Lekkie słuchawki – czy rzeczywiście tego potrzebują gracze? Producent sprzętu gamingowego Genesis najwidoczniej uznał, że tak. Dowodzi temu model Radon 800, który promowany jest właśnie jako ultralekkie słuchawki dla graczy, mające zapewnić w ten sposób wysoki komfort podczas wielogodzinnych sesji. Tak się składa, że trafiły one do mnie na testy, dzięki czemu byłem w stanie sprawdzić na ile jest to prawda. Sprawdziłem też, czy jest to produkt godny uwagi na pozostałych płaszczyznach. Zapraszam do lektury!
Może i nie jestem audiofilem z krwi i kości, ale jestem w stanie docenić dobre słuchawki. Na co dzień jestem użytkownikiem modelu HiFiMAN HE400se, które wcale nie należą do najlżejszych. Ich masywna konstrukcja sprawia wręcz, że momentami potrafi rozboleć mnie czubek głowy od nacisku pałąka. Dlatego też byłem podekscytowany, kiedy tylko usłyszałem o nadzwyczajnej lekkości Genesis Radon 800.
Są to natomiast słuchawki skierowane przede wszystkim do graczy, więc z tyłu głowy siedziała mi myśl: będę musiał przymknąć oko na aspekty, takie jak brzmienie, bo to przecież nie sprzęt do wielogodzinnego słuchania muzyki. Uważam natomiast, że moja pozycja gdzieś pośrodku spektrum „gracz-audiofil” mocno sprzyjała obiektywności dzisiejszego testu.
Nie zwlekając więc ani minuty więcej, przejdźmy już do faktycznej części recenzji i przekonajmy się czy warto wybrać ten model!
Opakowanie
Genesis Radon 800 opakowane są w pudełko o charakterystycznej dla tego producenta szacie graficznej. Mamy tu więc szary przód i tył oraz czerwone boki. Na froncie umieszczony został render słuchawek wraz z przymocowanym do nich mikrofonem i kablem. Obok mamy hologramową naklejkę informującą o otrzymaniu od serwisu ITHardware tytułu najlepszego ultralekkiego headsetu dla graczy. Znajdziemy tu jeszcze informację o obecności czerwonego podświetlenia oraz kompatybilności z „wszystkimi platformami”.
Z tyłu ponownie znalazł się render produktu, ale tym razem wraz z podaniem jego najważniejszych cech. Producent wymienia tu:
- czterdziestomilimetrowe przetworniki,
- rolkę do regulacji głośności i fizyczny przycisk wyciszający mikrofon,
- odpinany mikrofon,
- czerwone podświetlenie,
- skórzane i materiałowe nauszniki.
Niżej znalazły się też krótkie opisy w wielu językach, z których możemy wyczytać, że słuchawki te wspierają dźwięk przestrzenny 7.1. Umieszczona została tam również rozpiska wszystkich dołączonych do zestawu kabli oraz informacja, który z nich pozwoli na podpięcie do danego urządzenia (np. 4-pin 3,5 mm Jack daje możliwość połączenia ze smartfonem, konsolą i laptopem).
Ostatnie, co rzuciło mi się w oczy na tyle pudełka, to dosyć dokładna specyfikacja techniczna. Wyczytamy z niej, że czułość tych słuchawek wynosi 116 dB, natomiast impedancja – 32 Ω. Pasmo przenoszenia to z kolei od 20 Hz do 20000 Hz, a kabel ma 1,8 m długości. Mikrofon ma natomiast czułość -42 dB, a jego pasmo przenoszenia to od 100 Hz do 10000 Hz. Na samym dole tabelki rozpisane zostały też wszystkie akcesoria dołączone do zestawu.
Akcesoria
Płynnie przchodzimy więc do drugiej sekcji, w której omawiam dorzucone przez producenta dodatki. W tym przypadku są to:
- materiałowy worek do transportowania słuchawek,
- instrukcja obsługi,
- przewód USB-C do USB-A,
- przewód USB-C do 4-pin 3,5 mm Jack,
- rozgałęźnik z Combo Jack na złącza: słuchawkowe i mikrofonowe 3,5 mm Jack,
- odpinany mikrofon,
- jedna para nauszników materiałowych.
