Gry ze Spider-Manem mają bardzo burzliwą historię, podobnie jak niegdyś miało to miejsce z innym super bohaterem – Batmanem. Bruce’a Wayne’a w swoje objęcia wzięło jednak Rocksteady, które stworzyło genialną trylogię produkcji, znaną też jako seria Arkham. Czy Insomniac Games udało się w chociaż podobnym stopniu przywrócić „Pajączka” na odpowiednie tory?
Dzięki uprzejmości PlayStation Polska, zostaliśmy zaproszeni na zamknięty pokaz nowego Marvel’s Spider-Man. Propozycja zagrania przedpremierowo w tę produkcję była dla mnie praktycznie nie do odrzucenia. Nie mogę ukryć, że bacznie śledzę losy nowego tytułu Insomniac Games od momentu jego pierwszej prezentacji na E3. Dlatego też bez dłuższego namysłu, porzuciłem wszystkie swoje plany i ruszyłem do warszawskiego klubu The View. Na miejscu czekały na mnie tuziny konsol PS4 Pro z „Pajęczakiem” na pokładzie, które ostatecznie zaszyły we mnie ogromną niecierpliwość, z racji oddalonej o jeszcze ponad miesiąc premiery gry.
Słowem wstępu dodam jeszcze, że PlayStation pozwoliło nam sprawdzić pierwsze około półtorej godziny głównej historii tego tytułu, praktycznie bez jakichkolwiek ograniczeń. Do mojej dyspozycji było kilka misji fabularnych oraz dostępne na tym etapie historii aktywności poboczne. Przy konsoli siedziałem lekko ponad dwie godziny i grałem na najwyższym możliwym poziomie trudności, żeby dodać nieco pikanterii samej rozgrywce.
Techniczny Człowiek-Pająk
Zanim przejdę do omówienia gameplay’u, zacznę stosunkowo nietypowo, bo od spraw stricte technicznych. Według zapewnień załogi PlayStation znajdującej się na samym evencie (którą swoją drogą serdecznie pozdrawiam), oddana nam do rąk wersja była pełnym produktem. Zapewne jest to ten sam build, który ostatecznie znajdziecie w pudełkach z grą, więc swoje wrażenia opieram o praktycznie gotowy w 100% (albo 98%) kod. Co ciekawe, oddana do naszych rąk wersja miała pełny, polski dubbing. Nie można go było zmienić z poziomu ustawień, co było dla mnie stosunkowo nieprzyjemną niespodzianką, bo jak na razie mam co do niego mieszane uczucia. Może uda mi się do niego przekonać, już kiedy dostanę swój egzemplarz do rąk.
Jak zdążyłem wcześniej wspomnieć, samą grę sprawdzałem na konsoli PS4 Pro, która generowała obraz w rozdzielczości 4K oraz w 30 klatkach na sekundę. W trakcie zabawy nie spotkałem się z żadnym spadkiem animacji, ani z jakimiś bardziej irytującymi błędami w samej grze. Technicznie tytuł stoi zatem na bardzo wysokim poziomie i czuć, że Insomniac Games dołożyło wszelkich starań do pojedynczych szlifów.
Marvel’s Spider-Man pod kątem graficznym prezentuje się naprawdę imponująco. Twórcy wyraźnie poszli w bogatą w kolory stylistykę, zachowując przy tym stosunkowo wysoki realizm, głównie modeli postaci oraz samych budynków. Gra wygląda ładnie, ale cały swój urok „Spidey” zyskuje dopiero w ruchu. Animacje „Pajączka” są bowiem przecudowne. Mogłem praktycznie godzinami wpatrywać się w to, jak główny bohater porusza się po mieście przy pomocy swoich pajęczyn. Jego ruchy były bardzo płynne oraz naturalne, można powiedzieć wręcz hipnotyzujące. Biję brawa i kłaniam się z szacunkiem w stronę animatorów z Insomniac Games za odwalenie tak cudnej roboty.
Latający Człowiek-Pająk
Drugi główny bohater całej gry, czyli Nowy Jork, również doczekał się cieszącego oko odwzorowania. Na pokazie miałem okazję zwiedzić kilka dzielnic tejże metropolii i latać pomiędzy pnącymi się w górę wieżowcami. Wbiegłem na szczyt Empire State Building, przespacerowałem się trochę po samych ulicach i przeleciałem nad kilkoma parkami tego miasta. Insomniac Games naprawdę udało się oddanie uroku Nowego Jorku – jego specyficznej architektury, charakterystycznych dla tej metropolii punktów oraz rozmiaru samego „Empire City”. Te dzielnice, po których się poruszałem, wydawały mi się relatywnie duże, ale otwarcie mapy powiedziało mi, że to dopiero wstęp do zabawy. Będzie co zwiedzać, będzie co robić i co najważniejsze – będzie gdzie się huśtać.
