Notebooki o rozmiarze ekranu 13″ mają wiele uroku. Uważam je też za najlepsze maszyny do mobilnej pracy, gdyż oferują rozsądny kompromis między mocą obliczeniową, a wagą i czasem pracy na baterii. Taki właśnie ma być – zgodnie ze słowami producenta – Huawei Matebook 13. A czy jest?
Wstęp
Huawei na rynku notebooków jest producentem stosunkowo nowym i dopiero od niedawna próbuje znaleźć dla siebie na nim miejsce. Zaczynając, trzeba to przyznać, dość mocnym uderzeniem. Parę lat temu do głowy by mi nie przyszło, że poważnie będę rozważał laptop tej firmy. Dell, Lenovo, Apple – być może. Ale Huawei?
Tymczasem wyjmując z pudełka najmłodsze dziecko producenta, model Matebook 13, pierwsze wrażenie jest jak najlepsze. Komputer jest mały, smukły, lekki i elegancki, choć bez ekstrawagancji i spodobał mi się od pierwszego wejrzenia. Przypomina trochę, ale nieprzesadnie, starsze MacBooki. Komputer wykonany jest z aluminium, nie jest jednak konstrukcją unibody – górna płyta, boczna rama oraz dół stanowią osobne elementy. Od razu może napiszę, że w przeciwieństwie do wielu nowych maszyn, całkowicie nierozbieralnych i praktycznie nieserwisowalnych, dolna pokrywa zamocowana jest na sześć wkrętów typu torx – bez żadnego problemu można dostać się pod nią do układu chłodzenia czy dysku SSD M.2.
Za wyświetlanie obrazu odpowiada ekran o wąskich ramkach (aktywna powierzchnia to aż 88% całości) i proporcjach 3:2. Producent zostawił dość miejsca, by kamerę umieścić w najbardziej sensownym miejscu nad ekranem, podobnie jak czujnik oświetlenia. Dostępne są wersje zarówno z ekranem dotykowym, jak i pozbawione tego dodatku; model, który testowałem, był w pierwszym wariancie. Portów za to w nadmiarze nie ma: do dyspozycji użytkownika są tylko dwa gniazda USB-C oraz mini jack 3,5 mm. Przycisk zasilania kryje zgodny z Windows Hello czytnik linii papilarnych – jego działanie jest szybkie i pewne.
Na jakość wykonania nie można narzekać – Huawei zdaje się celować Matebookiem w segment premium i to widać. Jedyne, co odbiega od ideału, to klawiatura, która pod mocniejszym naciśnięciem lekko się ugina – siła do tego potrzebna jest jednak naprawdę spora i w normalnej pracy mało prawdopodobne, by komuś to przeszkadzało.
Parametry
Specyfikacja techniczna | Huawei Matebook 13 |
Procesor: | Intel Core i7-8565U (dostępny też i5-8265U) |
Karta graficzna | Intel UHD Graphics 620 lub Intel UHD Graphics 620 + GeForce MX150 |
Pamięć RAM: | 8 GB LPDDR3 2133 MHz |
Wymiary | 286 x 211 x 14,9 mm (dł. x szer. x wys.) |
Waga | ~1,3 kg |
Audio | Stereo (Dolby ATMOS) |
Dysk | 512 GB SSD NVMe 1.4 (dostępny też SSD 256 SATA) |
Ekran | |
Przekątna | 13 cali, 3:2 |
Jasność i kontrast | 300 nit max, 1000:1 |
Rozdzielczość | 2160 x 1440, 200 ppi |
Ekran dotykowy | Tak (wariant z procesorem i5: nie) |
Łączność | |
Łączność bezprzewodowa | Bluetooth 5.0, Wi-Fi 802.11a/b/g/n/ac 2.4 GHz oraz 5 GHz, 2 x 2 MIMO |
Porty | 2 x USB-C, jack 3,5 mm |
Czytnik kart | brak |
Bateria | Li-Poly, 41,8 Wh (3 670 mAh @ 11,4 V), obsługuje szybkie ładowanie |
System operacyjny | Microsoft Windows 10 |
Do zestawu dołączona jest ładowarka USB-C zgodna z Power Delivery i wyposażona w funkcję szybkiego ładowania. Moc maksymalna wynosi 65 W (5 V 2 A, 9 V 2 A, 12 V 2 A, 15 V 3 A, 20 V 3,25).
