Recenzja Infinix Note 12 Pro. Całkiem udany debiut

Znacie moje podejście do nowych marek na polskim rynku – nie oczekuję wiele i daję się zaskoczyć. Można powiedzieć, że podchodzę do nich z dystansem, ale jednocześnie dając mały kredyt zaufania – w końcu każdy kiedyś zaczynał swoją obecność na półkach sklepowych. Czas sprawdzić pierwszy smartfon marki Infinix, który trafił w moje ręce – jest nim Infinix Note 12 Pro.

Z 5G czy bez? Ma to znaczenie i warto o tym wiedzieć

Na początku musicie wiedzieć kilka rzeczy – niniejszy test dotyczy modelu Note 12 Pro, a na rynku jest jeszcze sprzęt o nazwie… Note 12 Pro 5G i, co gorsza, nie różni się od dziś recenzowanego wyłącznie modułem 5G. 

Bardzo nie lubię takich zagrywek producentów (realme też) i będę to powtarzała otwarcie za każdym razem – zwłaszcza, że w tym przypadku oba modele kosztują dokładnie tyle samo (1399 złotych). Skoro tak (intuicyjnie) – dlaczego ktoś miałby wybrać model bez 5G, skoro, płacąc tyle samo, dostaje opcję z 5G?

A tutaj to ma ogromne znaczenie. Infinix Note 12 Pro ma procesor Helio G99, 256 GB pamięci wewnętrznej i NFC, a Infinix Note 12 Pro – procesor Dimensity 810, 128 GB pamięci i 5G (ale NFC już nie). Aaa, i oczywiście oba wyglądają inaczej – trudno je ze sobą pomylić. Resztę specyfikacji oba urządzenia mają identyczną. 

Skupmy się na Infinix Note 12 Pro, bo to on jest gwiazdą niniejszej recenzji. Jego pełna specyfikacja wygląda następująco:

Cena Infinix Note 12 Pro w momencie publikacji recenzji: 1399 złotych

Wzornictwo, jakość wykonania

Pierwsze wrażenie? Gdzieś to już widziałam. Tylko gdzie? Bezpośrednio, 1:1, nigdzie. Ale im dłużej nad tym myślałam, tym bardziej miałam w głowie połączenie Nokii 8.3 (okrągły moduł z aparatami) z Poco M3 (błyszcząca górna część obudowy, wyróżniająca się na tle pozostałej części). Czy to źle? Nie, ale takie nawiązania nasuwają się same.

Obudowę Infinix Note 12 Pro z pewnością trudno nazwać nudną. Większa jej część pokryta jest matowym plastikiem z błyszczącymi się drobinkami (to z kolei przypomina mi Motorolę edge 30 ultra, zwłaszcza w czarnej wersji kolorystycznej), natomiast mniejsza – błyszczącym tworzywem, które wyróżnia się wizualnie, ale też zbiera odciski palców (na szczęście łatwe do usunięcia).

Co prawda osobiście bardziej podoba mi się niebieska wersja Note’a 12 Pro, ale ta srebrna też prezentuje się zupełnie dobrze. Nie jest nudna, przykuwa wzrok, a to, jak się spodziewam, dla wielu osób może stanowić zaletę.

Smartfon Infinix został wykonany z tworzywa sztucznego – nie znajdziemy tu aluminiowych krawędzi, choć plastik całkiem skutecznie go imituje. Co jednak najważniejsze, jakość wykonania nie pozostawia nic do życzenia – konstrukcja jest zwarta i sztywna, nie poddaje się najmniejszym próbom wyginania, a i nie ugina się pod palcami. 

Co prawda dawno nie spotkałam modelu, o którym mogłabym napisać zupełnie inne słowa, ale z racji tego, że jest to pierwszy smartfon Infinix na łamach Tabletowo, to warto napisać, jak jest, żeby nie było wątpliwości.

Na lewym boku umieszczona została szuflada na dwie karty nanoSIM i, co istotne, kartę microSD, z której można korzystać niezależnie od SIM-ek. Oznacza to, że nie mamy tutaj do czynienia z hybrydowym dual SIM, a normalnym. Na prawym boku z kolei standard – przyciski regulacji głośności i włącznik, w który wbudowany jest czytnik linii papilarnych.

Na górnej krawędzi puściutko, z kolei na dolnej znajdziemy gniazdo 3.5 mm jack, mikrofon, USB typu C oraz głośnik – drugi jest tuż nad ekranem.

