Kiedy pierwszy raz zobaczyłem głośnik bezprzewodowy Tronsmart Element T6, moją pierwszą myślą było: „o, testujemy też termosy”. Gdy rozpakowałem przesyłkę w domu, usłyszałem od żony: „od kogo ten bidon?”. Wrażenie, że na biurku stoi coś, co powinno posiadać w sobie chlupiącą zawartość, towarzyszyło mi przez cały okres testu. Na szczęście jednak T6 potrafi grać lepiej niż przechowywać napoje. A jak dobrze, możecie przeczytać poniżej.
Zawartość pudełka
Zestaw sprzedażowy nie jest zbyt bogaty. W solidnym, zamykanym na dwa magnesy pudełku z usztywnianej tektury większość miejsca zajmuje głośnik, chroniony gąbkową wkładką. Poza nim osobne pudełko zawiera minimalistyczną instrukcję obsługi (brak w niej niestety języka polskiego) i dwa kable: mini jack – mini jack oraz microUSB. Co ciekawe, kable były w kolorze białym, całkowicie niepasującym do głośnika.
Parametry
Model | Element T6 |
Dostępne kolory | Czerwony / Czarny / Szary kamuflaż / Kamuflaż |
Bluetooth | 4.1 |
Zasięg | Do 10 m |
Zasilanie | DC 5 V ± 0,25 V/1-2 A |
Bateria | 2 x 2600 mAh |
Czas ładowania | 3-4 godziny |
Czas pracy | 10-15 godzin |
Moc wyjściowa | 2 x 12,5 W |
Pasmo przenoszenia | 60 Hz – 20 kHz |
Złącza | microUSB, jack 3,5 mm AUX |
Certyfikaty | FCC, CE, RoHS |
Rozmiary | 75 x 193 mm (średnica x wysokość) |
Waga | 549 ± 5 g |
Zawartość opakowania | Głośnik, kabel microUSB, kabel jack – jack 3,5 mm, instrukcja |
Konstrukcja i jakość wykonania
Jako się rzekło, swoją formą zewnętrzną głośnik najbardziej przypomina termos lub bidon. Jest to w dużej mierze zasługa regulatora głośności, który ma formę szarego pierścienia wokół przycisków – przypomina zakrętkę. Pokręcać można nim do woli – nie ma żadnych ograniczników zakresu ruchu. Korpus głośnika jest wykonany z plastiku i pokryty w większości tkaną siatką. Pod nią ukryte są wyjścia dwóch szerokopasmowych głośników oraz membrany pasywnej. Druga membrana pasywna znajduje się w podstawie urządzenia i – niestety – nie jest niczym chroniona przed uszkodzeniami. Gumowa zaślepka ochrania umieszczone z tyłu gniazda microUSB i Jack. Trzy gumowane nóżki służą do postawienia głośnika w pozycji roboczej. Na samej górze urządzenia znalazł się pięcioprzyciskowy panel sterowania – wbrew twierdzeniom producenta nie są to sensory dotykowe, naciśnięcie powoduje aktywację zwykłego przełącznika. Zarówno przyciski, jak i pokrętło, przez cały okres testu nie sprawiały problemów. Warto tu zaznaczyć, że działanie regulacji głośności podczas połączenia bezprzewodowego nie reguluje głośności w smartfonie, tylko całkowicie niezależnie we wbudowanym wzmacniaczu. Jakość wykonania całości należy określić jako dobrą, chociaż użyte materiały nie sugerują przynależności do klasy „premium”. Szczególnie to widać po gumowanych nóżkach – bardzo łatwo „łapią” kurz i nie sposób je doczyścić.
Tronsmart Element T6 od strony praktycznej
Głośnik włącza się automatycznie w trybie parowania. Jeśli już go sparowaliśmy, automatycznie łączy się z ostatnim urządzeniem. Podłączenie do gniazda AUX kabla powoduje automatyczne przełączenie źródła dźwięku na to gniazdo – można to jednak zmienić, przyciskając krótko przycisk zasilania; tryb sygnalizowany jest kolorem podświetlenia kółka wokół przycisków – niebieski oznacza tryb BT, zielony AUX. Z rzeczy, o których warto pamiętać: przytrzymanie przycisku odtwarzania powoduje reset ustawień BT – gdyby pojawił się problem z działaniem, warto skorzystać z tej możliwości. Pozostałe funkcje działają tak, jak wszędzie.
