Idą święta. Nie zdziwię się, jeśli wielu z Was z tej okazji zdecyduje się na wymianę smartfona lub zakup takiego prezentu na przykład dla osoby z rodziny. Jeśli założony na tę okazję budżet zamyka się w 1000 złotych, to świetnie się składa, bowiem mam dla Was kilka naprawdę niezłych propozycji.
Motorola One Action
Cena od: 990 złotych
Mowa o urządzeniach z półki średniej, więc obecność Motoroli nie powinna szokować absolutnie nikogo. Firma już od pewnego czasu pokazuje, że w tym segmencie rynku czuje się jak ryba w wodzie. Kolejnym ciekawym smartfonem z logo Moto, który na pewno warto wziąć pod uwagę, jest właśnie Motorola One Action. Cieszy, że firma nie tworzy klonów, a w każdym telefonie stara się dodać jakąś ciekawą nowość. Nie inaczej jest tutaj. Świetną robotę robi dedykowana kamera akcji, która potrafi rejestrować materiał w osi poziomej, gdy urządzenie jest przez Was trzymane w pionie. Świetna sprawa.
Motorola One Action – recenzja smartfona, który potrafi nagrywać pionowo poziome wideo
Producent zdecydował się zastosować ekran IPS o przekątnej 6,3 cala, który pracuje w rozdzielczości Full HD+. Zgodnie ze stopniowo wdrażanym przez Motorolę planem, wyświetlacz wykonano w „kinowym” formacie 21:9. Telefon napędza Exynos 9609 z grafiką Mali G72 MP3. Nie zabrakło 4 GB pamięci RAM i 128 GB na dane użytkownika, które dodatkowo możemy poszerzyć przez slot na kartę microSD. Telefon jest także hybrydowym Dual SIM-em.
Aparat główny to podwójny układ 12 Mpix (f/1.8) + 5 Mpix moduł do głębi. Mamy też wydzieloną kamerę akcji, o której pisałem Wam wcześniej. Ma ona 16 Mpix (Quad Pixel, f/2.2), a na dodatek wspiera obsługę szerokiego kąta, który wynosi 117° (niestety, nie ma trybu robienia zdjęć – nagrywa jedynie wideo). Kamerka selfie ma 12 Mpix i światło f/2.0. Telefon działa pod kontrolą niemal czystego Androida, a akumulator ma pojemność 3500 mAh. To Motorola, więc nie mogło zabraknąć NFC.
Motorola One Action w Media Expert (w cenie wynoszącej 998 złotych)
Honor 20 Lite
Cena od: 950 złotych
Jest to naprawdę ciekawa propozycja, która pod wieloma względami może wydać się być Wam urządzeniem kompletnym. Oczywiście, w założonym na dziś przedziale cenowym. Honor, który jest blisko związany z Huawei, już od jakiegoś czasu udowadnia, że bardzo dobrze odnajduje się w wąskiej niszy. Co ważne, nie mówimy tu o klonie, gdzie różnice między urządzeniami obu firm można policzyć na palcach jednej dłoni. Zresztą, zobaczcie sami.
Świetnie prezentuje się ekran o przekątnej 6,21 cala, który pracuje w rozdzielczości Full HD+. Miałem przyjemność spędzić z tym telefonem trochę czasu i zapewniam Was, że kąty oraz jasność maksymalna są bardzo dobre. Całość napędza Kirin 710, któremu towarzyszą 4 GB pamięci RAM i 128 GB miejsca na dane. Niestety, ale zabrakło miejsca na kartę pamięci microSD, trochę szkoda. Trudno zrozumieć zastosowanie portu ładowania microUSB, ale moduł NFC i hybrydowy Dual SIM pozwalają zapomnieć o tej niedogodności.
Aparat główny to trio 24 Mpix (f/1.8) + 8 Mpix (f/2.4) moduł z szerokim kątem + 2 Mpix w roli matrycy do głębi. Kamerka selfie ma pokaźną rozdzielczość 32 Mpix i światło f/2.0. Melomani na pewno docenią zachowanie portu słuchawkowego audio 3,5 mm. Akumulator zamyka się w pojemności 3400 mAh. Honor 20 Lite debiutował z Androidem 9 Pie i EMUI.
