Death Stranding to niesamowicie ciekawa gra. Może nawet nie gra. Można by rzec – projekt! Wielokrotnie obejrzałem wszystkie dostępne trailery, przejrzałem masę wywiadów z Hideo Kojimą, a – co ciekawe – dzień wcześniej nie miałem pojęcia czym w ogóle jest Death Stranding. Najgorsze jest chyba to, że nadal tak naprawdę nie wiem nic…
Wszystko zaczęło się od przeglądania wiadomości jak każdego dnia. Nowy tweet od PlayStation, czyli coś, co zawsze interesuje. W nim informacja od samego Kojimy – Death Stranding będzie miało pełną, polską wersję językową. Świetna sprawa. Polscy gracze, nawet ci, którzy niezbyt dobrze radzą sobie z angielskim, będą mogli w pełni cieszyć się z jednej z najbardziej oczekiwanych gier tej generacji – czytałem komentarze. Zacząłem się wtedy zastanawiać, dlaczego ludzie są tak bardzo zainteresowani tą grą? Ostatni raz PlayStation posiadałem dobre 15 lat temu, gdy grałem z kuzynami w Tekkena 3. Nie licząc premiery obecnej generacji, tak naprawdę nigdy nie śledziłem tego, co dzieje się po stronie konsolowców. Wolałem siedzieć przy moim blaszaku i godzinami grać w strategie. Oczywiście ciągle byłem zainteresowany światem technologii i gdzieniegdzie przedzierały się do mnie informacje o exclusive’ach na PlayStation. Nigdy chyba jednak tak mocno, jak przed premierą Death Stranding.
https://www.facebook.com/205010466233119/posts/2596257867108355/
Nagłówki newsów, polecane filmy na YouTube, rozmowy znajomych. Wszystko obraca się wokół tej gry. Po raz kolejny naszło mnie pytanie – dlaczego? Postanowiłem więc poświęcić cały swój dzień, aby potem zmienić to w coś pożytecznego. W planach miałem przedstawić Wam, drodzy czytelnicy, czym dokładnie jest Death Stranding. Zadanie mnie jednak przerosło. W gry komputerowe gram od 6 roku życia, spędziłem przy nich pewnie podobną ilość czasu jak na sen, a jednak nadal kompletnie nie potrafię się połapać w tym, co obejrzałem i o czym czytałem przez ostatnie 24 godziny. Trailery gier przyzwyczaiły mnie do tego, że pokazują w miarę dokładnie na czym polega dana gra. Nawet, jeśli zostawiają miejsce na domysły, zawsze logicznie mój mózg próbował to spoić w schemat innych gier tego typu, w które nie raz grałem. Death Stranding, mimo posiadania paru pokazów czystego gameplay’u, ma zupełnie inny sposób reklamowania się.
Otóż gra i wszystkie materiały wokół niej prawie w ogóle nie skupiają się na samej rozgrywce. Nie odpowiadają nam na nasze pytania, a raczej jeszcze bardziej kręcą nam w głowie. Gdybyśmy nie poświęcili na to więcej czasu i nie pomyślelibyśmy przez chwilę, tak naprawdę nie wiedzielibyśmy, co w grze będziemy robić. Zdecydowanie więcej uwagi przykuwa świat z jego historią, postacie, które się w nim znajdują oraz ich akcje prowadzące do konkretnych wydarzeń. Oczywiście nie chcę mówić, jakby to była jedyna gra, która to robi. Jest to natomiast jedna z niewielu gier, której materiałów promocyjnych nie możemy jakoś złożyć do kupy. Nie mogę tego wrzucić w klasyczny schemat. Praktycznie zawsze po obejrzeniu trailera jestem w stanie mniej więcej stwierdzić, jak wyglądać będzie rozgrywka w danej grze. Po tylu latach grania w setki tytułów, bardzo łatwo jest sobie po prostu coś dopowiedzieć. Tutaj jakoś to nie działa. Tutaj po obejrzeniu wszystkich trailerów i gameplay’ów, wiem dokładnie tyle, ile zobaczę na ekranie. Do żadnego ze znanych schematów mi to po prostu nie pasuje. Może troszkę się zagalopowałem… Wróćmy się zatem o 24 godziny, gdy nadal myślałem, że Death Stranding to gra o Darylu z The Walking Dead.
Jeśli tak jak ja jeszcze niedawno nie wiedzieliście, czym jest najnowsze dzieło Kojimy – postaram się pokrótce przekazać Wam to, czego się dowiedziałem. Jeśli natomiast jesteście wielkimi fanami japońskiego producenta i wiecie o Death Stranding wszystko – proszę, nie zjedzcie mnie za masę błędów, które pewnie popełnię. W szczegóły wchodzić nawet nie zamierzam.
