Nie tak dawno na Google wylała się fala krytyki po tym, gdy do sieci wyciekły osobiste nagrania, które zostały zarejestrowane z wykorzystaniem Asystenta Google, za pośrednictwem Google Home lub smartfona. Firma musiała podjąć jakieś kroki i wiele wskazuje na to, że ktoś w Google podjął rozsądną decyzję. Co ciekawe, z podobnym problemem zmaga się największy rywal, Apple.
Szerzej o całej sprawie związanej z transkrypcjami pisaliśmy dla Was tutaj. Jeśli nie jesteście jeszcze w temacie, warto poświęcić tych kilka minut z życia, by przekonać się, dlaczego nie zawsze w stu procentach warto ufać technologiom. Wracając jednak do kwintesencji dzisiejszego newsa, CNBC informuje, że pokłosiem przytoczonej wyżej afery jest zawieszenie usługi transkrypcji audio – w ramach Asystenta Google – w całej Europie.
Uważaj, co mówisz do Asystenta Google. Ktoś to może przesłuchać
Zgodnie z najnowszymi informacjami, firma z Mountain View musiała przyznać, że zatrudniła pracowników, którzy odpowiadali za przesłuchiwanie niewielkiej części rozmów, jaką rejestrował Asystent. Same nagrania były zaś analizowane w celu zwiększenia dokładności zapytań głosowych. Idea szczytna, jednak podejrzewam, że wiele osób mogło poczuć się nieco zdziwionych tym, że jakiś człowiek – a nie algorytm – ma dostęp do nagrań fragmentów konwersacji.
Google musi mieć się na baczności chociażby z tego względu, że przechowywanie takich plików, jak nagrania użytkowników (bez ich wiedzy) stanowi naruszenia zasad prywatności, które w Polsce świetnie znamy jako RODO. Warto jednak wziąć internetowego giganta w obronę choćby za dwie rzeczy: po pierwsze, nagrania nie były przypisane do konkretnego użytkownika, a po drugie, firma zdecydowała się zrewidować swoją politykę.
Niemal w tym samym czasie dowiedzieliśmy się też o tym, że Apple zawiesza program, który w swoich założeniach miał sporo cech wspólnych z rozwiązaniem, jakie wdrożyło Google. Jest to pokłosie raportu Guardiana, który poinformował o tym, że zewnętrzni kontrahenci przesłuchiwali fragmenty anonimowych nagrań użytkowników, którzy zadawali Siri pytania. Tak samo, jak w przypadku firmy z Mountain View, tutaj również chodziło o poprawę jakości pracy asystenta głosowego.
Udawane zaskoczenie: Apple nie jest gorsze od Google i też czasem podsłuchuje użytkowników Siri
Tutaj również warto pochwalić szybką reakcję firmy, która zrezygnowała z oceniania jakości pracy Siri w obecnej formule. Apple poinformowało też o tym, że w kolejnej aktualizacji wprowadzi możliwość ocenienia jakości pracy asystentki przez użytkowników. Zabawne w tym wszystkim jest to, że oba zdarzenia ujrzały światło dzienne w bardzo krótkim odstępie czasowym. Niby z jednej strony mamy wybór między dwoma zupełnie różnymi ekosystemami, jednak gdy przyjrzeć się im bliżej, to można odnieść wrażenie, że pod wieloma względami można postawić między nimi znak równości ;)