Gigabyte podzielił swoją firmę na dwie marki. Jedną, tytułową, przeznaczoną dla „przeciętnego” konsumenta, który oczekuje przyzwoitej wydajności i sprawdzonych, stabilnych rozwiązań. Drugą – AORUS, dla wprawnego gracza, entuzjastów i miłośników PC, którzy każdy wieczór spędzają w warsztacie, budując kolejne, chłodzone wodą cudeńka. Obie marki z założenia trafiają do innego odbiorcy. Dziś testuję dla Was kartę graficzną pierwszej z nich – RTX 2080 SUPER od Gigabyte, ze stonowanym wyglądem, znacznie mniejszą sekcją zasilania i – co za tym idzie – bardziej przystępną ceną.
Nikomu nie muszę przedstawiać bohatera naszego testu. Marka Gigabyte (oczywiście pochodząca z Tajwanu) dostępna jest na rynku od 1986 roku. W tym czasie wypuściła do sklepów tysiące produktów z bardzo szerokiego zakresu – od płyt głównych, przez karty graficzne, po chłodzenia, peryferia czy karty Wi-Fi. To uznana i sprawdzona firma, konkurująca z największymi, dlatego ich sprzęty zazwyczaj są sprawdzone, bezpieczne i oferują wysoką jakość. Nie inaczej jest z testowaną dzisiaj kartą graficzną – modelem RTX 2080 SUPER. Miałem już w swoich rękach kartę Gainwarda, która zrobiła na mnie znakomite wrażenie. Gigabyte celuje w nieco innego odbiorcę – to model przeznaczony dla gracza, który nie zamierza bawić się w podkręcanie, kolorki, estetykę PC – ma być stabilnie, szybko i wydajnie. Dla entuzjastów mamy AORUS – musicie pamiętać, że to dzisiaj dwa oddzielne byty.
Testowany przez nas model, to karta należąca do zupełnie nowej rodziny produktów NVIDIA SUPER, będących niejako następcami „klasycznych” jednostek, bez „superowego” dopisku. Produkty z tej serii są wydajniejsze i przede wszystkim lepiej wykonane. Całkiem zastąpią poprzednie modele, wyrzucając je ze sklepów, co stwarza dobrą okazję dla osób polujących na używki. Teoretycznie, dostajemy więcej za takie same pieniądze, ale w praktyce znakomicie działa to z RTX 2060 SUPER i nieco gorzej z RTX 2070 SUPER. W przypadku kart z serii 2080 SUPER, różnice względem zwykłej 2080 wynoszą maksymalnie 4-5%, co nie jest wynikiem godnym pochwały. Ale to dla mnie zrozumiałe – RTX 2080 SUPER nie mógł być przecież szybszy od 2080 Ti – a NVIDIA musi mieć jakieś argumenty dla entuzjastów, którzy oczekują najwyższej możliwej wydajności i są gotowi za to słono zapłacić.
Pierwsze wrażenie? Bardzo dobre.
Kartę zapakowano w charakterystycznym dla Gigabyte’a pudełku, które nie różni się jakoś znacząco od oferty konkurencji. Zamieszczono tu wszystkie niezbędne informacje, wspierane technologie czy rozwiązania, którymi możemy być zainteresowani. Niezmiennie rekomendowany jest 650W zasilacz. Wewnątrz nie znajdziemy niestety niczego szczególnego – ot, płytka ze sterownikami, instrukcja podłączenia karty i przejściówka ze złącza molex na PCI-E. Szkoda, że producent nie dorzuca do zestawu kodu na jakąś grę, albo na program diagnostyczny. Mógłby zamieścić jakiś gadżet w stylu podkładki pod myszkę, naklejek czy dodatków do uznanej gry MMO na rynku. Niestety, nic z tych rzeczy.