Niedaleka przyszłość, USA. Świat, jaki znamy, został zniszczony przez wydarzenie zwane właśnie jako Death Stranding. Z pozostałości państwa rząd chce utworzyć nowe – Zjednoczone Miasta Ameryki. Córka Prezydent USA wyrusza w trzyletnią podróż od wschodniego do zachodniego wybrzeża stanów, aby założyć bazy w miastach po drodze i dołączyć je do wspólnoty. Docierając do Pacyfiku zostaje jednak pojmana i plan stoi w miejscu. Tu właśnie pojawiamy się my. Grając jako Sam, naszym zadaniem jest dotrzeć do założonych baz i połączyć je siecią ze sobą, aby móc odbudować cywilizację. Jak na razie brzmi znośnie. Niestety, wraz z Death Stranding na świecie pojawiają się niewidzialne istoty znane jako „Beached Things” (w skrócie często nazywane „BTs”). Pochodzą z innego świata i dziesiątkując populację stają się jednym z głównych powodów upadku społeczeństwa. Wraz z BTs nadchodzi deszcz, którego krople przyspieszają w czasie wszystko, na co spadną. Jeśli kropla spadnie na Twoją skórę – ten kawałek skóry starzeje się w ciągu paru sekund o parę dekad. Jeśli spadnie na ziemię – nasiona i rośliny znajdujące się w niej szybko wyrosną, aby po chwili uschnąć ze starości. BTs nie są w stanie zabić naszego gracza. Po nieprzyjemnym spotkaniu z nimi przeniesiemy się do innego świata, aby po chwili obudzić się w okolicy. W miejscu, w którym zostaliśmy złapani, powstanie krater niczym po uderzeniu meteorytu. Aby wykryć BTs musisz posiadać specjalną, wrodzoną zdolność lub… nosić ze sobą dzieciątko.
I tu powoli zaczyna się robić dziwnie. Mógłbym dwoić się i troić, aby powoli dalej brnąć w ten temat i idealnie wszystko Wam wyjaśnić, ale sam tego nie rozumiem. Po prostu nie mam do tego kompetencji. Zostaje mi więc po kolei wymieniać coraz to dziwniejsze rzeczy, jakie napotkamy w grze, mając nadzieję, że przykuje to Waszą uwagę.
Otóż dzieciątka noszone w pewnym rodzaju słoju przyczepione do nas i naszego skafandra, aby wykryć stwory z zaświatów, to nie jedyna „nietypowa” rzecz w Death Stranding. Poznając postacie ujrzymy kobietę, która urodziła dziecko, które już było po drugiej stronie. Poznamy człowieka, który umiera dokładnie co 21 minut. Szuka on wtedy odpowiedzi na swoje pytania w zaświatach, lecz zawsze po 3 minutach poszukiwania przerywa mu defibrylator wybudzający go do życia. Delikatnie znamy również sylwetki dwóch głównych antagonistów. Jeden z nich przypomina mi zachowaniem Jokera z Batmana, na zawołanie jest w stanie przywołać postarzający deszcz, wielkiego potwora stworzonego z substancji, z której stworzeni są BTs, a do tego może się teleportować. Nosi złotą maskę i jest członkiem organizacji, można by powiedzieć, terrorystycznej.
Nadal jesteście ze mną? Kolejny zły charakter po prostu wyłania się z czarnej substancji, przechodzi między światami, nie rani go ogień, steruje nieumarłymi szkieletami żołnierzy i pojawia się w niematerialnych scenach, które wyglądają jak wspomnienia z II Wojny Światowej. A poza tym z naszą postacią łączy go identyczna blizna na brzuchu. Ufff… Chyba już wystarczy.
Wszystko to na pewno brzmi ciekawie, trochę mrocznie, dla wielu może być po prostu przytłaczające. Jestem pewny, że taka ilość informacji nie będzie w grze przekazywana w takim tempie. Będziemy się dowiadywać wszystkiego powoli, tworząc relacje z każdą postacią. Boje się jednak, że to wszystko może nie wypalić. Boje się, że ta historia może zostać przyćmiona przez nudny gameplay i problemy natury technicznej. Może nawet sama historia będzie niczym więcej niż nadmuchiwanym bezsensem balonem, który nie daje satysfakcji, gdy wypuści się z niego powietrze.
Nie mam PlayStation, najprawdopodobniej nie zagram w Death Stranding, ale strasznie mocno trzymam kciuki za tę grę. Jest to po prostu coś dużego, co może dać przykład jak inaczej możemy podchodzić do gier komputerowych. Może natchnąć kolejnych deweloperów, aby nie myśleli standardowo i nie bali się przelewać swoich najdzikszych myśli do kodu gry. Gra nie musi czerpać z innych wszczepiając się tym samym w dany układ.
Po przejrzeniu wszystkich materiałów z Death Stranding, tak jak wspomniałem na wstępie, nadal o grze nie wiem nic. Nie wiem to może złe słowo – nie rozumiem jest tutaj zdecydowanie bardziej odpowiednie. Mimo wszystko gra niesamowicie mnie sobą zaciekawiła i sprawiła, że przez chwilę zacząłem inaczej myśleć o procesie tworzenia gier wideo.
Na koniec chciałbym tylko przytoczyć Wam kilka moich ulubionych komentarzy, jakie udało mi się znaleźć pod filmami o Death Stranding, które idealnie opisują to, co myślę o całym projekcie:
- „Gra wygląda, jakby Kojima wyjął parę losowych słów z kapelusza i jakimś cudem połączył je w spójną historię.”
- „W końcu gra pokazująca trudy, jakie codziennie musi znosić kurier.”
- „Szaleniec (red. Kojima) chce nas nauczyć, jak być lepszym człowiekiem, poprzez grę wideo.”
- „Obejrzałbym Death Stranding na Netfliksie.”
- „Trailer nie wyjaśnia zupełnie NIC. Nakręca dosłownie KAŻDEGO. Typowy Kojima.”
A co Wy sądzicie o Death Stranding? Czekacie? Macie to gdzieś? Ja wiem, że nie zagram, a jednak z niecierpliwością czekam.