Honor 20 Lite w Media Expert (w cenie wynoszącej 999 złotych)
Xiaomi Mi A3 (4/128)
Cena od: 950 złotych
Xiaomi od pewnego czasu wprowadziło dość ciekawy podział. Lwią część smartfonowego imperium producenta stanowią telefony działające pod kontrolą nakładki MIUI, ale pojawiła się też linia, która jest zgodna z certyfikacją Android One i legitymuje się czystą wersją systemu. Tak w dużym skrócie można określić urządzenia z linii Mi A, gdzie najnowszym urządzeniem jest A-trójka. Producent pod wieloma względami dorzucił do pieca, jednak o NFC wciąż można pomarzyć.
Telefon kusi ekranem wykonanym w technologii Super AMOLED, który ma przekątną 6,01 cala, rozdzielczość HD+ i proporcje 19,5:9. Sercem konstrukcji jest wydajny Snapdragon 665 z grafiką Adreno 610. Do zdecydowanej większości gier, jak znalazł. Mamy tu 4 GB pamięci RAM i 64 lub 128 GB na dane użytkownika. Osobiście polecam wysupłać z portfela 50 złotych więcej i dopłacić do lepiej wyposażonej wersji. Dlaczego? Niech hybrydowy Dual SIM będzie odpowiedzią na to pytanie.
Na papierze ładnie prezentuje się też aparat główny: 48 Mpix (f/1.8, PDAF) + 8 Mpix+ 2 Mpix moduł do głębi zostawia po sobie naprawdę dobre wrażenie. Kamerka selfie ma 32 Mpix i legitymuje się światłem f/2.0. Ucieszy Was zintegrowany z ekranem skaner linii papilarnych, akumulator o pojemności 4030 mAh, który wspiera szybkie ładowanie QC 3.0 oraz oczywiście czysty Android zgodny z certyfikacją Android One. Pozwala to domniemywać, że kolejne aktualizacje systemu będziecie dostawali naprawdę bardzo, bardzo szybko.
Xiaomi Mi A3 w Media Expert (w cenie wynoszącej 999 złotych)
Motorola G7 Power
Cena od: 650 złotych
Zwykle nie umieszczam dwóch urządzeń tego samego producenta w zestawieniu. Czy tego chcę czy nie, dziś mamy ten wyjątkowy odcinek serii, kiedy muszę złamać tę regułę. Padło na urządzenie, które umiejętnie łączy w sobie ciekawy design, rozsądną specyfikację techniczną oraz wybitny wręcz akumulator. I to właśnie pojemność ogniwa oraz świetne czasy na baterii, jakie można wykręcić na tej Motce, przeważyły na tym, że telefon ląduje w dzisiejszym zestawieniu.
Moto G7 Power oferuje 6,2-calowy ekran (IPS), który pracuje w rozdzielczości HD+. Nie obeszło się bez notcha, który na pewno nie dodaje urządzeniu urody, ale w imię imponującej baterii, można z tym żyć. Producent zdecydował się na Snapdragona 632 z grafiką Adreno 506. Całość wieńczą 4 GB pamięci RAM i 64 GB na dane użytkownika. Cieszy, że smartfon oferuje zarówno slot na kartę microSD, jak i wejście na dwie karty SIM. To spory atut. Wielkim nieobecnym – zwłaszcza jak na Motorolę – jest moduł NFC.
W świetle trendów, jakie panowały na rynku już w 2018 roku, dziwi decyzja o pojedynczym module aparatu głównego. Ma on rozdzielczość 12 Mpix i światło f/2.0. Miałem przyjemność spędzić z tą Motką dużo czasu i mogę zapewnić Was o tym, że aparat radzi sobie całkiem dobrze. Kamerka selfie ma 8 Mpix (f/2.2). No i wreszcie, akumulator. 5000 mAh. To naprawdę świetny wynik. Co ważne, Moto G7 Power z wyglądu nie jest rasową cegłą. Producent zdołał schować ten moduł w całkiem smukłej obudowie. Brawo!
