Huawei Band 4 to najnowsze wcielenie opaski sportowej producenta z Shenzen. Nie przynosi rewolucji względem poprzednika czy bliźniaczego modelu Honor Band 5, jednak ma nad nimi jedną, ale bardzo istotną przewagę. Zapraszam do recenzji.
Przygotowanie recenzji Huawei Band 4 okazało się być dla mnie dużo trudniejsze, niż pierwotnie zakładałem. Myślałem, że jako osoba, która na co dzień użytkuje Xiaomi Mi Band 4 na przemian z Huawei Watch GT pierwszej generacji, po prostu zdejmę jedno urządzenie z nadgarstka, założę inne i już po kilku dniach będę cieszył się wynikami porównania. Tymczasem… coś takiego w ogóle nie miało miejsca.
W praktyce najnowsza opaska Huawei z miejsca stała się dla mnie po prostu przezroczysta, niedostrzegalna. Jeżeli w danym momencie nie otrzymywałem powiadomienia albo nie chciałem sprawdzić godziny czy temperatury, najzwyczajniej w świecie zapominałem, że spoczywa na moim nadgarstku. Czy to oznacza, że jest nudna? W pewnym sensie tak, jednak nie to jest najbardziej istotne. Istotne jest to, że jej obsługa jest całkowicie bezinwazyjna, niewymagająca właściwie żadnej dodatkowej uwagi ze strony użytkownika od momentu ukończenia wstępnej konfiguracji (oczywiście za wyjątkiem jej cyklicznego doładowywania). I to jest jej największa, ale nie jedyna zaleta.
Specyfikacja techniczna, konfiguracja i pierwsze wrażenia
Oto, jak na papierze prezentuje się testowany model:
Pełna nazwa modelu | Huawei Band 4 |
Rozmiar koperty | 56 x 18,5 x 12,5 mm |
Rozmiar paska | 123 + 85 mm, szerokość 17 mm |
Waga | ok. 24 g |
Dostępne wersje kolorystyczne | czarny, różowy, czerwony |
Wyświetlacz | TFT, 0,96 cala, 80 x 160 pikseli |
Procesor | Apollo 3 |
Wbudowane czujniki | 3-osiowy czujnik przyspieszenia, czujnik podczerwieni, optyczny czujnik tętna |
Bateria | 91 mAh, czas pracy 7-9 dni, czas ładowania około 1,5 h |
Wodoodporność | 5 ATM |
Ładowanie | zintegrowany port USB |
Łączność bezprzewodowa | Bluetooth 4.2 |
Kompatybilność | Android 4.4 lub nowszy, iOS 9.0 lub nowszy |
Cena w dniu publikacji | 169 zł |
Swoją przygodę z opaską rozpoczynamy, co oczywiste, od wyjęcia jej z pudełka i pierwszego naładowania. Na pierwszy rzut oka zawartość pudełka wyda się więc niekompletna – brak tu czegokolwiek, czym można byłoby naładować opaskę. Żadnego kabla, żadnej kołyski, co jest grane?
Odpowiedź uzyskamy w momencie zerknięcia na specyfikację techniczną. Producent zintegrował bowiem zaczep na jeden z pasków z pełną wtyczką USB w standardowym rozmiarze. Pomysł po prostu genialny!!! Wystarczy odłączyć jedną część paska, włożyć opaskę do dowolnego portu USB i już po 1,5 godziny można korzystać z naładowanego do pełna sprzętu. Banalne, a jak bardzo upraszcza życie! Należę bowiem do zagorzałych wrogów wszelkich dodatkowych kabelków. Przede wszystkim dlatego, że często o nich zapominam podczas pakowania i równie często je gubię.
Naładowaną opaskę łączymy z telefonem wykorzystując aplikację Huawei Health. Ta prowadzi użytkownika przez bardzo prosty konfigurator, pozwalający na sparowanie opaski, aktualizację oprogramowania i podstawową konfigurację, w tym wybranie stylu tarczy i aplikacji, z których chcemy otrzymywać powiadomienia. W momencie, gdy testowałem opaskę, ta pracowała pod kontrolą oprogramowania w wersji 1.0.2.54.
Od tego momentu korzystanie z opaski odbywa się praktycznie bezobsługowo – nosić i ładować.
