Czasami, żeby pójść do przodu, należy zostawić za sobą przeszłość. Z pewnością taka myśl towarzyszyła Electronic Arts, kiedy myślano o następcy Origin – EA App.
Cyfrowa dystrybucja EA – krótka historia
Choć wydaje nam się, że Origin był pierwszą platformą dystrybucji cyfrowej od Electronic Arts, to nie jest to prawda. Z pewnością wynika to z tego, że był z nami najdłużej, bo przez 11 lat, od 2011 roku. Wcześniej EA eksperymentowało z różnymi nazwami od 2005 roku – EA Downloader, EA Link czy EA Download Manager podłożyły podwaliny pod coś, co dzisiaj nazywamy Origin.
Choć platforma pozostawała (i pozostaje) w cieniu największego gracza, czyli Steama, oraz doświadczyła kilku małych skandali (chociażby niespodziewana ekskluzywność drugiego Crysisa), to dla fanów cyfrowego grania z pewnością była to jedna z pierwszych aplikacji instalowanych na świeżym systemie.
Nadszedł jednak czas na zmiany. Electronic Arts postawiło na nazwy, które będą bardziej kojarzyć się z firmą. Najpierw subskrypcje gier, zwane Origin Access i Origin Access Premier, zostały zamienione w EA Play oraz EA Play Pro. Dwa lata temu EA ogłosiło, że platforma dystrybucji cyfrowej Origin zostanie zamknięta, a w jej miejsce domyślną platformą będzie EA Desktop. Dziś wiemy już, że pełna, oficjalna nazwa nowej aplikacji to EA App oraz że właśnie zakończyła się jej faza testów beta i wkrótce zastąpi ona usługę, którą EA dopieszczało przez ostatnie 11 lat.
EA App > Origin
Zmiany? Wyłącznie na plus. Klient został odchudzony, a jego działanie przyspieszone. Ponadto szata graficzna o wiele lepiej przystaje do współczesnych czasów i powinna być o wiele czytelniejsza dla typowego gracza. W aplikacji mamy również dostęp do różnych pożytecznych funkcji, takich jak automatyczne pobieranie gier i aktualizacji czy opcja łączenia list znajomych ze Steama, Xboxa i PlayStation.
Sama migracja nie powinna być dla Was problemem. EA obiecuje, że jak tylko otrzymacie zaproszenie, wszystkie Wasze gry, w tym te obecne na dysku, zostaną przeniesione do aplikacji. Nie powinniście się też martwić ani zapisami lokalnymi, ani tymi z chmury – wszystko ma przebiegać bez najmniejszych kłopotów.
Jest jednak pewna grupa, która na razie będzie musiała obejść się smakiem. Są to gracze korzystający z Maców, choć wierzę, że i ci grający na jabłuszku prędzej czy później trafią pod skrzydła EA App.