Trzeba przyznać, że jest to dosyć bogaty zestaw akcesoriów. Muszę pochwalić Genesis przede wszystkim za dodatkowe nauszniki wykonane z materiału, gdyż osobiście nie jestem fanem szybko pękającej i kruszącej się ekoskóry. Dlatego też od razu po odpakowaniu słuchawek wymieniłem w nich właśnie ten element.
Fajnie też, że w zestawie są dwa różne kable. Jeden z nich (zakończony USB-A) pozwoli na korzystanie ze słuchawek z dźwiękiem przestrzennym 7.1 oraz podświetleniem, a drugi tylko na odtwarzanie dźwięku stereo. To super rozwiązanie, szczególnie dla osób chcących skorzystać z tych słuchawek na przykład ze smartfonem bez marnowania energii na emisję przez diody światła.
Niestety, mam pewne zarzuty do tych kabli. Oba są ogumione i bardzo uparcie trzymają swój pierwotny, powyginany kształt. Przez to korzystanie z nich to jak katowanie samego siebie. Dlatego prędko wymieniłem je na swój własny kabel w oplocie paracord, który spełniał rolę, do której został stworzony, znacznie lepiej i nie przeszkadzał mi swoim plątaniem czy nieposłusznym zaginaniem.
Nie każdy ma jednak takie szczęście jak ja i niekoniecznie ma w domu dobrej jakości przewód USB-C do USB-A, dlatego szkoda, że Genesis nie zadbał o lepszą jakość tych dołączonych w zestawie ze słuchawkami.
Wygląd
Genesis Radon 800 już po pierwszym kontakcie wzrokowym odstają od konkurencji. Obie muszle są w nich relatywnie małe, zaś sam pałąk jest wąski do tego stopnia, że wygląda, jakby miał się złamać. Pragnę jednak rozwiać wszelkie wątpliwości: nie jest mu straszne żadne wyginanie w granicach zdrowego rozsądku, a już na pewno wytrzyma standardową eksploatację czy lekkie upadki.
Słuchawki są prawie w całości wykonane z czarnego tworzywa sztucznego. Na zewnętrznej części obu muszli znalazło się miejsce na wklęsłe logotypy marki, które są wypełnione czerwonym plastikiem, zaś pod nimi ukryte zostały świecące na czerwono diody. Ponadto muszle są w stanie obracać się horyzontalnie pod kątem 90° do wewnątrz i około 30° do zewnątrz. Dzięki temu możemy zdjąć słuchawki z uszu i powiesić je sobie wygodnie na szyi, niczym DJ na imprezie.
Jeśli z kolei chodzi o kwestię ruchu muszli w pionie, nie jest najlepiej. Żeby słuchawki dobrze leżały na głowie, pałąk musi się wyraźnie wyprostować, gdyż ruch muszli jest ograniczony w tej osi. To sprawia, że nacisk na głowę z obu stron jest bardzo wyczuwalny i może sprawiać dyskomfort. Ja osobiście przyzwyczaiłem się do niego po jednym dniu, ale wystarczyło mi ponownie założyć prawdziwie wygodne słuchawki, aby czar momentalnie prysł.
Pałąk
Górna część pałąka wyłożona została pianką, ukrytą pod czarną ekoskórą. Jest to wygodne rozwiązanie, gdyż dzięki temu słuchawki nie naciskają zbyt mocno na czubek głowy. Warto jednak pamiętać, że materiał ten bardzo szybko się zużywa i kruszy. Ja sam po zaledwie dziesięciu dniach testów zauważyłem, że materiał powoli się wyciera.