Model „Gaming OC”, jak sama nazwa wskazuje, zyskał względem referenta nieco wyższe zegary. To duża karta, wyposażona w trzy 82 mm wentylatory i solidny radiator rozpraszający ciepło na całej długości laminatu. Czarny kolor i niewielki napis Gigabyte na prawym boku będą się dobrze komponować z pozostałymi elementami komputera. Backplate jest cienki, ale za to metalowy. Szkoda, że całej karty nie wykonano z metalu – na wierzchu mamy czarne plastiki, co nie sprawia może najlepszego wrażenia, ale z drugiej strony „przeciętny” nabywca ma ten produkt tylko włożyć do komputera i nie dotykać przez długi czas. Na górze znajdziemy dwa dodatkowe złącza zasilania – 6 i 8-pinowe. Sekcja zasilania nie jest przesadnie rozbudowana, co na start nieco ostudziło mój zapał do podkręcania tego układu. Z tyłu mamy dostęp do standardowego zestawu – HDMI w wersji 2.0b, trzy złącza DisplayPort w wersji 1.4 i USB-C.
Firma chwali się zastosowaną tutaj technologią przeciwległego obrotu wentylatorów – środkowy kręci się w prawą stronę, a dwa boczne w lewą, co teoretycznie ma gwarantować znacznie lepszy przepływ powietrza i tym samym – niższe temperatury. Co szczególnie istotne dla osób cieniących sobie ciszę – kartę wyposażono w system bezgłośnej pracy przy niewielkim obciążeniu, czyli zwyczajne, całkowite zatrzymanie „wiatraków”. Dodatkowym udogodnieniem jest sama konstrukcja radiatora, wyposażonego w 6 heat-pipe’ów bezpośrednio przylegających do rdzenia procesora. Wszystkie te rozwiązania sprawiają znakomite wrażenie – zobaczymy, czy w testach wypadną równie dobrze. Muszę też zaznaczyć, że producent udziela aż 4-letniej gwarancji. Karta oczywiście wspiera wszystkie najważniejsze i najnowsze technologie NVIDII, w tym G-Sync HDR, Ray-Tracing, DLSS, NVLink (pozwalający na podłączenie drugiej karty graficznej) czy udogodnienia związane z Geforce Experience, jak Ansel chociażby.
Spójrzcie jak karta prezentuje się wewnątrz mojej platformy testowej. Przez niespełna dwa tygodnie współpracowała w tandemie z procesorem i5-9600K (podkręconym do 5,0 GHz), 16 GB pamięci DDR4 o taktowaniu 3200 MHz CL16, a także płytą główną AORUS Gaming K3. Bez problemu zmieściła się w obudowie CoolerMaster Masterbox K500. Niestety, obawiam się, że RTX 2080 SUPER jest już absolutnym maksimum, które może udźwignąć podkręcona wersja i5. W Wiedźminie 3 np. spotkałem się z nieprzyjemnym zjawiskiem „bottleneck”, co bardziej szczegółowo omówię w dalszej części tego testu. Tym razem podaję wartości minimalne i uśrednione, rezygnując z maksymalnej liczby klatek, która nie ma tak naprawdę dużego znaczenia.
To może trochę o szczegółach technicznych?
Wewnątrz rdzenia znajdziemy szereg nowoczesnych technologii. RTX 2080 SUPER nie różni się znacząco od podstawowej wersji RTX 2080, co zresztą widać po wynikach wydajności. Podstawowe zmiany dotyczą nieco większej ilości jednostek SP i TMU, a przy tym sporo więcej jednostek tensor. Mamy też istotne zmiany w szybkości taktowania rdzenia i pamięci, co finalnie przekłada się na wyższą przepustowość. 2080 SUPER ma też wyższe TDP. Karty wyposażono w te samą ilość pamięci i finalnie – wyceniono tak samo. Bohater niniejszego testu kosztuje poniżej 3400 zł, co i tak jest wartością astronomiczną i pomimo wszystkich zalet tej karty i jej wydajności, ta kwota może przerażać. No chyba, że weźmiemy pod uwagę ceny współczesnych smartfonów, które wskakują do wartości zupełnie absurdalnych – jak najnowsze iPhone’y, gdzie największa i najdroższa wersja zbliża się do… 8000 zł.
