Nie ukrywam, że słuchawki Gear IconX zaintrygowały mnie od chwili, gdy tylko w sieci pojawiły się pierwsze informacje, że Samsung nad takowymi pracuje. Jakiś czas później doczekaliśmy się ich prezentacji (na początku czerwca) oraz polskiej premiery (kilka tygodni później). Tydzień temu w moje ręce trafiły te intrygujące słuchawki bezprzewodowe, niestety, na bardzo krótkie testy. Ale dobre i to. Bo Gear IconX są naprawdę ciekawe i warto poświęcić im nawet krótką chwilę uwagi.
Powerbank w formie etui – świetny, czas pracy – meh
Samsung Gear IconX to prawdziwie bezprzewodowe słuchawki Bluetooth. Są dwie słuchawki, pomiędzy którymi nie ma żadnego kabla – w przeciwieństwie do wielu bluetoothowych urządzeń dostępnych w sprzedaży. Gear IconX dostarczane są klientowi w niewielkim etui, które początkowo może przywieść na myśl mały głośnik. Etui to jest bardzo sprytne, bo – nie dość, że pozwalają na bezpieczny transport słuchawek – to jeszcze je ładuje. Tak, dobrze czytacie, pełni rolę zarówno ochronną (gdy ich nie używamy), jak i funkcję powerbanku – pojemność ogniwa to 315 mAh. Świetne rozwiązanie. I niewielkie – etui ładujące ma wymiary 30,3 x 92 x 35,3 mm i waży 52 g. Pamiętajcie jednak, by bezpośrednio po ładowaniu słuchawek odczekać chwilę, bo… są one wtedy dość mocno nagrzane, przez co możemy podrażnić swoje uszy.
Ale i, niestety, mocno przydatne. Wszystko przez to, że – przez wzgląd na wszystkie czujniki, jakie znajdziemy w tym urządzeniu – czas pracy jest, co tu dużo mówić, marny (a każda słuchawka ma akumulator 47 mAh). Korzystając ze słuchawek podłączonych do telefonu przez Bluetooth, możemy słuchać muzyki przez maksymalnie 1,5 godziny, choć najczęściej wyłączały mi się po godzinie i dwudziestu minutach (gdy dochodzi do 10, a później 5% naładowania, w słuchawce słyszymy odpowiedni komunikat). Gdy zrezygnujemy z bezprzewodowego połączenia ze smartfonem, czas działania słuchawek da się wydłużyć do 3,5 godziny, co niestety również trudno nazwać satysfakcjonującym wynikiem.
Ładowanie słuchawek trwa godzinę i kwadrans, czyli prawie tyle, co jeden cykl życia z podłączonym przez Bluetooth telefonem. Powerbank w formie etui wystarcza na dwukrotne naładowanie słuchawek, gdy on sam odłączony jest od źródła prądu. Co ciekawe, słuchawki można również ładować za pomocą portu microUSB dowolnego smartfona (z takim złączem oczywiście) – w zestawie z Gear IconX znajdziemy specjalną przejściówkę z pełnego USB na microUSB, która pozwala na podpięcie przewodu ładowania słuchawek do smartfona. Muszę przyznać, że rozwiązanie to mocno przypadło mi do gustu. Z drugiej strony – szkoda, że nie ma drugiej przejściówki, na USB C, ale w sumie jest to zrozumiałe – Samsung, wypuszczając na rynek Gear IconX, nie miał w portfolio smartfona z takim złączem.
Obsługa słuchawek i komfort użytkowania
Kilka słów należy Wam się na temat samego mechanizmu działania Gear IconX. Gdy wyjmujemy je z pudełka (etui/powerbanku, jakkolwiek będziemy to nazywać) i wkładamy do uszu, dzięki odpowiednim czujnikom wykrywają, że są na swoim miejscu i dopiero wtedy się włączają. Jeśli mamy je podpięte do smartfona, automatycznie uruchamia się muzyka z domyślnie ustawionego odtwarzacza (może to być Spotify, Google Music, preinstalowany odtwarzacz, etc.). Jeśli natomiast chcemy korzystać z nich bez telefonu (co jest korzystniejsze pod względem czasu ich działania), po włożeniu do uszu usłyszymy utwory, które wcześniej zgraliśmy do pamięci lewej lub prawej słuchawki.