Regulacja odbywa się tu klasycznie, a więc przez rozsuwaną konstrukcję zbudowaną od środka po części z metalu. Poziomy wyraźnie przeskakują, a blokada skutecznie powstrzymuje przed niepożądanym rozsuwaniem czy zsuwaniem. Nie trzeba więc martwić się, że zdejmując słuchawki z głowy lub odkładając je na biurko, pałąk samoistnie się złoży.
Nauszniki
Jak już doskonale wiecie ze wstępu, hojny producent postanowił dołączyć do zestawu nie tylko nauszniki założone na słuchawki, ale też jedną zapasową parę. Są one jednak z innego materiału niż te standardowe. Domyślne wykonano z bardzo miękkiej pianki obitej ekoskórą, natomiast te zapasowe są z materiału podobnego do tego w słuchawkach z serii SteelSeries Arctis.
Nigdy nie byłem jakimś specjalnym fanem ekoskóry, ale na rzecz tego testu postanowiłem poużywać słuchawek przez połowę czasu w jednych i drugą połowę w drugich padach. Pierwsze, co zauważyłem, to izolacja. W przypadku tych ekoskórowych jestem kompletnie odcięty od otoczenia i nie słyszę nawet jak partnerka wchodzi do pokoju. Te drugie również dobrze izolują, aczkolwiek w nich jestem w stanie usłyszeć dialog mający miejsce obok mnie.
Zmienia się także brzmienie. Powszechnie wiadomo, że nauszniki z ekoskóry lepiej przekazują bas. Podobnie jest w tym modelu, gdyż słuchając Genesis Radon 800 w domyślnych padach jestem w stanie usłyszeć o wiele więcej dołu niż w zapasowych z materiału. Warto natomiast zaznaczyć, że wystarczy choć minimalnie gorzej przylegający nausznik i spora część basu momentalnie ucieka.
Mimo wszystko bardziej podobało mi się użytkowanie tego modelu w materiałowych nausznikach. Obniżają one obecność basu, ale sam nie jestem jego największym fanem. Ważny jest dla mnie z kolei komfort i spokój duszy, a to materiałowe pady są mi w stanie zapewnić. Po pierwsze – nie zużyją się one tak szybko jak ekoskóra, która pewnie już po kilku miesiącach zacznie odpadać. Po drugie – czuję w nich mniejszy dyskomfort spowodowany grzaniem się uszu. Jasne, może być to przydatne w zimnym pomieszczeniu, ale w moim mieszkaniu nie muszę się o to martwić.
Problem rodzi się natomiast w momencie, gdy chcemy wymienić jedne nauszniki na drugie. Wówczas musimy liczyć się z absurdalnym systemem zatrzasków, które trzeba podważyć w celu wyjęcia padów. Zatrzaski te trzymają tak mocno, że przy pierwotnej próbie zdjęcia nauszników bałem się, że muszla pęknie na pół.
Wkładanie jest znacznie prostsze, bo wystarczy wcisnąć pada, celując okrągłymi wyrostkami w dziurki, ale mimo wszystko producent mógł oszczędzić sobie takiej formy trzymania nauszników na swoim miejscu i zastosować coś pozwalającego na mniej bolesne wymiany (kciuk po ostatniej „walce” wciąż mnie boli, a minęły już dwa dni).
Komfort
Genesis Radon 800 to słuchawki, których kluczową cechą jest ich lekkość. Producent deklaruje, że ciężar wynosi dokładnie 178,9 gramów, a ja postanowiłem zweryfikować to swoją wagą kuchenną. Wynik wyszedł jeszcze niższy, bo waga wskazała 155 gramów, ale w gruncie rzeczy to różnica na plus dla słuchawek.
Nie da się ukryć, że są to prawdziwie ultralekkie słuchawki. Przeciętny model, typu HyperX Cloud Alpha, przekracza wartość 300 gramów, więc w tym przypadku mówimy o słuchawkach dwukrotnie lżejszych niż konkurencja. Kluczowym czynnikiem jest tu zapewne ograniczenie ilości użytych materiałów, w wyniku czego między innymi pałąk jest znacznie węższy niż w typowych słuchawkach gamingowych.