Infinix Note 12 Pro nie spełnia żadnej normy odporności, ale sam slot kart SIM jest uszczelniany.

Wyświetlacz

Z mojej ostatniej recenzji T Phone Pro 5G wiecie, że smartfon za 1399 złotych może mieć ekran o rozdzielczości HD+ (!), bardzo marnej jasności maksymalnej, w dodatku bez AMOLED. Na jego tle, ekran Infinix Note 12 Pro wygląda naprawdę doskonale. Tak na dobrą sprawę szkoda mi jedynie częstotliwości odświeżania ekranu na standardowym poziomie 60 Hz – poza tym jest naprawdę dobrze.

Dla przypomnienia – w testowym modelu mamy do czynienia z wyświetlaczem AMOLED o przekątnej 6,7” i rozdzielczości 2400 x 1080 pikseli. Pod względem jakości trudno mu cokolwiek zarzucić – kolory są poprawnie odwzorowane, czcionki ostre, kąty widzenia bardzo dobre.

Jasność minimalna jest w porządku, maksymalna też stoi na dobrym poziomie – co prawda nie było mi dane jej sprawdzić w pełnym, letnim słońcu, ale podczas jesiennych dni sprawdzała się dobrze. Czujnik światła w większości przypadków działa poprawnie, choć sporadycznie strzela focha i z opóźnieniem zmienia jasność, dostosowując ją do panujących warunków oświetleniowych.

Ustawień ekranu nie znajdziemy zbyt wielu – w tym żadnych opcji dostosowywania trybu wyświetlanych kolorów czy balansu bieli. Jest natomiast ochrona wzroku (filtr światła niebieskiego) czy Always on Display. Do wyboru mamy kilkanaście stylów wyświetlanego AoD, które wyświetla godzinę, datę, dzień tygodnia oraz procent naładowania baterii. Jeśli chodzi o same powiadomienia – pokazuje się jedynie ikona SMS i nieodebranych połączeń telefonicznych, nic więcej.

Jako ciekawostkę dodam, że nie ma możliwości ustawienia harmonogramu działania Always on Display. Musimy decydować ręcznie – albo działa, albo nie. A jeśli działa, to tylko w opcji kilkusekundowej – po kilku sekundach znika. Tutaj zdecydowanie jest nad czym popracować.

Działanie i benchmarki

Ośmiordzeniowy procesor MediaTek Helio G99 z Mali-G57 MC2 i 8 GB RAM – to właśnie taki zespół podzespołów odpowiada za działanie Infinix Note 12 Pro. Jak się sprawdza? Muszę przyznać, że podczas codziennego użytkowania spisuje się bardzo dobrze.

Jasne, jest to smartfon za 1399 złotych i trzeba mieć tego świadomość, ale jak na tą cenę, kultura pracy jest w zupełności w porządku. Nie zdarzały się sytuacje, w których coś by się zawiesiło czy na dłużej zamyśliło, a i aplikacje otwierają się całkiem szybko. Jestem nawet zaskoczona, jak dobrze – patrząc przez pryzmat ceny – to tutaj wygląda.

Wydajność adekwatną do ceny potwierdzają wyniki uzyskiwane w testach syntetycznych:

Jeśli chodzi o gry, w wymagające Diablo Immortal możemy pograć w wysokiej rozdzielczości, 30 kl./s. i na niskich ustawieniach graficznych – przy czym nawet te niskie są w porządku do grania na smartfonie.

Oprogramowanie

Infinix Note 12 Pro działa w oparciu o Androida 12, ale z nakładką XOS 10.6. Przyznaję – nie miałam okazji wcześniej obcować z autorskim interfejsem Infinix i nie do końca wiedziałam czego mogę się spodziewać. No dobra – w ogóle nie wiedziałam. W praktyce okazał się całkiem przyjemny, choć, wiadomo, wymagał chwili przyzwyczajenia.

Zacznijmy od tego, że po ściągnięciu belki systemowej z lewej strony, mamy dostęp do powiadomień, natomiast z prawej – podręcznych skrótów do najważniejszych ustawień. Pomiędzy tymi belkami nie da się przełączać gestem lewo – prawo. To znaczy, że jeśli chcecie szybko sprawdzić powiadomienia i moment później włączyć tryb nie przeszkadzać, musicie najpierw ściągnąć belkę z lewej i później, zamiast przesunąć palcem w lewo, ściągnąć belkę ponownie, ale z prawej strony ekranu. Można też na powiadomieniach próbować ściągać belkę z prawej, ale działało to w moim przypadku bardzo rzadko.