Głośnik przeznaczony jest wyłącznie do pracy pionowej. Zdecydowanie ułatwia to znalezienie dla niego miejsca – byle dostatecznie odsłoniętego, by dźwięk miał się jak roznieść. Baza stereo w tym ustawieniu niestety jest mizerna – przestrzenność dźwięku da się usłyszeń właściwie tylko bezpośrednio przy głośniku. Stabilność połączenia bezprzewodowego jest dobra, choć nieidealna – nie udało mi się w praktyce zbliżyć do deklarowanego zasięgu działania. Jednorazowo zdarzyło się też samoistne rozłączenie podczas pracy i to mimo, że głośnik od telefonu dzieliło kilkadziesiąt centymetrów.
Jakość dźwięku
Przygotowując się do oceny jakości dźwięku miałem poczucie wchodzenia na pole minowe. Jest to bodaj pierwszy głośnik, w którym moje subiektywne wrażenia z odsłuchu mogą się tak drastycznie różnić w zależności nie tyle od typu muzyki, co od konkretnego utworu. Ale zacznę od początku. Charakterystyka głośnika jest wybitnie basowa i to niskie tony dominują. Tony średnie są odwzorowane w miarę poprawnie, ale wysokie niestety nie domagają – są słabo zarysowane i brak im wyrazistości.
https://www.instagram.com/p/BrXrTjGIsnp/?utm_source=ig_web_button_share_sheet
Poważne problemy zaczynają się, gdy chcemy posłuchać muzyki trochę głośniej, a zawiera ona sporo basu w formie ciągłej, a nie krótkich uderzeń. Głośnik wtedy przejawia tendencję do wpadania w rezonans i wędrówki po podłożu (widać to w krótkim nagraniu powyżej). W rezonans wpada także całe biurko – do tego stopnia, że umieszczona na podkładce myszka G502 niemal nie była w stanie pracować. Konstrukcja korpusu głośnika jest zdecydowanie zbyt lekka jak na moc głośników – nieco większy rozmiar i dodatkowe pół kilograma prawdopodobnie zapobiegłoby całkowicie podobnym problemom. Zarazem głośniejszy odsłuch pozytywnie wpływa na reprodukcję pozostałej części pasma, tonów średnich i wysokich – dlatego im bardziej podkręcimy wzmocnienie, tym więcej zależy od słuchanego utworu.
Czas pracy na baterii
Producent deklaruje, że Tronsmart Element T6 jest zdolny do pracy na jednym ładowaniu od 10 do 15 h. Słuchając cicho, nie miałem większego problemu z osiągnięciem górnej granicy, przekraczając ją nawet o parędziesiąt minut. Trochę szkoda, że głośnik w żaden sposób nie raportuje stanu akumulatora do smartfona – niski poziom naładowania sygnalizowany jest tylko komunikatem głosowym. Głośnik może być ładowany podczas pracy, choć producent odradza taką procedurę, jako wpływającą negatywnie na żywotność akumulatorów.
Podsumowanie
Długo zastanawiałem się, jaki właściwie werdykt powinienem wydać. Po zastanowieniu się początkową ocenę („to najgorszy głośnik, jaki testowałem”) postanowiłem złagodzić. To na pewno nie jest sprzęt dla każdego – trzeba lubić tą dominację basu nad resztą pasma. Ale nie jest też taki zły. Potrafi zagrać przyzwoicie (choć nigdy wybitnie), o ile nie wyruszy w rezonansową podróż z biurka w kierunku podłogi. Na pewno można sytuację poprawić stosując korektor graficzny i obniżając poziom basu, czego w warunkach testowych nigdy nie robię, a prywatnie także unikam. W tej sytuacji odradzałbym zakup w ciemno, bez próbnego odsłuchu. T6 nie nadaje się też do tego, by być głośnikiem przenośnym – brak ochrony dolnej membrany biernej uniemożliwia proste wrzucenie do plecaka, zmuszając do korzystania z pudełka. Ale jest mimo to przyzwoitym średniakiem.
Tronsmart Element T6 można kupić w cenie zbliżonej do ~200 zł w jbtsexpress.pl oraz w oficjalnym sklepie Tronsmart na Aliexpress.