Od kilku tygodni strach zaglądać do sklepu Apple, ponieważ można zorientować się, że cena jakiegoś produktu została po cichu podniesiona. Trudno jednak, żeby producent chwalił się, że dostępny od jakiegoś czasu produkt zdrożał i trzeba za niego zapłacić więcej. Okazuje się, że cena najbardziej absurdalnego również wzrosła. A i tak znajdą się klienci, którzy go kupią.
Apple od kilku tygodni podnosi ceny swoich urządzeń i nie tylko
Nie jest dla nas żadną niespodzianką, że najnowsze produkty giganta z Cupertino są droższe od swoich bezpośrednich poprzedników, choć mimo wszystko niełatwo przełknąć podwyżkę o ponad 1000 złotych. Przypomnijmy, ile kosztują nowe iPhone’y i iPady oraz ile kosztowali ich bezpośredni poprzednicy w momencie polskiej premiery:
- iPhone 14 – od 5199 złotych; iPhone 13 – od 4199 złotych,
- iPhone 14 Pro – od 6499 złotych; iPhone 13 Pro – od 5199 złotych,
- iPhone 14 Pro Max – od 7199 złotych; iPhone 13 Pro Max – od 5699 złotych;
- iPad 10. generacji – od 2899 złotych; iPad 9. generacji – od 1699 złotych (obecnie od 2149 złotych),
- iPad Pro 11″ 2022 – od 5199 złotych; iPad Pro 11″ 2021 od 3899 złotych,
- iPad Pro 12,9″ – od 7199 złotych; iPad Pro 12,9″ 2021 – od 5499 złotych.
To niestety nie koniec podwyżek – Apple po premierze nowych iPadów podniosło również ceny iPada mini 2021 i iPada Air 2022. W pierwszym przypadku od 600 do 1000 złotych, natomiast w drugim od 700 do nawet 1100 złotych. Ponadto przed nami premiera nowych MacBooków – można się spodziewać, że producent już wkrótce „zaktualizuje” również ceny swoich komputerów.
Absurdalny produkt Apple również zdrożał. Inflacja nie oszczędza niczego
Jeszcze przed premierą nowych iPhone’ów Apple podniosło ceny kółek do Maka Pro z już absurdalnych 3499 złotych do jeszcze bardziej absurdalnego poziomu 4199 złotych. Inflacja nie ominęła też nóżek, które zdrożały z 1499 złotych do 1799 złotych. Gwoli ścisłości: to ceny za same kółka lub nóżki, bez komputera w zestawie.
Okazuje się, że to nie jedyny produkt giganta z Cupertino, którego cena wzrosła od momentu premiery. Ściereczka do czyszczenia Apple również zdrożała – początkowo kosztowała 99 złotych, a dziś trzeba za nią zapłacić już 119 złotych, czyli aż o 20% więcej.
Według producenta, ta ściereczka wykonana z miękkiego materiału niepowodującego zarysowań umożliwia bezpieczne i skuteczne czyszczenie wszystkich wyświetlaczy Apple, również tych z szybą ze szkła nanostrukturalnego, a na stronie produktu można nawet znaleźć listę zgodnych z nią urządzeń, jakkolwiek absurdalnie to nie brzmi.
Ściereczka do czyszczenia Apple stała się obiektem drwin i żartów, ale najwyraźniej wciąż nie brakuje na nią chętnych, skoro producent nadal ją sprzedaje. W przeciwieństwie jednak do jego urządzeń, to zwykły kawałek materiału, który w żaden sposób nie różni się od dużo tańszych szmatek. No, może poza tym, że ma logo firmy w jednym z rogów. Tyle. A może aż tyle?
Aha: gdybyście jednak mimo wszystko chcieli kupić tę ściereczkę, to w innych sklepach znajdziecie ją w niższych cenach, aczkolwiek wciąż nieuzasadnienie wysokich, bo od ~90 złotych.