wytłumaczy, co artysta miał na myśli podpisując ikonę lokalizacji na mapie słowem „prąd”. AKTUALIZACJA: ostatnia aktualizacja oprogramowania dla Androida poprawiła sporo w kwestii tłumaczenia. Niestety, użytkownicy iOS dalej są skazani na starą wersję.
Zresztą pobieżne przystosowanie do potrzeb polskiego odbiorcy widoczne jest także w oparciu wiadomości głosowych o chiński komunikator WeChat, w Polsce praktycznie nieużywany.
Ekran. Rozumiem, że mamy do czynienia z urządzeniem tanim. Ale bez przesady. Wyświetlacz jest zbudowany w oparciu o matrycę TN, a jej rozdzielczość, kąty widzenia, kolory i kontrast należą do kategorii, którą określam jednym słowem: tragiczna. Co gorsza, dotyk potrafił całkowicie przestać reagować w chwilach, gdy należało odebrać połączenie telefoniczne – zdarzało się to na tyle często, że na pewno nie było przypadkowe.
Aparat fotograficzny. Tak, to zabawka. Ale nawet zabawka powinna mieć coś lepszego niż oczko 0,3 Mpix, które w idealnych warunkach oświetleniowych produkuje obraz, na którym z trudem można cokolwiek rozpoznać. Póki aparat ma być wyłącznie zabawką, można to od biedy pominąć milczeniem. Tylko że ta sama kamera ma służyć w przypadkach awaryjnych do zdalnego podglądu, gdzie znajduje się dziecko. Niestety, nie widzę, by mogła cokolwiek sensownego pokazać.
Podsumowanie
Nowe produkty ostatnio często trafiają na rynek nie wtedy, gdy są rzeczywiście gotowe, tylko wtedy, gdy zostaną uznane za „wystarczająco dobre”. Niestety, tym razem coś poszło nie tak i mamy, co mamy. Słabe spolszczenie produktu dla dziecka, niechlujnie napisana aplikacja dla opiekunów czy zacinający się ekran dotykowy trudno uznać za drobne problemy. Niestety nie wydaje mi się, by można było liczyć na poprawę działania produktu aktualizacjami. Wprawdzie syn korzysta ze SmartKid w najlepsze, ale mimo to warto się dobrze zastanowić przed zakupem, żeby nie było później rozczarowania.
Cena SmartKid to 229 złotych.