Bo trzeba pamiętać, że każda z nich ma swoją pamięć wewnętrzną (3,5GB, która ma pomieścić 1000 utworów, ale nie więcej – takie jest odgórne ograniczenie; obsługiwane formaty: MP3, M4A, AAC, WAV, WMA). Oznacza to, że do obu możemy wgrać inne utwory. Trzeba jednak pamiętać, że to, z której słuchawki będą odtwarzane, zależy wyłącznie od ustawienia priorytetowej słuchawki w aplikacji Gear Manager. Priorytetowa to ta, za pomocą której chcemy przeprowadzać połączenia telefoniczne. Rozmowy odbywają się w trybie mono; obie słuchawki mają swój mikrofon (a właściwie po dwa), dzięki czemu obie możemy wykorzystać jak normalne słuchawki Bluetooth.
Samo korzystanie ze słuchawek jest bardzo proste i możliwe dzięki panelowi dotykowemu, który znajduje się na froncie każdej z nich. Zasada działania jest prosta i podobna do tej, którą znamy z większych słuchawek koreańskiego koncernu z serii Level:
- stuknij raz: start/pauza muzyki,
- stuknij dwa razy: następny utwór, kontrola połączeń,
- stuknij trzy razy: poprzedni utwór,
- przesuń: kontrola głośności,
- dotknij i przytrzymaj: odczytywanie funkcji (włączanie/wyłączanie treningu, odgłosy otoczenia).
W zestawie ze słuchawkami otrzymujemy trzy pary gumek i skrzydełek (w różnych rozmiarach: S, M i L), których zadaniem jest jak najlepsze dopasowanie ich do kształtu ucha, a co za tym idzie – podwyższenie komfortu ich użytkowania. Słuchawki są bardzo małe (18,9 x 26,4 x 26,0 mm) i lekkie (6,3 g), przez co łatwo przeoczyć, że ktoś ma je w uszach – zwłaszcza, gdy jest to kobieta z długimi włosami. Gear IconX są dość wygodne, choć nie wyobrażam sobie używania ich przez dłuższy czas non stop niż te 1,5 godziny, które pracują na pojedynczym ładowaniu. Po tym czasie, ja przynajmniej, zaczynałam odczuwać, że te słuchawki faktycznie mam w uszach – wcześniej, mogłam o nich zapomnieć. Co najważniejsze jednak, niezależnie od tego, czy siedzimy, chodzimy, skaczemy czy biegamy, słuchawki są świetnie osadzone w uchu. Nigdy nie zdarzyła mi się sytuacja, by któraś z nich wypadła lub zamierzała to zrobić.
Jakość dźwięku jest mi trudno określić, bo audiofilem zdecydowanie nie jestem. Potrafię jednak odróżnić dobrą jakość od złej. I muszę przyznać, że Gear IconX trudno zaliczyć do urządzeń z pierwszej lub drugiej grupy – jakość dźwięku jest po prostu OK, ale bez rewelacji (lepsza słuchając muzyki bezpośrednio ze słuchawki niż przy podłączeniu z telefonem przez Bluetooth). Dźwięk jest czysty, ale to raczej nikogo nie powinno zaskoczyć – podobnie jak brak basu. Mimo wszystko miałam już do czynienia z lepszymi słuchawkami bezprzewodowymi pod tym względem.
Warto jeszcze zwrócić uwagę na dostępny tryb, w którym możemy słyszeć dźwięki z otoczenia. Nie jestem jednak jego fanką. Muzyka jest wtedy mocno zaszumiona, w mojej ocenie przesadnie względem stanu faktycznego.
