Jakie cechy musi spełniać smartfon, by nazwać go ciekawym? Świetnie wyglądać? To nie wystarczy. Doskonale działać? OK, już lepiej. Oferować rewelacyjny aparat? Zdecydowanie jest to jeden z argumentów “za”. Przy czym ciekawy nie zawsze idzie w parze z najlepszy. By być najlepszym, te wszystkie aspekty muszą odnosić się do jednego telefonu. I tak też jest w przypadku Huawei P60 Pro.
W komentarzach pod recenzją P60 Pro napisałam, że to telefon, który – gdyby tylko oferował GMS – byłby najlepszym smartfonem z Androidem w tej chwili dostępnym na rynku. To mocne słowa, zwłaszcza w kierunku urządzenia, które nie ma eSIM, 5G i działa w oparciu o HMS. Tylko on nawet bez tych bajerów jest rewelacyjny. A pamiętajcie o jednym – gdyby nie sankcje, nałożone na markę w 2019 roku, te wszystkie technologie by się tu znalazły. A wtedy… tak, byłby to najlepszy smartfon z Androidem na rynku.
Kaśka, ale co Ty wygadujesz?!
Samą prawdę, jak zawsze. Jeśli czytaliście moją recenzję Huawei P60 Pro, wiecie już, że to naprawdę świetny sprzęt. A jeśli zdarzyło się, że się z nią jeszcze nie zapoznaliście, to poniżej – przy współpracy z Huawei – przypomnę Wam najważniejsze aspekty tego telefonu i zachęcę do zainteresowania się nim. Bo to pierwszy smartfon Huawei od pamiętnego i kultowego P30 Pro, który zrobił na mnie tak dobre wrażenie (zresztą, tuż obok Mate X3 – nie zapominajmy o nim!).
Piękno unikalności
– właśnie tak brzmi polski slogan modelu P60 Pro. Skąd się to wzięło? Prawdopodobnie już wiecie, ale jeśli nie – spieszę donieść, że każdy egzemplarz tego urządzenia wygląda nieco inaczej. I znowu, niektórzy pukną się (lub mnie) w czoło z pytaniem jak to w ogóle możliwe?! Ano tak to, że zastosowano tu unikatową, perłową strukturę, która w przypadku każdego egzemplarza wygląda nieco inaczej.
Co to właściwie oznacza? W skrócie – tak, jak każda muszelka jest inna ze względu na zróżnicowane ułożenie zwojów i szwów – tak analogicznie jest w P60 Pro, gdzie każda obudowa prezentuje się różnorodnie. Jest to fajny zabieg, pozwalający się wyróżnić.
A przy tym jakość wykonania stoi na najwyższym poziomie. Z nią w parze idzie z kolei odporność – smartfon jest wodoszczelny (IP68), a zastosowane szkło Kunlun Glass jest 10x bardziej odporne na upadki. Sprawdziłam to niechcący w przypadku Mate X3, który upadł z wysokości nieco ponad metra i nic mu się rzeczywiście nie stało.
Aparat? Daj się ponieść!
Cóż, tematowi zestawu aparatów Huawei P60 Pro poświęciłam baaaardzo obszerną część recenzji tegoż smartfona, łącznie z porównaniem zdjęć do flagowej konkurencji. Konkluzja była jedna: jest topowo! A nocą, w trybie automatycznym (!) – najlepiej. Zaintrygowałam? Odsyłam tutaj po masę przykładowych zdjęć.
Ja tymczasem dodam, że to wszystko możliwe jest do uzyskania dzięki zestawowi, na który składa się aparat główny o rozdzielczości 48 Mpix ze zmienną przysłoną f/1.4-f/4.0 z OIS, ultraszerokokątny 13 Mpix f/2.2 i peryskopowy teleobiektyw 48 Mpix f/2.1 OIS.
A w sumie nie byłabym sobą, gdybym nie dodała, że P60 Pro pod względem fotografii jest niesamowicie uniwersalny i kompletny. Doskonałe makro? Bardzo proszę. Świetne 10-krotne ujęcia? Nie ma problemu. Fajny bokeh, rozpiętość tonalna i szczegółowość – tu naprawdę wszystko gra. Pod względem foto (zresztą, nie tylko tym – przekonacie się niebawem w osobnym tekście) czuć tu ducha modelu P30 Pro.
Dodam też, że zmianie uległ interfejs aparatu, dzięki któremu dostęp do najważniejszych opcji, w tym możliwości zmiany trybów XMAGE, jest dosłownie na wyciągnięcie palca, dzięki czemu jest bardziej intuicyjnie.
Co poza tym?
Moja osobista definicja doskonałego smartfona na lata, poza wspomnianym ponadczasowym designem i rewelacyjnym aparatem (dawno w tekście partnerskim tak mocno nie chwaliłam telefonu, ale to wszystko zasłużenie!), zawiera jeszcze co najmniej kilka aspektów. Trzeba do nich zaliczyć wyświetlacz, czas pracy i szybkie ładowanie (również indukcyjnie). Jak na tym polu wypada Huawei P60 Pro?
Bardzo dobrze. Do dyspozycji mamy OLED-owy wyświetlacz 6,67” o rozdzielczości 2700×1220 pikseli i częstotliwości odświeżania w zakresie 1-120 Hz, który jest zakrzywiony z każdej strony, co wznosi komfort użytkowania na inny poziom (skoro już ekran jest zakrzywiony, wierzcie mi, super, jeśli jest z każdej z czterech stron niż z dwóch).
Akumulator ma pojemność 4815 mAh i obsługuje ładowanie Huawei SuperCharge 88 W (50% w 10 minut) i ładowanie bezprzewodowe 50 W. Samemu działaniu i wydajności również nie można nic zarzucić – a odpowiada za to procesor Snapdragon 8+ Gen 1 z 8 GB RAM (lub 12 GB, w zależności od wybranej wersji).
Warto też wspomnieć o fajnych głośnikach stereo i sprawnie działających zabezpieczeniach biometrycznych w postaci czytnika linii papilarnych w ekranie i rozpoznawania twarzy.
I, jasne, P60 Pro działa na HMS bez usług Google, ale w prosty sposób można sobie ułatwić korzystanie z takiego telefonu – nie tylko instalując aplikacje ze sklepu App Gallery.
Cena i dostępność
Huawei P60 Pro wciąż dostępny jest w premierowej ofercie, ale już tylko do 4 czerwca. To już ostatni dzwonek, by skorzystać z promocji, w ramach której każdy zainteresowany jako gratis otrzyma smartwatch Huawei Watch GT 3 w wersji 42 mm lub 46 mm (do wyboru). Dla przypomnienia, w sprzedaży dostępne są dwie wersje – 8/256 za 5499 złotych i 12/512 za 6299 złotych – w dwóch kolorach: perłowym lub czarnym.
Co więcej, kupując P60 Pro na huawei.pl otrzymacie również 300 złotych zniżki na opcję z 12 GB RAM i kilka innych benefitów, które polecam sprawdzić osobiście.
Materiał powstał na zlecenie Huawei CBG Polska