Użytkowanie codzienne
Jak wspomniałem we wstępie, w codziennym, typowym użytkowaniu, Huawei Band 4 staje się całkowicie przezroczysta i niezauważalna. Duża w tym zasługa tego, że jej wymiary i waga zostały dobrane po prostu bardzo dobrze, przez co wzorowo wkomponowują się w kształt nadgarstka. Mimo delikatnej, podatnej na uszkodzenia mechaniczne skóry, nie doświadczyłem żadnego dyskomfortu typu odcisk, odparzenie czy uczucie wrzynania się w rękę. Dzięki temu nie musiałem jej w ogóle zdejmować, nie licząc oczywiście momentów, w których uzupełniałem zapas energii w baterii.
Tej, zgodnie z zapewnieniami producenta, powinno wystarczyć na około 7 do 9 dni i tak jest w istocie. Mimo włączenia funkcji analizy snu, ciągłego monitoringu tętna i obsługi powiadomień nie musiałem ładować opaski częściej niż raz na tydzień.
O ile do kształtu i ciężaru Huawei Band 4 przyzwyczaiłem się niemal od razu, o tyle jej wygląd przez długi czas mnie irytował. Wszystko dlatego, że niemal jednocalowy ekran wypełnia stosunkowo małą część górnej tafli urządzenia. Mamy tu do czynienia z bardzo grubymi, jak na opaskę sportową, ramkami oraz absurdalnie wręcz dużą przestrzenią na zlokalizowany pod ekranem przycisk dotykowy. Mam wrażenie, że producent mógł się pokusić o zastosowanie znacznie większego wyświetlacza.
Co do samego ekranu, moje doświadczenia to prawdziwa mieszanka słodyczy i goryczy. Słodyczy, ponieważ mimo, że jest wykonany w technologii TFT, prezentowane na nim treści były bardzo dobrze widoczne w słońcu. Dodatkowo Huawei zaprojektował tarcze pozwalające wycisnąć z tak małego ekraniku maksimum. Dzięki temu, jeden rzut oka pozwala uzyskać informację o:
- stanie połączenia Bluetooth,
- informacji o czekających powiadomieniach,
- poziomie naładowania baterii,
- liczbie kroków,
- liczbie spalonych kalorii,
- przebytym dystansie,
- bieżącej pogodzie,
- temperaturze na zewnątrz,
- dacie,
- godzinie.
A wszystko to na wyświetlaczu o przekątnej niecałego jednego cala, w dodatku czytelne bez użycia okularów czy lupy. Poezja.
Gorycz pojawiała się w momencie otrzymania powiadomienia i tuż przed snem. W pierwszym przypadku to poniekąd oczywiste, wszak na tak małym ekranie trudno wyświetlić wszystkie szczegóły powiadomienia. Z biegiem czasu nauczyłem się przekuwać tą wadę w zaletę – ograniczyłem powiadomienia do niezbędnego minimum, czym uwolniłem dla siebie sporą ilość wolnego czasu, dotychczas poświęcanego smartfonowi. Nie wszystkim może to odpowiadać, więc celem zachowania obiektywizmu, zapiszę to po stronie wad.
Druga sytuacja to też kwestia zastosowania ekranu TFT. Uwidacznia się w bardzo ciemnym pomieszczeniu, na przykład sypialni tuż przed zaśnięciem. Nie jestem pewien, czy to dioda podświetlająca tarczę zegarka pozostaje zawsze aktywna, czy przez ekran przedostaje się światło generowane przez optyczny czujnik tętna. Pewny jestem za to, że opaska nigdy nie gaśnie całkowicie. Nawet, gdy ekran jest wygaszony lekka poświata pozostaje.
Co prawda jednym momentem, w którym staje się to irytujące, jest fakt spania w opasce w całkowitej ciemności (w warunkach miejskich w bardzo wielu przypadkach po prostu nieosiągalnej, ja dostrzegłem problem dopiero przebywając na wsi gdzie na noc wyłączane jest oświetlenie uliczne), niemniej potrafi zdekoncentrować i utrudnia zasypianie.
Obudowa omawianej opaski legitymuje się klasą wodoszczelności 5 ATM – zapewniającą odporność na zalanie, o ile ciśnienie cieczy nie przekroczy 5 barów. To w zupełności wystarcza, by kąpać się w opasce bez obaw o to, że gdy wyjdziemy z wody, ta przestanie działać. Front urządzenia został wykonany z błyszczącego tworzywa, które niestety lubi zbierać rysy i obtarcia, dlatego warto mieć to na uwadze, gdy planujemy korzystać z opaski w trudniejszym terenie, czy, na przykład, na placu budowy. Pasek, na którym spoczywa opaska, jest miękki, przez co przyjemny w dotyku. Delikatność powoduje jednak, że może zbierać drobne odpryski czy wgniecenia.