Oprogramowanie potrzebne do pracy Gear IconX
Aby zaktualizować oprogramowanie słuchawek, należy skorzystać z desktopowego Gear IconX PC Manager. Aby korzystać z nich w połączeniu z telefonem, potrzebna jest aplikacja Samsung Gear oraz, jeśli korzystamy ze smartfona innego niż Samsung, druga: Gear IconX Plugin. Do tego, jeśli chcemy korzystać z treningów przy wykorzystaniu tych słuchawek, przyda się S Health, by monitorować aktywność.
Najważniejszy jest fakt, że Gear IconX można sparować z urządzeniami nie tylko od Samsunga, ale również pozostałych producentów. Słuchawki są kompatybilne ze smartfonami działającymi pod kontrolą Androida w wersji 4.4 KitKat, mającymi co najmniej 1,5GB RAM oraz obsługującymi Bluetooth (słuchawki mają standard 4.1.). Co ciekawe, można je podłączyć również do urządzeń z iOS, ale służą wtedy wyłącznie do odtwarzania muzyki – nic więcej.
Dzięki temu, że Gear IconX wyposażone są w pulsometr i akcelerometr, z powodzeniem można je wykorzystać na treningach z aplikacją S Health – tego jednak, przyznaję, nie testowałam (stąd też ten tekst nie jest pełną recenzją urządzenia!). Trening możemy przeprowadzić nawet bez telefonu – wystarczy uruchomić go za pomocą dłuższego przytrzymania dominującej słuchawki. Gear IconX rejestruje przebyty dystans, czas trwania treningu, prędkość, spalone kalorie oraz informacje na temat pulsu. Niestety, nie udało mi się odpalić pulsometru w słuchawkach – domyślam się, że to za sprawą urządzenia demo. Nie bez znaczenia podczas treningu z pewnością jest też fakt, że słuchawki są odporne na zachlapania – są pokryte powłoką P2i Nano, ale nie w pełni wodoodporne.
Samsung Gear IconX to dla mnie niesamowicie intrygująca ciekawostka, ale… chyba, na ten moment, nic więcej. Do poprawy jest przede wszystkim czas pracy, który aktualnie raczej zniechęca do korzystania z tych słuchawek (zwłaszcza osoby lubiące dużo biegać) niż zachęca. Podobnie jest też z ceną, choć ją można próbować zrozumieć tłumacząc, że przecież za innowacje trzeba płacić. Ale aż tyle? Wydaje mi się, że 899 złotych za ten gadżet to kwota nie do przeskoczenia. Zwłaszcza, że zapaleni biegacze preferują korzystanie z pasków z pulsometrem lub wyspecjalizowanych zegarków, by kontrolować swoje tętno, a pozostałe funkcje zapewniają im konkurencyjne słuchawki Bluetooth (np. Sony WS410 z MP3).
Nie sądzę, że Gear IconX to nieciekawy produkt – wprost przeciwnie, to świetny gadżet, wyprzedzający swoje czasy. Ale czekam na jego drugą generację – jestem ciekawa czy w ogóle pojawi się na rynku, a jeśli tak, to co zostanie zmienione i ulepszone. Pamiętajmy też, że na rynku dostępne są inne słuchawki tego typu – Bragi Dash, aczkolwiek jeszcze droższe – w Stanach kosztują 299 dolarów (a Gear IconX – 199 dolarów).
Słuchawki Samsung Gear IconX dostępne są w trzech wersjach kolorystycznych: białej, niebieskiej i czarnej. W pudełku znajdziemy słuchawki, etui ładujące, nakładki douszne w trzech rozmiarach i skrzydełka (S, M i L), kabel USB oraz przejściówkę z pełnego USB na microUSB.
Może są wśród Was użytkownicy Gear IconX i mogą się podzielić własną opinią na ich temat? Dajcie znać w komentarzach!
Słuchawki testowałam dzięki kieleckiemu oddziałowi Samsung Brand Store – dzięki! :)