Nieważne czy to iPad Air, czy najtańsza “deska do krojenia” na Androidzie – większość z Was albo właśnie przegląda na nim tabletowo.pl, albo trzymała w ręce, albo chociaż widziała na własne oczy. Tablet. W zasadzie urządzenie proste, jak przysłowiowa “budowa cepa”. A jeszcze kilka lat temu to była czysta fantastyka. Co dopiero… kilkadziesiąt?
Chęć, by wziąć ze sobą w kieszeń telewizję, gazetę, kilogram książek i trochę muzyki + możliwość sprawdzenia gdzie się jest i wysłania komuś śmiesznego kota nie towarzyszy nam od urodzenia. Nie znajdziemy ustępów o tabletopodobnych urządzeniach u Platona czy Szekspira. Ale i tak idea czegoś na kształt dzisiejszego tabletu istnieje już dość długo. Taka Angela Luiz Roblez w latach 40. XX wieku prezentowała swój pomysł na książkę elektroniczną, zaś Elisha Gray już w 1888 roku snuł plany urządzeń do komunikacji za pomocą ekranu. Coś podobnego (choćby z wyglądu) do tabletu można było kupić ćwierć wieku temu jako PDA czy e-book reader. Wiem to, bo w 0,31 sekundy znalazł to dla mnie na moim poczciwym O’Loferze (taki tani tablet o wadze cegły) wujek Google.
We fragmencie z wikipedii o historii tych urządzeń zafascynował mnie wpis dotyczący twórców SF, w których dziełach można znaleźć urządzenia mogące być dziadkami dzisiejszych iPadów. Przypomniałem sobie, co trzymał w wielu odcinkach Star Trek The Next Generation kapitan Pickard. I postanowiłem prześledzić te pomysły twórców kina i literatury science fiction. Czy byli wizjonerami, czy też, dzięki swym pomysłom, natchnęli późniejszych inżynierów? Cholera wie. Ale zobaczcie, jakie ciekawe rzeczy wymyślali!
Na początku (cyklu, jeśli się Wam spodoba) zabrałem się za cytowanego w wiki Stanisława Lema, który jest w opracowaniach w sieci wymieniany jako jeden z “ojców” koncepcji współczesnego tabletu. Czy rzeczywiście? Jak mógł wyglądać taki lemowski tablet? Ha! Zobaczymy!
Opton z Powrotu z gwiazd (1961)
[quote text_size=”small” author=”Stanisław Lem, Powrót z Gwiazd”]
Księgarnia przypominała raczej elektronowe laboratorium. Książki to były kryształki z utrwaloną treścią. Czytać można je było przy pomocy optonu.
[/quote]
Właśnie na to urządzenie, które pojawia się w Powrocie z gwiazd, wskazuje się jako koncept współczesnego tabletu. Wziąłem, wyciągnąłem z biblioteczki i zacząłem przeglądać tekst. No i powiem Wam, że niekoniecznie się zgadzam.
Owo urządzenie Lem nazwał optonem:
[quote text_size=”small” author=”Stanisław Lem, Powrót z Gwiazd”]
Był nawet podobny do książki, ale o jednej, jedynej stronicy między okładkami. Za dotknięciem pojawiały się na niej kolejne karty tekstu.
[/quote]
Jakby się przyjrzeć przez pryzmat dzisiejszych technologii, to w zasadzie jest to nie tyle tablet, a czytnik książek w postaci cyfrowej przecież! Zbudowany z jednej strony papieru elektronicznego (raczej elastycznego, albowiem po co inaczej zamykać go między okładkami?), pozwala na wyświetlanie treści tekstowych, gromadzonych w nośnikach – kryształkach – w oczywisty sposób bardzo bliskich karcie SD, czy pendrive. Interfejs dotykowy pozwala na przewracanie stron – czyli albo jednopunktowy ekran dotykowy, albo zestaw przycisków (wstecz, dalej, oraz coś w rodzaju menu?), albo jakiś laptopowy gładzik, pozwalający dodatkowo przewinąć część tekstu. Lem nie pisze, że można za jego pomocą wprowadzać treści, nie wspomina o zdalnej łączności. Nie można też wyświetlać multimediów. Do tego bowiem służyły inne urządzenia:
[quote text_size=”small” author=”Stanisław Lem, Powrót z Gwiazd”]
Optonów mało używano, jak mi powiedział robot-sprzedawca. Publiczność wolała lektony — czytały głośno, można je było nastawiać na dowolny rodzaj głosu, tempo i modulację.
