To, że MacBooki (i inne komputery Apple) nie służą do grania, wie praktycznie każdy użytkownik tego sprzętu, ale to, że twórcy i tak na przekór wszystkim przygotowują na nie gry, wiedzą już nieliczni. Postanowiłem więc przyjrzeć się obecnemu rynkowi gier na systemie macOS, zagrać w kilka dostępnych tam gier i spróbować nieco spojrzeć w przyszłość… Oto moje przemyślenia na temat grania na komputerach Apple.
Z systemem macOS jestem już od jakichś dwóch lat, co wcale nie oznacza, że wyrzuciłem ze swojego mieszkania wszystko, na czym zainstalowany jest Windows. Jeśli mam być szczery, to ze swojego MacBooka i PC korzystam mniej więcej w równym stopniu. Gdy jestem w mieszkaniu, to najczęściej korzystam z PC z Windowsem, głównie dlatego, że działam wtedy na dużym ekranie.
Mógłbym oczywiście podpiąć swojego MacBooka do zewnętrznego monitora, ale rozwiązanie to wydaje mi się mniej wygodne. Jeśli używam MacBooka w domu, to głównie w łóżku, jednak sprzęt ten przede wszystkim służy mi do pracy poza domem, między innymi na uczelni, w drugiej pracy lub po prostu w podróży.
Ostatnio pracując poza domem, zadałem sobie pytanie – na ile ten maleńki i lekki sprzęt może mi pozwolić w kwestii gamingu? Zacznijmy od specyfikacji mojego MacBooka 12:
- procesor: Intel Core M 1,2 GHz (dwurdzeniowy),
- grafika: Intel HD Graphics 5300,
- pamięć RAM: 8 GB DDR3,
- dysk: 500 GB SSD.
No każdy chyba przyzna, że powyższa specyfikacja na nikim nie zrobi wrażenia. Tak naprawdę jedyna sensowna tu rzecz z perspektywy gracza to dość szybki dysk SSD o całkiem znośnej pojemności i podstawowa jak na dzisiejsze czasy ilość pamięci RAM, choć i tak mówimy tu o DDR3. A cała reszta wzbudza wręcz politowanie, w szczególności u doświadczonych graczy PC.
Oczywiście każdy posiadacz jakiegokolwiek MacBooka zdaje sobie sprawę, że optymalizacja systemu i programów na tym sprzęcie potrafi zdziałać cuda i ja bez żadnego problemu jestem w stanie pracować na wielu programach jednocześnie, a także wygodnie i komfortowo montować filmy. Sam, jako student grafiki, najbardziej byłem zaskoczony wydajnością (a raczej właśnie optymalizacją) programów graficznych na tym urządzeniu.
Z grami niestety jest już nieco gorzej – z kilku powodów. Zacznijmy od tak trywialnej rzeczy, jak to, że baza potencjalnych graczy na macOS jest sporo mniejsza niż na Windowsie czy konsolach, przez co twórcom mniej opłaca się przygotowywać wersje na sprzęt Apple.
W dodatku deweloperzy muszą włożyć w przeniesienie gry na ten system sporo więcej pracy przez to, że sprzęt Apple jest mniej wydajny (na papierze) niż PC, a i nie każdy silnik graficzny tak samo łatwo potrafi przeportować grę na macOS, jak Unity. No i na koniec rzuca mi się w oczy problem z oprogramowaniem i brakiem wsparcia dla co poniektórych technologii na sprzęcie Apple, które stały się już głęboko zakorzenionym standardem na Windowsie – jak chociażby DirectX.
Choć tu oczywiście trudno winić za to Apple, bo taki DirectX to projekt Microsoftu i to od nich zależy ewentualne wykorzystanie go na innych systemach. Niemniej, OpenGL, który często zastępuje „DX”, jest w temacie gier sporo trudniejszy w implementacji i zupełnie inny niż DirectX, co stanowi kolejne utrudnienie dla twórców.
Indyk z jabłkami – ulubiony i sprawdzony przepis firmy z Cupertino
Zakończmy jednak tę poboczną dygresję i spójrzmy wprost, w co można zagrać na Macu. I tu od razu na pierwszy plan wychodzą gry niezależne, co nie powinno dziwić, bo w lwiej części są to produkcje bardzo proste graficznie (i tworzone na mniej wymagających silnikach – chociażby na wspomnianym wcześniej Unity), co sprawia, że dużo łatwiej przenieść je na sprzęt Apple.
