Sporo osób przekonało się na własnej skórze, jak boleśnie potrafią zawieść czołowi producenci w materii aktualizacji swoich, wydawałoby się, flagowych modeli. Przez długi czas samo Google udawało, że fragmentacja Androida nie jest żadnym problemem, podczas gdy miliony urządzeń pracujących na różnych wersjach systemu były, i nadal są, zmorą dla deweloperów i rajem dla hakerów.
Jak zwykle w takich wypadkach bywa, pierwszym krokiem do zrobienia jakichkolwiek postępów, jest przyznanie, że problem istnieje, i jest to chyba etap, do którego Google wreszcie dojrzało.
Według serwisu Bloomberg, firma z Mountain View zamierza nareszcie zająć się sprawą. Podczas wywiadu na Google I/O 2016, szef Androida, Hiroshi Lockheimer, opisał obecną sytuację jako „odbiegającą od ideału”. Za takie określenie zasługuje moim zdaniem na nagrodę za najlepsze korporacyjne niedopowiedzenie miesiąca.
Obecnie, zanim twój telefon dostanie aktualizację od Google, musi być spełnionych sporo warunków, obejmujących między innymi zgody producenta sprzętu, jak i twojego operatora (jeśli smartfon nie pochodzi z wolnej sprzedaży, a kupiłeś go w salonie telefonii komórkowej). Najwięcej zabawy jest właśnie z operatorami, którzy muszą przetestować każdą aktualizację na dziesiątkach różnych urządzeń, zanim wypchną ją na rynek. Takie badania nie dość, że są czasochłonne, to i kosztowne.
Na tą chwilę, jedną z ważniejszych strategii Google jest położenie nacisku na ulepszenia zabezpieczeń. Firma współpracuje z producentami, by w miarę możliwości dostarczać comiesięczne aktualizacje – z których regularnością bardzo dobrze wiemy, jak jest. Prawdę mówiąc, żeby czuć się naprawdę bezpiecznie, to i tak za mało: co tydzień słyszymy o kolejnych dziurach w systemie umożliwiających cyfrowe włamania, nie mówiąc już o tym, że samo Google wykrywa co kilka godzin kolejne błędy w oprogramowaniu.
Google pracuje jednak nad sposobami wywierania presji na producentach, i pośrednio na operatorach. Zgodnie z informacjami zdobytymi przez Bloomberg, powstała już swoista „lista wstydu”. Zwiera ona szczegóły dotyczące tego, jak sprawnie czołowi producenci smartfonów radzą sobie z wprowadzaniem kolejnych aktualizacji zabezpieczeń i wersji systemu. Google podzieliło się już danymi z tej listy z czołowymi partnerami Androida. Będzie ona upubliczniona, i każdy będzie mógł sprawdzić, którzy producenci grają fair, a którzy, pomimo zapowiedzi aktualizacji, lecą w kulki.
Czy to zmotywuje firmy wydające kolejne wersje swoich flagowców do tego, by nie zapominać o nabywcach poprzednich najwyższych modeli, i przyczyni się do zapewniania im aktualizacji Androida w rozsądnym czasie? Raczej nie wszystkie, ale rózga w postaci publicznego naznaczenia, przynajmniej niektóre z nich pobudzi do ratowania wizerunku, który już teraz jest nieco nadszarpnięty.
na zdjęciu wyróżniającym: Samsung Galaxy S7 Edge
źródło: Bloomberg via bgr.com