Co do komfortu użytkowania – ten jest świetny. Dzięki niskiej wadze praktycznie w ogóle nie czuję, że mam na głowie słuchawki. Jeszcze lepiej byłoby, gdyby muszle nie naciskały na głowę od boków, ale sam ciężar nie wadzi tu w żadnym stopniu, a to był przecież główny zamysł producenta.
Warto też zaznaczyć, że pomimo tak niskiej wagi słuchawki nie spadają z głowy. Mogę machać nią najmocniej jak potrafię, a Genesis Radon 800 z niej nie zlecą.
Złącze, rolka i przycisk
Kilka słów muszę napisać też o obecnych na spodzie lewej muszli złączu, rolce oraz przycisku. Zaczynając od początku, Genesis pokusił się o użycie w tym modelu portu USB-C zamiast Jack 3,5 mm. Może wydawać się, że to świetna opcja, bo to przecież kolejny krok w kierunku standardyzacji, ale moim zdaniem było to bardziej podyktowane obecnością w muszlach czerwonych LED-ów.
Niestety, zawiodłem się na działaniu tego złącza. Podczas pierwszego dnia testów kilkukrotnie miałem nieprzyjemność doświadczyć zerwania połączenia, co skutkowało odcięciem mnie od dźwięku. Raz przydarzyło mi się to w środku meczu w CS:GO, przez co musiałem dokończyć rundę bez użycia zmysłu słuchu.
Po wymianie kabla na inny okazało się, że problem nie leży w nim, a w samym złączu. Bez względu na to, czy użyłem domyślnego przewodu, czy swojego własnego – problem wciąż występował. Wystarczyło w nieodpowiedni sposób ruszyć bądź pociągnąć za kabel i dźwięk znikał. Na szczęście po kilku dniach problem zanikł, aż do dziś – ponownie sygnał został przerwany. Być może to ja mam wadliwą sztukę, ale pech chciał, że trafił on akurat w ręce recenzenta. Traktujcie więc tę sytuację z przymrużeniem oka, bo nie w każdym egzemplarzu musi występować wspomniana wada, ale sam fakt jej zaistnienia jest niepokojącym sygnałem.
Osadzona obok złącza USB-C rolka jest wąska i ząbkowana, a jej rola to regulacja głośności. Kręcenie nią do góry podgłaśnia dźwięk słuchawek, a w dół – przycisza. Korzystanie z niej to czysta przyjemność i niejednokrotnie wolałem użyć właśnie jej, zamiast otwierać mikser głośności i ściszać dźwięk systemowy myszką. Nieraz pomogła mi ona też nie ogłuchnąć i szybko przyciszyć piosenkę, która okazała się uruchomić ze zbyt wysoką głośnością.
Tuż obok niej, a właściwie to już praktycznie w tylnej części muszli, ulokowany został przycisk wyciszający mikrofon. Jego zadanie jest proste: jednokrotne wciśnięcie go wyłącza działanie mikrofonu, a ponowne – włącza z powrotem. W dodatku przy wyłączaniu wskakuje on głębiej, a przy włączaniu odskakuje z powrotem do pozycji wystającej poza muszlę. Dzięki temu wystarczy przejechać po nim palcem, aby sprawdzić czy mikrofon jest aktualnie zablokowany.
Brzmienie
Słuchawki stworzone do gier powinny mieć czyste brzmienie oraz być w stanie skutecznie przekazać naszym uszom informację, z którego kierunku dobiegają dźwięki kroków przeciwnika. Dlatego też takiego właśnie brzmienia oczekiwałem od Genesis Radon 800. Czy spełniają one te wymagania?
Jak najbardziej. Recenzowany dziś model świetne radzi sobie ze wspomnianymi przeze mnie zadaniami. Nie tylko słyszę skąd idzie do mnie wróg, ale dodatkowo cały dźwięk jest czysty i niezamulony. Oznacza to, że producent nie przesadził z basem w okolicach 300 Hz, na co cierpi masa słuchawek gamingowych.