Kolejna rzecz – kopiując tekst ze strony internetowej, komunikatora czy skądkolwiek, chcemy mieć możliwość szybkiego przeklejenia go dalej. Domyślnie w większości smartfonów z Androidem “wklej” jest na pierwszej pozycji z menu podręcznego. Tymczasem tutaj jest na drugiej, ale dostanie się do niej wymaga dodatkowego gestu z naszej strony – dziwne.

Idziemy dalej – chcąc przenieść skrót do aplikacji z tak zwanej szuflady, zazwyczaj odbywa się to przez dłuższe przytrzymanie ikony i przesunięcie na ekran domowy. Tutaj natomiast takiej opcji nie ma – w zamian do dyspozycji mamy opcję “wyślij na pulpit”, odpowiadającą za to samo, przy czym później należy umieścić ikonę tam, gdzie to zaplanowaliśmy – nie da się tego zrobić od razu.

Interfejs zawiera zielone elementy, które – jeśli ktoś śledzi rynek technologiczny – z pewnością skojarzą mu się z gamingową marką Razer. Ciekawie też wyglądają większe foldery, które okazują się być bardziej funkcjonalne, niż mi się pierwotnie wydawało.

To, czego mi brakuje, to na lewym skrajnym ekranie domowym Google Discovery. Zamiast tego jest panel z informacjami na temat liczby kroków, które przeszliśmy danego dnia, zużycia RAM-u, ostatnie otwarte aplikacje czy wreszcie inteligentne sceny. A, i zapomniałabym, są też sentencje motywujące (hehe).

Do całości muszę dodać jeszcze jedną rzecz – tłumaczenia, a właściwie elementy, które są przetłumaczone po łebkach. Czasem śmieszno, czasem straszno. Jedno jest pewne – na razie można przymknąć na to oko, ale im dłużej Infinix będzie obecny na polskim rynku, tym mniejsza tolerancja na takie rzeczy będzie z mojej strony.

Zaplecze komunikacyjne

Infinix trochę zaplątał swoje portfolio, więc może zacznijmy od rzeczy najważniejszej, żeby wszystko było jasne. W modelu Note 12 Pro (testowanym dziś przeze mnie) jest NFC, ale nie ma 5G, natomiast w Note 12 Pro 5G nie ma NFC, ale – jak nazwa wskazuje – jest 5G. 

Co najważniejsze, 4G działa bezproblemowo, podobnie zresztą, jak NFC czy Bluetooth 5.2. Trochę szkoda zastosowania WiFi 5, ograniczającego nieco możliwości łączy o wyższych prędkościach – w przypadku mojego gigabitowego łącza (1 Gbps / 300 Mbps), Infinix Note 12 Pro wyciągał ok. 300 Mbps pobierania i tyle samo wysyłania. Nie jest to jednak jakiś ogromny problem – w tej półce cenowej obecność WiFi 6 (ax) to raczej rzadkość.

Jakości rozmów telefonicznych nie mam nic do zarzucenia. 

Infinix Note 12 Pro oferuje 256 GB pamięci wewnętrznej (do wykorzystania zostaje 227 GB), więc przestrzeni na pliki jest aż nadto. Jeśli jednak będziecie chcieli ją rozszerzyć, to istnieje taka opcja, dzięki slotowi kart microSD.

A jeśli chodzi o szybkość pamięci wewnętrznej, wyniki w CPDT są następujące:

Audio

Audio w tym smartfonie lekko mnie zaskoczyło, bo oferuje więcej, niż bym się spodziewał. Zacznijmy od tego, że mówimy o telefonie za niecałe 1400 złotych. W tej cenie spodziewałbym się głośnika mono, z charcząco-pierdzącym efektem, jak u wujka Staszka na imieninach ;) 

Zamiast tego dostajemy smartfon z głośnikami stereofonicznymi, które oferują jakość niską / przeciętną, ale – hej – grają :) Tony wysokie są co prawda lekko charczące, ale w miarę donośne. O tonach niskich czy średnich nie będę mówił, bo po prostu ich nie ma i nie ma się co dziwić w tej cenie. 

W skrócie: do zobaczenia filmu, do odsłuchania głupiego filmiku od znajomych czy zagrania w jakąkolwiek grę – po prostu się nada.