Cena testowanej maszyny w momencie publikacji recenzji to ok. 5300 złotych
Ekran
Huawei zastosował w Matebooku matrycę IPS o proporcjach 3:2 i rozdzielczości 2160 x 1440 pikseli. Zgodnie z danymi producenta pozwala ona na reprodukcję 100% przestrzeni barwnej sRGB. Nie mając kolorymetru trudno mi to zweryfikować we własnym zakresie (w sieci są dostępne testy wskazujące na znacznie lepsze wyniki, >120%), jednak należy przyznać, że kolory są bardzo dobre, a tablice kontrolne wskazują na niemal idealną kalibrację w zakresie 40-100% jasności. Proporcje ekranu doskonale się sprawdzają zarówno przy pracy ze zdjęciami, jak i z tekstem – szczerze mówiąc, uważam, że są znacznie wygodniejsze niż najpopularniejsze ekrany 16:9.
Aby nie było, że jest idealnie, dotykowy ekran bardzo błyszczy, a jego jasność 300 nit jest nieco zbyt niska, by w tym przypadku dobrze dawać sobie radę w warunkach silnego oświetlenia na zewnątrz. Mam też kilka zastrzeżeń do pracy mechanizmu automatycznej regulacji jasności – przejawiał on tendencję do zbyt mocnego przyciemniania ekranu podczas pracy wieczorem przy sztucznym świetle, w wyniku czego jedynie najwyższe ustawienie w systemie nadawało się do użytku. Na szczęście automatyczną regulację jasności można wyłączyć, aczkolwiek lepszym wyborem byłoby pozwolić użytkownikowi dostroić pracę automatu we własnym zakresie.
Porty
Podobnie jak w nowych MacBookach, Huawei Matebook 13 nie jest wyposażony w bogactwo złączy. Do komunikacji ze światem ma zaledwie dwa USB-C i mini jacka 3,5 mm. Nie sposób dopatrzeć się w dokumentacji, jaką prędkością maksymalną pracują porty USB – 5 czy 10 Gbps. Brakuje choćby jednego gniazda zgodnego z Thunderbolt 3, o które aż prosiłoby się w takiej maszynie. Nie ma też czytnika kart SD, który w maszynie nieźle nadającej się do fotografii byłby bardzo wskazany. Sytuację nieco tylko poprawia dołączony w zestawie Huawei MateDock 2, w którym znajdziemy port HDMI 2.0, USB-C, USB-A oraz DSUB.
Do działania gniazd USB w Matebooku mam jednak kilka zastrzeżeń. Otóż z niewiadomego powodu zgodne ze standardem Power Delivery jest tylko złącze po lewej stronie maszyny. Do tego tylko prawy port nadaje się do pracy jako DisplayPort, więc dołączony dock musi być właśnie do niego podpięty, a nie tam, gdzie akurat wygodnie. Delikatnie mówiąc, nie jest to najwygodniejsze rozwiązanie, zwłaszcza, jeśli ktoś miał wcześniej do czynienia z MacBookami.
Klawiatura i Touchpad
Klawiatura użyta w Matebooku 13 ma typowy układ, bez żadnych udziwnień. Skok klawiszy jest niezbyt duży (1,2 mm), a moment zadziałania wyraźnie wyczuwalny. Producent zrezygnował z klawisza NumLock, przełączającego część klawiszy w tryb wprowadzania cyfr. Trudno powiedzieć, by była to istotna wada – nie znam nikogo, kto by z tego praktycznie korzystał. Cieszy natomiast, że producent zachował klawisze Insert i Delete, wciśnięte w prawy górny róg nad Backspace. Pisało mi się na tej klawiaturze bardzo wygodnie.
Bardzo interesująco producent rozwiązał działanie przycisku Fn. Służy on do przełączania działania paska klawiszy funkcyjnych między działaniem jako F1-F12 a funkcjami dodatkowymi. O ile większość producentów pozwala na trwałe przełączyć domyślne działanie tego paska i wykorzystuje Fn do chwilowej modyfikacji domyślnego ustawienia (Fn+Fx), o tyle Huawei zdecydował się na działanie Fn jako klawisza trwałego – jego wciśnięcie modyfikuje działanie paska aż do kolejnego użycia. Co więcej, stan klawisza sygnalizuje umieszczona w nim dioda – rozwiązanie to jest genialne w swojej prostocie i doskonale sprawdza się w praktyce. Klawiszy z diodami jest zresztą więcej – sygnalizowane w ten sposób jest załączenie CapsLock, a także wyciszenie mikrofonu (lampka w klawiszu F7).
Touchpad z kolei jest dość przeciętny. Pracuje poprawnie, nie mam do niego właściwie żadnych poważniejszych zarzutów. Nie jest jednak na pewno szczytem marzeń – trochę zbyt mały do w pełni komfortowej pracy i zbyt wydłużony. W tej klasie sprzętu można znaleźć lepsze rozwiązania. Większych powodów do narzekania jednak mi nie dał.