Dla osób szukających najwyższej możliwej wydajności dostawca ma jeszcze RTX 2080 Ti, który pozostaje niedościgniony, także pod względem ceny wynoszącej ~5500 zł. Do wyboru macie także RTX Titan, ale w jego cenie kupicie szalenie wydajny komputer, a dla chcącego nawet niezły monitor i peryferia. To wszystko sprawia, że tak naprawdę jedyną sensowną alternatywą jest właśnie RTX 2080 SUPER dla osób oczekujących jak największej wydajności.
Platforma testowa i wykorzystane oprogramowanie
Do testów wykorzystałem moją standardową platformę, czyli procesor Intel Core i5-9600K, podkręcony do granic możliwości, czyli do 5,0 GHz (schładzany modelem CoolerMaster Hyper 212 RGB). Do tego 16 GB RAM taktowanego 3200 MHz przy CL16 i płytę główną Z370 AORUS Gaming K3. Wszystko to zasilane 650W zasilaczem CoolerMaster, zamknięte w obudowie CoolerMaster Masterbox K500. Tak jak wcześniej wspominałem, nawet tak podkręcony model i5 staje się już wąskim gardłem dla tego modelu, więc testy powtarzałem wielokrotnie, by wyeliminować wszelkie anomalie.
Skorzystałem z 3D Marka i testów Time Spy, Port Royale, Fire Strike w wersji zwykłej oraz Extreme, a także z testów DLSS w trzech rozdzielczościach – 1080p, 1440p i 2160p. RTX 2080 SUPER sprawdziłem w takich produkcjach, jak GTA V, Battlefield V, Shadow of the Tomb Raider, Assassin’s Creed: Origins, Far Cry: New Dawn, Apex: Legends, Wiedźminie 3 i Project Cars 2. Całość testowana była na Windowsie 10 w wersji 1903, a do diagnostyki skorzystałem z niezawodnych CPU-Z i GPU-Z, mierząc wartość temperatur i taktowania w spoczynku, pod obciążeniem i po podkręceniu. Zainstalowałem sterowniki w wersji 436.15.
Niestety, z mojego procesora nie mogłem wycisnąć więcej. O ile do pulpitu wchodził nawet z wartościami 5,2 GHz, to zaraz po obciążeniu, wszystko powyżej 5,0 GHz skutkowało zacinaniem obrazu lub szeregiem błędów. Nie chciałem też bez sensu podbijać napięcia w obawie o prawidłowe działanie mojej jednostki.
3D Mark na początek
Rozpoczynamy od czegoś prostego na start, czyli testów w 3D Marku. Skorzystałem tutaj także z rozdzielczości 4K przy teście DLSS, bo RTX 2080 SUPER to pierwszy „poważny” kandydat do zabawy z ray-tracingiem przy takich ustawieniach. Oczywiście, jak zobaczycie, tylko z wykorzystaniem funkcji DLSS, bo bez tego mamy jedynie pokaz slajdów.
Wyniki są w normie, zauważalnie wyższe od osiągnięć RTX 2070 SUPER. Przekroczenie wartości 7000 punktów w Port Royal to rezultat godny pozazdroszczenia – wręcz zaskakująco wysoki. Test przeprowadziłem w rozdzielczości 1440p. Patrząc na wyniki osiągnięte przy RTX 2080 Ti, mamy zaledwie ~900 punktów różnicy na korzyść szybszego, ale znacznie droższego brata. Nie jest to zatem przepaść wydajności, jaką widzimy w cenie. Co ciekawe, ten specyficzny test wykorzystuje ray-tracing i dopiero uruchomienie go na kartach poprzedniej generacji – w tym GTX 1080 Ti – daje nam pogląd, jak wiele zmieniają tensory. Najwyższy wynik zarejestrowany przez króla wydajności układów z serii 10X0 to nieco ponad 2000 punktów.