Zabezpieczenia biometryczne

Odnoszę wrażenie, że w ostatnich recenzjach się powtarzam, bo w każdym smartfonie jest czytnik linii papilarnych (umieszczony w ekranie lub na prawej krawędzi telefonu) i rozpoznawanie twarzy, które działają tak samo dobrze. Nie inaczej jest w przypadku Infinix Note 12 Pro.

Skaner odcisków palców ulokowany został tutaj we włączniku, znajdującym się na prawym boku. Jest stale aktywny, co oznacza, że wystarczy go dotknąć, by go użyć. Działa rzeczywiście bardzo sprawnie – poprawny odczyt następuje tuż po przyłożeniu do niego palca.

Odnośnie rozpoznawania twarzy też nie mogę powiedzieć nic złego – poza faktem, że – jak to w smartfonach z tej półki cenowej bywa – mamy tu podstawowe rozwiązanie oparte o przednią kamerkę, a nie skan przestrzenny. Faktem jest jednak, że nie udało mi się go oszukać zdjęciem.

Bateria

W kwestii baterii obeszło się bez zaskoczenia. Pojemność 5000 mAh wskazywała na długi czas pracy, a rzeczywistość wyłącznie potwierdziła, że możemy na takowy liczyć. Infinix Note 12 Pro to długodystansowiec, którego trudno jest rozładować w jeden dzień – a osobie mniej wymagającej będzie jeszcze trudniej (i dobrze!).

Podczas moich testów, dni na WiFi kończyłam z SoT (czasem na włączonym ekranie) na poziomie 3-4 godzin, z zapasem na poziomie ok. 60% na kolejny dzień, gdzie następnego dnia telefon dobijał do 6 godzin SoT. W przypadku LTE jest nieco mniej optymistycznie, ale wciąż dobrze – 4 godziny i zapas ok. 35-40% to u mnie standardowe wyniki.

W zestawie ze smartfonem znajdziemy 33-Watową ładowarkę, która ładuje go od 0 do 100% w godzinę i 23 minuty. Ładowania indukcyjnego brak.

Aparat

Infinix Note 12 Pro został wyposażony w potrójny aparat, z czego tak na dobrą sprawę użyteczny jest jeden – główny, którego rozdzielczość to 108 Mpix, jasność f/1.75 (niestety, bez OIS). Wspomagany jest przez dodatkowe obiektywy – detekcja głębi 2 Mpix i sensor AI (obiektywu makro czy ultraszerokokątnego – brak).

Zdjęcia z głównego aparatu na ekranie smartfona wyglądają naprawdę dobrze – jeśli robicie fotografie przede wszystkim do swojego archiwum lub wrzucacie je do social media, powinny być wystarczające. Okazuje się bowiem, że czar pryska po otworzeniu ich w pełnej rozdzielczości.

Wtedy okazuje się, że poziom szczegółowości jest sporo mniejszy niż się początkowo wydawało – spójrzcie choćby na liście drzew, które zlewają się ze sobą czy kostkę na chodniku, której brakuje detali. I tu oczywiście aktualna jest zasada – im mniej światła, tym gorzej.

Abstrahując od powyższego (aczkolwiek wciąż mając to z tyłu głowy), zdecydowanie może się podobać naturalny efekt odcięcia obiektu na pierwszym planie od tła. A jeśli ktoś potrzebuje bardziej drastycznego efektu, zawsze może skorzystać z trybu portretowego, który zupełnie dobrze radzi sobie z obiektami (nie tylko z ludźmi).

Maksymalny dostępny zoom jest 10-krotny, przy czym raczej nie będzie dla nikogo zaskoczeniem to, że nie warto z niego korzystać – szum, rozmazania, brak szczegółów. Ultraszerokiego kąta z kolei brak – nad tym dość mocno ubolewam.

W nocy, jak na smartfon z tej półki cenowej, zdjęcia wychodzą niezłe – powiedziałabym nawet, że momentami całkiem klimatyczne. Jedna para zdjęć (liście podświetlone od dołu) podoba mi się najbardziej – widać wyraźnie potencjał zarówno trybu automatycznego, jak i nocnego. Oba generują różne obrazki, ale każdy przyjemny dla oka.