Moja skromna biblioteka Steam liczy obecnie 252 tytuły, z czego o dziwo aż 47 z tych gier obsługują system macOS (a także w większości Linuksa; oba te systemy ze względu na wiele wspólnych cech dzielą z sobą kompatybilność gier). Wiele osób może stwierdzić, że to zaskakująco dużo, jednak jakieś 80 może nawet 90% mojej biblioteki to gry indie, więc w waszym wypadku procentowy udział gier obsługujących macOS może być sporo mniejszy, jeśli przeważają u was większe tytuły.
Tak więc na MacBooku ograć mogę takie indyki, jak FTL, Game Dev Tycoon, Deponia, Don’t Starve, The Flame in the Flood czy Hollow Knight, czyli wiele świetnych, wielokrotnie nagradzanych gier, w których łącznie spędziłem setki, jeśli nie tysiące godzin w ciągu ostatnich lat. Każda z tych gier oprócz fantastycznej i wciągającej rozgrywki, cechuje się również dość prostą i mniej wymagającą grafiką, co najprawdopodobniej jest głównym powodem ich pojawienia się na tej platformie.
Swoje dwa grosze w dziedzinie indyków dokłada też Epic Games Store, który również posiada całkiem szeroką bazę gier na system MacOS, które często pojawiają się w cotygodniowym darmowym rozdawaniu gier. Warto wspomnieć też o grach esportowych – te, ze względu na swoją specyfikę i wymaganą ogólnodostępność, często pojawiają się na Macu. Żeby daleko nie szukać – na sprzęcie Apple zagrać możemy chociażby w Counter-Strike: Global Offensive, Fortnite czy League of Legends – czyli jedne z najpopularniejszych obecnie gier, w jakie grywa świat.
Podsumowując ten segment – fani gier niezależnych są w najlepszej sytuacji, jeśli chodzi o granie na MacBookach czy innych sprzętach z MacOS. Tytułów indie na tym systemie jest dość sporo, chodzą one bardzo przyzwoicie, a i nie można powiedzieć, by w grach tych nie można było znaleźć czegoś interesującego.
Nie każdy jednak musi lubić indyki…
AAApple – gry AAA na MacBooku
Teraz pora na temat, który najbardziej zmotywował mnie do napisania tego tekstu – gry AAA na MacBooku. Jeśli mam być szczery, to dopóki nie przyjrzałem się tej kwestii, to nie wiedziałem nawet, że ten rodzaj gier w ogóle w jakimś stopniu istnieje na tej platformie. O dziwo, ku mojemu zaskoczeniu, rynek tych większych gier również dostępny jest sprzęcie Apple – choć w dużo mniejszej skali i często z dużym opóźnieniem.
Sytuacja, gdzie duża gra AAA pojawia się w dzień premiery zarówno na konsolach, PC i macOS, jest praktycznie niemożliwa. Jak możemy się domyślić, głównym powodem są wymagania takich produkcji, które często są znacznie wyższe niż w przypadku gier indie.
Technologia jednak nie stoi w miejscu i Apple systematycznie z modelu na model zwiększa moc swoich komputerów. Naturalnym więc jest, że z czasem sprzęt Apple „dojrzewa” do co niektórych starszych, bardziej wymagających gier.
Dzięki temu, dziś możemy zagrać w takie gry, jak Hitman z 2016 roku, Mad Max, Śródziemie: Cień Mordoru czy Shadow of the Tomb Raider. Szczególnie ciekawa jest ta ostatnia gra, bo wydaje mi się, że z całego tego zestawienia, które wymieniłem, to właśnie najnowszy Tomb Raider jest najmłodszą i najbardziej wymagającą grą.
Mało tego, Shadow of the Tomb Raider znajdziemy nawet w App Store, gdzie kupić możemy go za 259,99 zł, ale jeśli posiadacie ją na platformie Steam, to tam również możecie ją pobrać. W kompatybilnych urządzeniach znajdziemy między innymi 27-calowego iMaca z 2014 roku, a nawet Maca Mini z końca 2012 roku – choć w przypadku tego ostatniego twórcy ostrzegają, że gra „nie zawsze będzie spełniać standardy wymagane do oficjalnego wsparcia”.