Spis treści:
1. Wstęp. Specyfikacja. Ekran. Porty. Klawiatura i touchpad
2. Wydajność. Czas i kultura pracy. Oprogramowanie. Podsumowanie
Wydajność
Jako maszyna ultramobilna, Huawei Matebook 13 z całą pewnością nie był pomyślany jako demon wydajności. To nie znaczy jednak, że mu jej brakuje – w testowanym wariancie sercem komputera jest czterordzeniowy, ośmiowątkowy procesor i7-8565U o nominalnym taktowaniu 1,8 GHz, które w trybie turbo może wzrosnąć aż do 4,6 GHz. Jest to jednostka energooszczędna, o nominalnym TDP 15 W. Wystarczy ona zarówno do obróbki fotografii, jak i do średnio wymagającego wideo. Procesor ma oczywiście zintegrowany układ graficzny Intel UHD Graphics 620, który w testowanym modelu wzmocniony był dodatkowym układem graficznym Nvidia GF 150 MX z własną pamięcią 2 GB GDDR5. Nie czyni to z Matebooka 13 maszyny do gier, ale pozwala myśleć o sensowym działaniu przynajmniej niektórych z nich.
Pamięć operacyjna wynosi 8 GB, co jest wartością przyzwoitą, ale nikogo na kolana nie rzuci – wydajny procesor mógłby zyskać na większej ilości, niestety jednak producent nie przewidział możliwości rozbudowy. Co ciekawe, użyte zostały starsze i wolniejsze układy LDDR3 zamiast DDR4 – nie powinno to jednak specjalnie dziwić, jako że są one oszczędniejsze jeśli chodzi o zapotrzebowanie na energię.
3D Mark Pro
TimeSpy: 1210 pkt (Graphics score: 1096 pkt, Graphics test 1: 7,15 fps, Graphics test 2: 6,28 fps, CPU score 2979, CPU test 10,01 fps)
Night Raid: 10937 pkt
Sky Diver: 10652 pkt
PCMark 10 Pro
Test przeprowadzono w wersji extended
Overall: 3852 pkt
Essentials 8655 pkt
Digital Content Creation: 3687 pkt
Productivity: 6956 pkt
Gaming: 2682 pkt
PassMark
PassMark Rating: 4582,2 pkt
CPU: 10610,9
2D Graphics Mark: 763,9
3D Graphics Mark: 2730,3
Memory Mark: 2105,2
Disk Mark: 22956,8
Cinebench R15
OpenGL: 92,78 fps, Ref. Match 99,6
CPU 659 cb
Signle Core: 183 cb
MP Ratio 3,59
Cinebench R20
CPU Single Core 427 cb
CPU Multi Core 1400 cb
MP Ratio 3,28
World of Tanks
WOT Encore Ultra: 4031
WOT Encore Medium: 11546
Podsystem dyskowy
Jak widać, producent nie oszczędził na SSD. Użyty dysk Western Digital PC SN 720 zarówno w teście ATTO, jak i CrystalDisk wypada doskonale, przekraczając w odczycie 3 GB/s, a w zapisie 2,5 GB. Należy zatem do najszybszych, z jakimi miałem do czynienia, przewyższając tu maszyny także znacznie droższe. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to jedynie do dość dziwnego domyślnego podziału na partycje – systemowa jest moim zdaniem zbyt mała.
Czas i kultura pracy
Komputer wyposażony jest w aktywne chłodzenie w postaci dwóch wentylatorów. Mimo to należy do dość cichych – nawet pod maksymalnym obciążeniem podczas testów 3DMark szum zmierzony miernikiem wbudowanym w Ulefone Armor 6 (nie gwarantuję dokładności, to raczej ciekawostka) oscylował w granicach 37-39 dB. Przez większość czasu maszyna jest praktycznie niesłyszalna. Potrafi się jednak rozgrzać – temperatura spodu i góry obudowy w okolicach szczelin chłodzenia sięgnęła maksymalnie 45 stopni. Klawiatura w lewym górnym rogu i obudowa przy przycisku zasilania osiągnęły 42 stopnie, ale większość górnej obudowy rozgrzewała się słabiej, utrzymując się w przedziale 35-40 stopni. W warunkach pracy z internetem i tekstem oczywiście temperatury nie ma co mierzyć – obudowa jest chłodna. Osobna sprawa to temperatura komponentów – podczas testów 3D Marka bez problemu na wykresach widać dobijanie temperatury CPU do granicy 95 stopni i załączenie się throttlingu termicznego.
