Prezentacja tabletu Gigabyte, w przeciwieństwie do Asusa, Motoroli czy Notion Ink, nie wywołała zbytniego entuzjazmu wśród osób zastanawiających się nad kupnem tego typu urządzenia. Czy ma na to wpływ fakt, że nie jest interesującą propozycją, czy po prostu zostało mu poświęcone za mało uwagi?
Jak dobrze wiecie, Gigabyte to firma znana przede wszystkim z produkowania komponentów do sprzętu komputerowego. Od jakiegoś czasu próbuje być wszechstronna – można ją zauważyć przede wszystkim na rynku telefonów komórkowych (z miernym skutkiem…), akcesoriów peryferyjnych, a niebawem w sprzedaży zobaczymy pierwszy tablet tego producenta – S1080.
Firma Gigabyte pozostała wierna Microsoftowi i to właśnie pod kontrolą Windows 7 pracuje najnowsze jej urządzenie. Jego sercem jest dwurdzeniowy procesor Intel Atom N570 (na poniższym wideo widoczny jest model z N550).
Model S1080 został wyposażony przede wszystkim w 10,1-calowy ekran pojemnościowy o rozdzielczości 1024 x 600 pikseli oraz dysk twardy o pojemności 320 GB, którego pamięć można rozszerzyć o kolejne kilka giga dzięki slotowi kart SD.
W obudowie tabletu, jak zobaczycie poniżej, znalazło się miejsce dla portu USB 3.0 oraz wyjścia VGA (co wydaje się nieco przestarzałe w erze HDMI – ale np. mi by to było na rękę, bo mój obecny lapek nie posiada HDMI, za to ma VGA. Sami widzicie, że zastosowanie VGA też ma swoje zalety…).
Gigabyte S1080 ma być typowo biznesową propozycją. Na rynek ma trafić w okolicy marca. Według wcześniejszych informacji jego cena ma być naprawdę niska, jak na proponowane parametry – 300 dolarów. Jeśli faktycznie tyle będzie kosztował, to sądzę, że wiele osób się na niego skusi.