Pixel 8a to najnowszy przedstawiciel średniopółkowej serii smartfonów Google. Spędziłem z nim ponad trzy dni, więc to dobry moment by nieco opowiedzieć o jego kluczowych cechach i o wrażeniach z użytkowania.
Solidna obudowa, piękny kolor i ten ekran…
Pixel 8a dostępny jest w czterech wersjach kolorystycznych – Obsydian (czarna), Porcelana (biała), Aloesowy (zielony) oraz Niebieski. W moje ręce trafił ostatni z wymienionych, którego wraz z zielonym uważam za najciekawsze i najładniejsze warianty z całej palety kolorów tego modelu.
Moją pierwszą myślą po wyjęciu go z pudełka było: ależ ten kolor jest ładny! Serio. Mam wrażenie, że na żywo wygląda on jeszcze lepiej, niż na grafikach. Całościowo, mamy tu szkło na froncie z zaobleniami na krawędziach, aluminiową zmatowioną ramę i matowe tworzywo sztuczne na pleckach.
I mógłbym tutaj czepiać się tego plastiku na tylnym panelu, ale muszę przyznać, że w dotyku sprawia ono naprawdę dobre wrażenie i nie zalatuje tandetą. Nic tutaj nie trzeszczy, nie ugina się – wszystko jest świetne spasowane. Musicie też wiedzieć, że Pixel 8a należy do względnie kompaktowych smartfonów, co dla wielu może być swego rodzaju kartą przetargową.
Niestety, o ile na plecki można naprawdę miło patrzeć, tak gdy spojrzymy na przód i włączymy ekran… robi się mniej przyjemnie. I wcale nie chodzi tu o sam wyświetlacz, bo ten jest bardzo dobry, a o grube ramki go otaczające. Nie będę owijać w bawełnę – wyglądają one po prostu źle, a wręcz fatalnie.
Pokuszę się o stwierdzenie, że sytuację nieco uratowałoby, gdyby były one symetryczne po każdej z czterech stron. Tymczasem, dolna jest znacznie grubsza, co szybko rzuca się w oczy. W efekcie, Pixel 8a od frontu wygląda mało estetycznie i nie do końca tak, jak powinien w takim urządzeniu – to jest najdelikatniejsze stwierdzenie, jakie przychodzi mi w tym momencie do głowy.
Abstrahując jednak od kwestii ramek, zastosowany tu wyświetlacz OLED o przekątnej 6,1 cala i rozdzielczości Full HD+ z częstotliwością odświeżania 120 Hz jest naprawdę bardzo dobry. Kolorystyka mogłaby być trochę żywsza, ale wygląda dobrze, jasność maksymalna (szczytowo do 2000 nitów) i kąty widzenia nie dają powodów do narzekania, podobnie jak ekranowy czytnik linii papilarnych. No i jest tu też Always On Display.
Muszę jednak odnotować, że domyślnie, po wyjęciu z pudełka wyłączone jest odświeżanie 120 Hz – musimy je aktywować w ustawieniach wyświetlacza, zaznaczając opcję Płynne wyświetlanie.
Wydajność i czas pracy, czyli jak jest z tym Tensorem G3
Google zastosowało tu autorski procesor Tensor G3, zatem jest to dokładnie ta sama, dziewięciordzeniowa jednostka, która napędza Pixela 8 i 8 Pro. Jest też układ zabezpieczający Titan M2, 8 GB RAM i 128 GB lub 256 GB pamięci UFS 3.1. Całość pracuje pod kontrolą najnowszego obecnie Androida 14 i możemy być pewni, że Pixel 8a jako jeden z pierwszych smartfonów na rynku dostanie aktualizację do piętnastki.
No dobrze, ale jak jest z tą wydajnością? Nie ma co się oszukiwać. Patrząc na suche testy syntetyczne – z których parę wyników Wam tu podrzucam – Tensor G3 w Pixel 8a nie wypada przesadnie imponująco, a wręcz trochę rozczarowuje. Jednak w codziennym użytkowaniu Pixel 8a spisuje się bardzo dobrze – a to ważniejszy wskaźnik, aniżeli cyferki w benchmarkach.
Aplikacje uruchamiają się szybko, system jest płynny i w pełni responsywny i póki co, telefon ani razu mi się nie przyciął podczas użytkowania, niezależnie od tego z jakich apek korzystałem. Optymalizacja stoi tu na naprawdę zadowalającym poziomie i trudno czepiać się ogólnej płynności działania telefonu.
Problemów nie sprawia mi tu też kultura pracy. Telefon przez większość czasu pozostaje letni, a jeśli już zaczyna się nagrzewać, to ma ku temu powody – podczas grania, testów syntetycznych i innych obciążających czynności. Wówczas, faktycznie, potrafi zrobić się mocno ciepły, ale nie do tego stopnia, by nie dało się z niego korzystać.
