Jeżeli wszystko będzie szło zgodnie z planem, Kia EV9 będzie czwartym elektrycznym autem oferowanym w Europie przez południowokoreańską markę i pierwszym w segmencie SUV-ów.
Kia EV9 z wymiarami, ale bez zdjęć
Po Lotusie Eletra, który raczej nie celuje w kieszeń przeciętnego Polaka, czas coś na bardziej przystępnego cenowo. Kia ogłosiła że ich elektryczny SUV, EV9 pojawi się w Europie w 2023. Firma nie pochwaliła się ani przybliżonym miesiącem debiutu, ani kwartałem, w którym możemy spodziewać się nowego projektu, a jest na co czekać.
Niestety, to nie będzie do końca to, co widzicie powyżej. Marka nie zaprezentowała jeszcze oficjalnego wyglądu modelu EV9, korzysta więc jeszcze z zaprezentowanej w listopadzie wersji koncepcyjnej, choć możliwe, że bryła nie przejdzie drastycznych zmian. Najbardziej kontrowersyjne elementy – koła, przednia maska czy wnętrze z pewnością ulegną zmianie, ale ogólne wrażenie może pozostać w miarę futurystyczne, zupełnie jak w modelu EV6.
Zamiast tego poznaliśmy oficjalne wymiary wersji produkcyjnej – 493 cm długości, 205 cm szerokości, 179 cm wysokości i rozstaw osi wynoszący 310 cm to liczby większe od największego obecnie SUV-a w „tradycyjnej” gamie – modelu Sorento. Tym samym Kia EV9 w przyszłym roku przejmie pałeczkę „najpotężniejszego auta w gamie”, przynajmniej rozmiarowo.
Oprócz wymiarów, w informacji prasowej firmy znalazło się też nieco miejsca na opis technologii. Po modelu koncepcyjnym produkcyjna wersja EV9 przejmie dostępny panel słoneczny na masce, która posłuży za wydłużenie zasięgu pojazdu pomiędzy kolejnymi wizytami na stacji ładowania. Zgodnie z nowym trendem, w krajach w których jest to legalne, możliwa będzie sprzedaż pojazdu z kamerami zamiast tradycyjnych lusterek bocznych.
Co jeszcze nas czeka w Kii EV9? Debiut technologii jazdy autonomicznej AutoMode, usługa „feature-on-demand” z dodatkowym wyposażeniem możliwym do odblokowania po zakupie auta, prawdopodobny zasięg ok. 540 kilometrów i start od 0 do 100 km/h w pięć sekund. Możliwe że czeka nas nowy elektryczny hit od Koreańczyków. Choć przyznam szczerze, nadal po cichu najbardziej czekam na Kię Stinger w „elektryku”.