Każdy człowiek jest od czegoś uzależniony, ale nie każdy nałóg niesie ze sobą coś destrukcyjnego. Ostatnie lata minęły pod znakiem szybkiego rozpowszechnienia najnowszych nowinek technologicznych, nawet pośród tych mniej zorientowanych w temacie. Łatwo dostępny internet, smartfony, laptopy, pecety, tablety, wearables. Wszystko tak jakby stało się dostępne „na już”, każdy z nas może dotknąć tej pociągającej nowoczesności, i spędzić z nią namiętnie więcej niż jedną chwilę. Jak wiele już to dla nas znaczy?
Nie będę pisał tutaj o destruktywnym wpływie technologii na nasze życie, ponieważ stanowczo się z tym nie zgadzam. W końcu po to się rozwijamy, aby korzystać z nowych odkryć, dopracowanych rozwiązań, które będą ułatwiały nasze życie. Jednak nader ciekawy pozostaje temat jej wpływu na obrazek dnia codziennego. Jak zaczynasz swój dzień? Wiadomo, szybki przegląd wiadomości z portali społecznościowych, odczytanie jeszcze niewyświetlonych wiadomości. Dopiero później przechodzimy w kolejną fazę, typu: śniadanie, kawa, umycie się, ubranie się czy też wyjście do pracy, szkoły, albo na kanapę.
Niektórzy powiedzą, że dotyczy to wyłącznie tylko młodszej części grupy badawczej. Nie sposób się z tym nie zgodzić. Pojawia się tu jednak jedno „ale”: starsi również przekonują się do dobrodziejstw bycia „internetowym ziomem” i sami dołączają do technologicznego nurtu. Pasjonują się każdym tekstem, nie zawsze rozumiejąc prawa, którymi rządzi się internet, aczkolwiek trudno określić, że sieciowe miejsca dysponują w praktyce jakimkolwiek utartym schematem, regulaminem, czy kodeksem. Najwyraźniej uzależnienie i bezgraniczna wiara w internetowe odkrycia dotyczy coraz większego grona. Wiek nie gra wielkiej roli. Większą barierą jest już przywiązanie do pewnych tradycji, niechęć do zmian lub prawdziwe uwielbienie dla wszystkiego, co stare oraz analogowe.
Dzisiaj nie potrafimy już sobie odmówić tej przyjemności, aby sprawdzić, czy ktoś nas przypadkiem nie kocha.
Nie dał serduszka pod naszym zdjęciem.
Nie oznaczył w komentarzu pod bardzo zabawnym postem.
Nie podał dalej naszej głębokiej myśli, wzmocnionej potężnym, ukrytym przesłaniem.
Nie stał się nagle aktywny.
Nie odpisał nam.
Istnieje nawet syndrom FOMO, oznaczający strach przed tym, że coś nas ominie. Na pytanie, czy coś nam dolega, z pewnością odpowiedziałabyś/odpowiedziałbyś, że nie, zerkając przy tym na ekran swojego smartfon. Chyba coś zawibrowało. O, albo właśnie usłyszałem swój dzwonek. Jakież zdziwienie, kiedy w praktyce twój telefon przez cały czas milczał. Zwyczajnie milczał, tak powoli konsumował swoje marne, elektroniczne życie. Czyżby ktoś z Tobą pogrywał?
Rosnącą popularnością cieszą się wszystkie akcje związane ze spędzaniem czasu bez regularnego odświeżania wszystkich możliwych kanałów. Odkładamy nasz smartfon na bok, w zamian coś otrzymujemy. Zadziwiające jest to, że aktualnie mamy często problem z tym, aby porozmawiać i skupić się na słowach, oczach, gestach rozmówcy zamiast poświęcać uwagę kolejnym bajtom, układających się w powtarzalną melodię. Naprawdę jestem ciekaw, jak sytuacja rozwinie się w przyszłych pokoleniach, w którym kierunku rozwiną się technologie. Jak bardzo staną się intymne?
Internet oraz smartfon to nowe narzędzia, pozwalające na szybkie komunikowanie się oraz szybkie pogłębianie naszej wiedzy, nawet tylko powierzchowne. Każda epoka musi mieć swój wyróżnik. My mamy coś wspaniałego, prawdziwy pęd do rozwijania każdej gałęzi nauki, ale jednak nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele czasu potrafi nam odebrać. Czy potrafimy sobie odmówić czasem tej przyjemności – spojrzenia na pięknie świecący wyświetlacz? Jak się rozwinie nasza prawdziwa, głęboka, platoniczna miłość do internetu i smartfonów?