Zespół odpowiedzialny za wyszukiwarkę Gogole wciąż ulepsza sposób prezentowania informacji, starając się nie naprowadzać jej użytkowników na niewłaściwe wnioski lub popularne strony, które mogą szerzyć fake newsy. W tym celu przygotowano specjalną aktualizację.
Jak Google odpowiada na pytania bez sensu?
Google modyfikuje schematy, według których odpowiada na pytania zadawane przez ludzi w wyszukiwarce. Ogólnie rzecz biorąc, wpisując dane zapytanie, możemy liczyć się z różnymi sposobami, w jakie Google nam odpowie. Wystarczy wklepać w pasek coś prostego, np. „ile lat ma Barack Obama”, a wyniki wprost przedstawią nam odpowiedź.
Jeśli pytanie jest nieco bardziej złożone, na przykład w stylu „jak długo światło ze słońca leci do ziemi”, wyniki będą wyglądać inaczej. Google przedstawi nam wycinek ze strony, którą uzna za najbardziej kompetentną do udzielenia odpowiedzi. I zwykle informacje te są dokładne.
Inaczej rzecz się przedstawia w sytuacji, gdy zapytamy o coś, na co nie ma jednoznacznej odpowiedzi lub udziela się ich wprost, ale najpopularniejsze strony udzielające jej są zbudowane tak, by wprowadzać w błąd. Google po prostu pokazuje wtedy najlepiej pozycjonowane wyniki. I dalej tak będzie – z małą różnicą.
Jeśli wyniki wyszukiwania są niskiej jakości lub pojawia się w nich dużo odpowiedzi z niewiarygodnych źródeł, wyszukiwarka nas o tym poinformuje. Ponadto Google „pamięta” strony, którym ufa i to one będą miały pierwszeństwo, gdy przyjdzie wyizolować jakiś cytat z danego artykułu lub innej publikacji.
Jeśli chcemy czytać głupoty, nikt nam tego nie zabroni
Google szkoli swoje algorytmy tak, by niepotrzebnie nie wprowadzały w błąd użytkowników, jeśli ewidentnie nie chcą być oni oszukani, a jedynie wyszukują informacje o wydarzeniach, które nie miały miejsca lub po prostu chcą zweryfikować plotki, które pojawiły się gdzie indziej.
Jednak z drugiej strony, Google nie chroni przed pozyskiwaniem informacji ze źródeł o niskiej wiarygodności. Po prostu nie będzie prezentować ich w odpowiedziach na pytania, a jeśli już – to po uprzednim ostrzeżeniu użytkownika przed potencjalnym fake newsem.
Źródło informacji pod lupą
Ponadto, firma będzie rozwijać sekcje pozwalające na zdobyciu informacji o samym źródle, a nie tylko przekazywanych przez nie komunikatach. Ta opcja dotąd była dostępna tylko w wyszukiwarce, ale teraz uruchamia się ją również na iOS – jak na razie jedynie w języku angielskim. Jeszcze w tym roku zakładkę umożliwiającą zweryfikowanie witryny, z której pochodzi dany wynik, zobaczymy na Androidzie. Google zapowiada, że w nadchodzących miesiącach będzie ona dostępna także w innych językach, ale nie wiemy, czy dotyczy to także języka polskiego.
Ludzie wciąż poszukują informacji w Internecie i bardzo często korzystają przy tym z wyszukiwarki Google. Ciekawe jest jednak to, że młodsze pokolenia w tym celu już nie „google’ują”, ale są bardziej skłonni korzystać z wyszukiwarek YouTube’a, Instagrama czy TikToka. O ile więc starania giganta z Moutain View są jak najbardziej zasadne, zaczynamy widzieć stopniowe rozwarstwianie się Internetu. Google powoli przestaje być jego synonimem.