Mieszkańcy Polski, podobnie jak większości krajów na świecie, kojarzą Google przede wszystkim przez pryzmat wyszukiwarki Google i przeglądarki internetowej Chrome oraz systemu Android, platformy YouTube, klienta pocztowego Gmail, aplikacji Zdjęcia i ewentualnie Asystenta (aczkolwiek nie sposób oprzeć się wrażeniu, że przynajmniej w Polsce nie odniósł on spektakularnego sukcesu). Gigant z Mountain View może jednak zmienić swój wizerunek, ponieważ ma przygotowywać się do znaczącej zmiany swojej strategii.
Nowa strategia Google. Nie obędzie się bez ofiar
Według źródeł, będących blisko giganta z Mountain View, jego CEO, Sundar Pichai, uważa, że segment urządzeń jest dla firmy swego rodzaju „płaszczem ochronnym”, dzięki któremu może zrekompensować ewentualne straty na rynku mobilnym. Z informacji, przekazanych przez Sissie Hsiao, VP/GM Asystenta Google, Sundar Pichai ma obawiać się, że Apple zabiera producentom urządzeń z Androidem klientów, a także utraty wieloletniej współpracy z Apple, na mocy której Google jest domyślną wyszukiwarką na iOS (za co w 2021 roku gigant z Cupertino miał dostać nawet 15 mld dolarów). Pichai obawia się bowiem, że organy antymonopolowe wkroczą do akcji i zakażą tej praktyki.
Co więcej, producent ma inwestować coraz mniej w Asystenta dla samochodów i sprzęt firm trzecich w ujęciu ogólnym. Kadra kierownicza miała rozważać też odsunięcie pracowników od Asystenta i Google TV. Według Sissie Hsiao, platforma Android Automotive generuje „tylko” 1 mld dolarów przychodu, podczas gdy w 2021 roku łączne przychody giganta z Mountain View wyniosły… 257,6 mld dolarów.
Ucierpieć mogą jednak nie tylko producenci samochodów, ponieważ według The Information Google w przypadku Androida skupia się na dostarczaniu najlepszych usług wyłącznie wybranym partnerom „premium”, takim jak Samsung, Xiaomi i OnePlus. Jak widać, mimo że wiele firm korzysta z Androida, to nie wszyscy traktowani są na równi. Huawei raz za razem udowadnia jednak, że można się „uniezależnić” od Google – najnowsza wersja jego interfejsu, EMUI 13, ma wiele świetnych funkcji, których Android nie ma i nie wiadomo, czy w ogóle będzie miał.
Smartfony Google Pixel w końcu trafią oficjalnie do Polski?
W związku z brakiem pewności odnośnie przyszłości usług, Google zamierza jeszcze mocniej skupić się na sprzęcie. Kluczem do zwiększenia sprzedaży na wystarczająco dużą skalę, aby przychody z niej zrekompensowały ewentualny spadek przychodów z usług, jest oczywiście wejście na większą liczbę rynków i przeznaczenie ogromnych pieniędzy na marketing (niestety lub stety – reklama jest dźwignią handlu).
Aktualnie oficjalny Sklep Google funkcjonuje w pięciu krajach w Amerykach, siedmiu w Azji Pacyficznej i piętnastu w Europie, aczkolwiek nie wszędzie firma sprzedaje wszystkie swoje urządzenia – na przykład Pixel 7 i Pixel 7 Pro w „tylko” szesnastu. Polski oczywiście nie ma na liście, choć urządzenia Google można kupić w sklepie x-kom (aczkolwiek z ich dostępnością bywa różnie).
Miron Nurski z serwisu Komórkomania kilka dni temu zdradził, że rozmawiał z pracownikami polskiego oddziału Google i ci powiedzieli, że chętnie sprowadziliby do Polski serię Pixel a, ponieważ wierzą, że odniosłaby ona sukces. Kierownictwo giganta z Mountain View nie chce się jednak na to zgodzić, gdyż warunkiem sprzedawania w danym kraju tańszych modeli jest sprzedawanie w nim flagowych Pixeli, a te w Polsce niekoniecznie musiałyby cieszyć się dużą popularnością.
Nie musiałoby tak jednak być, bowiem – jak już wspomniałem – reklama jest dźwignią handlu i wystarczyłoby, żeby Google wydało trochę (dużo) pieniążków na marketing i z pewnością wielu klientów zdecydowałoby się kupić flagowego Pixela. Szczególnie że zarówno cena Pixela 6, jak i Pixela 7 nie jest bardzo wysoka – po przeliczeniu z euro na złotówki to obecnie ~3100 złotych. Nawet w cenie 3500+ na pewno miałby szanse przebić się wśród konkurencji, tym bardziej, że Pixele robią świetne zdjęcia, a właśnie ten aspekt jest dla klientów jednym z najważniejszych.
Szkoda, że Google nie dostrzegło, jak wiele osób z Polski różnymi sposobami ściągało Pixela 6 do kraju nad Wisłą. Z Pixelem 7 niekoniecznie musi tak być, ale bynajmniej nie dlatego, że nie jest interesujący – jest, bo kosztuje tyle co Pixel 6, ale sytuacja w Polsce nie sprzyja kupowaniu droższych smartfonów (aczkolwiek – ponownie – około 3000 złotych nie jest astronomiczną kwotą dla osoby, która chce kupić flagowca).
Jeżeli jednak Google upatruje szansy w ekspansji sprzętowej, można wierzyć, że w końcu zdecyduje się wejść oficjalnie również do Polski. Jestem w 100% pewny, że klienci w Polsce byliby z tego bardzo zadowoleni. Szczególnie że już teraz wielu z nich kupuje produkty Amazona, mimo że nie obsługują one języka polskiego – to nie przeszkadza jednak korzystać z nich, nawet jeśli ktoś nie posługuje się płynnie językiem angielskim.