Ilość basu jest tu generalnie bardzo odpowiednia dla moich preferencji. Korzystając z Genesis Radon 800 miałem okazję wielokrotnie słuchać muzyki wszelkiej maści. Przyznam szczerze, że podczas słuchania gatunków, takich jak psytrance czy j-core, nie byłem przytłoczony przez wszechobecny bas, a zamiast tego mogłem w pełni cieszyć się jego teksturą i soczystością.
Recenzowany dziś model świetnie radzi sobie również w przypadku średnicy, czyli wszelkich instrumentów oraz wokali. Te pierwsze są wiernie reprodukowane, zaś te drugie nie wpychają się niepotrzebnie na pierwszy plan, znając swoje miejsce na scenie.
Pewne zarzuty mam natomiast wobec detali. Genesis Radon 800 są naprawdę detaliczne i słychać w nich każdy szczegół, ale ich wykonanie jest bardzo słabe. Wszystkie te szczegóły brzmią bowiem bardzo sztucznie, aż nienaturalnie. Separacja kanałów też jest tutaj bardzo dziwna, bo przez cały okres testów miałem wrażenie, jakby prawy przetwornik brzmiał nieco inaczej i czasem nawet ciszej od lewego.
Sytuacja jest zgoła inna w przypadku podpięcia słuchawek kablem USB-C do Jack 3,5 mm. Wówczas forsowane do przodu są wokale, do takiego stopnia, że wychodząc na pierwszy plan zasłaniają swoją obecnością wszystko za sobą. Efektem jest więc gorsze brzmienie całej reszty muzyki podczas obecności śpiewu. Miałem wręcz wrażenie, jakby plik, z którego słuchałem muzyki, nagle stracił większość swojej rozdzielczości.
Powodów można szukać w sposobie przetwarzania dźwięku od strony elektronicznej przy połączeniu przez przewód USB. Sygnał omija wówczas kompletnie kartę dźwiękową wbudowaną w komputer, ale przepływa za to przez wbudowany w słuchawki procesor dźwięku cyfrowego (DSP), odpowiadający za przerobienie go i wysłanie bezpośrednio do przetworników. Dlatego też różnica w dźwięku może być tak duża, gdyż procesor ten wprowadza swoje zmiany do końcowego brzmienia.
Inaczej słuchawki te brzmią też w przypadku padów materiałowych. Wówczas część basu znika, ale wcale nie tak dużo, jak w przypadku welurowych nauszników. Niskie częstotliwości wciąż są obecne, ale mają po prostu mniejszy impakt. Polepsza się natomiast czystość dźwięku, gdyż bas zagłusza mniej spektrum.
W zamian materiał podwyższa wysokie częstotliwości oraz szczegółowość, co może dodatkowo dokładać się do sztuczności detali. Niemniej jednak wolę osobiście brzmienie tych słuchawek właśnie z materiałowymi nausznikami, dlatego cieszę się, że Genesis dorzucił je w zestawie.
Napędzenie tych słuchawek to żaden problem. Z komputera grały głośno i wyraźnie, bez względu na użyty kabel, zaś ze smartfona po podłączeniu przez Jack 3,5 mm również nie brakowało im mocy. Nie ma zatem potrzeby dokupowania do nich żadnego dodatkowego źródła czy wzmacniacza, aby komfortowo z nich korzystać.
Mikrofon
Co sprawia, że słuchawki przestają być po prostu słuchawkami, a zaczynają być headsetem? Jest to rzecz jasna obecność mikrofonu. W przypadku recenzowanego dziś produktu rzeczywiście mikrofon jest, natomiast na szczęście producent zadbał o wygodę użytkowania i pozwolił na swobodne odpięcie go. Jest on bowiem wpinany w złącze Jack 3,5 mm, osadzone w lewej muszli. Dziurka na mikrofon wygląda niestety niezbyt estetycznie, gdy go odepniemy, więc przydałaby się w zestawie dodatkowa zaślepka (tak jak w przypadku HyperX Cloud II).
