Ponad tydzień temu Google zaprezentowało swoje najnowsze, flagowe smartfony Pixel 9, Pixel 9 Pro i Pixel 9 Pro XL. Dokładnie dzień po premierze, największy i najbardziej wypasiony model (nie licząc składanego Pixela 9 Pro Fold, którego w Polsce niestety nie uświadczymy) trafił w moje ręce. Niepełne siedem dni to zbyt mało na pełną recenzję takiego urządzenia, zatem pomówmy o pierwszych wrażeniach z użytkowania i najważniejszych kwestiach z nim związanych. Jaki zatem jest ten Pixel 9 Pro XL?
Odświeżone wzornictwo i świetny ekran
Szybki pierwszy rzut oka daje nam od razu do zrozumienia, że Pixel 9 Pro XL uległ widocznym zmianom designu względem poprzednika. Oczywiście, to czy nam się on podoba, czy nie, jest stricte kwestią naszego gustu. Powszechnie bowiem wiadomo, że z opinią jest jak z pewną tylnią częścią ciała – każdy ma swoją ;). Mi osobiście, nowy wygląd Pixeli 9, jak też ich paleta kolorów, przypadają do gustu.
Całości trudno odmówić bardzo solidnego wykonania – dwie tafle szkła Gorilla Glass Victus 2, z czego to na pleckach jest matowe oraz aluminiowa rama, wykończona na wysoki połysk. No właśnie, ten połysk…
Nie mogę odmówić, że błyszcząca ramka wygląda świetnie, ale tylko do czasu pierwszego chwycenia smartfona w dłoń. Z każdą kolejną minutą użytkowania jest ona widocznie zabrudzona odciskami palców i smugami, a w efekcie, dość często musimy ją wycierać.
Podobnie jak w Pixelu 8a, tak i tu, ponownie jedna rzecz dość mocno powoduje moją irytację – zamieniona kolejność przycisków na ramce, tj. klawisz wybudzania, znajdujący się na górze, a regulacji głośności na dole. Mimo upływu tygodnia, wciąż zdarza mi się odruchowo je mylić.
Front Pixela 9 Pro XL wypełnia ekran o nazwie Super Actua, będący panelem OLED LTPO, mierzący 6,8 cala. Jego rozdzielczość wynosi 2992 x 1344 pikseli, częstotliwość odświeżania to adaptacyjne 1-120 Hz, a jasność szczytowa ma wartość do 3000 nitów.
I – bez przedłużania – mogę powiedzieć, że zastosowany tu wyświetlacz jest po prostu świetny pod każdym względem. Nie mogę mu nic zarzucić, ani pod względem kolorystki, jasności, ani też kątów widzenia. Nie zabrakło także Always On Display, choć nie oferuje ono żadnych dodatkowych opcji personalizacji ani harmonogramu.
Na pochwałę zasługuje też pozornie mała, ale jakże istotna rzecz, jaką jest skaner odcisków palców. W tym roku bowiem, Google zdecydowało się na zastosowanie ultradźwiękowego czytnika linii papilarnych. Producent chwali się, że jest on o 50% szybszy niż w poprzedniku.
Istotnie, czytnik w Pixelu 9 Pro XL działa wprost rewelacyjnie, bez dwóch zdań dorównuje szybkości oraz celności tego, którego miałem okazję używać w Samsungu Galaxy S24+. Urządzenie odblokowuje się dosłownie na muśnięcie palcem pola skanera i bardzo, bardzo rzadko się myli.
Benchmarki to nie wszystko, czyli kilka słów o wydajności
Specyfikację poszczególnych modeli z linii omawialiśmy już w premierowym wpisie, jednakże warto sobie przypomnieć, z czym mamy do czynienia. Za wydajność Pixela 9 Pro XL odpowiada procesor Google Tensor G4, działający we współpracy z 16 GB RAM (poprzednik miał 12 GB) i 128 GB pamięci wewnętrznej w podstawowej konfiguracji. Poza nią, są jeszcze 256 GB, 512 GB i 1 TB.
