Krótki test inteligentnej wagi Koogeek S1

Jeśli żyliście w przekonaniu, że wagi łazienkowe to nudny temat, byliście w mocnym błędzie. Dziś postaram się Wam to pokazać na przykładzie wagi Koogeek S1, którą użytkuję od ponad trzech miesięcy.

Przydługi wstęp ;)

Patrząc na moje ostatnie poczynania możecie odnieść wrażenie, że upodobałam sobie testowanie wag łazienkowych. Albo że jestem na diecie. Albo, po prostu, że chcę monitorować masę swojego ciała, która zmienia się zależnie od tego, czy siedzę posłusznie na miejscu i w miarę przestrzegam tego, co podpowiada mi rozum, czy jeżdżę po świecie (no dobra, Europie), korzystając z lotów typowo #cebuladeal, na których nie ograniczam się pod względem pochłanianych kalorii. Jakikolwiek byłby stan Waszej przyjaźni lub nienawiści z dietą, warto od czasu do czasu wskoczyć na wagę i sprawdzić ile przybyło/ubyło od ostatniego ważenia. A że wagi już dawno przestały być wyłącznie łazienkowym sprzętem, a stały się gadżetem elektronicznym, na łamach Tabletowo również znajduje się dla nich miejsce.

W sierpniu testowałam dla Was wagę Xiaomi Smart Scale, którą okrzyknęłam mianem najładniejszej wagi łazienkowej, jaką kiedykolwiek miałam. Po testach kolejnej inteligentnej wagi, tym razem Koogeek S1, podtrzymuję swoją opinię w tym temacie. S1 również do brzydkich wcale nie należy, ale jednak czegoś, mimo wszystko, jej brakuje. Zresztą, zobaczcie sami:

Smart Scale od Xiaomi wydaje się być bardziej regularnym kwadratem z zaokrąglonymi jedynie rogami. Tutaj natomiast, w Koogeek S1, krawędzie są dużo bardziej obłe, przez co obie wagi wyglądają zupełnie inaczej od siebie. Do tego dochodzi fakt, że Smart Scale ma regularny, szklany front, niczym niezakłócony (poza logiem Xiaomi), natomiast w Koogeek górny panel (wykonany z hartowanego szkła) podzielono na kilka stref, co według mnie wcale nie wygląda najlepiej.

W górnej części mamy wyświetlacz diodowy, który w kolorze niebieskim informuje nas o aktualnej wadze (w różnych jednostkach, w zależności od tego, jaki są ustawione: kilogramy czy funty) oraz stanie połączenia z WiFi i Bluetooth. Pod spodem natomiast, od drugiej strony wagi, znajdziemy miejsce na cztery baterie AA (popularnie zwane „paluszkami”) oraz przycisk, który uruchamia Bluetooth w wadze, dzięki czemu jest ona widoczna dla znajdujących się w pobliżu smartfonów.

Aplikacja i działanie

Z Koogeek S1 można korzystać na dwa sposoby – jak ze zwykłej wagi (tak! po prostu waży i wyświetla masę naszego ciała!) lub w połączeniu ze smartfonem. W drugim przypadku potrzebna jest dedykowana aplikacja o (wcale nie) zaskakującej nazwie Koogeek. Po jej pobraniu następuje krótki i szybki proces parowania wagi ze smartfonem, po czym od razu można rozpocząć korzystanie z wagi.

Za każdym razem, gdy wchodzimy na wagę mając otwartą aplikację na smartfonie, na jednej z ikon pojawia się zielony znak, informujący, że trwa proces ważenia. Po jego zakończeniu, gdy na wadze licznik przestaje migać, na ekranie telefonu wyświetlają się wyniki pomiaru. I tu dochodzimy do najważniejszej rzeczy: Koogeek S1 to urządzenie, które nie tylko informuje nas o masie naszego ciała. Mierzy również i wyświetla nam takie dane, jak masa tłuszczu, masa mięśniowa, nawodnienie, wartość BMI i BMR (oblicza nasze zapotrzebowanie kalorii dziennie).

No, to tyle teorii. W rzeczywistości bowiem masa mierzona jest zawsze, natomiast pozostałe wartości – niekoniecznie. Zupełnie nie wiem od czego to zależy, ale raz po zważeniu w aplikacji mam dostępne wszystkie dane, które wypisałam wyżej, a innym razem – wyłącznie samą wagę. Wydaje mi się, że działa to po prostu losowo. Czyli zdecydowanie nie tak, jak powinno.

Sama aplikacja dostępna jest na dwa systemy – Androida i iOS. Jak się pewnie domyślacie, nie obsługuje języka polskiego. Ale spokojnie, jest angielski, w dodatku bez żadnych niepotrzebnych w tym przypadku chińskich krzaczków. Program jest bardzo prosty w obsłudze, zdecydowanie nie można o nim powiedzieć, że jest jakoś nadzwyczaj rozbudowany. W końcu to tylko waga – aż lub tylko waga – inteligentna.

Na tyle inteligentna, że rozpoznaje aż do 16 różnych użytkowników korzystających z niej. I choć nie miałam aż tylu osób pod ręką, by sprawdzić działanie tej funkcji, pomiary wagi trzech różnych osób bez problemu ogarnęła i odróżniła od siebie – bez żadnej ingerencji z mojej strony.

Pomiary automatycznie synchronizują się przez WiFi lub Bluetooth, ale wyłącznie, jeśli w pobliżu znajduje się smartfon, w którym mamy zainstalowaną aplikację Koogeek. Z moich testów wynika, że waga nie ma swojej pamięci i nie przechowuje nigdzie wyników pomiarów, które robione są, gdy telefon jest np. wyłączony. Prosty przykład: aplikację miałam zainstalowaną na testowym smartfonie, którego odesłałam do producenta. Na kolejnym jej nie instalowałam, ale co jakiś czas się ważyłam. Po ponownym zainstalowaniu programu miałam dostęp do archiwalnych pomiarów, ale bez tych, które wykonywałam w międzyczasie. Szkoda.

Dokładność samych pomiarów nie pozostawia wiele do życzenia. W porównaniu do Smart Scale i zwykłej wagi, myli się średnio +/- 0,1-0,2 kg.

Podsumowanie

Gdyby nie to, że waga nie zawsze wykorzystuje wszystkie swoje potencjalne możliwości (pomiar nie tylko masy ciała, ale również składowych, o których pisałam w tekście), Koogeek S1 mogłabym Wam polecić. A tak… mamy urządzenie, które nie do końca (bo nie zawsze) spełnia założone funkcje. Wag inteligentnych na rynku dostępnych jest całkiem sporo, dzięki czemu – na szczęście – nie jesteśmy ograniczeni do jednego wyboru. Dajcie znać czy korzystacie z wag inteligentnych, a jeśli tak – z jakich konkretnie.

Wspomnę jeszcze tylko, że testowana waga przeznaczona jest dla osób ważących do 150 kilogramów. Samo urządzenie waży niecałe 2 kilogramy, a jego wymiary to 31,5 x 31,5 x 2,9 cm.

W momencie publikacji tego materiału, Koogeek S1 kosztuje 60 dolarów.

Wagę Koogeek S1 do testów dostarczył sklep TomTop.com.