Z okazji dnia Star Wars, który jak co roku wypada 4 maja, przygotowałem dla Was zestawienie pięciu, moim zdaniem, najciekawszych gadżetów z tego uniwersum. Część z nich można kupić, inne są absolutnie nie do dostania, jednak sam fakt ich istnienia sprawia, że zwyczajnie nie sposób ich pominąć. Które gadżety uznałem za warte wspomnienia…?
Dzień Gwiezdnych Wojen
Nieoficjalne święto, obchodzone jest przez fanów stworzonego przez Georga Lucasa uniwersum Star Wars, co roku 4 maja. Data ta nie jest przypadkowa, gdyż w języku angielskim jej wymowa (ang. May the fourth) brzmi podobnie do kultowej kwestii „Niech Moc [będzie z Tobą]” (ang. May the Force [be with you]). Włodarze uniwersum są zaznajomieni z tradycją i to właśnie w tym dniu chętnie dzielą się nowymi trailerami, zapowiedziami czy nawet premierami gwiezdnowojennych produkcji.
Dzisiaj na przykład premierę ma drugi sezon Star Wars Visions, czyli ciepło przyjętej antologii, którą możecie obejrzeć na Disney+. Widziałem pierwszy sezon, widziałem trailer drugiego i prawdopodobnie w tym momencie kończę ostatni jego odcinek.
Czy mi się podobało? Nie wiem (ten fragment pisany jest 20 kwietnia), ale jeśli drugi sezon będzie choć w połowie tak dobry, jak pierwszy, to najprawdopodobniej jestem tym serialem zachwycony! Trailer zapowiadający drugi sezon zdecydowanie przekonuje, że warto będzie się zainteresować tą produkcją ;)
5: głośnik Sokół Millenium
Propozycja obowiązkowa dla fanów i fanek Star Wars, dla których jedynym prawilnym sposobem na słuchanie muzyki lub podcastów jest odtwarzanie ich na głośniku. Sprzęt ten został wyposażony w moduł Bluetooth, gniazdo mini jack 3,5 mm oraz diody LED, które umiejscowione zostały (a jakże) w miejscu, w którym znajduje się silnik, zdolny do pokonania Trasy na Kessel w mniej niż 12 parseków. Bateria tego cuda wystarcza ponoć na 5 godzin odtwarzania muzyki.
Za produkcję odpowiada firma iHome, w której portfolio znajdują się również głośniki nawiązujące stylistyką do gwiezdnych niszczycieli Najwyższego Porządku (Gwiezdne Wojny VII, VIII i IX to porażka, pomyłka i nieśmieszny żart), kultowej Gwiazdy Śmierci czy myśliwców typu TIE. Cena modelu Sokoła Milennium to obecnie 299 złotych za nowe urządzenie w oficjalnej polskiej dystrybucji.
4: hełmy z uniwersum Star Wars
Dlaczego są one dopiero na 4. miejscu, skoro przecież oficjalne hełmy Hasbro nie dość, że wyglądają świetnie, to jeszcze mają opcję modulacji naszego głosu? Niewątpliwie dlatego, że są znacznie ciekawsze opcje, choć faktycznie muszę przyznać, że większość z tych hełmów wygląda doprawdy imponująco! Firma Hasbro, znana w głównej mierze z produkcji zabawek na licencji różnych większych uniwersów, jakiś czas temu wprowadziła na rynek hełmy inspirowane Gwiezdnymi Wojnami.
Potencjalni nabywcy mają do wyboru takie cuda, jak między innymi hełm szturmowca, hełm Boby Fetta, hełmy klonów 1. oraz 2. fazy czy znanego z serialu Mandalorianina. Tak, tego od Baby Yody (swoją drogą głośnik w jego kształcie też istnieje). Nie są to rzeczy tanie, gdyż koszt tego typu akcesorium zaczyna się na poziomie 600 złotych, jednak w tej kwocie dostajemy świetnie wyglądający hełm, zdolny do modulacji głosu, mający różnego rodzaju działające akcesoria (zależnie od wersji), a nawet zdolne do symulowania warunków jednej z kultowych bitew!