Czytając komentarze pod materiałami dotyczącymi Pixeli 9, wielu z Was podnosi argument, że 128 GB pamięci w bazowej wersji w 2024 roku to mało. Istotnie, nie da się ukryć, że znaczna większość producentów oferuje już minimum 256 GB, nawet Apple (choć tylko w modelach Pro).
Nie bez znaczenia jest też fakt, że wpływa to na typ pamięci, bowiem najszybsze kości UFS 4.0 nie są produkowane w wielkości 128 GB, co oznacza, że w najniższych wersjach Pixeli 9 otrzymujemy najpewniej UFS 3.1.
No dobrze, ale pomówmy o samej wydajności. Trzeba przyznać otwarcie, że wyniki w benchmarkach, choć są i tak wyższe od zeszłorocznego Tensora G3, wypadają gorzej od innych flagowców. Różnice w wynikach najbardziej widoczne są w testach GPU. Tylko, że mimo to, Pixel 9 Pro XL działa po prostu bez najmniejszych zarzutów. Pokuszę się o stwierdzenie, że wprost świetnie.
Podczas tego tygodnia nie miałem żadnej sytuacji, w której smartfon by widocznie spowolnił, zaczął lagować czy jakkolwiek inaczej mnie zawiódł. Optymalizacja stoi na tak bardzo dobrym poziomie, że aplikacje za każdym razem uruchamiają się bez zwłoki i na bardzo długo pozostają w pamięci RAM.
A co z temperaturami pracy? Podobnie jak wiele osób, obawiałem się tego aspektu, jednak na ten moment nie mam w tej materii większych zastrzeżeń. W moim odczuciu, Pixel 9 Pro XL nagrzewa się w normalnym stopniu, nie parzy w dłonie podczas użytkowania i nie obniża całkowicie wydajności na co dzień. Większe wydzielanie ciepła daje się faktycznie odczuć w trakcie korzystania z telefonu poza domem przy obecnych wysokich temperaturach, w połączeniu z siecią 5G.
Smartfon pracuje pod kontrolą Androida 14, co jest sytuacją o tyle bezprecedensową, że do tej pory każdy nowy Pixel debiutował na rynku z nową wersją systemu Android. W tym roku, Google na tyle mocno spieszyło się z premierą, że nie wyrobiło się z przygotowaniem piętnastej iteracji swojego systemu.
Oczywiście, bez zaskoczenia, producent chwali się masą funkcji związanych ze sztuczną inteligencją Gemini AI. Niestety, w przypadku polskich klientów jest to trochę niczym konsumpcja cukierka z papierkiem, bowiem spora część tych funkcji póki co nie będzie dostępna w naszym kraju.
Tym, z czego możemy bezproblemowo korzystać, jest między innymi jeszcze bardziej zaawansowany edytor zdjęć z usuwaniem i dodawaniem elementów (a nawet tła), wyszukiwanie Circle to search, generowanie tapet AI czy asystent Gemini wraz z częścią rozwiązań Gemini Advanced (do którego roczny dostęp wraz z 2 TB pamięci w Dysku Google otrzymujemy za darmo, kupując Pixela 9 Pro lub 9 Pro XL).
Póki co niedostępne w naszym kraju będą chociażby aplikacje Pixel Screenshots do zarządzania i wyszukiwania treści ze zrzutów ekranu i Pixel Studio, służące do generowania grafik z użyciem AI. Dodatkowo także Gemini Live nie działa po polsku, choć – zmieniając język Gemini na angielski – mogłem go wymusić. Sytuacja ta może się wkrótce zmienić, jednak brak konkretnych informacji, kiedy może się to wydarzyć.
Pozwólcie jednak, że więcej o oprogramowaniu i sztucznej inteligencji, znajdującej się w nim, pomówimy już w pełnej recenzji.
Czas pracy pozytywnie zaskakuje
Pixel 9 Pro XL został wyposażony w akumulator o pojemności 5060 mAh, zatem w zasadzie można powiedzieć, że – jak na telefon o przekątnej 6,8 cala – nie jest to ani za mało, ani też przesadnie dużo. Mimo to jednak, na ten moment jestem naprawdę bardzo miło zaskoczony tym, jak ta wielkość ogniwa w połączeniu z optymalizacją przekłada się na czas pracy.
