Pojawienie się na rynku iPada Pro i jego pierwszych recenzji wywołało lawinę sprzecznych opinii. Pro-applowe zachodnie media na ogół wypowiadają się pozytywnie, jednak nie zgadzają się z tezą Tima Cooka, że nowy iPad może zastąpić PC. Jeszcze nie teraz. A powodów jest kilka.
Sprzęt
iPad Pro jest z pewnością urządzeniem dopracowanym. Świetny ekran, wygodny i precyzyjny rysik, do tego mocny i pasywnie chłodzony procesor, ogromna bateria oraz stosunkowo mała waga. Sprzęt ten jest jednak bardzo drogi jak na swoje możliwości, a cena akcesoriów (klawiatury i rysika) jest wręcz nieprzyzwoicie wysoka. Etui klawiaturowe, które pozwala na tylko jeden kąt wychylenia i nie ma z oczywistych względów gładzika – kosztuje zawrotne 170 dolarów. To bardzo dużo jak za akcesorium, które nie ma szans na dorównanie wygodzie korzystania z klawiatury laptopowej. Nie wspominając o niewygodnym korzystaniu na kolanach z uwagi na bardzo wysoko położony środek ciężkości.
Maksymalnie 128 GB nierozszerzalnej pamięci i „zaledwie” 4 GB pamięci RAM nie wydają się zbyt odporne na upływ czasu. A urządzenia „pro” powinny się cechować zauważalnie dłuższym okresem życia niż sprzęt konsumencki. Microsoft potrzebował trzech generacji, żeby linia Surface Pro nabrała sensownego kształtu – czy tak samo będzie z nowym iPadem?
Aplikacje i wielozadaniowość
Bieżąca sytuacja może szybko się zmienić, ale wielozadaniowość w iOS 9 i brak aplikacji dostosowanych do iPada Pro wraz z nie do końca dobrze skalującym się interfejsem – na pewno będą irytujące dla użytkowników, którzy zdecydowali się na zakup tego urządzenia tuż po jego premierze. Aplikacje najprawdopodobniej stopniowo będą się pojawiać, jednak z uwagi na ich chwilowy brak, iPad Pro jest jedynie dużym iPadem z rysikiem i niczym więcej. W końcu akcesoria klawiaturowe były i są dostępne również dla Mini i Aira.
iWorks oraz appki Office dostały wczoraj aktualizację dostosowującą je do nowego iPada, jednak są to raczej wyjątki potwierdzające regułę. Deweloperzy zwykle mocno wspierają Apple, ale ich zaangażowanie w dużej mierze będzie zależeć od sukcesu samego iPada Pro – bo nie opłaca się tworzyć zaawansowanego oprogramowania, które nie będzie działać na mniejszych braciach tego urządzenia. A taki właśnie jest zamysł, co niestety prowadzi do fragmentacji aplikacji i potrzeby tworzenia nowych interfejsów i sposobów interakcji.
Paradygmat interfejsu użytkownika
To jest najważniejsza kwestia. Windows 10 w urządzeniach hybrydowych jest obsługiwany głównie kursorem i klawiaturą przy dodatku dotyku. Zapobiega to występowaniu efektu „ramienia goryla”, o którym mówił Steve Jobs. A problem ten występuje w całej okazałości w iPadzie Pro. iOS z natury nie wspiera i nie będzie wspierał kursora/myszki, więc cała interakcja z systemem to klawiatura plus dotyk (palec lub rysik). Jest to bardzo fajne w przypadku, gdy mamy zrobić coś szybko – coś, co nie zajmie nam wiele czasu. Jednak nikt chyba nie wyobraża sobie pracy na niespełna 13 calach przez 8 godzin dziennie, używając jedynie dotyku i klawiatury. Ergonomia takiego rozwiązania jest zerowa. Nie wspominając o małym (jak na profesjonalne rozwiązania) ekranie, bez miożliwości łatwego dokowania i podłączania peryferiów czy zewnętrznych monitorów. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby iPad Pro był reklamowany jako UZUPEŁNIENIE komputera.
Tim Cook chce go jednak sprzedawać jako ZASTĘPCĘ peceta. Czy ktoś o zdrowych zmysłach chciałby pracować na tym urządzeniu 8 godzin dziennie? Oczywiście artyści, część fotografów czy innych „kreatywnych” osób będzie w stanie wykonywać większą część swojej pracy na takim urządzeniu, jednak jest to nadal nisza. Obróbka wideo czy wywoływanie RAW-ów? Procesor A9X poradzi sobie z tym bardzo dobrze, ale co z tego, gdy do dyspozycji mamy nie więcej niż 128 GB nierozszerzalnej pamięci? Bez możliwości połączenia zewnętrznych dysków twardych czy użycia karty SD.
iPad Pro to przyszłość
Bez rozwiązania tych problemów, iPad Pro nigdy nie zastąpi komputera PC. Ale tak naprawdę nie są to wielkie przeszkody. iOS 10 może przynieść wsparcie dla myszki, a druga czy trzecia generacja wersji Pro – wsparcie dla akcesoriów i rozszerzalnej pamięci. Rozwój procesorów ARM wydaje się dużo szybszy niż tych x86 od Intela i już teraz w niektórych benchmarkach graficznych A9X z iPada Pro pokonuje nawet grafikę procesorów Core. A z tą architekturą wiąże się jeszcze jedna rzecz – bezpieczeństwo.
Niektórzy nazywają iOS systemem ograniczonym. To prawda, brak dostępu aplikacji do niższych warstw systemu czy plików czasem utrudnia życie, ale właśnie tak zdaje się wyglądać przyszłość przetwarzania danych na urządzeniach osobistych. Programy x86 na OSX i Windows będą tracić na znaczeniu i trafiać tylko do „skrajnie profesjonalnych” odbiorców. Łatwość utrzymania i przywracania systemów mobilnych to znaczne obniżenie kosztów IT, nie wspominając o kwestiach bezpieczeństwa związanych z zamkniętymi i „ograniczonymi” systemami.
iOS nie jest obecnie systemem, który funkcjonalnie zastąpi Windowsa dla użytkownika końcowego, ale jak będzie za 5 lat? Czy „stare” aplikacje pulpitowe Win32, które obecnie są główną zaletą hybrydowych urządzeń z okienkami, za kilka lat nie staną się ich największym przekleństwem? Problemy z wydajnością, bezpieczeństwem czy wirusami nie wpisują się w nowy paradygmat obliczeniowy, oparty na przetwarzaniu w chmurze, sandboksowanych aplikacjach z niskimi uprawnieniami dostępu do systemu i łatwym przywracaniu oraz archiwizacji systemu operacyjnego czy danych użytkownika.
iPad Pro doskonale wpisuje się w tą przyszłość, jednak obecne ograniczenia iOS9 oraz brak obsługi niektórych peryferiów sprawia, że komputery PC mogą jeszcze przez kilka lat czuć się bezpiecznie. Tylko jak długo?