Poniżej podsumowanie w formie wykresów:
Wiedźmin 3 – jak wypada?
Oczywiście naszej rodzimej produkcji nie mogło tutaj zabraknąć. Standardowe już miejsce testowe, czyli przebieżka przez Novigrad, objawia przykry problem z moją platformą testową – mianowicie czasami występuje tutaj zjawisko „bottleneck”. Procesor nie jest w stanie nadążyć za kartą graficzną z generowaniem elementów na ekranie, przez co mamy „przycięcia” animacji. Podczas testów RTX 2060 SUPER i RTX 2070 SUPER takich „atrakcji” nie było. Pomaga jedynie zwiększanie rozdzielczości – w tym wypadku rozwiązaniem stało się 4K, które jednak generowałem poprzez oprogramowanie ze sterowników, dlatego nie wskazuje wyników wydajności w tej rozdzielczości.
Żeby nie był to taki zwykły test, wykorzystałem szereg modów poprawiających wygląd tekstur i obiektów (m.in. pakiet HD Reworked Project w wersji 5.1 czy ładniejsze twarze postaci). Nie wpływają one szczególnie na działanie gry, ale niesamowicie zyskuje przy tym jakość grafiki. Tutaj też uwaga – dlaczego korzystam z gry zmodowanej? Grałem w Wiedźmina z tymi modami przez kilkadziesiąt godzin i nie było żadnych anomalii wpływających na działanie tego tytułu – dodatkowo testy przeprowadzałem z wykorzystaniem tego samego miejsca testowego i takich samych warunków.
Testy przeprowadziłem na maksymalnych detalach, z wykorzystaniem „hairworks”, stosując rozdzielczości 2560×1440 oraz 1920×1080. Nie zwracajcie uwagi na tekstury ustawione na minimum – wszystko przez moda, który je zastępuje swoimi, ładniejszymi odpowiednikami.
Nie mogło też zabraknąć nagrania z miejsca testowego. Przebiegam przez Novigrad, który nie dość, że zachwyca mnie swoim kunsztem, to na dodatek dalej jest dość wymagający dla komputera:
No dobrze, przejdźmy natomiast do właściwych testów. Wyniki w rozdzielczości 1440p spotkały się z delikatnym bottleneckiem, czego skutkiem może być zaburzona wartość minimalnej liczby klatek. Ten konkretny rezultat nie jest znacząco lepszy od osiągów RTX 2070 SUPER, ale już średnia klatek znacząco wzrosła. Maksymalna oscylowała w granicach nawet 121.
Project Cars 2 to ukłon w stronę wyścigowych maniaków
Project Cars 2 to jeden z tych tytułów, który do dzisiaj może się podobać. Kilkadziesiąt pojazdów na ekranie, zmienne warunki pogodowe i wiele różnych detali są nie lada obciążeniem dla każdej platformy i karty graficznej. Testy przeprowadziłem w dwóch rozdzielczościach – 1080p i 1440p z wykorzystaniem maksymalnych detali. Nie jest to jednak straszne RTX 2080 SUPER – jak widzicie, karta „wciąga” ten tytuł bez żadnych problemów. Osiągane wartości są bardzo wysokie i pozwalają na bezkompromisową zabawę.
Co szczególnie zastanawiające, w rozdzielczości 1440p mamy znaczny spadek liczby klatek. Przy takiej ilości elementów na ekranie ma to znaczący wpływ na płynność zabawy. Przy mojej konfiguracji nie musiałem się niczym przejmować, a gra wyglądała znakomicie, co zresztą w pewien sposób oddają powyższe zdjęcia.