Przez ten tydzień zdążyłem zrobić już kilka pełnych cykli, zatem nieco o baterii mogę powiedzieć. Przy mniej intensywnym użytkowaniu, Pixel 9 Pro XL nie jest aż tak łatwy do rozładowania w ciągu jednego dnia – jeden z cykli baterii trwał u mnie dwa dni. Nawet, gdy używałem go więcej i intensywniej, cały dzień od rana do wieczora to minimum, jakie uzyskałem.
Przy częstszym używaniu telefonu w obrębie sieci WiFi, czas na włączonym ekranie potrafi sięgać około 7-8 godzin, zaś jeśli do gry wkracza dłuższe korzystanie z sieci poza domem, w sieciach komórkowych 5G / LTE, SoT oscyluje w granicach 4-5 godzin, co nadal uważam za w pełni satysfakcjonujące wyniki. Zwłaszcza, że – co warto podkreślić – przez absolutnie cały czas mam ustawioną wysoką rozdzielczość ekranu oraz oczywiście adaptacyjne 120 Hz.
O ile czas pracy zdecydowanie zadowala, to moc i czas ładowania już nie aż tak, choć Pixel 9 Pro XL i tak niesie pewien progres względem poprzednika. Pixel 8 Pro mógł ładować się z mocą do 30 W, zaś tu maksymalnie można wyciągnąć do 37 W, ale pod warunkiem korzystania z dedykowanego adaptera Google USB-C 45 W.
Z jego użyciem, według deklaracji, uzyskanie 70% to kwestia 30 minut. Z moich obserwacji pełne naładowanie zajmuje nieco ponad godzinę, około 1:10 h. Jest tu także ładowanie indukcyjne 23 W oraz zwrotne.
To, co w Pixelach lubimy najbardziej, czyli aparat
Pixel 9 Pro XL, podobnie jak jego mniejszy brat, został wyposażony w trzy obiektywy. Główny ma rozdzielczość 50 Mpix, optyczną stabilizację i przysłonę f/1.68, ultraszeroki kąt wyposażono w matrycę 48 Mpix (f/1.7) z polem widzenia 123°, autofocusem i trybem makro, natomiast trzeci to teleobiektyw 48 Mpix (f/2.8) z 5x zoomem optycznym oraz OIS. Wszystkie trzy oczka wspierają laserowy autofocus LDAF.
Pozwólcie, że do pełnej recenzji wstrzymam się z szerszym werdyktem na temat możliwości fotograficznych. Już teraz jednak trudno mi ukrywać, że zdjęcia z Pixela 9 Pro XL po prostu bardzo mi się podobają.
Zostawiam Wam do oceny kilka zrobionych fotek:
Recenzja Pixel 9 Pro XL wkrótce!
Podczas tego tygodnia Pixel 9 Pro XL nie zirytował mnie żadnymi błędami czy problemami z czasem pracy lub wydajnością, a wręcz przeciwnie – póki co, moje wrażenia z użytkowania są bardzo mocno pozytywne. Zapowiada się on na godnego wyboru flagowca na wielu polach.
Do czasu recenzji, która pojawi się pewnie za co najmniej kolejny tydzień, jeszcze bardziej dogłębnie sprawdzę jego możliwości, a przede wszystkim to, co chyba najbardziej interesuje wielu z Was, czyli kulturę pracy procesora Tensor G4. Ta, na ten moment nie daje mi żadnych bardziej niepokojących objawów.
Jeśli jesteście zainteresowani zakupem jednego z nowych Pixeli 9, warto rozważyć to właśnie teraz, bowiem do 5 września trwa premierowa promocja m.in. w Media Expert (to link afiliacyjny, dzięki za skorzystanie z niego!), w której można kupić droższy wariant pamięciowy w cenie tańszego – np. 256 GB w cenie 128 GB. Więcej o ofercie na smartfony Pixel 9 pisaliśmy w osobnym materiale.
Jednocześnie wspomnę, że w naszej redakcji trwają także testy podstawowego Pixela 9, zatem jego recenzji również możecie oczekiwać w najbliższym tygodniach. Tymczasem, jeśli macie jakieś pytania odnośnie testowanego przeze mnie Pixela 9 Pro XL – zapraszam do sekcji komentarzy.