Rok 2007. Steve Jobs wychodzi na scenę i prezentuje pierwszego iPhone’a. Urządzenie jest duże, grube, potwornie drogie i ma strasznie słabą baterię w porównaniu z ówczesnymi konkurentami.
Nie przeszkodziło to jednak Apple’owi w zrewolucjonizowaniu rynku urządzeń mobilnych i osiągnięciu ogromnego sukcesu komercyjnego. Co było przyczyną tego sukcesu? Patrząc z perspektywy, powiedziałbym, że nie chodziło o poszczególne elementy, a o zmianę paradygmatu, o której pisał Thomas Kuhn w The Structure of Scientific Revolutions.
iPhone był rewolucją pod wieloma względami. Po raz pierwszy, sprowadził „prawdziwy” Internet do naszej kieszeni. Mobilne safari wyświetlało pełne wersje stron, tak jak nasze desktopowe przeglądarki. To ogromny krok w przód, w porównaniu z rozwiązaniami typu WAP czy wersjami mobilnymi, po których trzeba było nawigować przyciskami fizycznymi. Drugi przełom to (wielo)dotykowy ekran. Oczywiście to nie Apple wymyśliło owo rozwiązanie. Nie było nawet pierwsze. Jednak to właśnie ta firma zrobiła to po raz pierwszy DOBRZE. Model nie potrzebował do obsługi rysika, a pojemnościowy ekran działał płynnie i intuicyjnie, a obsługa gestów typu „uszczypnij, aby powiększyć” czy przewijanie zostały znakomicie odebrane przez użytkowników. Z tą zmianą wiąże się też pozbycie fizycznej klawiatury. Początkowo klawiatura ekranowa wydawała się dziwna, ale po 7 latach mało kto wyobraża sobie powrót do przycisków mechanicznych. Zabierają one tylko miejsce na przednim panelu i nie są (według opinii większości) tak wygodne. Być może to kwestia przyzwyczajenia, ale dzisiaj trudno nam myśleć o innym sposobie interakcji.
Android, a potem również Windows, poszedł śladem Apple i od kilku lat rozwijamy się już tylko drobnymi kroczkami, iteracyjnie. iPad, mimo wielkiego sukcesu, to tak naprawdę tylko rozciągnięty iPhone. Nie można tego urządzenia nazwać przełomem, choć niewątpliwie stworzyło ono nowy segment urządzeń na rynku. Trudno mi nazwać przełomem również rozwiązania hybrydowe znane ze sprzętów z Windowsem, ale też Androidem. Wykorzystują one istniejące rozwiązania oraz systemy operacyjne i dostosowują je do nowych form i nowego rodzaju sprzętu. Windows dodał tryb Modern i ekran startowy, co stworzyło połączenie ciekawe dla jednych i schizofreniczne dla drugich. Android z kolei wprowadził wsparcie dla myszek i klawiatur, ale na każdym kroku widać, że system ten przeznaczony jest do obsługi dotykowej, a interakcja z nim przy użyciu peryferiów jest drogą przez mękę. Nie tak tworzymy urządzenia kultowe.
Czy możemy oczekiwać zmiany i innowacji na miarę iPhone’a? Od czasu jego premiery, zmiany są jedynie kosmetyczne. Pakujemy do urządzeń lepsze procesory, więcej pamięci, lepsze i większe ekrany, więcej megapikseli, drobne dodatkowe funkcje i właściwości (wodoszczelność, czytniki linii papilarnych, itd…). I to właściwie tyle innowacji. Niektóre firmy próbują zbaczać z głównego nurtu, czego przykładem jest choćby BlackBerry z nowym smartfonem Passport. Kwadratowy dotykowy ekran i fizyczna klawiatura qwerty z obsługą gestów. Niewątpliwie coś nowego, powiew świeżości. Bardziej jednak ciekawostka niż przełom. Wszystko to już było.
Wiele osób pokłada nadzieję w tak zwanych „wearables”, czyli inteligentnej odzieży i akcesoriach. Jeśli ma być to przednia kieszeń, 6 cali przekątnej ekranu staje się powoli górną granicą. Choć dla niektórych już 5 cali to wartość maksymalna dla przekątnej ekranu smartfona trzymanego w kieszeni. Wszystko zależy oczywiście od realnych zewnętrznych wymiarów fizycznych wybranego urządzenia, ale doskonale rozumiecie o co mi chodzi. Pogoń za większym ekranem jest zrozumiała, ale nadal potrzebujemy nie tylko urządzenia mobilnego do Internetu, ale też telefonu, który będzie zawsze pod ręką.
Ta sytuacja może sprawić, że inteligentne zegarki (spisywane przez niektórych na straty) zaczną być obowiązkowym akcesorium. Dlaczego? Para: zegarek z możliwością dzwonienia (z kartą SIM) oraz fablet czy nawet duży tablet w torbie albo plecaku może być kuszącym rozwiązaniem dla wielu osób. Zachowujemy możliwość dzwonienia, nie rezygnując z większego ekranu i nie dublując urządzeń. Rozwiązanie takie nie jest idealne dla każdego, ale moim zdaniem może znaleźć wielu fanów. Wiele będzie zależeć od tego, jak przyjęty zostanie Apple Watch, czyli pierwsze dziecko Tima Cooka. Uczucia wielu osób przychylnych Apple są mieszane.
Względny sukces rynkowy jest raczej pewny, ale nic nie wskazuje na to, żeby był to sukces na miarę iPhone’a. Największym problemem Watcha jest pełna zależność od tego drugiego. A nie tego oczekujemy od urządzeń mobilnych. Ma on jednak jedną podstawową przewagę nad rozwiązaniami znanymi z Android Wear czy Tizena. Nie próbuje przenosić systemu operacyjnego ze smartfonów na zegarki. Obsługa dotykiem i pomniejszony interfejs to nie jest najlepsze rozwiązanie dla użytkownika. Apple jak zwykle poszło swoją drogą i stworzyło coś nowego. Problem jednak w tym, że wielu obserwatorów wskazuje, że obsługa Watcha jest zbyt złożona – za dużo tam gestów i ukrytych funkcji. Nie tak zaczynał iPhone, który był dziecinnie prosty i naturalny w obsłudze.
Czy właśnie w tym tkwi nadzieja dla mniejszych tabletów, które obecnie wypierane są przez duże smartfony? Niewykluczone. Żeby tak się stało, inteligentne zegarki czy opaski muszą stać się dużo doskonalsze. Lepsza bateria, większa uniwersalność i autonomiczność. Ale mają na to czas – pierwszy iPhone był bardzo niedoskonały i dopiero 3 czy 4 generacja stała się urządzeniem kompletnym.