Współczesne pojazdy wypełnione są różnego rodzaju elektroniką. Komputery pokładowe i inteligentne systemy na dobre zadomowiły się w samochodach sprawiając, że wiele procesów tam zachodzących zostało odpowiednio zoptymalizowanych. Czy zatem braki elektroniki na rynku mogą te procesy zaburzyć? General Motors twierdzi, że jak najbardziej – seria wyprodukowanych przez nich pojazdów skazana jest z tego powodu na większą emisję spalin.
General Motors narzeka na brak mikroczipów
GM to w tej chwili jeden z największych koncernów samochodowych na świecie. W związku z tym wydawać by się mogło, że łańcuch dostaw kluczowych komponentów powinien być odpowiednio zabezpieczony. Problem pojawia się w chwili, gdy cały rynek boryka się z deficytem konkretnych elementów – w tym przypadku elektroniki sterującej.
Tak duży gracz nie może sobie pozwolić na przestoje produkcyjne i chcąc kontynuować budowę samochodów, musi wypracować odpowiedni kompromis. General Motors zdecydował się wyprodukować 2021 pickupów bez dedykowanego modułu zarządzania paliwem.
W efekcie takich działań samochody te przejadą na galonie paliwa około 1 mili mniej, czyli będą zużywać go więcej. Ze zwiększonym spalaniem idzie w parze zwiększona emisja spalin, a więc temat ostatnio gorący i budzący wiele emocji.
Agencja Reuters, która jako pierwsza informowała o sprawie twierdzi, że decyzja General Motors dotyczy pickupów wyposażonych w 5,3-litrowy silnik V8, który napędza między innymi popularne w USA modele Chevy Silverado i GMC Sierra.
„Brakujący” moduł odpowiada za dezaktywację niektórych cylindrów silnika podczas jego mniejszego obciążenia, tym samym wpływając na niższe zużycie paliwa i mniejszą emisję spalin do atmosfery. Rzecznik firmy powiedział Reutersowi, że decyzja ta wpłynie na średnie zużycie paliwa całej floty, ale nie będzie to „duży wpływ”.
Ford ma podobne problemy, ale może to dotyczyć każdego producenta
Niedawno również Ford podzielił się informacją, że brak elektroniki na rynku jest dla firmy istotnym problemem. Ten amerykański producent ogłosił, że na krótko zmniejszył moc swojego niezwykle popularnego pickupa F-150, z powodu braku chipów.
Producenci samochodów borykają się z opisywanym problemem z dwóch powodów. Jednym jest obecnie panująca na rynku elektroniki sytuacja, drugim jest błędna prognoza dotycząca tego, jakie będą potrzeby.
Wydawać by się mogło, że wzrost popytu na elektronikę użytkową nie może mieć realnego wpływu na branżę motoryzacyjną, w tym na emisję spalin. Jak jednak widać na opisywanych przykładach, nie jest to prawda, a problem dostępności mikroczipów ma swoje konsekwencje.
Póki co producenci ratują się różnymi sposobami, ale najbardziej pokrzywdzonymi jesteśmy my – konsumenci. To do nas przecież trafiają samochody, które spalają więcej i są tym samym droższe w eksploatacji, albo pojazdy „słabsze” niż fabryka pierwotnie zakładała i niż my sobie wymarzyliśmy.