Właśnie, huśtać. Marvel’s Spider-Man to pierwsza gra z tym super bohaterem, w której zaimplementowano system „bujania się po mieście” z krwi i kości. Insomniac Games osiągnęło w tym zakresie absolutne mistrzostwo i muszę przyznać, że dawno tak bardzo nie cieszyłem się z możliwości eksploracji. Latanie Spider-Manem po mieście jest tak wciągające, że spędziłem w ten sposób blisko pół godziny, co na tego typu pokazie jest potężną ilością czasu.
Cała mechanika składa się z trzech głównych elementów: samego huśtania się, przyciągania postaci do budowli w celu nabrania tempa oraz możliwości pikowania w stronę ziemi. Ich połączenie tworzy bardzo naturalny, płynny oraz intuicyjny system, który sprawia całą masę satysfakcji. Peter Parker wreszcie też przyczepia się do faktycznych budynków, a nie do bliżej nieokreślonych punktów w przestrzeni, co dodaje całości jakiejś nuty realizmu. Tylko tutaj niczym w filmach/komiksach leciałem Spider-Manem w stronę ulicy, by w ostatnim momencie przed kontaktem z glebą, złapać się pajęczyny i minąć się na centymetry z dachami samochodów. Nigdy nie doświadczyłem czegoś podobnego w historii gier z tym super bohaterem.
Jestem ciekaw, ile więcej uda mi się wyciągnąć z tej mechaniki i czy na dalszym etapie gry uzyska ona jeszcze jakieś nowe elementy. Dlatego ostateczną ocenę zostawię już na faktyczną recenzję. Mój wewnętrzny Spider-Man chciałby zażyć więcej tego narkotyku, ale na to muszę zaczekać jeszcze do września.
Waleczny Człowiek-Pająk
Większa część początkowego etapu Marvel’s Spider-Man koncentrowała się głównie na walce wręcz, więc to na wstępnym omówieniu tej mechaniki zamierzam się skupić. Potyczki z bandziorami przypominają to, z czym dobrze zapoznaliśmy się przy okazji trylogii Arkham, choć Insomniac Games naturalnie dodało kilka subtelnych różnic. Peter Parker bardziej koncentruje się na unikach niż na kontrowaniu ciosów. Zamiast kontrataków dostaliśmy tzw. „Spider Attack”, czyli możliwość przyciągnięcia się do oponenta przy pomocy pajęczyn, co ułatwia nam przemieszczanie się po polu walki. To mobilność jest tutaj kluczem do wygrania wielu potyczek, zwłaszcza na wyższym poziomie trudności. Mechanika walki jest oczywiście płynna, przyjemna w sterowaniu oraz miła dla samego oka.
Jak na dwie pierwsze godziny rozgrywki, napotkałem także kilka różnych typów przeciwników. Każdy z nich wymuszał na mnie lekką zmianę ogólnie przyjętej taktyki. Dany rodzaj oponenta był odporny na jakiś typ ataków, więc albo trzeba było go odpowiednio ogłuszyć którymś z gadżetów, albo zaatakować od pleców. To przyjemne urozmaicenie, przez co walka nie nużyła, a i stanowiła lekkie, ale też i sprawiedliwe wyzwanie.
Elementy skradankowe występowały, ale na tym etapie były one bardzo ograniczone, bo jakby nie patrzeć stanowiły one raczej część samego samouczka niż faktyczną rozgrywkę. Do tego zapoznałem się powierzchownie z gadżetami, mechaniką strojów Spider-Mana oraz dość obszernym drzewkiem umiejętności. Wygląda na to, że Insomniac Games poważnie podeszło do rozwoju postaci Petera Parkera. Zarys możliwości ulepszeń jest spory, ale na tę chwilę nie zamierzam oceniać tego elementu, bo zwyczajnie zdążyłem go jedynie liznąć.
Atrakcyjny Człowiek-Pająk
Pora odpowiedzieć na pytanie z tytułu – czy warto czekać na premierę Marvel’s Spider-Man? Po ponad dwóch godzinach zabawy z tym tytułem, muszę powiedzieć: zdecydowane tak. Coś z tyłu głowy mówi mi, że może nie nazwiemy dzieła Insomniac Games system sellerem, pokroju niedawno wydanego God of War, ale na pewno będzie to kawał solidnej produkcji. Marvel’s Spider-Man może okazać też kolejnym, dobrym powodem, żeby wreszcie wyposażyć się w konsolę PS4.
Nie pozostaje nic innego, jak tylko czekać na faktyczną premierę gry. Ja już nie mogę wysiedzieć w miejscu i wiercę nogami z niecierpliwości, żeby móc znowu wrócić do radosnego huśtania się po Nowym Jorku. 7 września 2018 roku został już odpowiednio zaznaczony w kalendarzu. Pozostaje tylko zabić jakoś czas do tej daty…
Wszystkie zdjęcia z wpisu pochodzą z przesłanych materiałów prasowych