Element nagrywający dźwięk osadzony został na giętkim wysięgniku, którego kąt wygięcia możemy dostosować pod siebie. Mam jednak wrażenie, że jest on trochę za krótki i przez to gorzej wyłapuje dźwięk z moich ust. Plus tego jest natomiast taki, że nie jest widoczny nawet kątem oka, dzięki czemu nie rozprasza podczas rozgrywki.
Prawdziwe schody zaczynają się dopiero przy jego brzmieniu. Choć sam mikrofon przy słuchawkach podłączonych przez kabel USB-C do USB-A nagrywa naprawdę czysty dźwięk, któremu nie brakuje zupełnie nic do podstawowej komunikacji w grach, to niestety wyłapuje też statyczny pisk. Nie zanika on nawet przy wymianie kabla i nie jest też wadą tylko mojego egzemplarza, gdyż mój znajomy również skarżył się na taką przypadłość. Można ją jednak obejść, do czego jeszcze wrócę w późniejszej części tekstu.
Jeśli natomiast podepniemy Genesis Radon 800 kablem USB-C do Jack 3,5 mm, efektem będzie brak pisku, ale w zamian jakość dźwięku znacząco zmaleje. Spadnie też ilość wyłapywanych przez urządzenie detali, a wzrośnie ilość szumów. Do komunikacji w grach powinien jednak wystarczyć.
Brak choćby prowizorycznego popfiltra z gąbki i osłonięcie membrany jedynie plastikiem skutkuje z kolei łapaniem każdej głoski wybuchowej i syczącej w nieprzyjemny sposób. Szczególnie słyszalne jest to w przypadku pierwszego z dwóch poniższych nagrań – co chwila słyszalny jest jakiś przester.
Na szczęście nie trzeba narzekać na głośność, ponieważ mikrofon ten radzi sobie świetnie pod tym względem. Co prawda po kablu zakończonym złączem Jack 3,5 mm nagrywany dźwięk jest delikatnie cichszy, ale i tak uważam, że taki poziom w zupełności wystarczy do podstawowego użytkowania.
Podświetlenie
Jak już wspomniałem wcześniej, w obu muszlach umieszczone zostały świecące na czerwono diody. Ukryte są one pod logiem o tej samej barwie, które równomiernie rozprowadza emitowane światło. Dzięki temu efekt jest naprawdę świetny. Jasność jest również na dobrym poziomie. Szkoda co prawda, że nie ma opcji zmiany koloru, ale nie można mieć wszystkiego.
Należy jednak pamiętać, że podświetlenie działa wyłącznie przy podłączeniu słuchawek do komputera za pomocą przewodu zakończonego złączem USB. Nie da się go też wyłączyć w oprogramowaniu, a wielka szkoda, bo przecież nie każdy musi chcieć marnować energię na światło, które widzi każdy dookoła, ale nie sam użytkownik.
Oprogramowanie
A skoro już o oprogramowaniu mowa, Genesis udostępnia możliwość pobrania aplikacji dedykowanej specjalnie temu modelowi słuchawek. Możemy dzięki niej chociażby zmienić głośność słuchawek lub poszczególnych kanałów, ustawić częstotliwość próbkowania (44,1 KHz lub 48 KHz), pobawić się prostym equalizerem lub uruchomić i skonfigurować dźwięk przestrzenny 7.1.
Wypowiem się przy tej okazji o tym ostatnim. Jak doskonale wiadomo, 7.1 w słuchawkach nie jest prawdziwym dźwiękiem przestrzennym, gdyż do tego potrzebnych jest kilka głośników rozmieszczonych odpowiednio po pomieszczeniu. Można jednak symulować go wirtualnie i to właśnie w ten sposób działa dźwięk 7.1 w tych, jak i każdych innych słuchawkach.