Spora elastyczność paska, w połączeniu z solidnymi mocowaniami powoduje, że opaska w żadnej sytuacji nie ześlizgnie się z ręki. Ma to swoje plusy i minusy. Plus – jeśli tylko zostanie dobrze zapięta – raczej nie ma szans, żeby się odpięła. Minus – jeśli jakaś przeszkoda dostanie się między opaskę a nadgarstek (chociażby klamka, uchwyt od szuflady, pręt zbrojeniowy itp.), prędzej puści ręka niż opaska. Osobiście spotkała mnie nieprzyjemność zahaczenia o klamkę podczas upadku. Konstrukcja opaski wyszła z niego bez szwanku, ja z silnym bólem nadgarstka i dwoma nacięciami w miejscach, w których pasek dosłownie wkroił się w skórę. Rozumiem, że taka konstrukcja powinna wytrzymać wiele, jednak, czy aż tak wiele?
Huawei Band 4 jako prosty smart zegarek
Funkcje smart w Huawei Band 4 ograniczone zostały do niezbędnego minimum. Poza prezentacją powiadomień i aktualnej pogody opaskę wyposażono w minutnik, stoper i możliwość zdalnego wyszukania sparowanego telefonu. W przypadku sparowania ze smartfonem z Androidem innym niż Huawei czy iPhonem to wszystko, na co użytkownik może liczyć.
Band 4 potrafi również sterować wbudowanym w telefon aparatem, jednak tylko i wyłącznie wtedy, gdy sparujemy go z kompatybilnym urządzeniem Huawei lub Honora.
Huawei Band 4 jako kompan treningów
W roli towarzysza treningów testowana opaska prezentuje się… średnio, a dla niektórych wręcz słabo. Przy jej pomocy śledzić można następujące aktywności fizyczne o niezbyt intuicyjnych, zwłaszcza dla mieszkańców Galicji, nazwach:
- bieganie na dworze (na zewnątrz przyp. red.),
- bieganie w pomieszczeniu (na bieżni),
- marsz na dworze (na zewnątrz przyp. red., z włączoną rejestracją danych z GPS telefonu),
- spacer w pomieszczeniu (bez rejestracji danych z GPS telefonu),
- jazda na rowerze stacjonarnym,
- orbitrek,
- ergometr,
- inne (najprawdopodobniej chodzi o gimnastykę).
Po pierwsze, wypada mi wytknąć Huawei mało intuicyjne nazwy, w tym posługiwanie się wyjątkowo nielubianymi regionalizmami. Po drugie, część aktywności monitorowana jest poprawnie wyłącznie, gdy sparowanym smartfonem jest kompatybilny model Huawei (Honor). Wynika to z faktu, że oprogramowanie opaski nie ma dostępu do danych GPS w smartfonach innych producentów. Powoduje to, że bieganie na dworze, marsz na dworze i spacer w pomieszczeniu, w przypadku smartfona innego producenta, nie różnią się od siebie właściwie niczym.
Kwestią odrębną jest monitorowanie jazdy na rowerze. Z racji braku dostępu do danych GPS opcja ta zostaje ukryta po sparowaniu ze smartfonem innym niż produkcji Huawei.
Obecna sytuacja wydaje się być niezwykle irytującym błędem oprogramowania. Gdy uruchomimy śledzenie danej aktywności z poziomu aplikacji zainstalowanej w telefonie, ta bez najmniejszego problemu powiąże ze sobą dane z opaski i z czujników wbudowanych, w tym GPS. Gdy tą samą aktywność uruchomimy z opaski – dane GPS nie są rejestrowane. Trudno to wytłumaczyć w jakikolwiek inny sposób niż niedopracowane oprogramowanie układowe opaski. Mam nadzieję, że z biegiem czasu firmie Huawei uda się z tym uporać.
Taki, a nie inny stan rzeczy powoduje, że trudno mi ocenić Huawei Band 4 jako cokolwiek innego niż krokomierz z możliwością graficznej prezentacji zebranych danych. Te opierają się wyłącznie na wskazaniach krokomierza, dlatego trudno mówić o jakiejkolwiek miarodajności. Należy jednak wspomnieć, że sam krokomierz działa sprawnie i rzadko się myli, przez co możemy być spokojni o z grubsza prawidłowe liczenie kroków.
