Od premiery PayDay 2 minie w tym roku dziesięć lat. To dobry moment, by pokazać światu jego następcę – PayDay 3. Jako jeden z nielicznych dziennikarzy z Polski miałem okazję ograć tytuł, na który czekają tysiące graczy na całym świecie. W skrócie: PayDay 3 to pierwszoosobowa strzelanka, w której bawiłem się zaskakująco dobrze!
Od razu chciałbym nadmienić, że na wyjazd prasowy do stolicy Szwecji wraz z kwiatem polskiego dziennikarstwa growego zostałem zaproszony przez producenta, ale ani firma Starbreeze Studios, ani nikt związany z w/w studiem, nie miał wpływu na ten tekst, ani na moje słowa – wszelkie treści są opinią autora (czyli moją). Co więcej, nikt też nie miał wglądu w ten tekst przed publikacją.
Czym jest PayDay?
Seria ”PayDay” to pierwszoosobowa strzelanina, w której zadaniem gracza jest wcielenie się w jedną z grywalnych postaci i wykonywanie wspólnie z innymi graczami (bądź botami) napadów np. na bank – prościej chyba się nie da tego wytłumaczyć. Jest to tytuł nastawiony przede wszystkim na kooperację multiplayerową, gdzie idealne zgranie i komunikacja towarzyszy jest kluczem do sukcesu.
Możemy grać “na ostro”, gdzie wskakujesz do banku i – jak w filmach o gangsterach – walisz cały magazynek w dach, by kontrolować tłum, bądź “po cichu,” gdzie liczy się finezja, pomysł na podejście do danego tematu oraz jak najmniejsza liczba ofiar (próbowaliśmy na oba sposoby, ale o tym w dalszej części).
Przegraliśmy zanim zaczęliśmy grę ;)
Myślę, że uczciwie będzie rozpocząć od informacji o początku naszej szwedzkiej przygody, którą przegraliśmy zanim zaczęliśmy… Jak to możliwe?
Wspólnie z Panem Mateuszem (możecie go kojarzyć z produkcji TVGry czy Gospoda RPG), w oczekiwaniu na rozpoczęcie eventu, udaliśmy się przed budynek studia w prywatnym, tylko sobie znanym celu.
Jak się okazało, wyszliśmy złymi drzwiami, co spowodowało uruchomienie alarmu włamaniowego na cały gmach… czy to nie piękny początek przygody, gdzie za chwilę mamy rozpocząć włam idealny? Jak widać złodzieje są z nas raczej kiepscy… ale nie zmienia to faktu, że wirtualnie daliśmy czadu!
Co nowego w PayDay 3?
Jak już w końcu wytłumaczyliśmy się przed ochroną budynku, co zaszło i jakie z nas ciapy (w sumie to ze mnie, bo to ja uruchomiłem alarm), udaliśmy się na spotkanie wprowadzające – i tutaj uwaga! jeżeli jesteś super pro graczem, który oczekuje na tytuł i nie chce wiedzieć za dużo, by mieć większą radochę z gry! NIE CZYTAJ DALEJ, a przynajmniej najbliższych kilku linijek tekstu.
W telegraficznym skrócie – PayDay 3 to… PayDay 2 na baaardzo mocnych sterydach.
Jeżeli oczekujecie totalnie nowej rozgrywki, innej mechaniki, etc. to was zawiodę – PayDay 3 mógłbym porównać do CS-a, a dokładnie CS 2, ale tak nie do końca.
Twórcy gry stawiają na kilka głównych dodatkowych mechanik w grze, jak np. możliwość prowadzenia negocjacji z policją!!! Jeżeli nie zabijemy nikogo, a przyjedzie policja np. pod bank, możemy śmiało przeciągać szturm oddziałów antyterrorystycznych, wypuszczając co jakiś czas zakładnika.
Otrzymujemy również “inteligentnych NPC-ów” – oznacza to tyle, że każda postać wykonuje jakąś czynność, ale też reaguje na bodźce zewnętrzne. Daje nam to naprawdę niezłe pole do popisu w zgranym teamie.