Assassin’s Creed: Origins – odcinanie kuponów, ale dalej wymagające
Ta seria mogłaby zostać całkowicie przebudowana. Ubisoft co prawda próbuje dostarczać nowe, „ekscytujące” miejsca i osadzać akcję w różnych klimatach, ale model rozgrywki wyraźnie się już wypalił. Niestety, kolejne części tej niekończącej się sagi zyskują miliony nabywców, a dopóki tak jest, to francuska firma nie zamierza niczego zmieniać. Testy przeprowadziłem w rozdzielczości 1080p i 1440p z wykorzystaniem maksymalnych detali.
Wyniki nie są szczególnie zaskakujące. Gra działa znakomicie na RTX 2080 SUPER i może przy tym zachwycać swoją grafiką.
GTA V – stare, ale wciąż jare
Nie jest to już „świeżynka” – przypomnę, że na konsolach gra ukazała się we wrześniu 2013 roku, potem trafiła na konsole obecnej generacji, by na końcu wylądować na PC. O ile wersje konsolowe zdążyły się już solidnie zestarzeć, o tyle na PC, po ustawieniu maksymalnych detali obrazu, dalej może się podobać. Nie świadczy to najlepiej o kondycji naszej branży, ale na potrzeby niniejszego artykułu nie mogłem pominąć tak ważnej produkcji.
Standardowo, maksymalne detale (oprócz trawy, która jest na b. wysokich), dwie rozdzielczości – 1920×1080 i 2560×1440 i miejsce testowe angażujące zarówno tereny podmiejskie, jak i przejazd po samym mieście. Zaczynamy od stacji benzynowej niedaleko autostrady, by następnie wpaść w sam środek dużego ruchu samochodowego, a na końcu zjeżdżamy przemierzając ruchliwe skrzyżowanie, prosto w kierunku górzystych, trawiastych terenów. Pełen misz-masz obciążeniowy. Poniżej zdjęcia, nagranie z miejsca testowego:
Tym razem skorzystałem z pewnego połączenia, które „generuje” najlepszy wizualny efekt, czyli FXAA + MSAA x2. Tym samym można wypracować sensowne wygładzanie krawędzi przy niewielkim obciążeniu całej platformy. Wyniki są niestety spłaszczone przez procesor, ale… moja platforma pozwala bez żadnych przeszkód na komfortową zabawę. To nie jest wyzwanie dla RTX 2080 SUPER.
Battlefield V – ray-tracing pełną parą
Battlefield V to gra, którą zachwycałem się już przy okazji testów RTX 2060 SUPER i RTX 2070 SUPER. Nie sposób oderwać się od zabawy. Ja preferuję tryb rywalizacji drużynowej z ograniczeniem do 20 graczy i to właśnie w tym wydaniu Battlefield V oferuje dla mnie najbardziej wciągającą rozgrywkę. Nie omieszkałem też sprawdzić wydajności w klasycznym trybie Podboju. Ray-Tracing jest tutaj zaaplikowany w bardzo dobry sposób, ewidentnie widać różnicę po jego aktywowaniu, a kolejne poziomy jakości rzeczywiście wpływają na jakość obrazu. RTX 2080 SUPER radzi sobie całkiem nieźle, gdy uruchomimy detale ultra z włączonym RT w 1440p, ale do akcji można zaprzęgnąć DLSS. Tyle, że ten w rozdzielczości 1080p zaczyna straszyć, wiec mocno rekomenduję korzystać z niego od 1440p w górę.
Testuję dla Was dwie rozdzielczości, maksymalne detale (ray-tracing na wysokie, nie ultra) i mapę w Rotterdamie, która w mojej ocenie jest jedną z najbardziej wymagających dla karty graficznej. Powyżej widzicie dokładne ustawienia, natomiast poniżej wrzucam przykładowe zdjęcia z gry i nagranie z miejsca testowego. Z włączonym ray-tracingiem wszystkie zdjęcia z gry miały przekłamane barwy, niczym z włączonym trybem dla daltonistów.