Warto tutaj wspomnieć też o tym, iż Hasbro nie jest jedyne, jeśli chodzi o tworzenie hełmów Star Wars. Istnieją bowiem również o wiele bardziej realistyczne (i znacznie droższe) hełmy, chociażby te autorstwa EFX Collectibles. Problem z nimi jest jednak taki, że są w zasadzie nie do dostania – każdy osiąga astronomiczne wręcz kwoty (równowartość nowego Samsunga Galaxy Z Fold 4, a nawet wyższe), na rynku wtórnym. Dlaczego w takim razie kupować używane, skoro można nowe? Ano właśnie, nie można, ponieważ wypuszczane są one w mocno limitowanych ilościach…
Rzecz jasna istnieją tańsze wersje (chociażby hełm Mando z tworzywa sztucznego za 449 dolarów amerykańskich), jednak ich wartość dla kolekcjonerów, gdybyśmy myśleli o inwestycji tego typu, jest znikoma. Nie są one bowiem limitowane, choć faktycznie dołączany jest do nich certyfikat autentyczności. Ponadto tego typu hełmy, zarówno te tańsze, jak i te droższe, są bardziej wysokiej klasy eksponatami, niźli zabawką lub akcesorium.
Jeśli chcielibyśmy więc nabyć taki hełm z myślą o cosplay’u lub konwentach, to w moim odczuciu propozycja Hasbro jest zdecydowanie lepszym wyborem. Nie dość, że znacznie tańsza (czytaj: nie dostaniesz zawału, jeśli przypadkiem Ci spadnie lub się uszkodzi), to jeszcze jest dostępna w oficjalnej polskiej dystrybucji. Choć skłamałbym, gdybym stwierdził, że nie chciałbym hełmu EFX na swojej półce…
3: Star Wars Force Trainer
Jak sama nazwa wskazuje, zestaw ten pozwoli nam na zgłębienie tajników Mocy, na sposób, którego nawet sobie nie wyobrażacie. Mamy tu bowiem do czynienia z opartą na EEG zabawką (pardon, narzędziu treningowym), która polega na podnoszeniu przedmiotów „siłą naszego umysłu”. Pierwsza wersja została wprowadzona na rynek w 2009 roku, natomiast na targach CES 2017 mogliśmy zobaczyć drugą wersję tej niezwykle intrygującej zabawki.
Star Wars Force Trainer 2 został wyceniony na 119 dolarów amerykańskich (obecnie okolice 500 złotych), jednak wymagał do działania kompatybilnego tabletu. Biorąc na ten fakt poprawkę (oraz brak 3. wersji Force Trainera), prawdopodobnie nie odniósł wielkiego sukcesu. Z drugiej strony na 2. wersję trenera Mocy trzeba było czekać aż 8 lat – może więc w 2025 roku na targach CES znajdziemy 3. wersję…? Czas pokaże!
2: Star Wars: Jedi Challenges
Stworzony przez Lenovo zestaw AR, którego premiera rynkowa odbyła się w 2017 roku. W zestawie otrzymywaliśmy gogle AR Lenovo Mirage, lokalizator oraz służący w charakterze kontrolera miecz świetlny. Akcesorium to wykorzystywało nasz smartfon jako jednostkę centralną, na której należało zainstalować darmową aplikację Jedi Challenges. Całość można było kupić za około 800 złotych, jeśli dobrze pamiętam…
Co możemy zrobić w goglach? Ano rozegrać partię holoszachów, walczyć z przeciwnikami pokroju droidów bojowych, szturmowców czy takich ikonicznych złoli, jak chociażby Darth Maul, a nawet wcielić się w generała armii klonów czy rebeliantów! Niestety jednak obecne smartfony mogą nie być kompatybilne z tym zestawem – maksymalna wielkość wspieranego przez gogle wyświetlacza to bowiem 5 cali.
Obecnie natomiast, w skali globalnej, największą popularnością cieszą się urządzenia z wyświetlaczem powyżej 5,5 cala. Przynajmniej taki wniosek można wysnuć na podstawie dwóch raportów – tego dotyczącego faktu, że smartfony z systemem Android mają niemal 72% udziałów rynku oraz tego, z którego wynika, że znaczna większość smartfonów z tym systemem miała ekran 5,5 cala lub większy.
Wychodzi więc na to, że albo będę się musiał przeprosić z jednym z moich starszych sprzętów, albo zainteresować się mniejszymi urządzeniami, jeśli mam zamiar ponownie wyruszyć na podbój odległej galaktyki…
1: prawdziwy miecz świetlny
„Prawdziwych” mieczy świetlnych mamy obecnie niemal zatrzęsienie, gdyż każdy nieco inaczej definiuje wspomniane słowo. W tym momencie przypomniał mi się mój wywód na temat szybkiego podładowania w moto g53 5G… Mniejsza z tym – zasadniczo prawdziwe miecze świetlne mogą oznaczać albo takie, które mają wysuwane i chowane ostrze, takie, które można wykorzystać do sparingu lub też takie, których ostrze jest zdolne do wejścia w metal, niczym nóż w masło.