Nie zabrakło też możliwości modyfikacji outfitu czy masek (które są wręcz ikoną tych serii). W moim przypadku na twarz trafił uroczy kociak – bo kto by chciał strzelać do kotka? Tylko jakiś zwyrol pies? (jak będzie wam za sucho, dajcie znać w komentarzach ;))
Czy coś jeszcze jest nowego? Oczywiście, że tak! Ale takie informacje to już w recenzji premierowej – to są pierwsze odczucia, a nie tabelki w excelu :)
Zgrany team to podstawa
W moim teamie znajdował się Pan Mateusz z TVGry, Piotrek Kamiński z PPE oraz jeden randomowy Szwed (oczywiście deweloper, który służył wsparciem merytorycznym podczas rozgrywki). Poziom trudności? Hard!
Pierwsza misja? Napad na bank – to podejście było pierwsze i dlatego zdecydowaliśmy się wejść “na bogato”, powodując niemałe zamieszanie w wirtualnym mieście.
Jak można to opisać? Setki, jak nie tysiące wystrzelonych pocisków z karabinów i nie tylko.
Zakładnicy błagający o życie (nierzadko je tracąc) czy też wsparcie z powietrza w postaci zrzuconej na głowę .50 BMG (nie macie pojęcia ile uśmiechu to wywołało na mojej twarzy).
Co było tutaj najważniejsze? ZGRANIE I KOMUNIKACJA! Bez tych elementów byśmy leżeli i kwiczeli po pierwszych 3 minutach od rozpoczęcia.
Pan Mateusz wspólnie ze Szwedem zajęli się włamywaniem do skarbca, podczas gdy ja i Piotrek odganialiśmy nachalnych AT, którzy bardzo chcieli zobaczyć, co tam się u nas w środku dzieje – gdyby nie nie dobra komunikacja w grze, szybko by się to zakończyło. Koniecznym jest poinformowanie towarzyszy gdzie się jest i jak wygląda sytuacja, ile mamy amunicji czy też znajdźki (karty dostępu, klucze, etc.). Co ważne, te ostatnie użyć może tylko gracz, który dany przedmiot podniósł.
Koniec końców rozegraliśmy kilka dobrych meczów na dwóch różnych planszach (Bank oraz Muzeum Sztuki). Podejścia były różne – od głośnych po naprawdę ciche, kończąc na synchronicznych eliminacjach kamer wraz ze strażnikami.
I nie powiem… chciałem więcej!
Nie bylibyśmy sobą, gdyby nie dało się jakoś utrudnić sobie rozgrywki… dlatego też zrobiliśmy to, co Polacy potrafią najlepiej – wkurzaliśmy Szweda ;)
Potop szwedzki (a raczej polski)
Jako że zaczynaliśmy w teamie mieszanym, każdy z nas posługiwał się j. angielskim… i tutaj zadajcie sobie pytanie, co się dzieje, jak w grze, która wymaga dobrej komunikacji i skupienia czterech graczy, pojawi się ktoś, kto cię totalnie nie rozumie?
Nasz Szwed (Piter) dostał zadanie z trzema kołami ratunkowymi.
Bardzo proste zadanie – my w trójkę posługujemy się językiem polskim, a kolega mówi do nas po szwedzku… Koło ratunkowe polegało na tym, że na jedno pytanie/zdanie odpowiadaliśmy w j. angielskim (nie chcecie wiedzieć jak szybko to wykorzystał! :D).
Czy da się tak grać? Da się! Ale nie wiecie ile kosztuje to nerwów! Spróbujcie wyjaśnić Szwedowi po polsku, że ma użyć niebieskiej karty wejściowej na drzwiach do pokoju ochrony znajdującego się na drugim piętrze budynku…
Czy byłbym w stanie tak grać na co dzień? Nie – totalnie nie. Dobry team to podstawa (albo chociaż ogarnięte boty).
Czy to koniec?
Pora, by to jakoś delikatnie podsumować i zachęcić was do oczekiwania na premierę, bo – moim zdaniem – jest na co czekać. Tytuł PayDay 3 potrafi tak dobrze wciągnąć, że po kilku godzinach rozgrywki chciałem tylko więcej, i więcej, i więcej.
Prawdę mówiąc nie mogę doczekać się premiery i coś czuję, że teamem, którym graliśmy na wyjeździe, pogramy jeszcze w PayDay 2, by przygotować się dobrze na to, co nas czeka.
Ważna informacja – nie graliśmy w finalny produkt. Jeszcze kilka delikatnych zmian w tytule może zajść, więc dokładne opisy mechanik, nowości czy np. sklepu w grze – opiszę dopiero w recenzji.
Premiera PayDay 3 zaplanowana została na 21 września 2023.