Gdzie diabeł nie może, tam Chińczyka pośle. Nie od dziś wiadomo, że mieszkańcy Państwa Środka potrafią zaskoczyć i zadziwić swoją kreatywnością. Huawei, pomimo ograniczeń nałożonych przez Stany Zjednoczone, potrafi zrobić coś, czego teoretycznie (przez sankcje) nie powinien być w stanie. 1:0 dla niego. A właściwie nawet 2:0.
Smartfony Huawei mogą obsługiwać sieć 5G, mimo że nie mają modemów 5G
Huawei CBG, czyli biznes zajmujący się produkcją urządzeń przeznaczonych dla konsumentów, w znaczącym stopniu ograniczają nałożone przez Stany Zjednoczone sankcje. Mimo że dzięki stosownym licencjom producent może wyposażać je w procesory Qualcomm Snapdragon, to tylko w wersjach nieobsługujących 5G.
Teoretycznie właściciele smartfonów chińskiego producenta nie mogą więc korzystać z sieci 5G, jednak tylko teoretycznie, bo praktycznie jest to możliwe. Co prawda wymaga nieco zachodu, ale nie można powiedzieć, żeby to było niewykonalne. W ofercie Soyealink (marki-córki Huawei) pojawiło się bowiem etui dedykowane najnowszym flagowcom – Huawei P60 i P60 Pro, po założeniu którego urządzenia dostają możliwość połączenia się z sieciami 5G Sub-6 GHz, zarówno w standardzie NSA, jak i SA.
Jak to działa? Po założeniu etui na smartfon na jego ekranie automatycznie pojawi się okno dialogowe wraz z instrukcją aktywacji eSIM online. Co ważne, etui nie ogranicza pozostałej funkcjonalności urządzenia, ponieważ zapewnia wsparcie dla superszybkiego ładowania (aczkolwiek producent nie podał maksymalnej mocy – przypomnę, że P60 można ładować z mocą do 66 W, a P60 Pro nawet 88 W).
Soyealink nie podaje ceny etui do P60 i P60 Pro ani informacji na temat jego dostępności w sprzedaży, natomiast wymienia tylko jedną wersję kolorystyczną – metaliczny szary. Warto jednak wspomnieć, że to nie pierwszy tego typu produkt – podobne etui stworzono też do Huawei P50 Pro (nie jest ono kompatybilne z P50).
Nie tylko w taki sposób Huawei radzi sobie z amerykańskimi sankcjami
Przez ograniczenia ze strony Stanów Zjednoczonych Chińczycy musieli zrezygnować z dalszej produkcji procesorów Kirin, ale w przeszłości zapowiedzieli, że nie zamierzają wysłać HiSilicon kilka metrów pod powierzchnię ziemi. W urządzeniach mobilnych aktualnie w większości montują mobilne platformy Snapdragon, lecz wcale nie oznacza to, że nie są zainteresowani tworzeniem własnych układów.
Wręcz przeciwnie – jak najbardziej są. Reuters przekazał informację, że Huawei dokonał przełomów w narzędziach automatyzacji projektowania elektronicznego (EDA) dla układów scalonych produkowanych w technologii 14 nm i powyżej. Chiński gigant opracował 78 narzędzi związanych ze sprzętem i oprogramowaniem chipowym. EDA wykorzystywane są do tworzenia planów chipów, zanim zostaną one masowo wyprodukowane w fabrykach.
Co ciekawe, Huawei zamierza udostępnić opracowane przez siebie oprogramowanie partnerom i klientom. To znaczące wydarzenie, biorąc pod uwagę fakt, że Chińczycy nie mogą korzystać z EDA zagranicznych firm, ponieważ obejmują je amerykańskie sankcje – mowa tu o Cadence Design Systems Inc i Synopsys Inc z siedzibami głównymi w USA i Mentor Graphics, którego właścicielem jest Siemens AG. W Chinach jest kilku twórców oprogramowania EDA, ale – jak podaje Reuters – eksperci nie uważają ich za konkurencyjnych w skali światowej.
Mimo że 14-nm litografia dziś wydaje się „przestarzała”, bo procesory produkowane są dzisiaj już nawet w 4-nm procesie technologicznym, to jest to znaczące osiągnięcie, które może pozwolić Huawei ponownie zacząć produkować układy scalone na masową skalę. Ponadto udostępnianie własnych narzędzi innym podmiotom z pewnością będzie odbywało się za stosowną opłatą, co zapewni dodatkowe wpływy do kasy chińskiego giganta, podobnie jak licencjonowanie patentów i designu smartfonów.
Można więc powiedzieć, że Huawei powoli, aczkolwiek sukcesywnie uniezależnia się od amerykańskiej technologii. I choć jeszcze wiele wody w Wiśle upłynie, zanim firma zdoła zastąpić wszystkie rozwiązania swoimi własnymi, to w pocie czoła nad tym pracuje. Z czasem Stany Zjednoczone i amerykańskie firmy mogą tego pożałować. Szczególnie że własny ekosystem usług też staje się coraz bardziej konkurencyjny wobec „odpowiedników” Google (zob. Mapy Petal).