Wiecie co jest dla mnie wspaniałe w tej grze? Ogrom jej możliwości. Kupując takiego Battlefielda V możemy bawić się w rozmaity sposób, mając do dyspozycji wiele trybów zabawy i możliwości. Chociaż w moim prywatnym rankingu wyżej cenię Battlefielda 1, to „piątka” również warta jest ogrania. Kupiłem ten tytuł w wersji na PlayStation 4 Pro, ale po zabawie na PC nie mogę się zmusić do gry na konsoli. Jest znacznie brzydszy – do tego stopnia, że nie sposób już na to patrzeć. Cieszy mnie, że następna generacja zbliża się wielkimi krokami, bo obecne konsole są już zbyt przestarzałe względem tego, co można osiągnąć.
Jak możecie zauważyć, liczba klatek na sekundę w rozdzielczości 2560×1440 utrzymuje się na średnim poziomie 98, co jest znakomitym wynikiem. To bardzo zadowalający rezultat, wystarczający, żeby cieszyć się komfortową zabawą z włączoną funkcją śledzenia promieni. Ray-tracing to fajne urozmaicenie, ale tak jak już wspominałem, nie mogę się doczekać, aż w końcu ta technologia trafi na stałe do konsol, bo dopiero wtedy tak naprawdę rozwinie skrzydła. Po wyłączeniu „upiększacza” w tej formie, w 1440p mamy już bardzo wysokie wartości.
Shadow of the Tomb Raider – wymagające przygody pani archeolog
Najnowsza odsłona przygód Lary Croft zachwyca pod wieloma względami, ale nie jest żadną rewolucją w serii. Tym niemniej, to dobre zwieńczenie trylogii, które może się podobać. Graficznie dodatkowo rozwija technologię wypracowaną w poprzednich częściach, dokładając do tego atrakcyjną formę ray-tracingu. To także prawdziwy pokaz doskonale zrealizowanej dżungli, szalonych miejsc, niezwykłych wydarzeń i przygód, które przeżyć i przetrwać bez większego uszczerbku na zdrowie może właśnie jedynie Lara Croft.
Grę przetestowałem w dwóch rozdzielczościach – 1080p i 1440p. Wyniki są zadowalające, chociaż RTX 2080 SUPER na najwyższych detalach nie pozwala na komfortową zabawę w 60 klatkach na sekundę, a już szczególnie, gdy chcemy pozachwycać się trochę efektami śledzenia promieni.
Apex: Legends – coś dla fanów e-sportu
To tytuł, którego nie muszę co prawda nikomu przedstawiać, ale z drugiej strony skutecznie przegrywa teraz walkę o podium najlepszej gry battle royal. Twórcy Titanfalla mieli swoje pięć minut (dosłownie), które nieco przyćmiły szereg niedoróbek i braków w zawartości, z których Apex niestety nie zdołał się już podnieść. Nagły spadek liczby graczy, a co za tym idzie, zainteresowania, zmusił producentów do wzmożonych prac nad nowymi dodatkami. Oby nie było zbyt późno. Apex: Legends to udany przedstawiciel gatunku z bardzo dobrą grafiką i jeszcze lepszą optymalizacją. Jego testy przeprowadzam w ramach ciekawostki i jako punkt odniesienia dla fanów e-sportu.
Grę testowałem z wykorzystaniem najwyższych detali i dwóch rozdzielczości – 1080p i 1440p. RTX 2080 SUPER dosłownie połykał te grę, nie pozostawiając żadnych złudzeń.
Far Cry: New Dawn – wyzwanie dla procesora
Ubisoft po raz kolejny chciał wzbogacić się na fali znanej marki i… wyszło mu to całkiem nijak. Najnowsza odsłona serii jest nudna, wtórna, bez polotu i finezji, o czym świadczy średnia ocen wynosząca jedynie 71% z blisko 70 recenzji. Odcinanie kuponów, wprowadzenie do świata tego samego, tyle, że z inną oprawą graficzną i dość nudna fabuła to największe problemy tej części. Jest jednak coś, co może zainteresować każdego entuzjastę komputerowego. Grafika w Far Cry: New Dawn zasługuje na najwięcej uwagi.