[/quote]
No to jaki to tablet?! Bardziej to podobne do Irex Iliad z 2006 roku: 8 cali i 768×1024 px e-ink, 16 odcieni szarości, 160 dpi; 64 Mb RAM, 400 MHz procesor Intel XScale, Linux. Przypominające okładkę książki etui. Obsługa USB, kart pamięci, 256 MB pamięci. Wsparcie PDF, Mobipocket, XHTML oraz czystego tekstu. 390 gram wagi. Cena? 699 dolarów. Ale nawet Iliad miał jeszcze WiFi, pokazywał JPG, BMP i PNG i można było w nim instalować aplikacje!
Może bliższy byłby optonowi e-czytnik SONY PRS-505 z 2007 roku. Nieco mniejszy (6 cali, 800 x 600 px), nie posiadał WiFi ani LAN, za to potrafił czytać pliki MS Word oraz odtwarzać MP3. Cena? 259 dolarów.
Tak czy siak, opton z Powrotu z gwiazd to na pewno nie tablet. Czy zatem należy zalogować się do wiki i wymazać naszego najwybitniejszego fantastyka z historii tabletów?
Nie.
Bo Lem opisał też zapis cyfrowy, internet, wirusy komputerowe, drukarki 3D, uzależnienie od sieci, oraz – coś w rodzaju tabletu – już 6 lat wcześniej. W Obłoku Magellana.
Urządzenie do obsługi trionów z Obłoku Magellana (1955)
[quote text_size=”small” author=”Stanisław Lem, Obłok Magellana”]
(…) dopiero w roku 2531 światowa narada najwybitniejszych specjalistów ustaliła zupełnie nowy sposób utrwalania myśli ludzkiej. Posłużyły do tego dawno już odkryte, lecz stosowane tylko w technice triony — kryształki kwarcu, których strukturę cząsteczkową można trwale zmieniać działaniem drgań elektrycznych. Nie większy od ziarnka piasku kryształek mógł zawrzeć w sobie ilość informacji równoważną starożytnej encyklopedii.
[/quote]
Triony – kryształki nie służą już tylko do przechowywania tekstu. To uniwersalne przestrzenie, w których zapisywać można obrazy, dźwięki, a nawet zapachy, czy kształty. Nie tylko prawdziwe “skany rzeczywistości”, ale i jej wariacje. Dziś powiedziałbym… Animacje? Gry? Ale to nie wszystko! Triony to “recepty” na tworzenie rzeczy w świecie realnym – z zapisu triona produkuje się swetry, samochody, kapelusze. I to wszystko zdalnie. Chcesz kapelusz – wybierasz z biblioteki trionowej, ściągasz, produkujesz. Chcesz powiesić Mone Lisę w łazience? Wybierasz, ściągasz, produkujesz, wieszasz. Chcesz zobaczyć zdjęcie zrobione przez Krysię na Marsie? Łączysz się, ściągasz, oglądasz… Normalnie internet!
[quote text_size=”small” author=”Stanisław Lem, Obłok Magellana”]
Każdą rzecz, jaka istnieje, można dzisiaj, jak to się mówi, „mieć trionem”, to znaczy za pośrednictwem odpowiedniego trionu.
[/quote]
Albo więcej, niż internet. Do tej pory nie znalazłem strony www, która by pachniała…
[quote text_size=”small” author=”Stanisław Lem, Obłok Magellana”]
Trion może magazynować równie łatwo dźwięki, a więc głos ludzki, jak i muzykę, istnieje też metoda zapisu woni — krótko mówiąc, każda postrzegalna zmysłami rzecz może zostać utrwalona, przechowana i na żądanie przekazana odbiorcy. Wreszcie trion może zawierać zapis „recepty produkcyjnej”. Połączony z nim drogą radiową automat wykonuje potrzebny odbiorcy przedmiot i w taki sposób mogą zostać zaspokojone nawet najwymyślniejsze zachcianki fantastów pragnących mieć meble w stylu starożytnym czy najniezwyklejsze odzienie, trudno bowiem rozsyłać we wszystkie części Ziemi niewyobrażalną różnorodność dóbr, jakich może ktoś z rzadka zapragnąć.
