Harry Potter: Wizards Unite nie powtórzyło sukcesu Pokémon GO, ale nadal zalicza miliony pobrań. Szkoda, że Niantic niewiele nauczyło się z błędów swojej poprzedniej produkcji, i nadmiernie eksploatuje dane lokalizacji.
Problem Harry Potter: Wizards Unite jest taki, że ostatnimi czasy aplikacja była bardzo łakoma, jeśli chodzi o pobieranie danych lokalizacyjnych. Biorąc pod uwagę rodzaj gry, nie jest wcale zaskakujące, że produkcja z nich korzysta. Sęk w tym, że gra pobiera ich bardzo dużo i robi to bardzo często – nawet wtedy, gdy jest uruchomiona wyłącznie w tle.
Pół miliona graczy w Pokemon GO i Harry Potter: Wizards Unite to zwykli oszuści
Zgodnie z danymi, dobrowolnie przekazanymi przez graczy na potrzeby badania Kotaku, Wizards Unite gromadzi dane o lokalizacji trzy razy na minutę – znacznie więcej niż Pokémon GO. Jeden z graczy był w stanie udowodnić, że gra sprawdzała jego lokalizację każdej godziny, mimo że nawet nie uruchomił aplikacji.
Informacje te zostały pozyskane przez graczy, gdy poprosili o nie zgodnie z europejskim RODO, ale Niantic twierdzi, że w innym wypadku byłoby to niemożliwe. Poza tym informacje te są anonimowe, na co zwykle powołują się firmy przy takich okazjach. Jednak eksperci ds. bezpieczeństwa udowodnili, jak łatwo można przejąć te dane bez zgody użytkownika, a biorąc pod uwagę ich ilość, nie ma żadnych trudności ze stworzeniem profilu reklamowego dla takiego użytkownika.
Film ukazuje, jak łatwo można odtworzyć trasy, jakie pokonuje właściciel aplikacji Harry Potter: Wizards Unite, mimo że nie ma uruchomionej gry.
„To nie tak, jak myślicie”
Niantic twierdzi, że intensywne zbieranie danych lokalizacji podczas działania aplikacji w tle było spowodowane błędem w grze przeznaczonej na Androida, i że został on już naprawiony.
To nie pierwszy raz, kiedy Niantic Labs ma trudności z opanowaniem zbierania danych przez swój program. W pewnym momencie w Pokémon GO także odkryto, że aplikacja wymaga zaakceptowania większej liczby uprawnień i dostępu do danych na smartfonie niż jest to konieczne. Wygląda to na klasyczną bolączkę popularnych aplikacji, których właściciele wiedzą o nas naprawdę dużo.
Wyczerpujące studium przypadku znajdziecie na Kotaku, link poniżej.