Kojarzycie pewnie problem, jaki trapił użytkowników chociażby LG G4? Chodzi mi o tzw. „bootloop”, czyli zawieszenie systemu w czasie uruchamiania urządzenia. Wydawałoby się, że wśród wszystkich, których on dotknął, ciężko znaleźć takiego, który jest niezadowolony z zachowania producenta. Koreańczycy wymieniają bowiem uszkodzone modele na wolne od wad. Sprawa załatwiona? Otóż nie do końca.
Od początku. Około miesiąc temu pojawiła się informacja, że grupa niezadowolonych klientów, posiadających wspomnianą już „gie-czwórkę”, a także model LG V10, złożyła pozew przeciwko koreańskiemu gigantowi. Normalnie, gdybym o tym usłyszał, stwierdziłbym, że to walka z wiatrakami. Kilka osób kontra światowy gigant? Punkt widzenia zmienia się jednak, kiedy spojrzymy na to, w jakim kraju ma miejsce ta sytuacja. Mianowicie, drodzy Państwo, w Stanach Zjednoczonych. A jak doskonale wiemy, tamtejsze sądy potrafią przyznać odszkodowanie nawet za zbyt gorącą kawę w restauracji.
Już w czasie składania pozwu wiele osób uważało, że może być to dopiero wierzchołek góry lodowej. Dlaczego? To proste. Skoro znalazło się kilku śmiałków, mają oni sporą szansę na to, żeby pociągnąć za sobą kolejnych niezadowolonych klientów. Albo przynajmniej tych, którzy zwietrzą szansę na to, żeby ugrać coś dla siebie. Ponadto, coraz częściej pojawiały się informacje, że podobne problemy trapią także model LG G5. Na odzew formalny nie trzeba było długo czekać. W pozwie do zeszłorocznego flagowca dołącza również następca modelu LG V10 – LG V20 (który miał już mieć problem ze szkłem, pokrywającym aparat główny), a także Nexus 5X. Zarzuty? Bardzo podobne. Według użytkowników, telefony trapią takie przypadłości, jak przypadkowy restart, nadmierne przegrzewanie się czy spadek wydajności.
Wracając jeszcze na chwilę do procesu wymiany. On sam przebiega ponoć całkiem sprawnie. Problem polega jednak na tym, że nie zawsze nowe urządzenie jest w zupełności pozbawione wad. Właśnie to było jednym z głównych powodów, dla którego użytkownicy smartfonów LG zdecydowali się wnieść pozew.
Póki co, producent nie wystosował oficjalnej odpowiedzi. Sąd federalny w Kalifornii (to tam cała sprawa się rozpoczęła) dał Koreańczykom czas na to do 8 maja. Blisko miesiąc na przygotowanie sobie odpowiedniej drogi obrony, jak i materiału dowodowego niezadowolonych klientów.
Zastanawiam się, kto w tym starciu ma większe szanse. Z jednej strony mamy producenta, który teoretycznie do tej pory sprawnie rozwiązywał problemy ze swoimi urządzeniami. Z drugiej natomiast amerykański wymiar sądownictwa, który bywa w swoich orzeczeniach wręcz nieobliczalny. Można się jednak spodziewać, że jeżeli wyrok byłby niekorzystny dla LG, mogłoby to spowodować prawdziwą lawinę. A kto wie, być może przy okazji sprawiłoby też, że producenci zwrócą większą uwagę na jakość swoich produktów?
Źródło: Android Authority, ArsTechnica