To nie takie proste – wbić się na rynek urządzeń mobilnych. Wystarczy zapytać Microsoftu. Podczas gdy Google i Apple świętują sukcesy, pole bitwy systemów operacyjnych pełne jest trupów, takich jak Palm OS, Web OS, Symbian, Bada czy Firefox OS. Biorąc pod uwagę okoliczności, w których ciężko jest utrzymać się w mobilnym siodle, tym bardziej zaskakuje premiera nowego smartfonu od firmy Jolla.
Wielu jeszcze ma w pamięci niewypał, jakim była próba sfinansowania produkcji tabletu od Jolli. To znaczy, zbiórka funduszy się udała, produkcja już nie bardzo. Finowie ogłosili jednak ukazanie się ich drugiego smartfona z systemem Sailfish – Jolla C. Nie jest to jednak urządzenie dla mas. Nie dość, że mogli go zamówić tylko uczestnicy programu Sailfish Community Device, to urządzenie zostało wyprodukowane jedynie w liczbie 1000 sztuk. Piszę w czasie przeszłym, bo firma otrzymała już 1000 zgłoszeń, więc..
Czy jest czego żałować? 5-calowy wyświetlacz IPS o rozdzielczości 1280×720 pikseli, cztrerordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 212, 2 GB pamięci RAM i 16 GB pamięci wewnętrznej z możliwością rozszerzenia przy pomocy karty SD do 32 GB. Czyli podzespoły dość biedne. Dodatkowo 8-megapikselowy aparat z tyłu z autofokusem i lampą LED, i 2-megapikselowy aparat przedni. Smartfon zasila bateria o pojemności 2500 mAh, a z internetem łączy się przy pomocy LTE. Całość pracuje pod kontrolą systemu operacyjnego Sailfish 2.0, który obsługuje również aplikacje na Androida. Sprzęt kosztował 169 euro (jakieś 750 zł).
Osoby, które zamówiły Jolla C, powinny otrzymać urządzenia w lipcu tego roku. Ewidentnie Jolla nie zrobiła tego smartfona dla pieniędzy – 1000 sztuk to za mało, żeby wpłynąć istotny sposób na finanse firmy. Teoretycznie, przeznaczając słuchawkę praktycznie tylko dla deweloperów, zamknęła sobie drogę do zarobienia większej ilości pieniędzy – ale czy na pewno? Kupilibyście smartfon z systemem, który jest na wymarciu? Chyba znam odpowiedź.
źródło: androidauthority.com, jolla.com