To ostatnia gra w naszym porównaniu. Oby nie zaskoczyła w żaden sposób. Testy standardowo wykonałem z wykorzystaniem maksymalnych detali w dwóch rozdzielczościach.
Podkręcanie? Kompletne zaskoczenie
Zostałem całkowicie zwalony z nóg możliwościami podkręcania tego układu. Nie wiem jak to jest możliwe, że karta z taką sekcją zasilania, teoretycznie słabsza i mniejsza od ostatnio testowanego konkurenta, potrafiła wygenerować takie rezultaty. Wyniki są oszałamiające. W Time Spy przebiliśmy granicę 11 tysięcy punktów, a karta rozkręciła rdzeń do 2100 MHz! Pamięci wskoczyły do zawrotnych 17000 MHz. Pobór mocy wyniósł 306W, wentylatory rozkręciły się do niespełna 1800 obrotów i nie było ani jednej piszczącej cewki, co jest bardzo rzadko spotykane.
Wyniki w teście Time Spy w 3DMarku po podkręceniu nie wykazują wielkiego wpływu podkręcenia. Różnica wynosi raptem ~300 punktów. Dużo ciekawsze wydają się wskazania sensorów i pomiar zarówno głośności, jak i temperatur. Karta jest cicha, pod maksymalnym obciążeniem nie przekracza 42 dBA! Kultura pracy jest tutaj powalająca.
Blisko 68 stopni dla układu tego typu to temperatura szalenie niska i to przy maksymalnym podkręceniu (!!!). Zostałem sponiewierany takimi rezultatami. Po podkręceniu zauważalnie wzrosła liczba klatek w testowanych produkcjach. Średni zysk wynosił 8 do nawet 13 FPS w każdej grze w rozdzielczości 1440p. Czy jest to warte świeczki? Dla kogoś, kto szuka zabawy na granicy płynności – jak najbardziej, bo efekty są spektakularne. Gigabyte, jak Ty mnie zaimponowałeś w tej chwili ;)
Podsumowanie – oczekiwałem niewiele, dostałem bardzo wiele
Gigabyte RTX 2080 SUPER miał być tutaj kartą mniej wydajną od ostatnio testowanego konkurenta, a tymczasem okazało się… zupełnie odwrotnie po podkręceniu. Sprzęt rozkręca się do niesamowitych wartości, zachowując przy tym niezwykłą kulturę pracy i powalająco niskie temperatury (co oznacza, że zastosowane przez Gigabyte technologie działają w 100%). Metalowy backplate, niewielka, chociaż plastikowa budowa i brak wodotrysków RGB powodują, że ten produkt może znaleźć bardzo wielu zwolenników. Chociaż cena jest tutaj zabójcza, bo karta kosztuje ponad 3300 zł (to jedna z najniższych kwot za RTX 2080 SUPER na rynku), to dla najbardziej wymagających graczy będą to akceptowalne koszty. Co jednak najbardziej rozczarowuje? Niewielka różnica wydajności względem „poprzednika”, czyli zwykłej RTX 2080. Te kilka procent nie jest warte wymiany. To sprawia, że mam delikatny problem z oceną, bo choć różnica nie jest duża, to jednak RTX 2080 SUPER zastąpi „wysłużone” RTX 2080, a to… motywuje mnie do wystawienia najwyższych not.
Z czystym sumieniem i pełną świadomością mogę ten produkt polecić każdemu, kto nie ma problemu z wydatkiem takiej sumy i potrzebuje karty do komfortowej zabawy w rozdzielczości 1440p lub nawet 4K. Bez wyjątku. To wspaniała karta, która podczas testów zaskoczyła mnie na wiele różnych sposobów – najbardziej swoją kulturą pracy i temperaturami oraz właściwościami OC. Producent zadbał o każdy aspekt i należy mu się ogromna rekomendacja.