Zacznijmy może nasz wywód od tej pierwszej kategorii, gdyż stosunkowo niedawno Disney pochwalił się tego typu modelem. Fani oszaleli na jego punkcie (zresztą, wcale się im nie dziwię), jednak dość szybko pojawiły się głosy, że ostrze jest zbyt krótkie, bądź wspominające o nazbyt masywnym uchwycie. Ponadto podczas prezentacji Josh D’Amaro stara się nim zbytnio nie wymachiwać, co może budzić pewne obawy, jeśli chodzi o trwałość tej konstrukcji…
Nie zmienia to jednak faktu, że sam miecz wygląda zjawiskowo i ponoć jest już wykorzystywany w Disneylandzie (wliczając w to Star Wars: Galactic Starcruiser). Jak wygląda wspomniana atrakcja? Cóż, na to pytanie niechaj odpowie Wam oryginalny głos Ahsoki Tano z serialu animowanego Gwiezdne Wojny: Wojny Klonów oraz Gwiezdne Wojny: Rebelianci.
W 5-minutowym materiale pokazuje, jakie przygody czekają na nas podczas tej atrakcji i… cóż, chyba czas zacząć zbierać pieniążki! Najtańsza opcja kosztuje bowiem niemal 5000 dolarów (prawie 21000 złotych).
Następnym prawdziwym mieczem świetlnym będzie taki, przy pomocy którego można się pojedynkować. Są to niestety jednak repliki, które mają montowane ostrze, więc nie ma mowy o wysuwaniu lub chowaniu go przy pomocy żadnego mechanizmu. Przynajmniej jeszcze nie. Przykładem niechaj będzie Ultra Sabers, czyli firma, zajmująca się tworzeniem tego typu mieczy.
Rękojeści bazują na tych, które znamy z filmów lub gier, całość wyposażona jest w elektronikę, która sprawia, że miecz wydaje z siebie odpowiednie do sytuacji dźwięki, natomiast oświetlenie LED dodaje atrakcyjności. Przewidziane zostały nawet błyski świateł, podczas uderzania miecza o miecz i do tego nie są one zarezerwowane dla najdroższych wersji!
Co istotne, repliki te można wykorzystywać do pojedynków i miecze zachowują się wówczas tak samo, jak na filmach. Słychać więc charakterystyczny dźwięk miecza świetlnego podczas wymachiwania nim, aktywnego ostrza, gdy jest w bezruchu oraz odgłos miecza, uderzającego o inny miecz świetlny. Co najlepsze, są one dostępne do kupienia, więc teoretycznie każdy fan Star Wars może cieszyć się własnym mieczem świetlnym.
No właśnie, teoretycznie tego typu sprzęt pewnie swoje kosztuje, czyż nie? Otóż tak, ale… nie do końca. Najtańsze bowiem zaczynają się od 90 dolarów (równowartość niecałych 400 złotych), natomiast codziennie są również promocje, które… pozwalają znaleźć je nawet w niższej cenie! Najniższa kwota, jaką widziałem, to 45 dolarów za miecz świetlny. Niecałe 200 złotych za replikę, która nie dość, że wygląda, to można ją jeszcze wykorzystywać do walki? Jak na mój gust całkiem niezła opcja, biorąc poprawkę na fakt, że oficjalne zabawki na licencji mogą kosztować nawet 6-krotność tej kwoty…
Inna kwestia, że za dźwięk oraz specjalne efekty świetlne, przyjdzie nam dodatkowo zapłacić i to wcale niemało. Najbardziej podstawowa paleta dźwięków to koszt około 50 dolarów (kolejne 200 złotych). Dodatkowo sama wysyłka również kosztuje około 200 złotych, także kolejne tyle, co najtańsza replika, jaką udało mi się znaleźć. Tutaj więc każdy musi sobie odpowiedzieć sam na pytanie, czy warto się nad tego typu zakupem zastanowić, czy też nie…
Dla spokoju własnego sumienia dodam jeszcze jedną rzecz. Wspomniane Ultra Sabers znalazło się tu nie dlatego, że jest świetną firmą, a przez wzgląd na fakt, iż jest to jedna z pierwszych pokazujących się w Google stron z mieczami świetlnymi. Ma ona jednak bardzo słabe opinie, w porównaniu do konkurencji, toteż jeśli pragniecie wysokiej jakości repliki, od szeroko cenionej marki, to osobiście sugeruję wybrać coś z oferty Crimson Dawn lub Rebel Sabers. Zostaliście ostrzeżeni, przechodzimy dalej.
Ostatni na tej liście jest prawdziwy miecz świetlny w (niemal) pełnym tego słowa znaczeniu. Jest on bowiem zdolny do przecinania metalu, ostrze można zarówno aktywować, jak i schować, a do tego… można się nim pojedynkować! No tak jakby… Mowa rzecz jasna o mieczu świetlnym Hacksmith Industries!