Z ciekawości uruchomiłem ów tryb na jeden mecz w CS:GO i muszę przyznać, że… jeszcze nigdy nie słyszałem tak beznadziejnego pozycjonowania. Kompletnie nie byłem w stanie połapać się z którego kierunku dochodzą do mnie odgłosy, a wszystko brzmiało jak przez gruby koc.
Przy okazji sprawdziłem jak wygląda to w przypadku słuchania muzyki i efekty były jeszcze gorsze, a muzyka asłuchalna. Sprecyzuję jednak jedno: korzystałem z domyślnej konfiguracji stworzonej przez producenta. Mógłbym ją zmodyfikować pod siebie, ale każda próba kończyła się fiaskiem, gdyż brzmienie wcale się nie poprawiało. Traktujcie więc dźwięk 7.1 w tym modelu jako ciekawostkę, a nie „killer feature” do gier.
W oprogramowaniu znalazło się też parę opcji konfiguracji mikrofonu. Możemy tam zmienić jego głośność i ewentualnie włączyć podbicie, zmienić częstotliwość próbkowania, a nawet zmodyfikować swój głos. Ostatnia zakładka pozwala z kolei na uruchomienie redukcji szumów i zmodyfikowanie jej efektywności.
Pamiętacie, jak wspominałem, że przy podłączeniu słuchawek po kablu USB-C do USB-A mikrofon piszczy? Otóż okazuje się, że wystarczy włączyć redukcję szumów, a pisk zostanie usunięty wraz z wszystkimi innymi niepożądanymi odgłosami dochodzącymi z naszego otoczenia. Brzmienie jest co prawda wtedy gorsze, gdyż wspomniana redukcja znacząco przycisza nagrywany dźwięk i pogarsza przy okazji jego jakość i detaliczność, ale jak to się mawia: nie można mieć wszystkiego.
Ocena końcowa
Trzeba przyznać producentowi, że odwalił kawał niezłej roboty tymi słuchawkami. Brzmią one na tyle dobrze, że nadają się nie tylko do komfortowego grania, ale też do słuchania muzyki. Są one wygodne, dzięki niskiej wadze, a w zestawie dorzucone zostały nauszniki z oddychającego materiału. Ponadto można odpiąć od nich mikrofon, a w lewej muszli znalazła się rolka do regulacji głośności.
Dlaczego jednak nie można używać tych słuchawek bezprzewodowo? Skoro są one tak lekkie i kompaktowe, a w dodatku mamy w zestawie nawet woreczek do ich transportu, dlaczego nie została zaoferowana opcja podłączenia ich do smartfona przez Bluetooth lub do komputera przez 2,4 GHz? Wówczas wykorzystałyby one w pełni swój potencjał, oferując wszystko, czego tylko można wymagać od lekkich słuchawek. Przeżyłbym nawet znaczące zwiększenie ceny, bo – jak wiadomo – taka technologia kosztuje więcej.
Szkoda też, że słuchawki nie stronią od wad. Począwszy od złącza USB-C, które lubi przerywać sygnał, przez konstrukcję naciskającą na głowę z obu stron i piszczący mikrofon, na kiepskim kablu, którego nie da się odplątać, kończąc. Są to jednak wady, na które można przymknąć oko, biorąc pod uwagę cenę tych słuchawek.
Genesis Radon 800 kosztują bowiem tylko 249 złotych. To niewielkie pieniądze jak na ilość pozytywnych cech przyćmiewających pojedyncze wpadki.
Czy mimo wszystko polecam te słuchawki? Oczywiście, że tak! To ciekawy model, który przede wszystkim może pochwalić się niską wagą, co wcale nie jest często spotykane wśród sprzętu dla graczy w tym budżecie.
Jeśli więc poszukujesz przyjemnie brzmiących słuchawek do grania, które w dodatku nie zmęczą Ci głowy i nie opróżnią całego portfela, Genesis Radon 800 będą fantatycznym wyborem!