Zaplecze komunikacyjne obejmuje Wi-Fi 6E, 5G, Bluetooth 5.3, GPS i NFC. Jest też eSIM i dualSIM, ale tylko z użyciem jednej fizycznej karty i wspomnianej wirtualnej eSIM. Na ten moment, nie miałem żadnych problemów z łącznością przez którykolwiek z modułów. W sieci Plus działają także połączenia głosowe VoLTE.
Smartfon zasila akumulator o pojemności 4492 mAh, zatem trochę urósł on względem Pixela 7a, którego ogniwo mierzyło 4385 mAh. Musimy sobie otwarcie powiedzieć, że nie mamy tu do czynienia z przesadnie wielką, ale też wcale nie aż tak małą baterią.
Tutaj od razu muszę zaznaczyć, że z urządzenia korzystam jeszcze zbyt krótko, by dzielić się tu jakimiś konkretniejszymi opiniami na temat czasu pracy. Do tej pory zdążyłem wykonać zaledwie trzy pełne cykle ładowania. Wszystkie te cykle oscylowały w okolicach minimum 5 godzin włączonego ekranu (Screen on Time) i dawały mniej więcej cały dzień użytkowania, choć raczej nie pełną dobę.
Dostępne jest tutaj ładowanie przewodowe o mocy zaledwie 18 W, ze wsparciem dla standardu PD 3.0, a także 7,5 W ładowanie indukcyjne, zatem cieszy, że Google o nim nie zapomniało. Naładowanie baterii od 1 do 100 procent przewodowo, z maksymalną mocą zajmuje około półtorej godziny. Niestety, długo.
I to może być jedna z większych wad tego modelu, bowiem nie brak smartfonów, także w tej cenie, które są w stanie ładować się znacznie, znacznie szybciej. Nie będzie też chyba zaskoczeniem, że stosownej ładowarki w pudełku nie znajdziemy.
W zestawie znalazł się za to adapter USB-C do USB-A, którego możemy użyć, na przykład, do kopiowania danych ze starego urządzenia na Pixela po przewodzie. To miły dodatek, pozwalający znacznie przyspieszyć klonowanie smartfona, ale jednak wolałbym zobaczyć tu ładowarkę. Nawet zamiast tej przejściówki.
A co z aparatem?
Pixel 8a został wyposażony w zestaw aparatów bardzo podobny jak w poprzedniku. Mamy tu zatem dwa obiektywy: główny z przysłoną f/1.89, optyczną stabilizacją i matrycą 64 Mpix, a także ultraszeroki kąt f/2.2 z polem widzenia 120 stopni i sensorem 13 Mpix. Teleobiektywu tu nie uświadczymy, a maksymalny zoom cyfrowy to 8x.
Pixele wprost słyną ze świetnych możliwości fotograficznych, a całą magię w ich przypadku tworzą nie tyle technikalia, co mocno dopracowane oprogramowanie. Oczywiście Pixel 8a nie będzie oferować tak wybitnej jakości jak jego starsi, drożsi bracia, czyli 8 i 8 Pro, ale muszę przyznać, że jak na razie wygląda to bardzo, ale to bardzo obiecująco.
Pozwólcie jednak, że sam z szerszą oceną wstrzymam się do pełnej recenzji, ale Wam oczywiście tego nie zabraniam, a wręcz zachęcam do pozostawienia opinii na temat fotek w komentarzach. Prezentują się one następująco:
Recenzja Google Pixel 8a wkrótce. Jakieś pytania?
I tak oto prezentują się pierwsze wrażenia po tych dosłownie paru dniach użytkowania. Pełna recenzja pojawi się za kolejne około 10 dni, po to, bym dokładnie sprawdził wszystkie możliwości telefonu (w tym Google AI) i był pewny swojej opinii na jego temat.
Na ten moment, moje odczucia są w dużej mierze pozytywne. Ekran jest bardzo dobry, głośniki i wibracje wprost świetne, jakość wykonania bardzo solidna, a wydajność na co dzień nie daje mi póki co najmniejszych powodów do narzekania, choć nie da się ukryć, że Pixel 8a nie wyciąga w benchmarkach wyników na poziomie topowych Snapdragonów. Tym, co na tą chwilę mogę ocenić negatywnie to grube ramki dookoła ekranu i wolne ładowanie.
Problemem tego telefonu może okazać się cena startowa. W Europie, Pixel 8a zdrożał względem poprzednika o 50 euro, zaś na polskim rynku przełożyło się to na kwotę 2449 złotych za testowany przeze mnie wariant 128 GB oraz 2749 zł za wersję z pamięcią 256 GB.
Sytuację w pewnym sensie ratuje oferta premierowa: kupując go w Google Store zyskujemy 650 złotych do wykorzystania na kolejne zakupy, z kolei Media Expert daje nam możliwość odsprzedania starego smartfona z bonusem 650 złotych (to link afiliacyjny, korzystając z niego wspieracie naszą działalność – dziękujemy!). Obie oferty obowiązują do 3 czerwca.
Tymczasem, jeśli macie jakieś nurtujące Was pytania odnośnie nowego Pixela 8a, na które odpowiedź tu nie padła – sekcja komentarzy znajdującą się poniżej jest w pełni do Waszej dyspozycji.