[/quote]
Triony pozwalają na wszystko. Można je nawet zarazić wirusem, przez co można mieć duży problem z taką “receptą”, czy pochodzącą z niej Moną Lisą. Chyba większy, niż w dzisiejszych czasach. Sami się zastanówcie, co groźniejsze: założyć bieliznę wydrukowaną z zakażonego trionu czy wydrukować sobie na laserze Czarny Kwadrat Na Białym Tle Malewicza i zobaczyć w prawym dolnym rogu znak wodny serwisu, z którego się ów obrazek zajumało.
Dobra. Mamy internet, mamy drukarki 3D, a co z tabletami? Otóż w świecie Obłoku Magellana zapewniono…
[quote text_size=”small” author=”Stanisław Lem, Obłok Magellana”]
(…) urządzenia umożliwiające każdemu mieszkańcowi Ziemi doraźne korzystanie z dowolnej, byle utrwalonej w jednym z miliardów kryształów informacji, a to dzięki prostemu urządzeniu radiotelewizyjnemu. Posługujemy się nim dziś, nie myśląc wcale o sprawności i potędze tej olbrzymiej, niewidzialnej sieci opasującej glob; czy w swej pracowni australijskiej, czy w obserwatorium księżycowym, czy w samolocie — ileż razy każdy z nas sięgał po kieszonkowy odbiornik i wywoławszy centralę Biblioteki Trionowej wymieniał pożądane dzieło, by w ciągu sekundy mieć je już przed sobą na ekranie telewizora.
[/quote]
Jak widać, Lem nie opisał dokładnie, jak wygląda ten kieszonkowy odbiornik. Wiadomo, że działa jak pilot/sterownik do telewizora. Ale czy tylko do tego? Te telewizory z Obłoku Magellana są kosmiczne. Wyświetlają obraz w trzech wymiarach i bogactwie kolorów, potrafią też tworzyć stałe i solidne hologramy. Można je dowolnie konfigurować, robić z nich ściany – czyli tworzyć coś w rodzaju sztucznych rzeczywistości w realnym świecie. Do ich obsługi używa się “pulpitów”, które też są wyświetlaczami, mają możliwość wytwarzania jakiś niewyobrażalnie dla mnie form 3D i można je sobie dowolnie skonfigurować.
Oj, popuścił Lem wodze fantazji. Nawet dziś trudno to sobie wyobrazić…
No to był ten tablet czy nie?!
Nie ma w Obłoku Magellana dokładnego opisu interfejsu urządzeń trionowych. Prawdopodobnie jednak (ponieważ w prostocie siła), te mniejsze, przenośne, kieszonkowe odbiorniki, nie były aż tak “wypaśne”. Bo i po co? Nawet dziś w domach mamy kwadrofoniczne telewizory 50-calowe, konsole do gier z olbrzymią mocą graficzną, ale nie nosimy ich na spacer. Żeby obejrzeć film na Youtube czy przeczytać artykuł z serwisu internetowego potrzebujemy prostego narzędzia. Myślę, że i lemowskie kieszonkowe czytniki trionów posiadały jedynie podstawowe funkcje, czyli:
- lekkość i przenośność oraz wielkość odpowiednią do konsumpcji treści;
- ekran z interfejsem dotykowym;
- możliwość wyświetlania treści – od tekstów, poprzez grafiki, animacje, po multimedia oraz przedmioty/przestrzenie nierzeczywiste (gry?);
- łączność z siecią i możliwość komunikacji dwukierunkowej;
- możliwość adaptowania urządzenia do własnych celów (aplikacje?);
- możliwość dokonywania własnych kreacji za pomocą urządzenia oraz za jego pośrednictwem – zapisywania ich w zdalnych trionach.
A takie urządzenie dziś nazwiemy tabletem. Prawda?
Panie i panowie – zapamiętajcie – Stanisław Lem wbrew wikipedii nie wymyślił tabletu w 1961 roku. Zrobił to 6 lat wcześniej, w 1955 roku w Obłoku Magellana.
Tyle, że zapomniał o tym napisać, bo zajął się internetem i drukarkami 3D.
Po prostu Stanisław Lem nie był Stevem Jobsem.