Jeśli chodzi o baterię, to przypomnę, że mamy do czynienia z akumulatorem Li-Poly 41,8 Wh, 3 670 mAh przy napięciu 11,4 V. Powinien on, wg deklaracji producenta, wystarczyć na 10 h pracy. Niestety producenta poniósł nadmierny optymizm i deklaracje nijak mają się do realnego życia. W warunkach pracy z internetem i tekstem przy sensownej jasności ekranu bateria wystarczała na maksymalnie 6 h działania. Test Battery Eater okazał się natomiast bezlitosny i w domyślnym trybie 800 x 600 @32 bit komputer osiągnął jedynie 90 minut pracy. Słabo.
Oprogramowanie
Huawei Matebook 13 pracuje pod kontrolą systemu Windows 10 Home Signature Edition. Oznacza to ni mniej, ni więcej, że system jest całkowicie wolny od jakichkolwiek programów demonstracyjnych i innych zbędnych dodatków. Jedynym programem dodatkowym jest Huawei PC Manager, odpowiedzialny za automatyczną aktualizację sterowników, monitoring pracy oraz działanie funkcji One Hop Huawei Share. Co ciekawe, podczas instalacji system tworzy domyślnie konto lokalne, a nie konto sieciowe Microsoft. To drugie oczywiście możemy włączyć później, jeśli z niego korzystamy. Będzie ono przydatne, jeśli chcemy w pełni wykorzystać stanowiącą część systemu chmurę OneDrive.
Podczas premiery Matebooków mocno akcentowana była funkcja współdzielenia danych między komputerem a telefonem. Wzorowana jest ona nieco na symbiozie produktów Apple (iPhone i Mac) i podobnie jak tam wymaga ona sprzętu tego samego producenta. Poza Matebookiem musi być to smartfon Huawei lub Honor, pracujący pod kontrolą systemu Android, koniecznie z nakładką EMUI w wersji 9.
Działanie współdzielenia jest bardzo proste – przyłożenie telefonu z otwartym w Galerii zdjęciem do obudowy laptopa w pobliżu naklejki z logo powoduje jego automatyczne przesłanie do PC Managera, z możliwością wykonania OCR, jeśli zdjęcie zawiera tekst. Jeśli po prostu przyłożymy telefon do komputera, wykonany zostanie zrzut ekranu. I to niestety tyle, bardziej zaawansowane funkcje, takie jak nagrywanie ekranu przez 60 sekund, czy współdzielony schowek, zarezerwowane są dla droższych komputerów Matebook X Pro.
One Hop Huawei Share wydaje się być wszakże świetnym pomysłem, tylko realizacja poległa na polu marketingowej chwały. Rzecz w tym, że w formie, z jaką mamy do czynienia na Matebooku (nie X Pro), w zasadzie jedyną zaletą rozwiązania Huawei jest działanie bez pośrednictwa internetu, w oparciu o połączenie lokalne. I to tyle. Sam używam na prywatnym sprzęcie podobnego rozwiązania zbudowanego w oparciu o internet i chmurę OneDrive. Działa na prawie każdym sprzęcie, nie wymagając przy tym dotykania czegokolwiek, oferując przy tym nie tylko automatyczną synchronizację zdjęć, filmów i zrzutów ekranu, ale także współdzielony schowek między Windows a Androidem (niestety już nie między tymi systemami, a iOS). Pozamiatane.
Podsumowanie
Korzystałem z Matebooka 13 przez dwa tygodnie. I nie ukrywam, że mimo paru wad bardzo się z tą maszynką polubiłem. Jest mała, zgrabna, szybka, solidnie zbudowana i ma świetny ekran o bardzo odpowiadających mi proporcjach. Ma wygodną klawiaturę (jakby nie było, moje narzędzie pracy) i sensownie działający touchpad. Ma wreszcie świetnie działające głośniki z systemem Dolby Atmos, o czym wiem, nie pisałem wcześniej, a o czym jednak warto wspomnieć. Doceniam, że system nie jest obciążony bloatware i że zarazem producent próbuje usprawnić wymianę danych między komputerem, a telefonem. Wreszcie doceniam, że nie mam do czynienia z nierozbieralnym monstrum, gdzie najmniejsza awaria wiąże się z wymianą połowy albo i całego komputera.
Matebook 13 zarazem nie jest bez wad – ekran mógłby być jaśniejszy, a bateria wydajniejsza. Porty mogłyby by być uniwersalne, z Thunderboltem 3, nie pogniewałbym się także na czytnik kart (miejsca jest dosyć). Pamięć za tę cenę mogłaby być większa. Ale i tak będzie mi go brakowało, kiedy już wróci po teście do producenta.
Spis treści:
1. Wstęp. Specyfikacja. Ekran. Porty. Klawiatura i touchpad
2. Wydajność. Czas i kultura pracy. Oprogramowanie. Podsumowanie