Przy czym musicie być świadomi dwóch rzeczy. Pierwsza to konieczność trzymania telefonu pewnie, bo o rozmazanie zdjęcia nie jest trudno – zresztą, wrzucam przykład, gdzie jest to idealnie widoczne. Druga rzecz natomiast to podbicie cieplejszych barw, zwłaszcza w przypadku jesiennych liści, w efekcie czego otrzymujemy kadr wręcz przeżółknięty (widoczne przede wszystkim na przykładowych zdjęciach ze schodami).

Aparat przedni to jednostka 16 Mpix, która w dobrych warunkach oświetleniowych (słońce, sztuczne oświetlenie) radzi sobie zupełnie dobrze. Wiedzcie jednak, że gdy tylko tego światła brakuje, pojawia się masa szumu, poziom szczegółowości znacznie spada, a i fotografie często się rozmazują.

A, no i jeszcze jedna rzecz – dostępny jest tryb “uroda”, który mi się chyba najbardziej spodobał ;) To tak zwany tryb “pupcia niemowlęcia” – odchudza o jakieś 10 kg, usuwa wory spod oczu i wszelkie niedoskonałości.

A z rzeczy typowo użytkowych wspomnę jedynie, że dłuższe przytrzymanie palca na czytniku linii papilarnych może być traktowane jako wyzwolenie migawki aparatu – trzeba jednak stosowną funkcję włączyć w ustawieniach aparatu.

Co ciekawe, wideo Infiniksem Note 12 Pro nagramy maksymalnie w 2K 30 fps – zarówno głównym, jak i przednim aparatem. W przypadku głównego do dyspozycji mamy też opcję nagrywania w 1080p 60 fps, ale za to przednim jest już tylko 1080p 30 fps – brak jakiejkolwiek opcji w 60 fps (dziwne).

Jakość? Bez szału – ale jak na swoją cenę po prostu OK. Z pozytywnej strony pokazuje się szybkość łapania ostrości na obiektach pojawiających się w kadrze, natomiast sama szczegółowość i ziarnistość materiałów pozostawia wiele do życzenia – nie tylko po zmierzchu, ale również za dnia.

Podsumowanie

Nowa marka, wchodząca na polski rynek, dostaje ode mnie zawsze czystą kartę. To, jak ją zapełni, a co za tym idzie – jakie będą moje wrażenia po obcowaniu z pierwszym jej modelem – z pewnością choć trochę wpłynie na dalsze jej postrzeganie przeze mnie. I muszę Wam powiedzieć, że cieszę się, że to właśnie Infinix Note 12 Pro trafił w moje ręce w pierwszej kolejności, bo zostawił po sobie pozytywne wrażenie.

Jasne, nie ma ultraszerokiego kąta w aparacie ani 5G (tego pierwszego jakoś znacznie bardziej mi szkoda, zwłaszcza na obecnym etapie rozwoju sieci kolejnej generacji w Polsce), ale odnoszę wrażenie, że są to te dwa elementy, które można pominąć, a których pominięcie może zostać wybaczone. Z pewnością bardziej niż choćby niższa rozdzielczość ekranu czy niedostatecznie wysoka jasność maksymalna – tak, piję do T Phone Pro 5G, który kosztuje dokładnie tyle samo!

Infinix Note 12 Pro ma bardzo dobry ekran (szkoda tylko, że o podstawowym odświeżaniu 60 Hz), dobrze i długo działa, dzięki sporemu akumulatorowi, dostatecznie szybko się ładuje i oferuje głośniki stereo. Nie każdy będzie potrzebował czegoś więcej. 

Moim zdaniem Note 12 Pro jest udaną próbą otwarcia się na polskiego klienta. Może odrobinę za drogą (kwota 1199 złotych, za którą można było go kupić w sprzedaży premierowej – wyglądała sporo lepiej), ale myślę, że obniżka ceny to kwestia czasu, a najważniejszy jest sam sprzęt, który pozostawia po sobie zupełnie dobre wrażenie. 

Recenzja Infinix Note 12 Pro. Całkiem udany debiut
Zalety
niezła kultura pracy
ekran AMOLED
Android 12
czas działania na jednym ładowaniu
dual SIM i microSD
głośniki stereo
gniazdo jack 3.5 mm
Wady / braki
ekran tylko 60 Hz
brak ultraszerokiego kąta w aparacie
brak 5G
brak stałego AoD
niekiedy przytrafiające się braki w tłumaczeniach
brak ładowania indukcyjnego
7.5
Ocena
Exit mobile version