Jednak nie tym wpisanym do Księgi Rekordów Guinnessa – tamten był ledwie prototypem, jednak na tyle niesamowitym (oraz budzącym na tyle duże zainteresowanie), że zdecydowano się na kontynuowanie prac nad nim. Pierwsza wersja nie miała bowiem chowanego i aktywowanego ostrza, tylko zamontowany na stałe pręt z metalu, który nagrzewał się do ogromnych temperatur. Na kanale pojawił się nawet pojedynek na te miecze, co potwierdza, że można je wykorzystać do walki, choć w głównej mierze inscenizowanej.
To cudo do działania wymagało również ogromnego źródła zasilania, które trzeba było wsadzić na plecy. Dlaczego skorzystałem z czasu przeszłego? Ponieważ najnowsza (na moment pisania tego artykułu) wersja ma znacznie zmniejszony pakiet, który można przypiąć do pasa. Zrezygnowano również z metalowego prętu – obecnie „ostrze” można aktywować bądź dezaktywować na podobnej zasadzie, jak ma to miejsce w tekstach kultury, związanych ze Star Wars.
Gorzej z pojedynkami, gdyż obecnie jest to bardziej niecodzienny miotacz płomieni, niźli faktyczny miecz, ale następna wersja ma się do tego problemu(?) odnieść… Jesteśmy więc na dobrej drodze do stworzenia faktycznego miecza świetlnego. Zresztą Hacksmith przewiduje, że tego typu sprzęt powstanie do 2030 roku. Bardzo mnie ciekawi prawna kwestia produkcji i ewentualnej dystrybucji tego typu urządzeń. Może być ona bowiem dość skomplikowana ;)
Gwiezdne Wojny to nie tylko gadżety…
…choć głównie z myślą o nich powstał ten artykuł. Ubiegłoroczne zestawienie gier idealnych na Star Wars Day przygotował już Bartek, więc stwierdziłem, że nie ma sensu się powtarzać. Dodatkowym argumentem był fakt, że od chwili publikacji tamtego zestawienia, do tej pory, wydane zostały ledwie 3 nowe (powiedzmy) gry. Mowa o mobilnej Star Wars: Hunters, swego rodzaju remake’u na PlayStation VR2, jakim jest Star Wars: Tales from the Galaxy’s Edge – Enhanced Edition oraz nowy, duży tytuł, Star Wars Jedi: Survivor.
Wizja polecania po raz kolejny świetnego Empire at War czy sugestia sprawdzenia Star Wars: The Force Unleashed, nie wydawała mi się zbyt interesująca. Powstało więc to, co właśnie przeczytaliście! Oczywiście mam świadomość, że nie jest to lista zawierająca wszystkie intrygujące gadżety ze świata Gwiezdnych Wojen. Nie wspomniałem chociażby o Grogugotchi (nie jest to oficjalna nazwa, ale w ten sposób ja ten sprzęt nazywam) czy interaktywnych droidach. Nie znalazłem tu również miejsca na gofrownicę w kształcie Sokoła Millenium, która przecież istnieje!
Zawiodłem prawdopodobnie również fanów LEGO, którzy zapewne liczyli chociażby na wspomnienie o co ciekawszych modelach z klocków. Znaczy, akurat Was (nas?) tylko częściowo – poniżej możecie bowiem zobaczyć model BD-1, w którym zamontowałem również oświetlenie LED. Całość prezentuje się naprawdę imponująco i (z racji tego, że w końcu o oświetleniu też czasem piszemy, choć głównie na bliźniaczym ojocie) pozwoliłem sobie tutaj go wstawić, jednak poza „podium”.
Zabrakło tutaj również limitowanych edycji etykiet Coca-Coli, na których mogliśmy zobaczyć Kylo Rena oraz Rey z aktywnymi mieczami świetlnymi. Nie wspomniałem także o specjalnej edycji Star Wars smartfona OnePlus 5T, specjalnej wersji robota sprzątającego Samsung VR7000 czy samochodzie. Tak, elektrycznego Renault Zoe można było (przynajmniej teoretycznie) kupić w wersji Star Wars i – nie – nie jest to żart. Przygotowano tylko 1000 sztuk, w dodatku jedynie na rynek francuski.
Jakie gadżety z kolei Wam przychodzą na myśl, gdy myślicie o sadze, stworzonej przez Georga Lucasa? Które z wymienionych powyżej chcielibyście zobaczyć w swojej kolekcji, a które do Was zupełnie nie przemawiają? Może macie własne listy 5, 10, albo i więcej gadżetów i chcecie się nimi podzielić/pochwalić?
Sekcja komentarzy jest Wasza!