Jako że urządzenie ma możliwość mierzenia tętna, ta wykorzystywana jest również podczas monitoringu aktywności fizycznej. Nie przykładałbym jednak do niej zbyt wielkiej wagi – jak w przypadku większości czujników optycznych, zbierających dane z nadgarstka, pomiar nie jest zbyt dokładny, zwłaszcza podczas szybkiego marszu czy biegu. Zdarza się, że urządzenie prezentuje znacznie niższą wartość pulsu, niż wskazuje na to nasze samopoczucie czy palce przyłożone do tętnicy szyjnej. W takiej sytuacji najlepiej zatrzymać się, wziąć kilka głębszych wdechów, zdjąć opaskę, usunąć kropelki potu z czujnika oraz nadgarstka, ponownie założyć opaskę upewniając się, że czujnik ściśle przylega do ręki i wrócić do treningu. Niewygodne? Też tak sądzę, dlatego lepiej sobie te dane po prostu darować.
Huawei Band 4 jako monitor stylu życia
Właśnie dotarliśmy do miejsca, w którym gwiazda Huawei Band 4 świeci najjaśniej, czyli do monitorowania codziennej aktywności. Możliwość ciągłej kontroli tętna wraz z powiadomieniami, gdy to znacząco wzrośnie lub opadnie poniżej zadanej wartości, może się okazać pomocna w zasygnalizowaniu, że z organizmem dzieje się coś niedobrego.
Oczywiście, opaska to nie jest szklana kula i nigdy nie zastąpi wizyty u lekarza i badania na sprzęcie typowo medycznym. Da jedynie dyskretną sugestię, że warto wybrać się do przychodni. Alerty o zbyt wysokim tętnie spoczynkowym docenią przede wszystkim osoby łatwo denerwujące się i dające się opanować silnym emocjom. W takich sytuacjach opaska dyskretnie przypomni, że dla własnego zdrowia, lepiej odpuścić.
Dodatkowo urządzenie jest kompatybilne z autorską technologią HUAWEI TruSleep, pomagającą monitorować sen i poprawiać jego jakość. Co do jej działania nie mogę mieć żadnych zastrzeżeń. Moje samopoczucie danego dnia bardzo często korelowało się z tym, co prezentowała aplikacja, zgadzał się również spędzony w łóżku czas. To bardzo przydatna funkcja, której dobrze jest poświęcić więcej czasu. Analiza snu pozwala zwrócić uwagę na problem odpowiedniej higieny odpoczynku. W tym zakresie często nawet niewielka zmiana może przyczynić się do znacznej poprawy samopoczucia.
Instalowana w smartfonie aplikacja Huawei Heatlh odpowiada, jak wspominałem wcześniej, za synchronizację danych zbieranych z wykorzystaniem krokomierza. Opaska zachęca do wykonania przynajmniej 10 000 kroków dziennie oraz powiadamia w sytuacji, gdy zbyt dużo czasu spędzamy w pozycji siedzącej. Dodatkowo, na koniec każdego tygodnia, otrzymujemy atrakcyjny graficznie raport z jednym zdaniem komentarza.
Opaska jakich wiele?
Huawei Band 4 to opaska sportowa, która na rynku musi zmierzyć się ze sporą konkurencją. Poza konkurencją ze strony, chociażby, Samsunga, rywalizować musi ze swoim bliźniakiem – Honor Band 5, który jest od niej z pewnością bardziej atrakcyjny wizualnie. Wszystko to odbywa się w cieniu rynkowego lidera – Xiaomi Mi Band 4.
Test konkurenta Huawei jedynie udowodnił, dlaczego to właśnie opaska Xiaomi jest tą najpopularniejszą. Lepszy monitoring aktywności fizycznej, mnogość wymiennych opasek kosztujących dosłownie grosze, ekran AMOLED, dwa razy dłuższy czas pracy na baterii sprawiają, że propozycja Huawei jest zwyczajnie gorsza.
Największą zaletą Banda 4 jest wbudowana, duża wtyczka USB, która pozwala udać się w dłuższą podróż bez konieczności zabierania dodatkowej ładowarki. Drugą – autorska technologia analizy snu. Trzecią jest oprogramowanie, jednak tylko i wyłącznie wtedy, gdy sparowany smartfon wyprodukował Huawei.
Z uwagi na lepszą konkurencję opaskę polecić mogę wyłącznie tym, którzy, podobnie jak ja, nie chcą martwić się o kolejną ładowarkę. Sympatykom marki rekomenduję testowaną przez Kasię propozycję od Honora – Band 5 (jest po prostu ładniejsza), a wszystkim pozostałym… cóż… #xiaomilepsze.