Motorola Moto G7 Power w Media Expert (w cenie wynoszącej 999 złotych)
Zestawienie zamykamy średniakiem od Oppo. Firma wciąż buduje swoją pozycję na naszym rynku, efektem czego polityka cenowa producenta jest całkiem atrakcyjna. Warto też pamiętać o tym, że – na przekór niskiej rozpoznawalności w Polsce – nie kupujecie jakiegoś no name’a. Co to, to nie. Oppo to producent, który na rynkach azjatyckich z roku na rok wykręca naprawdę świetne liczby. Oznacza to, że o wsparcie oraz jakość wykonania możecie być spokojni.
Producent zaimplementował w A5 2020 ekran o przekątnej 6,5 cala, który pracuje w rozdzielczości HD+. Zgodnie z rynkowymi trendami, notch ustąpił miejsca subtelnej łezce, która wygląda o wiele lepiej. Telefon pracuje pod kontrolą Snapdragona 665, który pracuje w asyście 3 GB pamięci RAM. Ile miejsca na dane? Całkiem sporo. Precyzując, 64 GB. Miłym akcentem jest też wsparcie dla modułu NFC, który umożliwia realizację płatności zbliżeniowych.
Ciekawie wygląda poczwórny (tak, w tej cenie mamy cztery kamery na tylnej ścianie smartfona) aparat główny. 12 Mpix + 8 Mpix + 2 Mpix + 2 Mpix. Pozwala to domniemywać, że jakość zdjęć – jak na średniaka – będzie zaskakująco dobra. Na froncie, w dyskretnej łezce, znalazła się pojedyncza, 8 Mpix kamerka selfie. Kusi też akumulator o pokaźnej pojemności, która wynosi aż 5000 mAh. Jeśli te wszystkie cechy połączymy ze świetnym, atrakcyjnym dla oka designem, to po prosu nie da się nie zwrócić na A-piątkę uwagi.
Oppo A5 2020 w Media Expert (w cenie wynoszącej 899 złotych)
Ławka rezerwowych (zamiast zakończenia)
Myliłby się każdy, kto stwierdziłby teraz, że to wszystkie ciekawe urządzenia, o jakich można myśleć w kwocie zbliżonej do tysiąca złotych. Oczywiście, jak zawsze w tym segmencie cenowym, wracamy do sklepu lub serwisu, gdzie zdecydujecie się kupić swoje wymarzone urządzenie. Jeśli nie boicie się tych mniej znanych serwisów lub macie zaufanie do ludzi, to spokojnie możecie myśleć o kilku innych telefonach, które w krajowej dystrybucji przekraczają tysiąc złotych.
Szczególną uwagę polecam Wam skierować ku takim konstrukcjom, jak:
Jeśli dobrze poszukacie, zdołacie kupić te smartfony w kwocie, która pozwoli na zmieszczenie się w tysiącu złotych. Pamiętajcie też, że przed nami przedświąteczne promocje. Jeśli czujecie, że urządzenie, które sobie wymarzyliście, może w bliskiej przyszłości spaść z ceny, to najlepszym, co możecie zrobić jest uzbrojenie się w cierpliwość i czekanie. W najgorszym razie wrócicie do punktu wyjścia i kupcie jakiś inny, zapewne równie ciekawy smartfon.
Tak czy inaczej, bardzo cieszy mnie, że 2019 rok dał nam naprawdę wiele sensownych smartfonów, których cena nie wydrenuje Waszych portfeli do cna. Możemy wybierać nie tylko między urządzeniami od Motoroli czy Xiaomi, ale i naprawdę sensownymi konstrukcjami innych firm. Mam wielką nadzieję, że ten trend jeszcze bardziej umocni się w nadchodzącym 2020 roku. Czego i sobie i Wam życzę :)
A Wy jakie urządzenie wybralibyście? I dlaczego właśnie te? Dajcie znać w komentarzach :)