Ja w przypadku swojego MacBooka postawiłem przetestować inną grę – Alien: Isolation, którą parę dni temu można było kupić za grosze.
Obcy kontra Predator MacBook
No dobra, przyznam, że Obcy: Izolacja nie jest może ani najnowszą, ani też jakoś strasznie wymagającą produkcją. Z pewnością jednak tytuł ten wymaga sporo wydajniejszego sprzętu niż przeciętna gra niezależna, bo nawet w najniższych wymaganiach nie znajdziemy informacji o wsparciu dla zintegrowanych układów graficznych – a właśnie Intel HD Graphics 5300 znajdziemy w moim MacBooku.
Mało tego, nawet w oficjalnych wymaganiach na system macOS, mój MacBook 12 nie został w ogóle uwzględniony, jednak do odważnych świat należy, tak więc pobrałem i zagra…
…i już napotkałem pierwszą trudność. Powyższy komunikat często może pojawiać się na niektórych starszych/mniej wydajnych sprzętach z macOS. Co ciekawe niekiedy skutecznie komunikat ten może nam w ogóle uniemożliwić zagranie w określony tytuł (jak chociażby w Hitmanie 2016), w przypadku Alien: Isolation, możemy okienko to zignorować i spróbować odpalić grę. Co, jak możecie się domyślić, zrobiłem.
I jakież było moje zdziwienie, że Obcy: Izolacja… działa na moim Macu. Dla wielu z Was może być to śmieszne, że odpalenie gry z 2014 roku na sprzęcie, który nadal kosztuje kilka tysięcy złotych, zaliczam jako sukces. Jak jednak wspominałem, MacBooki nie służą do grania, a już tym bardziej ja swojego urządzenia nie kupowałem do tego celu.
Oczywiście zadbać musiałem o odpowiednie (czyt. maksymalne) obniżenie detali graficznych i dobranie optymalnej rozdzielczości. No bo właśnie, MacBooki cechują się między innymi bardzo dobrymi ekranami o wysokiej rozdzielczości – w moim wypadku jest to 2304 na 1440, więc o graniu w natywnej rozdzielczości, jak pewnie się domyślacie, mogłem pomarzyć.
Alien: Isolation odpaliłem więc finalnie w rozdzielczości 1280 × 800 na najniższych ustawieniach w jakichś 30, no, miejscami nawet 40 klatkach na sekundę. Trudno nazwać to wszystko inaczej niż sztuką kompromisu i zadawania sobie samemu pytania – czy granie w takich warunkach ma jakikolwiek sens? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sami.
I wspomnę jeszcze o zaskakująco bezproblemowym obsługiwaniu przez macOS różnych kontrolerów. Grałem głównie na DualShocku 4, którego połączenie przez Bluetooth do mojego MacBooka trwało dosłownie chwilę i który był wykrywany przez każdą obsługującą go grę na Steamie. Za to ogromny plusik.
Okienko w jabłuszku
Tu postaram się jak najkrócej, bo kwestia dual boot na MacBookach to dla mnie dość drażliwy temat. Istnieje na komputerach Apple możliwość instalacji systemu Windows obok domyślnego macOS lub instalacji samego Windowsa, co kompletnie mija się z przeznaczeniem tego sprzętu. Jak można by podejrzewać, natywna instalacja Windowsa powinna załatwić sprawę z dostępnością gier, jednak jednej bardzo ważnej rzeczy i tak nie przeskoczymy – hardware’u.
Komputery Mac mają to do siebie, że w większości przypadków korzystają z energooszczędnych procesorów i zintegrowanych układów graficznych, stawiając na optymalizację systemu pod wąską liczbę kombinacji sprzętowych. Instalując na tym sprzęcie Windowsa, pozbawiamy się więc tej optymalizacji… a względnie słabe podzespoły zostają, możecie więc sami odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ma to jakiś sens.
No ale bądźmy szczerzy – instalowanie Windowsa na MacBooku, żeby pograć w gry, jest jak zamontowanie sportowego wydechu do Tico – można, ale jak to kiedyś powiedział pewien znany strongman „To by nic nie dało, nie dałoby nic”.
