Apple lubi się przedstawiać jako firma dbająca o planetę oraz zorientowana na ekologię. Najnowszy raport ujawnia jednak prawdę o mniej znanych działaniach giganta z Cupertino, która jest dla niego niezbyt korzystna. Być może wychodził z założenia, że „czego oko nie zobaczy, tego sercu nie żal”, niemniej oko właśnie zobaczyło.
Apple jest „eko”, ale mogłoby być bardziej
Od jakiegoś czasu trwa trend, w ramach którego różne firmy starają się być bardziej eko. Czy to za sprawą planów całkowitego zredukowania emisji dwutlenku węgla do 2039 roku, których autorem w tym wypadku jest grupa Jaguar Land Rover, czy też odejścia od produkcji z konkretnych materiałów. Tutaj przykładem niechaj będzie zrezygnowanie ze skórzanych etui do iPhone’ów na rzecz bardziej ekologicznego materiału FineWoven, który taki bardzo eko do końca nie jest.
Jak zresztą inne praktyki, którymi firma zdecydowanie nie chce się chwalić, a które ujawnił nowy raport. I całkiem słusznie, bo jak się zaraz sami przekonacie, naprawdę nie ma czym. Zacznijmy może od tego, że firma zdecydowała się „zatrudnić” robota do rozmontowywania oddanych w ramach programu trade-in iPhone’ów, ochrzczonego mianem Liam. No dobrze, ale ten fakt jedynie pokazuje, że Apple naprawdę jest proeko, czyż nie? Ależ jak najbardziej.
Chyba że dodamy wzmiankę o tym, iż Liam nie był w stanie sprostać rozkładaniu iPhonów, w których śrubki zdążyły zardzewieć oraz bez nadzoru mógł operować jedynie przez 10 minut. Jego następczyni, Daisy, okazała się znacznie bardziej zaradna w tej materii, niemniej jej „przemiał” to jedynie 200 urządzeń na godzinę, czyli jakieś 150 razy mniej niż Apple sprzedawało iPhone’ów w tym samym czasie w 2014 roku. Uzbrojeni w tę wiedzę, pobawmy się w prostą matematykę.
Zakładając, że liczba ta nie wzrosła (a na pewno wzrosła) od tych 10 lat, oznacza to, że Daisy jest w stanie rozebrać i odzyskać części z 1200000 egzemplarzy urządzeń w ciągu roku. W tym samym czasie firma sprzedaje przynajmniej 262000000 iPhonów, choć jak zdążyłem wspomnieć, liczba ta jest obecnie na pewno wyższa. Nie trzeba być matematycznym geniuszem, aby zauważyć znaczącą dysproporcję pomiędzy liczbą urządzeń sprzedawanych, a recyklingowanych przez Daisy. Cóż się więc dzieje z tą większą częścią sprzętu, której robot nie jest w stanie obsłużyć?
Jeżeli nie spełnia on wysokich standardów Apple, dotyczących możliwości odnowy i ponownej sprzedaży, to trafia do zatrudnionej przez giganta z Cupertino firmy celem utylizacji. Co prawda przy okazji odzyskiwane są materiały, jednak jest ich zdecydowanie mniej, niż można by było odzyskać (rzeczona Daisy pod tym kątem jest nieporównywalnie lepsza), a do tego pracownicy GEEP odpowiedzialni za proces utylizacji nie kryją zdziwienia. Urządzenia te czasami są bowiem w dużej mierze sprawne i niespecjalnie zniszczone, przez co ich utylizacja zdaje się im bezsensowna.
Dowodzić tego może fakt, iż około 100000 z nich zostało skradzionych przez niektórych pracowników i odsprzedanych albo jako używane, albo na części. Firmie jednak się to bardzo nie spodobało, przez co doszło do rozszerzenia systemu Apple Activation Lock z samych urządzeń również na części. Oznacza to, że aktywowanie tej funkcji sprawi, iż iPhony te będą bezużyteczne zarówno jako urządzenia same w sobie, jak i nie będzie można wykorzystać ponownie ich elementów wewnętrznych.
Walka ze złodziejami jest czymś, z czym mógłbym się zgodzić, niemniej korzystanie z tego typu metod zdaje się mało skuteczne. Nie ograniczy to bowiem kradzieży urządzeń, które przypomnijmy, że i tak były skazane na zniszczenie, za to sprawi, iż mniejsza ich część będzie poddana jakiejkolwiek formie prawidłowej utylizacji.
Problematyczny raport
Jak przekazuje portal Android Authority, Apple w ciągu kilku lat wysłało do GEEP ponad 530000 iPhone’ów, 25000 iPadów oraz 19000 Apple Watchy, a przecież to nie jedyne sprzęty w ofercie giganta z Cupertino. Jak słusznie zauważa redakcja wspomnianego portalu, gdyby firmie naprawdę zależało na środowisku, to zdecydowano by się na wprowadzenie dodatkowej kategorii dla urządzeń z odzysku. Zamiast tego osoby decyzyjne wolą oddać je do zniszczenia, co poniekąd wpasowuje się w uskutecznianą przez Apple propagandę „nowsze jest lepsze”.
Pełny raport został opublikowany przez serwis Bloomberg, a jego wyniki jedynie uwydatniają fakt, że gigant z Cupertino nie jest wcale taki śnieżnobiały, jak by się mogło wydawać. Przypomnijmy bowiem, iż przeciw firmie tej trwa obecnie dochodzenie, prowadzone przez Unię Europejską, w sprawie potencjalnego nieprzestrzegania ustawy o rynkach cyfrowych (DMA). To zresztą i tak nie najgorsze, co firma ta ma za uszami.
Ponadto Apple ma zapłacić 500 milionów euro kary za praktyki monopolistyczne oraz zostało wezwane do zapłaty 1,8 miliarda euro kary za nadużywanie swojej dominującej pozycji na rynku dystrybucji aplikacji do strumieniowego przesyłania muzyki wśród użytkowników iPhone’a i iPada za pośrednictwem App Store. Taki tam skutek złożenia przez Spotify skargi do Komisji Europejskiej. Apple rzecz jasna będzie się od tej decyzji odwoływać, choć nie wiem, jak dalece skuteczne okażą się tego typu działania…