I tu podkreślam, że instalowanie DODATKOWO Windowsa może być pomocne na MacBooku, między innymi dla programistów czy nauczycieli, jednak jeśli chodzi o gry, to nie ma to najmniejszego sensu.
Z małej chmury wielki deszcz
Najbardziej sensownym rozwiązaniem na ten moment, jeśli chodzi o granie w większe gry na macOS, jest używanie chmury. Jakiś czas temu pisałem o swoich wrażeniach z korzystania GeForce Now na smartfonie oraz PC i przyznać muszę, że technologia ta bardzo przypadła mi do gustu. I to właśnie w tej gałęzi gamingu postrzegam ewentualną przyszłość grania na macOS.
Destiny 2 na smartfonie, czyli jak sprawdza się GeForce Now na małym ekranie?
Oczywiście rozwiązanie to ma pewne ograniczenia i wady, chociażby w postaci wymogu szybkiego dostępu do internetu, braku wsparcia dla natywnej rozdzielczości większości MacBooków i iMaców czy tego, że sama przyszłość cloud gamingu nie jest do końca pewna, co potwierdzają problemy w postaci dość swobodnej rotacji gier na GeForce Now.
Oczywiście GeForce Now nie jest jedyną usługą, która oferuje tego typu rozwiązania. W chmurze możemy grać również przy pomocy chociażby Google Stadia czy PlayStation Now… pod warunkiem, że nie mieszkamy w Polsce, gdzie usługi te jeszcze nie są dostępne – o ile kiedykolwiek będą.
Podsumowanie – to jak z tym graniem na macOS w końcu jest?
Przypomnijmy sobie zdanie, które napisałem na samym początku – „To, że MacBooki (i inne komputery Apple) nie służą do grania, wie praktycznie każdy użytkownik tego sprzętu”. Zdanie to jest jak najbardziej prawdziwe, jednak widać z powyższego tekstu, że nie jest to równoznaczne z tym, że granie na macOS nie jest możliwe w ogóle.
Jak się okazuje, na rynku jest całkiem sporo gier na MacBooka, co prawda są to głównie tytuły indie lub starsze nieco większe produkcje. Rzadko, bo rzadko, ale jednak co jakiś czas pojawiają się na macOS też jakieś nowsze tytuły, nawet kategorii AAA, lecz nie ma co ukrywać, że „poważne” granie na MacBookach to nadal trudno dostępna nisza.
Czy coś się w tej sprawie zmieni w najbliższym czasie? Moim zdaniem nie… bo i po co? Do grania w domu służy mi głównie konsola lub czasami PC, w podróży gram na swoim New Nintendo 2DS albo smartfonie, a MacBook… służy mi głównie do pracy, nauki czy rozrywki w formie filmów i seriali. I z tego, co widzę po swoich znajomych, większość posiadaczy MacBooków jest w podobnej sytuacji.
Większość ludzi kupujących MacBooka czy innego Macintosha kupuje go do pracy – i do pracy właśnie go używa, zaś kwestie grania (jeśli takową potrzebę mają) rozwiązują kupując konsolę. Co prawda ostatnimi czasy pojawiały się przecieki na temat gamingowego MacBooka, ale coś nie chce mi się wierzyć w te doniesienia. Jednak kto wie, Apple całkiem nieźle radzi sobie na rynku mobilnym w kontekście gier, spójrzmy chociażby na specjalne wsparcie dla Fortnite czy na o Apple Arcade.
Reasumując, uważam, że do prostego grania MacBook może się komuś przydać, choć nie traktowałbym go jako głównej platformy nawet dla mniej wymagających graczy. Jednak dla nazwijmy to niedzielnego sympatyka gier, system macOS może zapewnić jakieś podstawowe źródło gier wideo – choć może raczej powinienem napisać źródełko ;)
Lepsze to jednak niż nic!
A co Wy uważacie o graniu na sprzęcie z macOS? Macie jakieś doświadczenia, jeśli chodzi o grania na MacBookach, iMacach czy Macach Mini? Strefa komentarzy jak zawsze pozostaje do waszej dyspozycji.